Mózg w galerii.doc

(7812 KB) Pobierz
Koniec czekolady

Mózg w galerii

Jolanta Chyłkiewicz   Newsweek

06 czerwca 2010 20:33, ostatnia aktualizacja 20:35

 

Obcowanie ze sztuką to znakomity trening dla umysłu. Nawet bardziej intensywny niż rozwiązywanie krzyżówek.

Moffett Elementary School z Los Angeles, do której chodzą zaniedbane dzieci najbiedniejszych imigrantów, przez lata znajdowała się w ogonie rankingu amerykańskich szkół. Zdobywała 417 punktów na 1000, przy czym wynik 800 punktów uznaje się już za bardzo dobry. Odkąd jednak w roku 2000 na lekcjach wprowadzono elementy sztuki, uczniowie poprawili wyniki i uczą się nie gorzej niż dzieci w innych podstawówkach. Teraz zdobywają ponad 600 punktów. Ta szkoła to najlepszy dowód na to, że kontakt z malarstwem czy rzeźbą nie tylko dostarcza wrażeń estetycznych, lecz także pobudza mózg do pracy, o czym coraz śmielej przekonują neurobiolodzy.

Połączenie w szkole nauki ze sztuką wcale nie jest trudne. Na lekcjach w Moffett School omawia się zasady równowagi na przykładzie narodowego zabytku– 17 wież w Watts (jedna z dzielnic Los Angeles). Na przełomie XIX i XX wieku zbudował je własnoręcznie ze stalowych rur i prętów włoski robotnik Sabato „Simon” Rodia. Chociaż to konstrukcja amatorska, wieże pozostają w stanie idealnej równowagi. Dzieci na lekcjach analizują więc, jak samoukowi udało się osiągnąć tak doskonałe proporcje budowli, porównują ją z wieżą Eiffla, a w końcu dyskutują o równowadze w ogóle. Odnoszą ją do różnych rozdziałów w historii, kiedy to rząd i naród czy klasy społeczne pozostawały w stanie równowagi. Dodatkowo uczniowie tworzą obrazy ilustrujące te epoki.

Metodę wspomagania nauki przez sztukę (tzw. artful learning), jaką zastosowano w Moffett School, opracowało Centrum Leonarda Bernsteina założone w 1992 roku przez spadkobierców sławnego dyrygenta i kompozytora, którego pasją było uczenie muzyki młodych talentów. Bernstein zauważył, że muzyka i inne dziedziny sztuki pomagają w nauce. I jak pokazuje przykład Moffett School – miał rację. Kłopoty w nauce uczniów tej szkoły w dużej mierze były skutkiem zaniedbań wychowawczych. Rodzice nie opowiadali im bajek na dobranoc, nie zabierali do muzeów, nie kupowali książek. Z tego powodu zainteresowania dzieci, ich wyobraźnia czy zdolność do abstrakcyjnego myślenia nie mogły się prawidłowo rozwinąć. Ponadto wysoki poziom stresu (jedna czwarta uczniów miała objawy stresu pourazowego, bo mieszkając w dzielnicy opanowanej przez gangi, na co dzień stykała się z przemocą zarówno w domu, jak i na ulicy), przeszkadzał im w przyswajaniu wiadomości.

Metoda artful learning okazała się dla nich znakomitą terapią. Z badań prowadzonych przez psychologa Michaela Posnera wynika, że u dzieci stymulowanych przez rozmaite zajęcia związane ze sztuką zachodzi cały łańcuch pozytywnych zmian – obniża się poziom stresu i zmniejsza skłonność do agresywnych zachowań, za to rozbudza się zainteresowanie otaczającym światem (i motywacja do jego poznawania). Dzięki temu u dzieci rośnie poziom uwagi, niezbędnej, aby mózg mógł zapisać w pamięci przekazywane na lekcjach wiadomości.

Badania Posnera wskazują, że uczenie przez sztukę to znakomite ćwiczenie dla szarych komórek dzieci. Jednak kontakt z malarstwem czy rzeźbą może podnosić sprawność umysłu także w wieku dojrzałym – jak podkreślał prof. Jerzy Vetulani, psychofarmakolog z krakowskiej PAN, na międzynarodowej konferencji „Science and Art in Europe” zorganizowanej niedawno w Warszawie przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej. Uczony przedstawił najnowsze badania neurologiczne, z których wynika, że artystyczny trening mózgu jest tym intensywniejszy, im częściej oglądane obrazy czy rzeźby uznajemy za piękne. Właśnie owo bliżej nieokreślone i bardzo subiektywne uczucie piękna, kojarzone wyłącznie z przeżyciem estetycznym, okazuje się czynnikiem pobudzającym umysł do intensywnej pracy.

Dwaj neurobiolodzy, Hideaki Kawabata i Semir Zeki z londyńskiego University College, badali, jak mózg reaguje na piękno. Dziesięciorgu ochotnikom pokazywali pejzaże, martwą naturę i portrety (warto zaznaczyć, że były to dzieła znanych malarzy, a nie jelenie na rykowisku) i pytali, czy te obrazy im się podobają, podglądając jednocześnie mózg rezonansem magnetycznym. Patrząc na ekran aparatu, naukowcy mogli odgadnąć estetyczne oceny uczestników eksperymentu. Niezależnie bowiem od tego, co przedstawiał obraz, jeśli badany uznawał go za brzydki, „świeciła” kora motoryczna, jeśli za ładny – kora czołowo-oczodołowa.

– Brzydotę mózg traktuje jak zagrożenie. Uaktywnienie kory ruchowej to po prostu znak, że człowiek szykuje się do ucieczki – mówi prof. Vetulani. Natomiast fakt, że centrum piękna ulokowane jest w korze przedczołowej (kora czołowo-oczodołowa jest jej fragmentem), może świadczyć tylko o jednym – poczucie piękna ma silny związek z racjonalną analizą i myśleniem.

Kora przedczołowa to najmłodsza ewolucyjnie część mózgu uznawana za siedzibę rozumu. Ulokowane w niej centrum piękna sąsiaduje z ośrodkami odpowiadającymi za wyższe funkcje intelektualne. – I nie jest od nich całkowicie odizolowane – twierdzi prof. Vetulani.

Kiedy oglądając dzieło sztuki, aktywujemy ośrodek piękna, częściowemu pobudzeniu ulegają także sąsiednie obszary, np. odpowiedzialne za rozwiązywanie zadań matematycznych. Właśnie dlatego obcowanie ze sztuką może skłaniać do intensywniejszego myślenia, poprawiać uwagę i pamięć. Co jednak istotne, może też być odwrotnie – impulsy płynące z racjonalnych obszarów, gdzie zapisane są m.in. nasza wiedza o sztuce i estetyczne wzorce, mogą wpływać na aktywność ośrodka piękna w korze przedczołowej – przypuszcza prof. Vetulani.

– To na ile jesteśmy otwarci na sztukę i skłonni do dopatrywania się w niej piękna, zależy nie tylko od artystycznej edukacji, lecz także w dużej mierze od genów – mówi prof. Vetulani. Naukowcy poznali już dwa geny kodujące enzymy MAO i COMT, które mają wpływ na nasze poczucie estetyki i wrażliwość artystyczną. Enzymy te regulują w mózgu stężenie dopaminy, wytwarzanej przez mózgowy układ nagrody, który wywołuje uczucie przyjemności i daje nam napęd do jego poszukiwania.

MAO i COMT występują w dwóch wersjach – jedna z nich gwarantuje wyższy, a druga niższy poziom dopaminy. Ci z typem genów zapewniającym zwiększoną jej ilość w mózgu to poszukiwacze nowych doznań, także tych, które dostarcza obcowanie ze sztuką. Ich mózg jest bardziej sprawny (szybciej pracuje i zużywa mniej energii na myślenie) oraz bardziej czuły i otwarty na bodźce estetyczne niż tych, którzy mają dopaminy mniej. Lepiej więc radzi sobie nie tylko z rozwiązywaniem zadań czy uczeniem się wiersza na pamięć, lecz także ma większą zdolność rozszyfrowywania ukrytych znaczeń w dziełach sztuki i dostrzegania ich piękna – uważa prof. Vetulani.

Geny genami, dopamina dopaminą, ale wrażliwość na sztukę da się również wytrenować. Najlepiej za pomocą dzieł jakby specjalnie stworzonych jako swoiste ćwiczenia gimnastyczne dla mózgu. Taki jest na przykład rysunek wazy Edgara Rubina (patrz strona 88). Kiedy się skoncentrujemy, waza zamienia się w dwie zwrócone ku sobie twarze. Kiedy widzimy wazę, w mózgu pracuje fragment kory potylicznej, odpowiedzialny za rozpoznawanie obiektów. Gdy zaś widzimy twarze, aktywuje się specyficzny obszar kory skroniowej, wyspecjalizowany w rozpoznawaniu ludzi – pokazały badania neuroobrazowe. Co jednak istotne, w chwili kiedy decydujemy się zmienić interpretację obrazu (z wazy na twarze lub odwrotnie), włączają się struktury kory czołowej i ciemieniowej, ważnej dla koncentracji uwagi. Oglądanie wazy Rubina, a także innych podobnych do niej dzieł okazuje się więc doskonałym ćwiczeniem na koncentrację.

Tak jak pływanie angażuje niemal wszystkie mięśnie ciała, tak oglądanie dzieł nierealistycznych, pełnych zniekształceń i deformacji, pobudza prawie cały mózg. – W mózgu przechowujemy obrazy setek typowych przedmiotów, scen czy twarzy. Kiedy zaś mózg napotyka kształty dziwne i nietypowe, które różnią się od tych zapisanych w pamięci średniej, reaguje silnym pobudzeniem – mówi dr Piotr Przybysz z Zakładu Epistemologii i Kognitywistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

– Im większe jest to odstępstwo od normy, tym silniejsza reakcja mózgu – podkreśla neurobiolog Vilayanur Ramachandran z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Przypuszcza on, że istnieją neurony odpowiedzialne za wykrywanie i odbiór wyolbrzymień czy zniekształceń.

W tym kontekście zupełnie nowego znaczenia nabiera fakt, że w historii sztuk plastycznych ścisły realizm był ledwie krótkim epizodem pomiędzy epokami, gdy dominowały dzieła mniej lub bardziej deformujące rzeczywistość. Świadomie czy nie artyści fundowali mózgom swoich współczesnych solidną porcję gimnastyki, czyniąc sztukę cichym motorem postępu.

I chociaż nie da się udowodnić jakiejkolwiek zależności pomiędzy np. narodzinami surrealizmu a rozwojem lotnictwa, to i tak warto odwiedzać galerie i muzea. Wszak już starożytni filozofowie wiedzieli, że związek między pięknem i mądrością jest bardzo ścisły. Dziś ich intuicję potwierdza neurobiologia.

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin