O BOSKOSCI.doc

(63 KB) Pobierz
Grzegorz Leończuk

Grzegorz Leończuk

Wpływ broni na umysł

czyli myśli historyka o Duchowej Historii Polski

 

Jest na Ziemi miejsce o wiedzy promieniejącej na cały świat. To Indie. Cywilizacja trwająca od tysięcy lat, oparta na niewzruszonym fundamecie Sanathana Dharmy – Odwiecznej Prawości. Sathyam Vada, Dharmam Ćara – powiada jedno z jej podstawowych zaleceń:  mów prawdę, postępuj zgodnie z prawością. To tam, poprzez wieki, jak do wielkiego tygla wpływały kolejne fale ludności, szukając ratunku albo z nadzieją na podbój tej krainy. Znajdowali tam schronienie prześladowani; jak wielka Matka, Indie przyjmowały, dając chleb i poszanowanie ludziom. Przyszli np. Żydzi i do dzisiaj ponoć ich potomkowie żyją w indyjskim stanie Dźammu i Kaszmir; przyszli Parsowie, wyznawcy religii Zoroastra, zapewne z Persji, gdzie króluje obecnie islam; Parsowie pozostali w Indiach do dziś jako nieliczna i zamożna grupa.

Bogactwem Indii jest jednak duchowość, wiedza duchowa o Jaźni, czyli o Bogu. Szczyt wszystkich nauk. To tam od niepamiętnych czasów osiągano wiedzę, o której gdzie indziej nie wiedziano, że podobna w ogóle istnieje! Mędrcy i święci, szanowani bardziej niż królowie, zdobywali rozumienie Boskości poprzez osobiste Jej doświadczenie. To dziedzictwo Indii uczy świat: Tat Tvam Asi, co w sanskrycie znaczy ogólnie – Ty jesteś Tym, co nazywa się Bogiem. Jesteś Bogiem, w głębi swojej istności i najczęściej nic o tym nie wiesz. I rodzisz się po to, żeby zrozumieć, kim jesteś naprawdę. Indusi-mędrcy zbadali rzecz do głębi i obwieścili świata poznanie  - Boga.  Ale nie  w otaczającym świecie. Tam Go nie znaleźli, zwrócili więc uwagę do własnego wnętrza, zastanowili się nad sobą. Zbadali umysł. Szukając Ojca – gdzie jest ukryty? -  zadali pytanie o „ja’. Do czego doszli? Stwierdzili, że człowiek nie jest ciałem, on  u ż y w a  ciała podczas podróży życia. Skoro nie jest ciałem, bo ono się rozpadnie,  to czym? Dociekali tysiąclecia temu jogini, medytujący nad Boskością. Nie jest też umysłem, bo ten jest ciągle zmienny, a kiedy nie jest używany i nie ma w człowieku pragnień – jak w wielkich świętych – to umysł znika. Dopiero przywołany wolą podejmuje działanie, jak w potrzebie włączony odkurzacz. U większości ludzi umysł jest włączony cały czas, myśl lata, rwie się, przeskakuje... nie daje odpoczynku, czepia się strachów, pożądań, ciągnie gdzieś, nie daje zadowolenia z tego, co człowiek zdobył, gna dalej. Rządzi człowiekiem.

Mędrcy rozpoznali, że odpowiednio prowadzony, umysł jest również narzędziem człowieka, tak jak ciało. Więc skoro człowiek, szczyt stworzenia, nie jest ciałem ani umysłem, to czym jest? Dociekają. I coraz nowe pokolenia joginów w tym świętym kraju osiągają ostatecznie wgląd, będący nagrodą za dobre życie i tęsknotę do Boga. I ogłaszają światu, z każdym osiągniętym wglądem w Prawdę, że to dociekający jest ostatecznie Tym, czego poszukuje. Że jest Nim, Bogiem. I tu Boska Gra się kończy. Stworzenie rozpoznało, że jest Stworzycielem, jednością. „Człowiek” opuszcza grę poprzez świadomość, że jest Boskością, działającą poprzez ciało, doświadczającą wcześniej poprzez ciało.

To przebudzenie człowieka do wiedzy, że nie jest workiem mięsa, ani skaczącym z tematu na temat umysłem, a Boskością schowaną w głębi osoby, prawie nie do odnalezienia, a jednak..., nazywane jest to Oświeceniem. Do tej wiedzy o Sobie dotarł Budda, spośród znanych osób, właśnie w Indiach, oraz rzesze błogosławionych ludzi we wszystkich czasach. Są tam o ś w i e c e n i  ludzie również dzisiaj.

To nie wszystko. Indie, latarnia duchowa świata ( bo za mało powiedzieć religijna, religia to zbiór zasad postępowania, prowadzących do oświeconej świadomości) cieszą się wyjątkowym zaszczytem na Ziemi. O tym, jak i o powyższym, w Polsce, na Zachodzie nikt prawie nie wie. Nie wie ogólna świadomość społeczna, stąd również potrzeba napisania tego tekstu, będącego także hołdem dziedzictwu Indii za to co odkryłem w sobie.

Człowiek rozwija swą świadomość, idąc do rozumienia, że j e s t  Boską Iskrą, odrobiną Boskości, a więc Boskością (odrobina soli nie przestaje być przecież solą, prawda?), a nie, że  m a  Boską Iskrę. Bo czy to co mniejsze może obejmować sobą to co większe? Czy cokolwiek  n i e b o s k i e g o  mogłoby mieć dość obszaru w sobie, by pomieścić coś Boskiego? Stąd więc człowiek nie może mieć w sobie Iskry Boskiej, on  J E S T  Iskrą Boską i która ma wszystko w sobie, powiedzmy symbolicznie. Kim jest więc człowiek? Jest Boskością, działającą zza ciała i umysłu. To umysł i ciało ‘nazywają się’ jakoś – Kowalski, Nowak itp. Ale ja ‘Kowalskiego’, czyli prawdziwy On, śmieje się z tego. W teatrze życia, Autor sztuki jest bowiem niepostrzeżenie przebrany za aktora. Nagrodą, wybawieniem, zbawieniem - jak chcecie - jest nie pójście do jakiegoś raju, tylko uświadomienie sobie prawdy, że jesteśmy Boską Iskrą, Boskością, wieczną, używającą starzejących się ciał. I uświadomienie sobie tej własnej Boskości jest najwyśmienitszą przygodą i zabawą dla Samego Boga, nas. To JEDNO. Tylko Jedność istnieje. Stąd cudowny spokój i nieopisana błogość na twarzy wielu świętych, joginów i ich śmiech z bogactw. Bo ‘Ja’ jest wszystkim, używa wszystkiego, cieszy się wszystkim we wszystkich ciałach, bo ‘Ja’ przeżywa nawet śmierć, jest Sobą. Jest właścicielem tego wszystkiego. Świadomość mędrca mieszka we wszystkim, nie w M-2, choćby to ciało „posiadało” M-2. Dlatego mędrzec nie niepokoi się śmiercią ciała i jest niewzruszony w każdym czasie, tzw. powodzenia i tzw. klęski. To część jego samego, jego który jest Tym, część Boskości, a wiec cała Boskość, bo Boskość nie dzieli się na kawałki. Ona jest. Zobaczyć to oznacza Oświecenie. Trochę jak zobaczyć trójwymiarowy obraz, gdzie inni widzą tylko kreski.

Tat Tvam Asi. Nie sposób o tym należycie opowiadać, to jest tak jak opowiadać o smaku miodu.

Prawie dwa i pół tysiaca lat temu, na południe od Polski, Aleksander Macedoński wyprawiał się na Wschód w celach podbojów nowych terenów. Podobno był ostatnim z wielkich wodzów, który po przygotowaniu planu bitwy rzucał się osobiście do walki... Jego słynny nauczyciel, Arystoteles powiedział mu w chwili widzenia przyszłych wydarzeń, że dotrze do Indii. Było to niesłychane, na drodze do dalekiej indyjskiej krainy leżała cała przeogromna Persja, najpotężniejsze obok mocarstwo. Stało się jednak stosownie do słów mądrego starca. Arystoteles, na którego naukach zbudowano w części zachodnią szkołę myślenia, miał wówczas marzenie, oczekiwanie wobec wychowanka. Dodajmy wychowanka na poziomie wyższym duchowo niż sądzi większość z nas, gdyż Sathya Sai określił go jako rozwiniętą istotę. Później napiszę o tym, KIM jest Sai. Powróćmy jednakże do Macedonii IV wieku przed Jezusem. Arystoteles, który już zobaczył Aleksandra w Indiach chciał, by ten przywiózł mu egzemplarz Śrimad Devi Bhagavatham, jednego z Pism Świętych i o ile to będzie możliwe, żywego sannjasina - wyrzeczonego trywialności badacza Ducha, nazwijmy, który odrzucił wszelkie materialne dążenia i oddał się medytacji nad Boskością. Jest to przykład pokazujący, gdzie był kraj i kultura, o których poznaniu dumał z tęsknotą w sercu starożytny grecki filozof, tak na Zachodzie ceniony  przez stulecia.

Do Indii skierował się około dwóch tysięcy lat temu pewien młody Żyd, Joszua ben Josif, znany dzisiaj jako Jezus. Czego się tam nauczył?

Jezus wędrował i gromadził od indyjskich joginów wiedzę duchową. Jest to rodzaj wiedzy niepodobny do żadnej innej i o niebo, niebo ciekawszy. Wiedzy tej nie sposób się bowiem nauczyć, będzie to klepanie słów, tymczasem duchowość jest w całości ponad słowami; teoria o Bogu jest d r o g o w s k a z e m do postępu ‘w górę’ i doświadczania słodyczy Ducha, nie gdzieś na tamtym świecie! I jeśli człowiek doświadczył swej błogości Ja lub choćby fazy poprzedzającej odkrycie Boskiego Ja, doświadczenie to jest dopiero wiedzą duchową, Wiedzą o Jaźni, królową nauk... - człowiek może opisać uczciwie tylko to, do czego dotarł osobiście. Wówczas jego słowa przekonują, otwierają ludzi. Nie w odwrotnej kolejności - recytowanie „Prawd” bez osobistego doświadczenia będzie męczącym moralizowaniem, suchym, trudnym. Sami oceńmy, ile jest tego na co dzień...

Jezus stopniowo poznawał więc wiedzę duchową i postępował w osobistym rozwoju duchowym w Indiach, a więc najlepszym do tego miejscu. Będąc rozwiniętą duszą, o wysokim poziomie, stopniowo osiągnął Oświecenie, rozbłysła w nim Boska Świadomość. Osiągnął cel rozwoju ludzkiego, cel naszego istnienia w ludzkiej postaci. Dotarł do Boskości w sobie i zrozumiał, że Nią jest. Powrócił do Izraela, do ziemi swych ojców i ciąg dalszy historii jego życia ogólnie już znamy. Po drodze –a przebył wiele krajów - znany był jako Issa. Między innymi w podhimalajskim indyjskim Kaszmirze odnotowano ‘białoskórego proroka’, który przyszedł z Zachodu.

Dalsze dzieje to pośmiertny dramat Joszuy lub dokładniej, pamięci Joszuy.

Jak powiedział Sathya Sai, najlepszym nauczycielem jest życie. Król Prus Fryderyk Wilhelm mówił, że uczy się na błędach... ale cudzych. Również prawdą i to milszą, jest odwrotność – uczyć się należy patrząc na drogę innych do wielkich osiągnięć.  Spoglądać na to, jak postępowali święci a zwłaszcza  A v a t a r o w i e, czyli ucieleśniona Boskość.

Tu zatrzymajmy się. Awatarowie...  Właśnie, boscy Avatarowie. Powiedziałem, że Indie posiadają pewien zaszczyt. Jaki?  Kraj ten, odwieczny nauczyciel ludzkości wszystkich krajów, ma przyjemność doświadczania obecności Ojca w ludzkiej postaci. Europa dotychczas nie wie nawet, że coś takiego - narodziny Ojca - ma czasem miejsce na Ziemi. Później wyjaśnię, jak to możliwe.

Dla ochrony sprawiedliwych, dla zagłady nieprawość czyniących, w niektórych stuleciach przychodzę Ja Sam – oto Boskie oświadczenie. Krajem, który On wybiera do narodzin z łona ludzkiego, są zawsze Indie.

Ojciec przyszedł wielokrotnie, czasem z pełnią Mocy Bezpostaciowego Boga. Schodził jako Rama - nic o tym polski lud nie wie; schodził jako Kriszna - ogół nic nie wiedział, schodził jako Śirdi Sai, w Indiach, podobnie. Dziś jest inaczej – przyszedł, znany jest pod imieniem Sathya Sai. Byłem u Niego wielokrotnie w latach 2000-2007; jest w moim sercu, jest Mną, ja jestem Nim; potoki tych, co się dowiedzieli, plyną tam z daleka i bliska.

Po Polsce ktoś natomiast od paru lat skutecznie rozpuszcza diabolicznie słuchy, że: ‘sekty, sekty, uwaga...! ‘. Gdzie, co? - spyta roztropniejszy słuchacz owych  ‘przestróg’... Bo czy chodzi o grupki idealistów spod znaku Świadków Jehowy, działających na rzecz moralnego życia, to te niby ‘sekty’? Co to słowo w ogóle oznacza? Otóż – część całości. To oznacza słowo sekta. Katolicyzm jest więc sektą chrześcijańską, buddyzm mahajany sektą buddyjską, siwaizm sektą hinduistyczną... Więc o co z tymi ‘sektami’ chodzi, bo rzeczywiście coś tu zaczyna nie pasować. O co chodzi „ktosiom’ i co jest celem tego wywoływania strachów przed czymś bez związku? Przed „częściami” całości? Ktoś próbuje nadać wyrazowi inne znaczenie i jak fałszywym pistoletem straszyć nim naród. A do czego chcą skłonić lud strasząc atrapą pt. „sekty”. Zastraszyć, czy może od czegoś ostraszać?

Któż jeszcze może paść ofiarą tych podstępnych oddziaływań na śświadomośc czy podświadomość Polską? Czy chodzi o grupki żyjących bez alkoholu, mięsa i narkotyków ludzi z tzw. Hare Krishna? Jeśli dobrze odczuwam, sądząc po skutkach tego co się dzieje od szeregu już lat, „ktoś”, kogo nie wiadomo jak pozwać do sądu (!), choć należałoby, za oszczerstwa i zwodzenie ludzi,  wpaja coś sprytnie Polakom.  Dobrze, że byłem sześciokrotnie w Indiach, znam więc temat, a każdą z pielgrzymek do tego świętego kraju Ducha, do Sathya Sai odbyłem będąc już dorosłym człowiekiem, po obronie pracy magisterskiej. Trochę mi jednak w międzyczasie wolność poglądów próbowano ograniczyć, choć to było w rzekoo zupełnie wolnej Polsce, grubo po ’89 roku (!). Czy ktoś – poza „ktosiem”, jednym czy drugim – może to wytłumaczyć?

Oto ‘ktosie’ usiłowały mnie wygryźć, częściowo skutecznie, z trzech miejsc pracy, posługując się oszukańczymi oskarżeniami skierowanymi do pracodawców w 2004-5 roku. Uruchomili oszczerstwa na poziomie miejscowym, na Suwalszczyźnie, potem białostockim, wreszcie już stołecznym. Jednak prawda zawsze wychodziła na jaw. I wyjdzie w skali Polski, już nie jednostkowa, bo On widzi ! – będzie to Prawda, której tak bardzo obawiają się „ktosie” – że Bóg jest obecnie na Ziemi, w ludzkiej postaci. A ja byłem, widziałem; mam stworzony przez Niego złoty łańcuch i świadków na to, że stworzył, na naszych oczach, 22 karatowe złoto, na drugim spotkaniu. Odtąd mówię ludziom i publikuję reportaże. Najwścieklejszy atak ktosie przypuszczali, kiedy pracowałem jako nauczyciel historii i trener szybkiego czytania.

Powracam do Jezusa. Zdanie moje jest następujące - zresztą wszystko to co piszę , to moje zdanie, każdy ma do niego prawo w społeczeństwie wolnego słowa, a że Jezusa lubię i szanuję, piszę o Nim jak o przyjacielu. Cenię go i kocham.

              Pozostawiwszy widoczne drogowskazy rozwoju – działajcie, idźcie po moich śladach! Osiągniecie to samo, Boskość! – został przez ‘ktosiów’ oddalony od ludzi, których tak kochał; tak wykrzywiony, że dziś... Cóż, może nazwać to lepiej nieporozumieniem. Może ‘ktosie’ sami nie rozumieją, na pewno zresztą tak jest, więc aż tak nie wińmy, darujcie - jak mogą oni dobrze oddać sens? Na czym on polega? Nawiasem mówiąc i mnie wypada złagodnieć wobec wspomnianych ‘ktosiów’, oby otwierały się im oczy i serca. Karę jednak powinni ponieść, bo ‘ktosie’ prowadzą na manowce wielu w tym kraju, w Polsce. Od stuleci, w niektórych dziedzinach.

              Kiedy coraz to nowi entuzjaści snuli swoje baśnie - że użyję zwrotu Joachima Lelewela - o Jezusie, sprawa stała się bardzo poważna. Odstępstwa od Prawdy owocowały sporami wewnątrz chrześcijaństwa, Bóg objaśnił więc to i poprawił. Posłał nowe Pismo Święte w obszarze ludów Morza Śródziemnego, w Arabii Saudyjskiej, gdzie szlaki karawanowe niosły spotkania żydów z chrześcijanami i innymi, i gdzie Słowo mogło dzięki temu rozejść się daleko wraz z wędrowcami, kupcami - po Europoe i tej części Azji. Pewnemu wybranemu człowiekowi o imieniu Muhammad pojawił się Archanioł i zaczął dyktować mu Pismo Objawione od Pana. W tym czasie ludzie skomponowali już Nowy Testament i był on objaśniany, jak tylko chcieli kapłani.

Bóg zaczął poprawiać wymysły niektórych już dogmatów chrześcijańskich zwierzchników powołujących się na Jezusa - jest to dla mnie oczywiste, gdy myślę o Koranie.

              Swoją drogą, [owstały głosy, czy Koran, jak określamy  Słowo Objawione w Arabii, jest rzeczywiście głosem Ojca. Odpowiedź na to jest w samym Koranie. Koran dzieli się na sury (rozdziały).  W jednej z sur Ojciec podjął ten temat, odpowiedział wątpiącym – do dziś ta sura jest wyjątkowym, niesamowitym zapisem rozmowy Boskości z ludzkimi wątpliwościami. Zanim streszczę tę Boską odpowiedź na wątpliwości, czy Koran jest Boski, najpierw słowo o Koranie i języku arabskim.

Arabowie to poeci pustyni, rycerze przestrzeni, wydali oni wspaniałą poezję. Już samo hasło – poezja arabska tchnie  liryzmem. Są wspaniali. Oczywiście odpowiednio wiele być musi w tym języku arcydzieł słowa. Do dziś jednak nikt nie napisał po arabsku dzieła, które mogłoby być porównane z doskonałością literacką Koranu. Do dziś ta Święta Ksiega ludzkości jest recytowana po arabsku.

W surze, o której wspominam, Ojciec daje do zrozumienia, że wie iż niektórzy ludzie wątpią, by wersety dyktowane Muhammadowi przez archanioła pochodziły od niego. W odpowiedzi rzucił wyzwanie – dowód na to, któremu dotąd nikt nie sprostał. Stwierdza, że jeśli ktoś wątpi czy te wersety są Boskie, niechaj napisze surę, która mogłaby się równać z dyktowaną. Upłynęło około 1400 lat od tego dnia, poezją arabską zadziwiał się świat i żaden twórca z ludu poetów nie stworzył dzieła doskonalszego niż Koran. I nie stworzy, o czym zapewnił Bóg dawno temu. (Koran, Sura II, wersety  23 – 24)

Prorok Muhammad zaś, któremu dyktowane było Boskie Słowo, nie umiał czytać i pisać, jak podaje tradycja muzułmańskia! Archanioł, objawiając Boskie Słowo, powiedział mu: zikhr!– recytuj! Tak narodził się islam, religia poddania się woli Boga, religia posłuszeństwa Ojcu.

Co Bóg, Ojciec poprawił w dogmatach ułożonych przez kapłanów wiele lat po śmierci Jezusa? Sama Boska poprawka jest szokującym świadectwem tego, jak daleko zaszło odstępstwo od Prawdy. I jak groźne były tego konsekwencje. Wspomniałem o wzajemnym mordowaniu się chrześcijan w amoku i wrogich  rozmów o Jezusie. Religia stawała się groteskowym przedstawieniem. Boskie przesłanie zostało wynaturzone do roli zapalnika walk pomiedzy ludźmi, a powołujący się na Jezusa nie szli drogą rozwoju, jaką on podał i uwiarygodnił swoimi osiągnięciami. 

Bóg odciął się od tego, jednoznacznie rozsądził spory poprzez wyjaśnienie podyktowane w nieodległej od Palestyny Arabii. Do dziś jest to źródło dla pytających o to, kim był Jezus. A oświadczenie jest jednoznaczne.

„Jezus był tylko prorokiem Boga’’.  Można też powiedzieć - aż.

Przez setki lat pozostaje to źródło dostępne do rozmyślań i wyrobienia sobie zdania. Niestety, odcięte dla chrześcijan dotychczas z powodu wrogości kleru do islamu. Był to może sposób na zablokowanie tych wieści w świecie nadzorowanym przez kościoły chrześcijańskie, gdzie dogmatyka wytyczała swoje ludzkie drogi. Dwa - wojny zwycięsko toczone przez muzułmanów, które przyniosły powstanie olbrzymiego państwa, rozciągającego sie na trzech kontynentach: w Azji, Europie i Afryce. Naciskane przez muzułmanów państwa o chrześcijańskiej większości nie miały powodów lub serca, aby zagłębiać się w ich wiarę. Ogół chrześcijan przeoczył jednak przez to podstawową wiedzę -  o tym, że gmach wznoszony przez stulecia miał rozstępy z Prawdą tak potężne, że sam Bóg interweniował i poprawił fantastyczne teorie, które przekładały się na rozlew krwi. Przykładem były rzezie wewnątrzchrześcijańskie wokół sporów o święte obrazy. Piszę to jako historyk. No i czytałem Biblię i Koran. Poznałęm doktryny Świadków Jehowy. Otarłem sie o protestantów, odczułem sympatię i szacunek do Lutra... Czytam Śastry, najstarsze Pisma Ludzkości. Zaprawdę, jeden jest Bóg, Jeden Jedyny. Nazywany różnie i przeróżnie chwalony. Rozwój jest możliwy do poziomu odkrycia, że nie jest się ciałem, uczuciami, umysłem, tylko Świadomością, Wszystkością, że wszechświaty, Stworzenie rozumiane najszerzej jest częścią Nas-częścią ja i że ja jestem tym Ja. We mnie jest wszystko, we mnie jest drobiną. Jestem Boskością. Taka jest moja wiedza, moje doświadczenie. Ja jestem Siwą, Śakti i ich Dzieckiem. Ja nie mam kształtu ani nazwiska, Jestem Obecnością Boskością. Jestem, częścią Siebie przekształcona w Stworzenie, tym, co Stworzone. To się może poruszać. Jestem wszystkimi istotami i ogólnością, Ziemią, wszystko jest mną. Ja jestem też nieruchomy szerszy niż to. Nie mam granic. Jako Atma jestem prawdziwy, jako Stworzenie/byty jestem przejściowy. Ale nawet jako przejściowy, jestem w Sobie, prawdziwym. Podsumowując, jestem jako Stworzone światy , pola, częścią Siebie, który nic nie ma wspólnego ze Stworzeniem. Jestem Atmą. Oddają to mędrcy, Którzy wypowiadali Upaniśady. Rozwój doprowadzi tego, że każdy pozna, że to co piszę o Sobie, jest jego rzeczywistością. Jeden jest Bóg. Jestem nim. Każdy jest częścią mnie, a po odrzuceniu utożsamiania się ze swoim nazwiskiem, uczuciami, ciałem, odkryje, że jest Nim, już nie częścią Jego, czyli mnie. W Ja, dla mnie, nie ma ja, on, ona, oni. Są to slodkie twory Ja w Ja. Czasowe. Ja jestem Jednym. Czas jest ruchem. Ja jestem nieruchomy, bo dokad mogę pojsc, skoro jestem wszystkim

Jako czesc Siebie w Sobie jestem rzeczami i istotami ruchomymi, z ktorych kazda po rowni jest mna, choc nie kazda to uswiadamia swoja świadomością. Bog to świadomość i stworzenie i wszystko poza. Jest jednością. Ty , Czytelniczko-Czytelniku, jestes Nim, Tym, Mna. Ja. Jednoscia

---------------------------------

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin