Zajdel Janusz A. - studnia.pdf

(178 KB) Pobierz
341156061 UNPDF
Janusz A. Zajdel
Studnia
Park przeświecał pustymi
koronami drzew, pod nogami
miękko uginały się opadłe
liście. Nie szeleściły już,
wilgotne od porannego
deszczu. Było pochmurno.
Kilkaset metrów, dzielących
dom akademicki od Instytutu,
Jan przebył pełen obaw i
ciekawości. Co też mu
zaproponują? '
Przed drzwiami profesora
Maera wziął głęboki oddech,
odchrząknął i wszedł z
możliwie najmądrzejszą
miną.
- Dzień dobry! -
powiedział.
- Witam! Proszę, o co
chodzi? - Maer uśmiechnął
się krzywo, ale Jan wiedział,
że to jeszcze o niczym nie
świadczy.
341156061.002.png
Profesor był niski i łysawy,
ale bardzo ruchliwy jak na
swoje siedemdziesiąt lat.
Miał zwyczaj w czasie
rozmowy ze studentem
przechadzać się drobnymi
kroczkami po pokoju. O ile z
wyrazu twarzy nikt nigdy nie
potrafił odgadnąć jego
nastroju, o tyle z prędkości
jego spad ceru tam i z
powrotem można było
wnioskować nieomylnie. Im
szybciej chodził - tym
lepiej... Gdy profesor
zmniejszał tempo, student
zaczynał się niepokoić. Gdy
przystanął - było już zupełnie
źle, a gdy usiadł za biurkiem
- można było pożegnać się z
nadzieją na pomyślne
załatwienie sprawy. Podczas
egzaminów u "dziadka"
Maera oczekujący na
"giełdzie" pytali zwykle
wychodzących po egzaminie:
"Jaka prędkość?" Gdy ,
odpowiedź brzmiała:
"Biega!" - można było
spokojnie wchodzić na
341156061.003.png
egzamin.
Gdy Jan wszedł do
gabinetu, profesor siedział za
biurkiem. "Blado!" -
pomyślał Jan.
- Ja w sprawie pracy
dyplomowej - powiedział.
- Aha! - uśmieszek trwał na
twarzy profesora. - Dopiero
teraz. No, cóż, zobaczymy,
co tam zostało...
Sięgnął po teczkę, wydobył
zapisany arkusz. Teraz
powinien wstać - pomyślał
Jan.
- Tu już niewiele zostało.
Prawie wszystkie tematy
przydzielone - Maer wodził
ołówkiem po spisie. - Jest
jeszcze to... to... i to.
Odptaszkował trzy pozycje
i wstał powoli, trzymając
listę w ręku.
- To... raczej cię nie
341156061.004.png
zainteresuje... - mruczał na
wpół do siebie - to... też
chyba nie. O! Ja bym
proponował ten temat.
Bardzo interesujące
zagadnienie!
Koniec! - pomyślał Jan. -
Dziadek wlepi mi teraz
najpodlejszy temat, którego
nikt nie chciał wziąć... I do
tego będzie mi wmawiał, że
to bardzo ciekawe
zagadnienie!
- Skuteczność zwierciadła
gamma jako osłony
biologicznej - przeczytał
profesor. - Przy odrobinie
dobrych chęci można z tego
zrobić piękną, oryginalną
pracę naukową! Cóż ty na to?
- Nno... chyba...
- A więc w porządku. Jan
Link... - wpisał nazwisko na
listę. - Życzę powodzenia.
Zgłosisz się do doktora
Trauta.
341156061.005.png
Wpadłem - pomyślał Jan. -
Będę mordował masowo
morskie świnki przy pomocy
promieniowania gamma. Od
razu czułem, że tak się to
skończy. Staruszek jest zły,
że się spóźniłem na rozdział
tematów. Nawet się z miejsca
nie ruszył - taki zły!
W tej chwili Maer, jak
pchnięty, ruszył z miejsca
najszybszym ze swych
truchcików, lecz o metr od
biurka zatrzymał się nagle,
syknął i chwycił obiema
rękami za kolano. Utykając
na prawą nogę, powrócił na
fotel.
- Zupełnie zapomniałem...
Przez cały dzień uważałem, a
teraz... Widzisz, rano
skręciłem nogę... -
powiedział jakby z
zakłopotaniem. Lewą ręką
rozcierał kolano, a prawą
wyciągnął w kierunku Jana.
- Powodzenia! Aha,
341156061.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin