Rozdział 5 Nieposkromiona.doc

(51 KB) Pobierz

Rozdział 5 Nieposkromiona

- Ach, do diabła, - powiedziałam, a następnie ugięły się pode mną kolana i musiałam usiąść na łóżku. W uszach dziwnie mi brzęczało i trudno było mi oddychać.

- Wiesz to wcale nie musi się wydarzyć- Stevie Rae powiedziała, klepiąc mnie po ramieniu- Przecież Afrodyta widziała twoją babcie, Heath i nawet mnie jak drugi raz umieram. I żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła. Wiec możemy na to nie pozwolić.-  spojrzała na Afrodytę –Prawda?

Afrodyta wierciła się niespokojnie.

- Ach, do diabła- powiedziałam po raz drugi. Potem zmusiłam się do rozmowy przez ściśnięte strachem gardło.- Co różniło tą wizję o mnie od poprzednich jakie miałaś?

- Faktycznie ta wizja była jakaś inna ponieważ jestem człowiekiem-powiedziała wolno- To była pierwsza moja wizja od czasu kiedy stałam się człowiekiem. W sumie nie wyglądała inaczej niż te które miałam jako adeptka.

-Ale- podpowiedziałam

Wzruszyła ramionami.

- Ale czułem się inaczej

- Jak to?

-Czułam się zdezorientowana, bardziej emocjonalna, taka zmieszana. Dosłownie i nie zrozumiałam niektórych rzezy które zobaczyłam. To znaczy nie chciałam uwierzyć w to co widziałam, w to co się działo wokół mnie w ciemności.

- To nie może być dobre,- powiedziała Stevie Rae

- Byłaś sama?- zapytała Afrodyta głosem brzmiącym jak odpalająca się zapalniczka

- Tak –powiedziałam.

- Okej, więc mamy problem –powiedziała Afrodyta

- Dlaczego? Co jeszcze zobaczyłaś?

- Cóż, zmarłaś na kilka różnych sposobów, a czegoś takiego nigdy nie widziałam

- Na kilka różnych sposobów?- po prostu czułam się jeszcze gorzej o ile to możliwe

- Może powinnyśmy poczekać i zobaczyć czy Afrodyta nie będzie miała kolejnej wizji która pozwoli nam coś wyjaśnić- powiedziała Stevie Rae która siedziała obok mnie na łóżku.

Nie patrzyłam prosto w oczy Afrodyty ale na od bicie w lustrze, ale jej oczy mówiły „kiedy ignorowałam wizje ona zawsze się sprawdzały”.

- Myślę, że część z twoich wizji już się zaczęła- powiedziałam. Moje usta były zimne i sztywne a także bolał mnie brzuch.

- Nie możesz umrzeć!- Krzyknęła Stevie Rae, patrzyła na mnie zmartwiona, jak najlepsza przyjaciółka. Objęłam ją ręką.

- Śmiało, Afrodyto. Powiedz mi wszystko

- To były silne potężne obrazy- powiedziała z trudem połykając ślinę- widziałam jak umierasz na dwa sposoby. Po pierwsze utonęłaś. Woda była zimna i ciemna. Aha, i nieprzyjemnie pachniała.

- Nieprzyjemnie pachniała.? Jak jeden z tych okropnych stawów w Oklahoma?- powiedziałam zaciekawiona mino że rozmawiałam o własnej śmierci.

Afrodyta potrząsnęła głową - Nie, jestem prawie w stu procentach pewna, że nie było to w stanie Oklahoma. Tam było dużo więcej wody. Trudno wyjaśnić jak mogę być pewna, ale było wystarczająco dłużę i głębokie aby porównywać to do jeziora.- wyjaśniła i się zamyśliła. Po chwili jej oczy się rozszerzyły.- Coś mi się przypomniało. W pobliżu wody stało coś co wyglądało na prawdziwy pałac, znajdował się chyba na prywatnej wyspie, co oznacza ze był zamożniej osoby, prawdopodobnie Europejskiej, a nie jakiś tandetna średniej klasy wersja „mam pieniądze mogę kupić sobie jacht”.

- Naprawdę jesteś snobem Afrodyto- powiedziała Stevie Rae

- Dziękuje- odpowiedziała

- Okej, podsumowując widziałaś jak utonęłam nie daleko wyspy na której znajdował się prawdziwy pałac być może w Europie. Widziałaś coś jeszcze co może być w najmniejszym stopniu pomocne?- spytałam.

- No cóż, pomijając fakt że czułaś się samotna, naprawdę samotna, widziałam twarz faceta. Nie był z tobą na długo przed śmiercią. Kogoś kogo nigdy nie widziałam. Przynajmniej nie do dziś.

- Co? Kto?

- Widziałam z tobą Starka

-On mnie zabił?- Czułam się jakbym miałam zamiar zwymiotować

- Kto to Stark?- zapytała Stevie Rae chwytając mnie za rękę

- Nowy adept którego dzisiaj przenieśli z Domu Nocy w Chicago- powiedziałam – On mnie zabił?- powtórzyłam pytanie do Afrodyty.

-Myślę, że nie. Nie przyjrzałam się dobrze i było ciemno. Ale wydawał się ciebie lubić, a ty czułaś się bezpiecznie przy nim- spojrzała na mnie- Patrzyłaś na niego jak patrzyłaś na  Erik/Heath/Loren

- Przykro mi, Afrodyta opowiedziała mi co się stało.- powiedziała Stevie Rae

Odtworzyłam usta aby podziękować Stevie Rae. I wtedy zrozumiałam, że one nie wiedza wszystkiego o Erik/Heath/Loren. One były poza szkołą kiedy umarł Loren Blake'a, a nie ogłoszono tego w mediach. Wzięłam głęboki oddech. I doszłam do wniosku, że wolałam rozmawiać o swojej śmierci.

-Loren nie żyje- wyksztusiłam

- Co?

-Jak?

Spojrzałam na Afrodytę –Dwa dni temu. Wyglądało jak z profesor Nolan. Loren został ścięty, ukrzyżowany i przybity do bramy szkoły, także zostawiono przy nim notkę pochodzącą z biblii.- mówiłam bardzo szybko starając się aby słowa wychodzące z moich ust powodowały strach.

- O nie- odparła Afrodyta która nagle pobielała i usiadła na starym łóżku Stevie Rae.

- Zoey, strasznie mi przykro- powiedziała Stevie Rae. Słyszałam łzy w jej głosie i położyła głowę na moim ramieniu.- Byliście jak Romeo i Julia

-Nie-słowo to wystrzeliło ze mnie tak gwałtownie, że uśmiechnęłam się i dodałam- Nie, nigdy mnie nie kochał. Loren wykorzystał mnie.

- Chodzi o seks? Zoey to bzdura- powiedziała Stevie Rae

-Niestety, nie chodzi tylko o seks z nim. Loren był ze mną przez Neferet. Kazała mu się ze mną związać. Była jego kochanką.- skrzywiłam się przypominając sobie scenę miedzy Loren a Neferet. Oddałam mu moje serce i ciało, a on po prostu się ze mnie śmiał a wiedziałam co czuł Loren ponieważ byliśmy skojarzeni.

- Chwilka. Wróć. Powiedziałaś, że Loren był z tobą, przez Neferet?- powiedziała Afrodyta – Dlaczego ona chciała abyś się w nim zakochała?

- Neferet chciała aby był przymnie kiedy będę samotna- moje serce zamarło kiedy kawałki układanki składały się w logiczną całość.

- Co? To nie ma sensu. Dlaczego Loren miał udawać twojego chłopaka kiedy byłaś sama?- spytała Stevie Rae

-Proste- powiedziała Afrodyta- Zoey musiała skrywać uczucia kiedy nie była sama a widziała Lorena, w końcu był nauczycielem. Przypuszczam że nie powiedziała żadnemu ze swoich głupich przyjaciół , że bawiła się w złą uczennice z profesorem Blake. Domyślam się też, że Neferet naprowadziła naszego Erika, tak aby znalazł się w odpowiednim czasie kiedy to Loren był z Zoey, co mu się raczej nie spodobało.

-Hej, jestem tutaj. Nie musicie o mnie mówić jak bym wyszła z pokoju.

Afrodyta prychnęła –Jeśli moje domysły są prawdą, to na twoim miejscu wyszła bym z pokoju.

-Twoje domysły są słuszne-przyznałam niechętnie- Neferet zadbała o to aby Erik przyszedł do mnie kiedy byłam z Lorenem.

-Cholera! Nic dziwnego, że działał jak pijany- powiedziała Afrodyta

-Co? Kiedy?- spytała Stevie Rae

Westchnęłam –Erik przyłapał mnie z Lorenem. Był wściekły.  Potem dowiedziałam się, że Loren był naprawdę z Neferet i o mnie nie dbał, chociaż skojarzył się ze mną.

- Skojarzył! Shit! – powiedziała Afrodyta

- Byłam wściekła- zignorowałam Afrodytę. To było już wystarczająco okropne. Z pewnością nie chciałam rozmyślać nad szczegółami.- Ryczałam kiedy przyszła Afrodyta, bliźniaczki, Damian, Jack i …

- O cholera i Erik. To było wtedy kiedy okazało się że płaczesz pod drzewem- przerwała Afrodyta

Znowu westchnęłam, zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie jej ignorować- Tak. wtedy Erik ogłosił informacje o Lorenie i mnie wszystkim.

- Co było bardzo sugerujące- powiedziała Afrodyta

- A niech mnie-powiedziała Stevie Rae- To musiało być naprawdę trudne dla Afrodyty uznać, że to było sugerujące.

- Wystarczająco nie przyjemne dla niej, a kiedy jej przyjaciele dowiedzieli się że ona puszczała się na prawo i lewo z Loren, poczuli się jakby ich spoliczkowała. Więc po słowach Erika „Zoey to  dziwka” pierwsze bum. Potem dowiedzieli się że utrzymywała w tajemnicy że ich przyjaciółka Stevie Rae żyje, drugie bum. Okazali się całkowitymi frajerami którym nie można zaufać, nie chcą ponownie zadawać się z Zoey.

- Oznacza to Zoey jest sama, dokładnie tak jak planowała Neferet- Skończyłam mówiąc o sobie w trzeciej osobie. Naprawdę nie ma jak myśleć o sobie w trzeciej osobie.

- Taką drugą śmierć widziałam dla ciebie- powiedziała Afrodyta- Jesteś zupełnie sama, nie ma ostatniego spojrzenia ładnego chłopca. Twoja izolacja jest nędznym obrazem mojej drugiej wizji.

- Co mnie zabija?

- Nie jestem pewna, dostaje mylne wizje, dostaje informacje że to  Neferet jest zagrożeniem dla ciebie , ale kiedy jesteś autentycznie atakowana, Neferet nie ma w pobliżu. Wiem że to  dziwne ale w ostatniej chwili zobaczyłam cos czarnego pływającego wokół ciebie.

- Jak duch, czy coś w tym stylu?- przekłam ślinę

Nie. Nie do końca. Jeśli włosy Neferet są czarne. Widziałam wokół siebie wiejące na dużym wietrze włosy, jak by ona stała za tobą. Jesteś sama i naprawdę się boisz. Próbujesz wzywać pomoc ale nikt nie reaguje, jesteś tak przerażona że nie możesz się ruszyć więc nawet się nie bronisz. Ona czy cokolwiek to jest podchodzi do ciebie i używając czegoś ciemnego i haczykowatego podcina ci gardło. Jest tak ostre że przecina szyje i głowa spada z ramion.- Afrodyta drgnął a następnie dodała- Zostaje rozlane strasznie dużo krwi.

- Przestań. Nie przesadzaj z tymi szczegółami- powiedziała Stevie Rae. Ponownie mnie obejmując.

- Nie jest ok- powiedziałam szybko- Afrodyta musi podać mi wszystkie szczegóły które pamięta, jak wtedy kiedy zobaczyła wizje śmierci babci, Heath, czy twoją. To jest jedyny sposób aby do niej nie dopuścić. Więc, co jeszcze widziałaś pod czas mojej drugiej śmierci – zapytałam Afrodyty

- Po prostu wołasz o pomoc ale nic się nie dzieje. Każdy cię ignoruje. – powiedziała Afrodyta

-Coś mnie dzisiaj w nocy zaatakowało, nie wiem co to było ale strasznie się wystraszyłam. Tak bardzo że mnie zamroziło i nie wiedziałam co mam robić.

- Czy Neferet mogła mieć coś z tym wspólnego?- zapytała Stevie Rae

Wzruszyłam ramionami- Nie wiem. Nic nie widziałam oprócz pełzającej czerni.

- Pełzająca czerń też ją widziała. Jak ja się nienawidzę za to co mówię, ale masz się pogodzić z swoja grupka tych stukniętych koleszków, bo nie możesz być sama.- powiedziała Afrodyta

- Łatwiej powiedzieć niż zrobić- powiedziałam

-Nie rozumiem dlaczego- odparła Stevie Rae- Po prostu powiedz im prawdę o Neferet, o Lorenie i sobie, będzie… - no i Stevie Rae się zatrzymała zdając sobie sprawę z tego co powiedziała.

-Tak to jest genialny pomysł. Powiedz im że Neferet jest złą suką, która stworzyła grupkę nie umarłych dzieci i może czytać w myślach wszystkim na odległość. Co by oznaczało, ze nasza super suka najwyższa kapłanka nie tylko będzie wiedzieć co my wiemy ale najprawdopodobniej każe posprzątać swoim nieumartym kuplą.- podsumowała Afrodyta-  Choć niektóre scenariusze nie są takie złe.

- Hej- powiedziała Stevie Rae- Damian, bliźniaczki i Jack wiedza o największym problemie Neferet, wiedzą o mnie.

-O cholera-powiedziała Afrodyta- Zupełnie zapomniałem że” Stevie Rae nie jest martwa” szczegół. Ciekawe dlaczego Neferet nie wyczyściła im pamięci.

- Po prostu jest zajęta planowaniem wojny-powiedziałam. Kiedy Afrodyta i Stevie Rae spojrzały na mnie zdezorientowane zrozumiałam, że nie tylko o Lorenie nie wiedziały.-Kiedy Neferet powiedziano o zabójstwie Lorena ona wypowiedziała wojnę ludzią. Nie pełną wojnę, oczywiście. Chce aby była raczej w stylu wojny partyzanckiej. Ona jest obrzydła. Właściwie zastanawiam się dlaczego inni tego nie widzą.

- Krew i wnętrzności z ludzi? Uch. Interesujące. Zgaduje że Synowie Erebusa maja być naszą bronią masowego rażenie.- powiedziała Afrodyta.- To może być promień nadziei wobec tak gównianego położenie.

- Jak możesz mówić w taki sposób- zerwała się z łóżka Stevie Rae

- Przede wszystkim ja naprawdę nie lubię ludzi- odparła i uciszyła Stevie Rae gestem dłoni  – Okej wiem, że teraz i ja jestem człowiekiem. Co zapewne chciałaś mi przypomnieć. Po drugie Zoey żyje co jest dobrą wiadomością więc nie jestem szczególnie zaniepokojona rozpoczynającą się wojną.

- Co ty do cholery mówisz Afrodyto- powiedziałam

Afrodyta przewróciła oczami- Pozwolicie że wam to wyjaśnię? Hej, zaczyna mieć sens. W mojej wizji chodziło o wojnę między ludźmi a wampirami a także z niektórymi pełzającymi potworami. Tak naprawdę to jeden z tych potworów będzie prawdopodobnie próbował cię zabić, ale czy na polecenie Neferet tego nie wiemy.- urwała zamyślając się- Ale to nie ważne. Chodzi o to że jeżeli trzeba będzie to będziemy musiały starać się aby wojna trwała, aby ten potwór miał zajęcie. Tragicznie i groteskowo zarazem. Jeżeli wojna będzie trwała to i utrzymamy Zoey przy życiu.

Stevie Rae wzięła duży oddech i powiedziała – Punkt dla ciebie Afrodyto- potem spojrzała na mnie – Musimy zachować Zoey przy życiu. Nie tylko dlatego, że ją kochamy ale również aby ocalić świat.

- Och, świetnie mam za zadanie ocalić świat?- no i super ode mnie zależały losy wszechświata. Chce do piekła.

Tłumaczenie: magdusia16

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin