ŚW. ALEKSY.doc

(38 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ŚW

LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. ALEKSEGO

17 lipca

 

 

Św. Aleksy, syn Eufemiana, jest polskiemu czytelnikowi dobrze znany z piętnastowiecznego opowiadania wierszowanego o jego dziejach, niejednokrotnie przytaczanego i omawia­nego jako najobszerniejsza, a przy tym charakterystyczna próbka naszej poezji średniowiecznej w języku narodowym. Istniało zresztą także polskie opracowanie tegoż tematu prozą [druk krakowski z r. 1529]. Nie czerpały one co prawda ze Złotej legendy, ale niejednokrotnie są jej bardzo bliskie. Legenda o św. Aleksym była w średniowieczu popularna zarówno w greckim [BHG nr 51-56], jak i w łacińskim Kościele. Po łacinie obok prozaicznych [BHL nr 286-292] miała także szereg opracowań wierszowanych [ib. nr 293-297] - i w nich może należałoby szukać bezpośrednich wzorów polskiego zabytku. Kult św. Aleksego, którego pomnikiem są w XI w. zbiory cudów [BHL nr 299-300], ożywił się w w. XIII w związku z odkryciem jego relikwii w Rzymie w r. 1217 [por. BHL nr 301]. Tamtejszy jego kościół stał się w owym okre­sie celem licznych pielgrzymek.

Aleksy był synem Eufemiana, jednego z najznakomitszych mężów w Rzymie, który miał wielkie znaczenie na dworze cesarskim. Otaczało go trzy tysiące służby, która ubierała się w jedwabie i opasywała złotymi pasami. Prefekt [1] Eufemian był bardzo miłosierny. Każdego dnia w jego domu zastawiano trzy stoły dla biednych, sierot, wdów i pielgrzymów, a - on sam pilnie im usługiwał i dopiero o godzinie dziewiątej [2] wraz z innymi pobożnymi mężami spożywał swój posiłek w bojaźni Bożej. Żona jego imieniem Aglae była równie pobożna i prowadziła taki sam tryb życia. Nie mieli oni dziecka, Pan jednak wysłuchał ich próśb i dał im syna, po którego urodzeniu postanowili żyć we wstrzemięźliwości. Chłopiec kształcił się w sztukach wyzwolonych i wszelkich naukach filozoficznych, gdy zaś doszedł do wieku dojrzałego, rodzice wybrali mu dziewczynę z domu cesarskiego i dali mu ją za żonę. Nadeszła noc poślubna i Aleksy znalazł się sam na sam ze swą oblubienicą. Wtedy święty młodzieniec począł uczyć ją bojaźni Bożej i zachęcać do zachowania dziewiczej czy­stości. Następnie oddał jej złoty pierścień i zapinkę od pasa, który nosi­ła [3], i rzekł: Weź to i zachowaj, jak długo się Bogu spodoba, i niechaj będzie Pan między nami. Następnie wziął trochę ze swego dobytku, udał się nad morze i wsiadłszy potajemnie na okręt przybył do Laodycei [4].

Stamtąd udał się w dalszą drogę i dotarł do miasta Edessy w Syrii [5], gdzie znajdował się obraz Pana naszego Jezusa Chrystusa na płótnie, nie ludzką ręką malowany. Przybywszy do miasta Aleksy rozdał ubogim wszystko, co posiadał, i włożywszy nędzne szaty zasiadł wraz z innymi żebrakami w przedsionku kościoła Matki Bożej. Z otrzymanej jałmużny brał dla siebie tylko tyle, ile koniecznie potrzebował, resztę zaś oddawał innym ubogim. Tymczasem ojciec jego ubolewając nad zniknięciem syna, rozesłał swoje sługi na wszystkie strony świata, aby go usilnie szukali. Kilku z nich przybyło do Edessy, gdzie Aleksy poznał ich, oni jednak nie poznali go i dali mu jałmużnę tak jak i innym żebrakom. On zaś przyjąwszy ją dziękował Bogu i mówił: Dziękuję Ci, Panie, iż sprawiłeś, że otrzymałem jałmużnę od moich własnych sług. Oni zaś powróciwszy oznajmili ojcu, że nigdzie nie mogli znaleźć jego syna. Tymczasem matka Aleksego od dnia, kiedy syn jej zniknął, siedziała na worku, który położyła na posadzce swej sypialni, i skarżyła się żałośnie mówiąc: Tutaj pozostanę w żałobie tak długo, dopóki nie odzyskam mego syna. A oblubienica Aleksego powiedziała do świekry: Dopóki nie usłyszę o moim najmilszym oblubieńcu, pozostanę z tobą, samotna jak synogarlica.

Aleksy pozostał przez 17 lat w przedsionku owego kościoła i służył Bogu. Wreszcie obraz świętej Panienki, znajdujący się w tym kościele, przemówił raz tak do kościelnego: Zawołaj męża Bożego, aby wszedł, stał się bowiem godny królestwa niebieskiego. Duch Boży jest w nim, a modlitwa jego jak kadzidło uniosła się przed oblicze Pana [6]. Gdy zaś kościelny nie wiedział, kogo te słowa dotyczą, obraz przemówił znowu: To jest ten, który siedzi przed drzwiami w przedsionku. Kościelny tedy wyszedł szybko i wprowadził Aleksego do kościoła. W krótkim czasie fakt ten stał się znany powszechnie i wszyscy poczęli otaczać go wielkim sza­cunkiem. Wtedy Aleksy unikając ludzkiej chwały odszedł do Tarsu w Cy­licji [7]. Za wolą Bożą jednak wiatr przygnał okręt do portu miasta Rzy­mu [8]. Widząc to Aleksy rzekł do siebie: Pozostanę tedy w domu ojca nie dając się poznać, a w ten sposób nie będę dla nikogo ciężarem. Gdy więc ujrzał swego ojca wracającego z pałacu cesarskiego i otoczonego tłumem służby, zastąpił mu drogę i począł wołać: Sługo Boży, każ przyjąć mnie, pielgrzyma, do twego domu i żywić okruchami z twego stołu, a Bóg będzie miał litość - także nad twoim pielgrzymem [9]. Słysząc to ojciec przez pamięć na syna kazał go przyjąć, dał mu własne miejsce w swoim domu, przydzielił mu pożywienie ze swego stołu i oddał mu służącego do usługi.

Aleksy więc trwał w modlitwach i umartwiał swe ciało postami i czuwaniem. Słudzy domowi często go wyśmiewali, wylewali mu pomyje na głowę i wyrządzali mu wiele przykrości, on jednak znosił to wszystko cierpliwie. Przez 17 lat pozostawał tak Aleksy w domu ojca nie poznany przez nikogo. Gdy jednak przeczuł, że zbliża się koniec jego życia, poprosił o papier i atrament i spisał po kolei dzieje całego swego życia. Pewnej niedzieli zaś, po uroczystej mszy w kościele, zabrzmiał nagle głos z nieba, który mówił: Przyjdźcie do mnie, wszyscy, którzy znużeni jesteście pracą, a ja wam dam odpoczynek [10]. Słysząc te słowa wszyscy przerażeni upadli na twarze, a głos odezwał się ponownie: Szukajcie męża Bożego, aby modlił się za Rzym. Gdy zaś szukali go i nie mogli znaleźć, głos ów powiedział: Szukajcie w domu Eufemiana. Ten jednak zapytany odpowiedział, że nic o nim nie wie. Wtedy cesarze Arkadiusz i Honoriusz przybyli wraz z papieżem

Innocentym [11] do domu Eufemiana. W tej chwili zaś sługa Aleksego podszedł do swego pana i rzeki: Panie, pomyśl, czy to nie jest przypadkiem ten nasz pielgrzym, który prowadzi życie pełne świętości i cierpliwości. Wtedy Eufemian pobiegł do Aleksego, ale znalazł go nieżywego. Ujrzał też, że twarz jego promienieje jak twarz anioła. Chciał tedy wziąć kartę, którą zmarły trzymał w ręku, ale nie mógł jej wyjąć. Wyszedł więc i opo­wiedział to cesarzom i papieżowi, ci zaś wchodząc rzekli: Chociaż jesteśmy tylko grzesznymi ludźmi, to jednak sprawujemy władzę w państwie, a ten oto [12] jest pasterzem wszystkich wiernych. Dlatego daj nam ową kar­tę, abyśmy się dowiedzieli, co jest na niej napisane. Wtedy papież zbliżył się i wziął kartę z ręki zmarłego, który tym razem natychmiast ją wy­puścił.

Papież kazał ją odczytać wobec licznie zebranego tłumu i ojca Aleksego. Eufemian słysząc jej treść zdrętwiał przejęty ogromnym bólem, a potem stracił przytomność i upadł bez sił na ziemię. Przyszedłszy zaś nieco do siebie począł targać swoje szaty, wyrywać sobie siwe włosy z głowy i szar­pać brodę, a rzucając się na ciało swego syna wołał: Biada mi! Synu mój, dlaczego zasmuciłeś mnie tak bardzo, dlaczego przez tyle lat napawałeś mnie bólem i smutkiem? O ja nieszczęśliwy! Oto widzę, że ty, podpora mojej starości, leżysz na śmiertelnym łożu i już nie przemówisz do mnie. Biada mi, jakąż jeszcze mogę znaleźć pociechę? Matka zaś usłyszawszy, co się stało, rzucała się jak lwica, gdy wyrywa się z sieci, rozdarła szaty, rozpuściła włosy i oczy wzniosła ku niebu. Nie mogąc dostać się do świętego ciała poprzez otaczający je tłum, wołała: Przepuśćcie mnie, ludzie, abym mogła ujrzeć mego syna, pociechę mojej duszy, tego, którego wy-karmiłam własną piersią! Gdy zaś wreszcie dostała się do ciała, rzuciła się na nie i wołała: Biada mi! Synu mój, światło moich oczu, dlaczego tak postąpiłeś, dlaczego tak okrutnie obszedłeś się z nami? Widziałeś, że ojciec twój i ja toniemy we łzach, a jednak nie pokazałeś się nam. Słudzy twoi wyśmiewali ciebie, a ty to znosiłeś! I znowu rzuciła się na ciało syna, obej­mowała je ramionami, dotykała rękoma jego anielskiego oblicza, całowała je i wołała: Płaczcie ze mną, wszyscy, którzy tu jesteście, bo miałam go w moim domu przez siedemnaście lat i nie wiedziałam, że to mój jedyny syn! Nawet słudzy lżyli go i bili po twarzy! Biada mi, któż doda łez moim oczom [13], abym mogła dniem i nocą opłakiwać boleść mojej duszy? Potem przybiegła oblubienica ubrana w żałobne szaty i płacząc mówiła: Biada mi, jestem już dziś samotną wdową! Nie ma już nikogo, na kogo mogłabym spojrzeć, czy choćby podnieść oczy ku niemu. Zwierciadło moje rozbite, nadzieje stracone, pozostał tylko smutek, który nie ma końca! Lud zaś słysząc to płakał żałośnie.

Wtedy cesarze i papież złożyli ciało na wspaniałych marach i poprowa­dzili je przez środek miasta, ludowi zaś oznajmiono, że oto znalazł się mąż Boży, którego całe miasto szukało. Wszyscy więc biegli naprzeciw świętego, gdy zaś kto chory dotknął owego świętego ciała, natychmiast powracał do zdrowia, ślepi odzyskiwali wzrok, opętani przez diabła zostawali uwol­nieni. Cesarze, widząc tak wiele cudów, wzięli mary i nieśli je wraz z pa­pieżem, ponieważ pragnęli sami się uświęcić za pośrednictwem tych świę­tych zwłok. Następnie kazali rozrzucać na ulicach mnóstwo srebra i złota, ponieważ myśleli, że lud zajmie się zbieraniem pieniędzy i pozwoli prze­prowadzić ciało świętego do kościoła. Lud jednak, zapomniawszy o chci­wości, coraz bardziej tłoczył się obok świętego ciała, tak że wreszcie z naj­większym trudem doniesiono je do kościoła Św. Bonifacego męczennika. Tam przez siedem dni trwały modły. Następnie zbudowano grobowiec ze złota i drogich kamieni i z największą czcią złożono na nim ciało świę­tego. Wtedy z grobowca począł się wydobywać tak słodki zapach, iż wy­dawało się wszystkim, że jest pełen wonności. Św. Aleksy umarł 17 lipca roku Pańskiego 398 [14].

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin