achaja2.txt

(832 KB) Pobierz
Ziemia�ski - Achaja tom 2
doda�: Stepien, 21 sty 2009, pobra� 13, komentarze (0)


ANDRZEJ ZIEMIA�SKI ACHAJA TOM II 2003
ROZDZIA� 1 i�kszo�� cia� z�o�ono w jednym miejscu. Naci�gni�to na nie resztki, kt�re pozosta�y z woz�w. Nie by�o ani oleju ani oliwy, ca�e zapasy zosta�y spalone, wi�c �o�nierze p� dnia znosili chrust na pogrzebowy stos. Sirius, z min� jakby szed� na �ci�cie, rzuci� p�on�c� pochodni�. Nie wystarczy�o. Trzeba by�o podpala� z wielu stron. Achaja w nowej, tym razem do�� skromnej sukience sta�a z boku, obserwuj�c cia�a przebranych w �achmany rycerzy, u�o�one jedno przy drugim na drodze. Nie uznano ich za godnych ca�opalenia na wsp�lnym stosie. Dziewczyna odzyska�a swoj� sakiewk� ze z�odziejskim �upem i wygranymi z drugiego dnia w Syrinx. Dobre i to. Sk�ra, z kt�rej zosta�a zrobiona, by�a ledwie nadpalona � dobrze j� ukry�a pod pod�og� wozu. W Sk�d� z oddali rozleg� si� d�wi�k rogu. �o�nierze grupkami odbiegali od stosu, gromadz�c si� przy koniach. Teraz byli czujni. � Kto, psiama�, si� o�miela? � rykn�� Sirius. Zaan u�miechn�� si� zimno. � To ja�nie pan rycerz Vieese � mrukn��. � Jedzie kondolencje z�o�y�. A naprawd� zorientowa� si�, jak posz�o jego ludziom, czemu nie wr�cili na um�wione spotkanie. � To za�atwmy ich. � Nie. To ci�gle ten sam Zakon. Wyst�pimy przeciw nim jawnie, to i oni jawnie wyst�pi�. � Przecie�, psiama�, wyst�pili! � Nieeeee... Ci tutaj � wskaza� na trupy pod swoimi stopami � to tylko rabusie. Co z tego, �e w kolczugach. � Ty zawsze, �eby nic nie robi�. Zaan u�miechn�� si� szerzej. Ale ten u�miech nie by� przez to ani o ton cieplejszy. � A czy ja m�wi�, �eby nic nie robi�? � D�u�sz� chwil� drapa� si� w policzek. � Oni zrobili gruby b��d. B��d w sztuce. Nie s�dzili, �e b�dziemy mieli kogo� takiego jak lua�ska dziwka.
� Nie nazywaj jej dziwk�. � Dobra. Ja jej mog� nawet pomnik ze z�ota odla�. Sirius wierci� si�, obserwuj�c coraz bli�szy poczet. Wreszcie nie wytrzyma�. � Dlaczego pope�nili b��d? � spyta�. � Widzisz, ju� nie musimy udawa�, �e mi�dzy nami zgoda. �e nie zauwa�amy ich knowa�. A oni musz�. To� nie wyst�pi� jawnie przeciw ksi�ciu Troy, bo jaki krzyk by si� podni�s�. Owszem, zabi�, zg�adzi� wszystkich �wiadk�w, ilu by ich by�o... Tak, to ich metoda. Ale teraz? My mo�emy naplu� im w twarz i nie ba� si�, �e kogo� obrazimy. Wiemy, czego chc�. Nie od dzi� zreszt�. A oni b�d� musieli to �cierpie�. Nie uderz� jawnie si��, p�ki my nie uderzymy. � Dobra. � Sirius powesela� nagle, jakby spotka�o go wielkie szcz�cie. � Dobra. Napluj� im w twarz. � Szlag! Nie dos�ownie. Powiem ci, co robi�. � Nie. Ty tylko st�j i patrz. Ksi��� wyrwa� si� i skoczy� do przodu. � Halo! Panie Vieese � krzykn��. � Rycerzu! � I cicho doda�: � Kurwa twoja ma�. Ci z �o�nierzy, kt�rzy stali blisko, zarechotali, szturchaj�c si� �okciami. Vieese ponagli� konia, wysforowuj�c si� przed �wit�. Nawet z oddali wida� by�o, �e na widok Siriusa i cia� le��cych na drodze zwar� szcz�ki z w�ciek�o�ci. Tymczasem ksi��� nie ust�powa�. � Bywaj! � krzykn��. � Panie rycerzu. A zsiadajcie mi zaraz z konia, przywita� si� chcia�em. Vieese wstrzyma� konia i... przymykaj�c oczy, zsiad�. � S�ysza�em, �e wasza ksi���ca mo�� chory. � Ano... Imaginujcie sobie, zb�jcy na mnie napadli. A nie masz lepszego medykamentu ni� g�owy �ci�cie przed wieczorem, prawda? � Sirius perorowa� w najlepsze, Zaan odwraca� g�ow�, Vieese zgrzyta� z�bami. � Ale... Widz� przy wa�ci m�ode rycerstwo, w liczbie kilkorga. � Zaan, s�ysz�c to prostackie wyra�enie i b��dy w wypowiedzi, a� ugi�� ramiona. � Czy� nie godzi si�, by r�wnie� zsiedli i przybli�yli, �eby nauki pobiera�? Czy� nie po to wodzisz ich z sob�? � Oni mog�... � Vieese nie wiedzia�, co wymy�li�. � Oni za ma�o znaczni, despekt mog�... � Ja zapraszam! � warkn�� ksi��� takim tonem, �e nie czekaj�c na rozkaz dow�dcy, pi�tka m�odych rycerzy Zakonu zeskoczy�a z koni i zbli�y�a si� nieco. � No i widzicie, panie Vieese... Jak wam tam? Tytu�u zapomnia�em. � Rycerzu zakonny. � O, w�a�nie. To chcia�em powiedzie�: Vieese, snycerzu zakonny. Oooo... przepraszam � zakpi� Sirius, a wielu z �o�nierzy Kr�lestwa Troy zas�ania�o usta, �eby si� nie roze�mia�. � Co wa�� my�lisz o tych zb�jach? � Wskaza� trupy, kt�rym spod �achman�w wystawa�y kolczugi.
M�odzi rycerze Zakonu wiedzieli r�wnie�, �e patrz� na swoich martwych koleg�w. Ich d�onie niebezpiecznie balansowa�y przy g�owniach mieczy. � To... niegodziwcy � szepn�� Vieese. � Co? Nie dos�ysza�em. � To niegodziwcy. � No nieeee... Czy was tam, wybaczcie, w Zakonie ucz� odpowiada� ksi���tom jednym tylko s�owem, czy ca�ym zdaniem, co? � Ca�ym zdaniem, ksi���. � Vieese, gdyby m�g�, po�kn��by sw�j w�asny miecz. � No, to m�w. G�o�no. � To... � Vieese odchrz�kn�� i wyrzek� naprawd� g�o�no: � To s� niegodziwcy. Sirius zwr�ci� si� do m�odych rycerzy Zakonu. � I co? Nauki pobrali�cie? No, odpowiadaj jeden z drugim, jak pytam! � Tttt... tak, panie! � A wszystko zrozumieli�cie? � Tak, panie. � A dobrze zrozumieli�cie? Rycerz, kt�ry odpowiada�, dos�ownie s�ania� si� na nogach z w�ciek�o�ci. � Tak, panie. � No, to lekcji powt�rka � powiedzia� Sirius. � Nie wszystko uda si� zapami�ta� za pierwszym razem. � Zwr�ci� si� do Vieesego: � A szubrawymi mordercami ich nie nazwiecie, panie rycerzu? � To jasne. � G�o�niej i pe�nym zdaniem! � krzykn�� ksi���. � Tak, by wszyscy moi �o�nierze s�yszeli! Im te�, psiama�, nale�y si� nauka! Vieese prze�kn�� �lin�. Jego szcz�ki ma�o nie p�k�y, tak mocno je zaciska�. Co�, jakby bielmo, zakry�o mu oczy. � To... � G�o�niej! � To szubrawi mordercy! � krzykn�� Vieese, unikaj�c jak ognia wzroku swoich m�odych rycerzy. � No! � Sirius u�miechn�� si� ciep�o. � A jak nazwiecie ich mocodawc�w? � To� pewnie nie mieli �adnych mocodawc�w, panie. � O zdanie nie pytam! � rykn�� Sirius. � Je�li maj� swoich mocodawc�w, psiama�, to jak ich nazwiecie?! Vieese patrzy� na czubki swoich but�w. � Niegodziwcami, zapewne � szepn��. � No nie... Tu nie salon w pa�acu. Znacie chyba jakie� bardziej dosadne okre�lenie. � To... to...
� To chuje � doko�czy� za niego Sirius. I wrzasn��: � G�o�no i pe�nym zdaniem prosz�! � Mocodawcy tych... zb�j�w... � Vieese prze�kn�� �lin�. Potem rozlu�ni� ko�nierz. Potem podrapa� si� w szyj�. Potem strz�sn�� niewidzialny py�ek z r�kawa. Potem wyczy�ci� nos. Potem przetar� oko. Potem podrapa� si� w brod�. Potem... � No?!!! � Mocodawcy tych zb�j�w to chuje! Sirius roze�mia� si� g�o�no. Kilku �o�nierzy nie wytrzyma�o. Rzucili si� w las, niby to za piln� potrzeb�. Ale ksi�ciu nie by�o do��. Podszed� do m�odych rycerzy. � Wyci�gn�li�cie nauk�? � spyta�. � Wszystko zrozumieli�cie? � Tttt... tak, panie. � A dobrze zrozumieli�cie? Jeden z nich, najbardziej narwany, nie wytrzyma�. Jawnie si�gn�� do r�koje�ci miecza. � Hej, �miesz miecza maca� w mojej obecno�ci? � krzykn�� ksi��� kpi�co. � Cz�owieku! Sto kusz w ciebie mierzy. �o�nierze bez �adnego rozkazu wyci�gn�li kusze i wymierzyli w trz�s�cego si� z w�ciek�o�ci m�odzika. Mieli prawo. Nikt przy ksi�ciu g�owni miecza maca� nie b�dzie. M�odzik parskn�� i zagryz� wargi a� do krwi. � No, co? � pastwi� si� Sirius. � Zrozumia�e� mnie? Tamten nie odpowiada�, wlepiaj�c wzrok w ziemi�. Sirius zdenerwowa� si� nagle. � M�w, jak mnie zrozumia�e�! Kto s� ci zb�jcy? � Tttt... to... � M�ody rycerz spojrza� na Vieesego szukaj�c ratunku, ale ten odwraca� wzrok. Za to sto kusz mierzy�o w niego i w ka�dej chwili mog�o zamieni� go w wielkiego je�a z drewnianymi kolcami. � To s�... � Co? M�odzik spurpurowia� na twarzy. Wyra�nie nie m�g� wzi�� g��bszego oddechu. � G�o�no prosz�. O ksi���cy majestat chodzi. � To s� niegodziwi mordercy! � krzykn�� ch�opak w rozpaczy. � To psy! Sirius pokiwa� g�ow�. � Masz racj�, synu � powiedzia�, cho� niezbyt r�ni� si� od niego wiekiem. � Ale wiesz... Wracaj�c do mojej bajki... Ja bym nigdy koleg�w tak nie nazwa�. Szczeg�lnie martwych. M�wi� przyk�adowo, oczywi�cie. Odwr�ci� si� i podszed� do rycerza, kt�rzy spod przymkni�tych powiek patrzy� na cia�a. � C�, ka�da przyjemno�� ma swoje granice. �egna� si� nam przysz�o. Vieese spojrza� na niego z nadziej�. � No. � Ksi��� u�miechn�� si� naprawd� przyja�nie. � Odlejmy si� przed drog�. � S�ucham?
� Panie rycerzu. Powt�rz�: tu nie salon w pa�acu. Tu sami m�czy�ni wok�, rycerze i �o�nierze. I jedna tylko kobieta, bo inne zb�jcy bohaterscy wybili. Nie czas na salonowe s�owa, nie czas na etykiet�. Odlejmy si� przed drog�. Sirius rozkraczy� si� i zacz�� sika� na le��ce cia�a. � Nigdy nie pozwoli�bym sobie na taki despekt, nawet wobec zb�jc�w � wyja�ni�. � Ale wobec morderc�w bezbronnych kobiet? I dla nauki m�odego rycerstwa? Got�w jestem po�wi�ci� swoj� ksi���c� powag�. Vieese zamkn�� oczy. Mi�nie szcz�k uwydatnia�y si� na policzkach. My�la�, �e przeczeka. Myli� si�. � A teraz wy, panie rycerzu. � Aaaaaa... ale ja... nie chc�... � �al ich wam? � Nie, nie... ja... sika� nie potrzebuj�. � A to �aden problem. Piwa! � rykn�� Sirius na swoich �o�nierzy. I odwr�ci� si� do zmartwia�ego Vieesego. � Specjalnie dla mnie sprowadzane z p�nocnych krain. Znacie, panie, P�noc? Tam te� rycerstwo go�ci�ce przemierza � zakpi�. � La� ca�y dzbanek, nie b�d� przecie� �a�owa� � warkn�� na �o�nierzy, kt�rzy podtoczyli anta�ek. � Ale... ja nie mog�... My nie pijemy alkoholu. � Moim pocz�stunkiem gardzisz, panie rycerzu? Pocz�stunkiem ksi�cia? Gardzisz?! Vieese, rad nie rad, wychyli� dzbanek, usi�uj�c jak najwi�cej rozla� na sw�j kaftan. � Ju�? Chce si� wam? � zainteresowa� si� ksi���. � Nie? Nast�pny dzbanek. �o�nierze skwapliwie spe�nili rozkaz. Vieese chwia� si� na nogach. Rzeczywi�cie nie pi� dot�d nigdy w �yciu. Zrozumia� jednak, �e albo umrze tu na go�ci�cu, albo spe�ni zachciank� ksi�cia. Podszed� do cia� ludzi, kt�rych sam wys�a� na zab�jcz� misj�, i... Ksi��� Sirius wskoczy� na konia podczas tej czynno�ci. � �egnam, panie Vieese. A wy � krzykn�� do m�odzik�w � naprawd� wyci�gnijcie z tego nauk�. Bo mo�ecie by� nast�pni � roze�mia� si�. � W sikaniu, oczywi�cie. Setka �o�nierzy, Sirius, Achaja i Zaan ruszyli, nie zaszczycaj�c spojrzeniem rycerz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin