Poniżej upowszechniam wiersze pamiętane przez Babcię, Genowefę Martyńską z Łanowicz. Babcia ma w tej chwili 87 lat, wypowiedziała je 9 marca 2010 roku na Suwalszczyźnie w Łanowiczach Małych. Ich publikacja tu jest hołdem dla tej Wspaniałej, Godnej Osoby, która świeci mi przykładem szczodrości, wielkoduszności i szlachetności, godności również. To, że Los dał mi mieszkać i przebywać w Jej towarzystwie przez wiele lat było wielką radością, a myśl o tym, że mogłem przez tak długi czas doświadczać jej bliskości, dowcipu, wesołości i pogody, słuchać o Ojczyźnie, o poświęceniu, partyzantach niesie i błogość i zachwyt. I tęsknotę za Nią. Babcia jest jedną z tych Wspaniałych Postaci, posłanych przez Boskość dla ratowania różnych grup ludzi. Dzięki Niej być może pojąłem, że Hierarchia w społeczeństwie współczesnym nie jest pionowa, a pozioma; są grona ludzi jak lekarze, prawnicy, robotnicy, gospodarze, nauczyciele, a w każdym z nich są Wielcy, dający innym jak Latarnia światło, przykład, wzorce. Powtarzam raz jeszcze: Wielcy- jak Babcia - są dzisiaj posyłani do różnych grup społecznych - robotników, uczonych, gospodarzy itd., nie zaś na zasadzie - królewskie postaci na górze drabiny społecznej, robotnicy i gospodarze najniżej. To że ci Godni, Złote Osoby trafiają do różnych grup oznacza, że po pierwsze hierarchia pionowa dziś złudzeniem, a po drugie, że Boskość podtrzymuje społeczeństwo, posyłając Świetliste Istoty, by rozjaśniały blaskiem swych zalet różne skupiska ludzkie i żeby dzięki temu społeczeństwo nie upadło.
Oto wiersze, wypowiadane 9 marca 2010 roku. Dla zgnębionych - wiersz drugi, o Gilu :) Czytajcie je dzieciom, wnukom, niech wyrastają na bohaterów, po to się rodzą. Pozdrowienie! Ich treść wystawia miłą ocenę szkolnictwu II RP, w której wzrosła i była kształcona, zanim po ukończeniu 6 klasy szkoły podstawoej, Ojciec nie zabrał jej ze szkoły. Płakała, zdolna, błyskotliwa dziewczynka; Jej nauczyciel, dowiedziawszy się, pieszo pokonał kilka kilometrów z Przerośli do Motul, gdzie mieszkali, żeby przekonać Ojca do nieprzerywania Jej kształcenia, ale na próżno.
Nie wiem, czy przeczytałem lub przeczytam tyle książek, co Ona w Swoim życiu.
Chwała i moja wdzięczność tej wspaniałej Osobie. Być może po śmierci będzie dalsze życie wspólne. Niechaj będzie szczęśliwa zawsze. I dostąpi Wyzwolenia z kręgu narodzin i śmierci już z tym życiem.
-------------------------------------------
Spójrz na Twe dzieje, młode pacholę,
spójrz na Twą przeszłość odwieczną,
a duma błyśnie na Twoim czole,
jakąś jasnością słoneczną.
Wzrok się Twój dziwnym blaskiem rozświeci,
myśl spoważnieje od młodu,
gdy długi szereg zgasłych stuleci,
z chwałą tu ujrzysz narodu.
Ujrzysz swych królów na złotym tronie,
zdobnych we wszystkie zaszczyty,
nad Twoją głową sztandar powionie,
chwałą Grunwaldu okryty.
A gdy ku ziemi nakłonisz ucho,
to cały spłoniesz w zachwycie,
gdy Ona szeptać zacznie Ci głucho
......................
Ona nauczy, Ona Ci powie,
jak czcić te czasy minione,
w których Piastowie, dwaj aniołowie,
z rąk Bożych dali koronę.
I w których postać Wandy - królewny
jak promień gwiazdy lśni złotej,
że dotąd jeszcze w legendzie rzewnej,
naród wysławia jej cnoty.
Takie to dzieje, takie przykłady,
są Twoją dawną spuścizną,
te Lechy, Piasty, to Twe pradziady,
a kraj ten jest Twą Ojczyzną.
A które dziecko nie będzie rade
ujrzeć swą matkę jedyną,
to miłość Polski na pierś Ci kładę,
jak Twój talizman, dziecino.
Patrz, miłość owa, co budzi dreszcze
i w młode puka serduszko,
zrodziła takie męże i wieszcze,
jak nasz Mickiewicz, Kościuszko.
Ona wydała wielkich hetmanów
i sławnych mężów bez liku,
takich Czarnieckich, Czackich, Rejtanów,
Śniadeckich przy Koperniku.
---------------------------
Gil wesoły, krasnopióry
z kępy białych brzóz,
sfrunął śmiało na śnieg biały,
choć na dworze mróz.
Chociaż wicher śniegiem miecie,
gnąć wierzchołki drzew,
gil rozgląda się po świecie,
nucąc raźny śpiew.
Rad i wesół z każdej biedy,
wśród najgorszych chwil,
wzorem mógłby być niekiedy,
krasnopióry gil.
------------------------------
[Przysięga Kościuszki]
Na krakowskim Rynku wszystkie dzwony biją,
Cisną się mieszczanie z wyciągniętą szyją.
Na krakowskim Rynku dziś ludu gromada,
Tadeusz Kościuszko dziś przysięgę składa.
Zagrzmiały okrzyki jak tysiączne dział,
Swego bohatera wita Polska cała.
Wyszedł Pan Kościuszko w krakowskiej sukmanie,
odkrył jasne czoło na to powitanie.
Odkrył jasne czoło, klęknął na kolana
- Ślubuję Ci życie, Ojczyzno kochana!
Ślubuję Ci życie, ślubuję Ci duszę,
za Bożą pomocą wolność wrócić muszę.
A mówił te słowa w tak ogromnej ciszy,
zdało się, że Pan Bóg tę przysięgę słyszy.
Zapłakał, zaszlochał naród dookoła,
wstał Kościuszko, wstrząsnął krakuską u czoła.
Zabłysła mu w ręku szabla poświęcona,
Niech żyje - zawołał - Litwa i Korona !
I wniósł ją oburącz w to jasne zaranie,
- Ślubuję przed niebem narodu powstanie !
-------------------
[Śmierć Hetmana Czarnieckiego]
W Sulejówku przed chatą u proga,
pachołkowie i ludu czerń mnoga,
stoi stępak u żłobu powolny,
a w świetlicy leży Hetman Polny.
Hetman głowę pochylił na łoże,
krzepkim ciałem już władnąć nie może,
złożył ręce jakby do modlitwy,
ale wojak ciągle marzy bitwy.
To o Szwedach odmawia pacierze,
to Stawiszczan rozhukanych bierze.
A przy świetle gromnicy ksiądz cichy
--------------------------
prosząc Boga w pokorze i skrusze,
by do raju przyjął starca duszę.
A lud słowa powtarza kapłana
:Sługę Swego zbaw, Panie, Stefana".
Zadrżał stępak u żłobu powolny,
wziósł na łożu głowę Hetman polny.
Bielmem zaszłe otworzył źrenice
i popatrzył na smutną gromnicę.
Witał księdza jak ze snu powstały,
potem słuchał, jak rży jego Biały.
- Wprowadźcie go - skinął na husarzy
i wnet Biały po izbie się waży.
Na pierś starca kładzie łeb swój suchy,
a obaj biali, jak dwaj duchy.
Śmiał się Hetman jak dziecię szczęsliwy,
tuląc ręce między śniegiem grzywy.
O mój Biały...! - a Biały spokojnie,
zda się z Panem rozmawiać o wojnie.
Raz po raz miękką grzywą ruszy,
a starcowi coraz tęskniej w duszy.
Pan kijowski nie daje rozkazów,
z twardych ust swych już nie ciska wyrazów,
nawet rżeniem nie zbudzi go Siwy,
bo Wódz Wielki już leży nieżywy.
A twarz jego, szlachetna, uczciwa,
jeszcze jakimś przestrachem przeszywa,
nawet z śmiercią jeszcze walczy samą
i szeroką odzywa się szramą:
"Ja nie z soli, ani z roli,
jedno z tego, co mnie boli...
wyrosłem".
--------------------
[O pułkowniku Kuli-Lisie]
Gdy ruszał na wojenkę,
miał 17 lat,
a serce miał gorące,
a lica miał jak kwiat,
chłopięcą jeszcze duszę i wątłe ramię miał,
gdy w krwawej zawierusze szedł szukać mąk i chwał.
I śmiał się śmierci w oczy
i z trudów wszystkich kpił,
parł naprzód jak huragan
i bił, i bił, i bił.
A chłopcy z nim na boje
szli z pieśnią jak na bale,
bo z dzielnym Komendantem
i na śmierć iść nie żal.
Świsnęła mała kulka
i grób wyryła mu,
bohaterowi łoże,
posłanie wielkie lwu.
Rycerski pędził żywot,
rycerski znalazł zgon,
armaty mu dzwoniły,
a nie żałobny dzwon.
Chorągwie się skłoniły
nad trumną na czci znak,
a stara brać żołnierska,
jak dziecię łkała tak.
Sam nawet Wódz Naczelny,
łzy w dobrych oczach miał,
ukochanemu chłopcu,
na trumnę order dał.
A wiecie wy, żołnierze,
kto miał tak piękny zgon?
Kto tak Ojczyźnie służył,
czyw iecie kto był On?
Otwórzcie Złotą Księgę,
gdzie Bohaterów spis,
na czele w niej widnieje
pułkownik Kula-Lis.
-----------------------
[Śmierć Kościuszki]
Tam w Szwajcarii w wolnej ziemi,
żył Kościuszko długie lata
i obracał tęskne oczy,
gdzie rodzinna jego chata.
Spod Maciejowic w ranach wzięty,
straszną przeżył on niewolę
i wygnaniec poszedł we świat
na tułactwo, na niedolę.
A gdy uczuł, że śmierć blisko,
ująl w rękę miecz swój dumny,
On - rzekł - walczył w świętej sprawie,
włóżcie ze mną go do trumny.
I na północ spojrzał rzewnie,
twarz mu blaskiem się zajęła
i konając wyrzekł z mocą:
"Jeszcze Polska nie zginęła".
------------------------
Już śpiewasz, skowroneczku,
jużci i ja orzę,
nam obu też w pracy,
jedna świeci zorza.
Bóg pomóż, skowroneczku i dodaj nadzieję,
dla Ciebie ja zarazem i dla siebie sieję.
Szczęśliwy skowroneczku, niewiele Ci trzeba,
masz dosyć pól srebrzystych i jasnego nieba.
Spisał Grzegorz Leończuk
saisiwoham