Nathan Long Zab�jca Ork�w Przygody Gotreka i Felixa tom VIII T�umaczy� Grzegorz Bonikowski Dla Williama Kinga To mroczna, krwawa era. Czas demon�w i czarnoksi�stwa. Era bitew, �mierci a tak�e ko�ca �wiata. Po�r�d ognia, p�omieni i szale�stwa. Jest to tak�e czas niez�omnych bohater�w, �mia�ych czyn�w i wielkiej odwagi. W sercu Starego �wiata rozci�ga si� Imperium - najwi�ksze i najpot�niejsze z ludzkich kr�lestw. S�ynie ze swych in�ynier�w, czarodziej�w, kupc�w i �o�nierzy. To kraina ogromnych g�r, szerokich rzek, ciemnych las�w i rozleg�ych miast. Z wy�yn tronu w Altdorfie w�ada ni� Imperator Karl Franz, wy�wi�cony potomek za�o�yciela tego pa�stwa - Sigmara, powiernik jego magicznego bojowego miota. Czasy s� niespokojne. Wzd�u� i wszerz Starego �wiata, od rycerskich zamk�w Bretonii do skutego lodem Kisleva na dalekiej P�nocy, s�ycha� doniesienia o zbli�aj�cej si� wojnie. W niebotycznych G�rach Kra�ca �wiata plemiona ork�w szykuj� si� do kolejnej napa�ci. Zb�je i odst�pcy n�kaj� dzikie ziemie Ksi�stw Granicznych na Po�udniu. Pojawiaj� si� p�otki o podobnych szczurom istotach, skavenach, kt�re wynurzaj� si� z rynsztok�w i bagien we wszystkich krainach. Na p�nocnych pustkowiach nie ust�puje odwieczna gro�ba Chaosu, demon�w i zwierzoludzi wypaczonych przez nikczemne moce Mrocznych Bog�w. Zbli�a si� pora rozstrzygaj�cej bitwy. Imperium potrzebuje bohater�w, jak nigdy przedtem. "Nareszcie �eglowali�my w kierunku domu. Po niemal dw�ch dekadach pod��ania za Zab�jc�, szukaj�cym zag�ady na Wschodzie i Po�udniu, i ponownie na Wschodzie - w Arabii, Indzie i Kataju. Wraca�em wraz z nim do Starego �wiata i naszej ojczystej ziemi. Latami t�skni�em za tym dniem, ale gdy nadszed� nie przyni�s� ani rado�ci, ani spokoju, na jakie Uczyli�my. Zamiast tego odnale�li�my groz� i walk�, kt�re czeka�y na nas od chwili, gdy nasze stopy dotkn�y ziemi. M�j towarzysz spotka� starego przyjaciela i zosta� poproszony o wype�nienie dawnej przysi�gi. Nie mia� w�wczas poj�cia o okropno�ciach i rozlewie krwi, jakie z tego wynikn�. Zanim koszmar dobieg� gorzkiego, krwawego ko�ca, widzia�em Zab�jc� bardziej szcz�liwego ni� kiedykolwiek, chocia� w nader �a�osnym stanie. To by� dziwny czas... I z wielk� niech�ci� przywo�uj� te smutne wspomnienia, aby je tu zapisa�". Fragment Moich Podr�y z Gotrekiem, Tom VII, spisany przez Herr Felixa Jaegera (Wydawnictwo Altdorf, rok 2527) Rozdzia� 1 - Orki? - Gotrek wzruszy� ramionami. - Walczy�em ju� z orkami. Felix spogl�da� na Zab�jc� w p�mroku ciasnego forkasztelu kupieckiego statku. Pot�nie umi�niony krasnolud siedzia� na �awie. Jego p�omiennoczerwona broda opada�a na piersi, w jednej z masywnych d�oni �ciska� wielki kufel ciemnego piwa, drug� tuli� do boku otwarty anta�ek. Jedyne o�wietlenie zapewnia� pomieszczeniu ma�y bulaj, przez kt�ry wpada� rozdygotany, zielony jak morze, blask bij�cy od fal. - Ale orki zablokowa�y Barak Varr - powiedzia� Felix. - Nie b�dziemy mogli przybi� do brzegu. Przecie� chcesz si� dosta� do Barak Varr, prawda? Chcesz znowu poczu� pod stopami sta�y l�d? Felix z ca�� pewno�ci� chcia� ju� wyl�dowa�. Dwa miesi�ce w tej p�ywaj�cej po morzu trumnie, w kt�rej nawet krasnolud musia� pod pok�adem schyla� g�ow�, doprowadzi�y go na skraj szale�stwa. - Nie wiem, czego chc� - mrukn�� Gotrek. - Chyba, �e kolejny kufelek. I �ykn�� ponownie. Felix skrzywi� si�. - Zatem, dobrze. Je�li prze�yj�, napisz� wielki poemat o twojej �mierci. Opisz�, jak bohatersko uton��e� pod pok�adem, pijany niczym nizio�ek w do�ynki, podczas gdy nad tob� walczyli i umierali twoi towarzysze. Gotrek powoli uni�s� g�ow� i zmierzy� Felixa spojrzeniem swego jedynego, b�yszcz�cego oka. Po d�ugiej chwili, podczas kt�rej Felix by� pewien, �e Zab�jca skoczy i rozerwie jego gard�o go�ymi r�kami, Gotrek warkn��: - Potrafisz dogada�, cz�eczyno. Odstawi� kufel i podni�s� sw�j top�r. Barak Varr by�o krasnoludzkim portem wybudowanym na wysokim urwisku, najbardziej wysuni�tym na wsch�d kra�cu Czarnej Zatoki - zakrzywionego pazura wody wdzieraj�cej si� g��boko w dzikie tereny na po�udniu G�r Czarnych i Imperium. Zar�wno port, jak i miasto mie�ci�y si� we wn�trzu jaskini tak wysokiej, �e pod jej sklepieniem mog�y manewrowa� i dokowa� przy zat�oczonych przystaniach najwy�sze okr�ty. Po obu stronach wej�cia strzeg�y pi�tnastometrowe pos�gi krasnoludzkich wojownik�w, stoj�ce na pot�nych, kamiennych dziobach statk�w. Przysadzista, solidna latarnia wznosi�a si� po prawej stronie, na ko�cu skalistego cypla. Podobno jej p�omie� by� widoczny z ponad dwudziestu mil. Jednak�e cuda architektury przy wej�ciu do Barak Varr zas�ania�a Felixowi horda ko�lich syn�w - ork�w, a widok ogranicza�a g�stwa po�atanych �agli, maszt�w, topornych sztandar�w i powieszonych cia�. Zapora wydawa�a si� nie do przebycia. P�ywaj�ca barykada z przechwyconych i powi�zanych ze sob� okr�t�w, statk�w kupieckich, tratw, barek i galer rozci�ga�a si� niemal na mil�, tworz�c przed portem lekko zakrzywiony �uk. Z wielu pok�ad�w unosi� si� dym, wok� chlupa�a woda, ko�ysz�c wyd�tymi cia�ami i p�ywaj�cym �mieciem. - Widzicie? - odezwa� si� kapitan Doucette, breto�ski kupiec o ekstrawaganckim w�sie, na kt�rego statek Gotrek i Felix zamustrowali w Tilei. - Wygl�da na to, �e wykorzystywali do budowy ka�d� zdobycz i ka�dy przechwycony statek, kt�ry pr�bowa� t�dy przep�yn��. A ja musz� wyl�dowa�. Mam do sprzedania ca�� �adowni� przypraw z Indu i chc� podj�� krasnoludzk� stal dla Bretonii. Je�li tego nie uczyni�, wyprawa przyniesie straty. - Czy istnieje jakie� miejsce, w kt�rym mogliby�my si� przebi�? - spyta� Felix. Jego d�ugie blond w�osy i czerwony p�aszcz z Sudenlandu powiewa�y, szarpane gwa�townym, letnim wiatrem. - Czy statek to wytrzyma? - Oh, oui - odpar� Doucette. - Reine Celeste jest mocna. W podr�y walczyli�my z wieloma piratami i rozbili�my kilka mniejszych �odzi. Zycie kupca nie jest �atwe, nieprawda�? Ale... Orki? - Nie przejmuj si� orkami - powiedzia� Gotrek. Doucette odwr�ci� si� i przyjrza� krasnoludowi, przesuwaj�c wzrokiem od jego naje�onego, karmazynowego grzebienia w�os�w, przez sk�rzan� przepask� na oku, a� po mocne buty - i z powrotem. - Wybacz mi, przyjacielu. Nie w�tpi�, �e jeste� bardzo gro�ny. Te ramiona niczym pnie drzew... Nieprawda�? Pier� jak u byka. Ale jeste� tylko pojedynczym cz�owiekiem... To jest, krasnoludem. - Pojedynczym ZAB�JC�! - warkn�� Gotrek. - A teraz - postaw �agle i ruszamy! Musz� sko�czy� t� beczu�k�. Doucette rzuci� b�agalne spojrzenie Felixowi. Jaeger wzruszy� ramionami. - Wychodzili�my ju� z gorszych opresji... - Kapitanie! - zawo�a� obserwator z bocianiego gniazda. - Statki za nami! Doucette, Gotrek i Felix odwr�cili si� i spojrzeli ponad relingiem rufy. Z niewielkiej bocznej jaskini wyp�yn�y dwa ma�e kutry i tilea�ski okr�t wojenny. P�dzi�y w ich stron� pod pe�nymi �aglami. Drewniane zdobienia zdarto i zast�piono taranami, katapultami oraz trebuszami. Zdobi�c� dzi�b okr�tu g�ow� pi�knej kobiety o nagich piersiach zast�piono czaszk� trolla, a z bukszprytu zwisa�y, powieszone za szyje, gnij�ce cia�a. Wzd�u� relingu sta�y orki, gard�owo rycz�c bitewne zawo�ania; wok� nich skaka�y i skrzecza�y gobliny. Doucette sykn�� przez z�by. - Zastawi�y pu�apk�, nieprawda�? Chc� nas wzi�� w kleszcze. Jak rak. Teraz nie mamy wyboru. - Odwr�ci� si�, omi�t� wzrokiem p�ywaj�c� barier�, a potem, wo�aj�c do swojego pilota, wskaza� kierunek. - Dwa stopnie na sterburt�, Luque. Prosto w tratwy! Feruzzi! �agle staw! Felix pod��y� za spojrzeniem Doucette'a. Sternik obr�ci� ko�em, a bosman wys�a� ludzi na maszty, aby rozwin�li wi�cej �aglowego p��tna. Cztery prowizoryczne tratwy, za�adowane zagrabionymi beczkami i skrzyniami, unosi�y si�, lu�no zwi�zane ze sob�, mi�dzy pokiereszowanym okr�tem Imperium i na wp� spalon� estalijsk� galer�. Na obu statkach t�oczy�y si� orki i gobliny, krzycz�c i wymachuj�c broni� w stron� statku Doucette'a. �agle kupieckiego brygu, wype�niaj�c si� wiatrem, strzeli�y jak pistoletowa salwa i statek nabra� pr�dko�ci. - Na stanowiska! - zawo�a� Doucette. - Przygotowa� si� do odparcia aborda�u! Uwa�a� na bosaki! Zielonosk�rzy przeskakiwali nad burtami okr�tu i galery, biegn�c po tratwach do miejsca, w kt�rym zamierza� przebi� blokad� kupiecki statek. Tak, jak przewidzia� kapitan, po�owa z nich wymachiwa�a nad g�ow� hakami i bosakami. Felix spojrza� do ty�u. Kutry i okr�t wojenny zbli�a�y si�; gdyby kupcowi uda�o si� pokona� barykad�, zdo�aliby uciec prze�ladowcom. Je�li natomiast zostan� schwytani... - Na Pani�, nie! - j�kn�� nagle Doucette. Felix odwr�ci� si�. Wzd�u� burt okr�tu wojennego otwiera�y si� kwadratowe luki, przez kt�re wysuwa�y si� czarne lufy dzia�. - Rozerw� nas na strz�py - powiedzia� Doucette. - Ale... Ale to s� orki - odpar� Felix. - Orki nie potrafi� celowa� z dzia�. Doucette wzruszy� ramionami. - Czy z takiej odleg�o�ci w og�le musz� celowa�? Felix rozgl�da� si� rozpaczliwie wok� siebie. - C�, czy mo�esz ich wysadzi�? Ostrzela� ich, zanim ostrzelaj� nas? - Wolne �arty, mon ami - za�mia� si� Doucette. Wskaza� na kilka katapult stanowi�cych jedyn� artyleri� kupieckiego statku. - To nie poradzi sobie z imperialn� d�bin�. Szybko zbli�ali si� do blokady. By�o ju� zbyt p�no, aby spr�bowa� zwrotu na burt�. Felix czu� zapach zielonosk�rych, zwierz�cy smr�d brudu zmieszanego z woni� �mieci, odchod�w i �mierci. Dostrzega� kolczyki b�yszcz�ce w ich poszarpanych uszach i widzia� okrutne symbole wymalowane na tarczach i poobijanych pancerzach. - Przerzu� mnie do nich - powiedzia� Gotrek. Felix i Doucette spojrzeli na niego. Jedyne oko krasnoluda l�ni�o szale�czo. - Co takiego? - spyta� Doucette. - Przerzuci� ci�? - Wsad�cie mnie na jedn� z tych wyrzutni kamieni i przetnijcie lin�. A ja ju� zajm� si� tym p�ywaj�cym �cierwem! - Ty... Chcesz, �ebym ci� wystrzeli� z katapulty? - dopytywa� si� Doucette, nie daj�c wiary swoim uszom. - Jak bomb�? - Gobasy tak robi�. Cokolwiek potrafi zrobi� goblin, krasnolud mo�e to zr...
TheKita