Opowieść Pielgrzyma.pdf

(559 KB) Pobierz
24839626 UNPDF
OPOWIEŚĆ PIELGRZYMA
(FN I 354-507)
Dzieje Ojca Ignacego spisane po raz pierwszy przez o. Luisa Gonsalvesa da Cámara, który je
słyszał z ust samego Ojca
Rozdział I. Nawrócenie (1521 - 1522)
Ignacy ranny w Pampelunie (20 maja 1521)
1 Aż do dwudziestego szóstego roku życia 18 był człowiekiem oddanym marnościom tego świata.
Szczególniejsze upodobanie znajdował w ćwiczeniach rycerskich, żywiąc wielkie i próżne
pragnienie zdobycia sobie sławy. Tak więc znalazł się pewnego dnia w twierdzy [Pampelunie]
oblężonej przez Francuzów. Kiedy wszyscy jego towarzysze widząc jasno, że nie potrafią się
obronić, byli zdania, że trzeba się poddać, o ile tylko otrzymają obietnicę zachowania życia, on
przytoczył tyle racji alkadowi, iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony - wbrew opinii oficerów,
których także do odwagi zachęcił swoim zapałem i energią 19 . Gdy nadszedł dzień, w którym
spodziewano się szturmu i kanonady, wyspowiadał się z grzechów przed jednym ze swych
towarzyszy broni 20 . Ostrzeliwanie twierdzy trwało już dobrą chwilę, gdy nagle kula z działa
ugodziła go w nogę i zdruzgotała ją zupełnie. A ponieważ kula przeszła mu pomiędzy nogami, więc
i druga noga była też ciężko zraniona 21 .
2 Gdy on padł ranny, obrońcy twierdzy natychmiast poddali się Francuzom. Ci zaś opanowawszy
twierdzę, potraktowali rannego bardzo dobrze, odnosząc się doń z kurtuazją i życzliwością. Po
upływie dwunastu lub piętnastu dni, jakie jeszcze spędził w Pampelunie, przenieśli go w lektyce do
jego rodzinnej miejscowości 22 . Ponieważ czuł się bardzo źle, wezwano z różnych stron lekarzy
i chirurgów. Byli oni zdania, że trzeba ponownie łamać nogę, żeby kości dobrze złożyć. Mówili
bowiem, że widocznie źle były złożone za pierwszym razem albo że podczas drogi zmieniły swe
położenie; w każdym razie nie były na swoim miejscu, a wobec tego powrót do zdrowia był
niemożliwy. Zabrano się więc do powtórzenia tej "jatki". Podczas tej operacji, podobnie jak
i podczas tych wszystkich, które już przecierpiał i które miał jeszcze przecierpieć, nie powiedział
ani słowa, nie okazał też żadnego znaku boleści prócz tego tylko, że mocno zaciskał pięści.
3 Stan jego zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Nie mógł już jeść i pojawiły się inne oznaki
zbliżającej się śmierci. Tak nadszedł dzień św. Jana [Chrzciciela], a lekarze nie mieli już wielkiej
nadziei ocalenia go. Poradzono mu zatem, by się wyspowiadał. Przyjął więc ostatnie sakramenty
w wigilię św. [Apostołów] Piotra i Pawła. Lekarze orzekli, że jeśli do północy nie poczuje się lepiej,
można go uważać za straconego. Chory miał [zawsze] nabożeństwo do św. Piotra 23 i spodobało się
Panu naszemu sprawić, że o północy zaczął się czuć lepiej. Poprawa zdrowia była tak szybka, że
już po kilku dniach uznano, iż nie grozi mu niebezpieczeństwo śmierci.
4 Kości zaczęły się już zrastać, ale poniżej kolana jedna kość była nasunięta na drugą, tak iż noga
była przez to krótsza. Nadto kość ta sterczała tak bardzo, że był to widok nader brzydki. On zaś,
zdecydowany iść drogą światową 24 , nie mógł tego ścierpieć, bo sądził, że to go będzie szpecić.
24839626.015.png 24839626.016.png 24839626.017.png 24839626.018.png
 
Zapytał więc chirurgów o możliwość odcięcia tej kości. Odpowiedzieli mu, że można ją odciąć, ale
że cierpienia będą większe niż wszystkie te, jakich już doznał, ponieważ był już zdrowy i ponieważ
operacja ta potrwa dłuższy czas. Niemniej zdecydował się na to męczeństwo z własnej woli,
chociaż brat jego starsz y 25 był tym przerażony i mówił, że nie odważyłby się znieść takiego bólu.
Ale ranny przetrzymał i ten ból ze zwykłą u niego cierpliwością.
5 Rozcięto mu więc ciało, odpiłowano tę wystającą kość i zastosowano środki, ażeby noga nie
została krótsza. Przykładano wiele maści i bez przerwy naciągano nogę przy pomocy wyciągu,
który go męczył przez wiele dni.
Rozeznanie duchów
Ale Pan nasz przywracał mu zdrowie. Czuł się już tak dobrze, że uważał się prawie za zdrowego,
z tym tylko wyjątkiem, że nie mógł jeszcze stąpać chorą nogą i dlatego musiał leżeć w łóżku.
A ponieważ bardzo był rozmiłowany w czytaniu książek światowych i pełnych różnych
zmyślonych historii, tak zwanych romansów rycerskich, więc czując się dobrze poprosił dla zabicia
czasu o jakieś książki tego rodzaju. W tym domu nie było jednak żadnych takich książek, które
zwykł był czytać. Dlatego dano mu Życie Chrystusa i księgę Żywotów Świętych w języku
hiszpańskim 26 .
6 Czytał więc często te książki i nawet poczuł w sobie pewien pociąg do tego, co tam było
napisane. Ale kiedy przerywał to czytanie, rozmyślał niekiedy nad tym, co przeczytał, kiedy indziej
zaś nad sprawami światowymi, które przedtem zajmowały jego umysł. Wśród tych wielu spraw
próżnych, które mu się narzucały, jedna tak bardzo opanowała jego serce, że zatopiwszy się w niej
rozmyślał nad nią dwie, trzy, a nawet cztery godziny, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Marzył
o tym, czego by miał dokonać w służbie pewnej damy, o środkach, których by użył, aby dostać się
do miejscowości, gdzie ona mieszkała, o wierszach i słowach, w których by się do niej zwracał,
wreszcie o czynach orężnych, których by dokonywał w jej służbie. I tak był pogrążony w tych
marzeniach, że nawet nie widział, jak bardzo były one niemożliwe do spełnienia, ponieważ dama ta
nie była zwyczajną szlachcianką ani hrabianką, ani księżniczką, ale należała do nieporównanie
wyższego stanu 27 .
7 Tymczasem Pan nasz spieszył mu z pomocą i sprawiał, że po tych myślach następowały inne,
zrodzone z tego, co przeczytał. W rzeczy samej podczas czytania Żywotu Pana naszego i Żywotów
Świętych myślał nad nimi i tak rozważał sam w sobie: "Co by to było, gdybym zrobił to, co św.
Franciszek albo co zrobił św. Dominik?". I rozmyślał o wielu rzeczach, które wydawały mu się
dobre, a zawsze miał na oku rzeczy trudne i ciężkie. A kiedy je sobie przedstawiał, wydawało mu
się rzeczą łatwą wcielić je w czyn. I całe jego rozważanie sprowadzało się do tego, że mówił sam
do siebie: "Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja
muszę to zrobić". Myśli te trwały w nim przez dłuższy czas, potem znów inne rzeczy je przerywały
i nachodziły go myśli światowe, o których była wyżej mowa. One też zajmowały go dość długo.
I to następstwo tak różnych myśli trwało w nim przez dosyć długi czas, a on zatrzymywał się
zawsze nad myślą, która się pojawiała i narzucała jego wyobraźni: już to myśl o światowych
wyczynach, których pragnął dokonać, już to ta inna - o Bogu. Wreszcie znużony porzucał je
i zajmował się czym innym.
24839626.001.png 24839626.002.png
8 Jednakże w tym [następstwie myśli] była taka różnica: kiedy myślał o rzeczach światowych,
doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły
i niezadowolony. Kiedy znów myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby
odżywiać się samymi tylko jarzynami i oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych,
nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał
zadowolony i radosny. Nie zwracał jednak na to uwagi ani nie zatrzymywał się nad oceną tej
różnicy aż do chwili, kiedy pewnego razu otworzyły mu się nieco oczy i kiedy zaczął dziwić się tej
różnicy i zastanawiać się nad nią. To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne
myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów,
które w nim działały - jednego szatańskiego, drugiego Bożego.
To było jego pierwsze rozważanie o rzeczach Bożych; a kiedy potem oddawał się Ćwiczeniom
[Duchownym], stąd czerpał swoje pierwsze światło do rozpoznania różnicy duchów 28 .
9 Uzyskawszy niemało światła z tej lektury zaczął więcej rozmyślać o swoim przeszłym życiu i o
tym, jak wielki ciążył na nim obowiązek pokutowania za nie. Wtedy też zrodziło się w nim
pragnienie naśladowania świętych. I nie tyle zastanawiał się nad szczegółami, ile raczej obiecywał
sobie, że przy łasce Bożej dokona tego, czego oni dokonali. Jedynym jego pragnieniem było, jak to
już wyżej wspomniano, po odzyskaniu zdrowia udać się do Jerozolimy i praktykować takie
biczowania i takie posty, jakich pragnie serce hojne i rozpalone miłością Bożą.
10 Przeszłe jego myśli próżne pogrążyły się w zapomnieniu wobec tych świętych pragnień, które
żywił, a które potwierdziło w nim następujące widzenie. Pewnej nocy, gdy nie spał, ujrzał obraz
naszej Pani ze świętym Dzieciątkiem Jezus. Widzenie to napełniło go na dłuższy czas
nadzwyczajną pociechą i tak wielkim wstrętem do życia przeszłego, a szczególnie do grzechów
cielesnych, iż zdawało mu się, że wymazane zostały z jego duszy wszystkie te obrazy
i wyobrażenia, które aż do tej pory były w niej wyryte. I tak od tamtej chwili aż do sierpnia 1553
roku, kiedy te rzeczy są notowane, nigdy nie dał najmniejszego przyzwolenia na pokusy cielesne.
Z tego też skutku można wnosić, że widzenie to było od Boga, choć on sam nie śmiał o tym
zadecydować i nie twierdził nic ponad to, co wyżej powiedziano 29 . Brat jego, a także i wszyscy
domownicy zauważyli po jego zewnętrznym sposobie życia zmianę, jaka dokonała się we wnętrzu
jego duszy.
Decyzja
11 On zaś nie troszcząc się o nic trwał w swoim czytaniu i w swoich dobrych postanowieniach;
a cały ten czas, który spędzał z domownikami, poświęcał na rozmowy o rzeczach Bożych,
przynosząc przez to pożytek ich duszom. A ponieważ bardzo rozsmakował się w czytaniu tych
książek, przyszło mu na myśl, żeby zapisywać sobie pokrótce pewne ważniejsze rzeczy z życia
Chrystusa i świętych. I tak z wielką pilnością zaczął pisać książkę - a już wtedy zaczynał wstawać
z łóżka i chodzić po domu. Słowa Chrystusa pisał atramentem czerwonym, słowa zaś Naszej Pani
niebieskim. Papier był gładki i poliniowany, a pismo piękne, ponieważ umiał bardzo dobrze pisać 30 .
Książka ta liczyła około 300 kart in quarto całkowicie zapisanych. Część swego czasu spędzał na
pisaniu, część na modlitwie. Największą jego pociechą było patrzeć w niebo i gwiazdy, co też
czynił często i przez długi czas, ponieważ odczuwał wtedy w sobie wielki zapał do służby Panu
naszemu 31 . Myślał też często o swoim postanowieniu i pragnął być już całkowicie zdrowym, aby
móc udać się w drogę.
24839626.003.png 24839626.004.png 24839626.005.png
 
12 Kiedy rozważał, co zrobi po powrocie z Jerozolimy, ażeby móc zawsze prowadzić życie
pokutne, nasuwała mu się myśl, żeby się usunąć do klasztoru Kartuzów w Sewilli 32 i nie mówić
tam, kim jest, aby go tym mniej ceniono i żeby [mógł] żywić się samymi tylko jarzynami. Gdy zaś
innym razem rozmyślał znów o pokutach, które chciał praktykować wędrując po świecie,
pragnienie wstąpienia do kartuzów poczynało w nim stygnąć. Obawiał się bowiem, że nie będzie
mógł tam swobodnie zaspokajać tej nienawiści do samego siebie, którą w sobie odczuwał. Niemniej
jednak dał zlecenie jednemu ze sług udającemu się do Burgos 33 , aby zebrał wiadomości o regule
kartuzów. Wiadomości, które otrzymał, spodobały mu się; ale dla wyżej wymienionej racji
i ponieważ cały był pochłonięty myślą o podróży, którą miał wkrótce przedsięwziąć, a ta sprawa
[wstąpienia do kartuzów] miała być załatwiona dopiero po jego powrocie [z Ziemi Świętej], przeto
nie zatrzymywał się nad nią dłużej. Owszem, czując się dość silny, sądził, że nadszedł już czas
wyruszyć w drogę. Rzekł więc do swego brata: "Panie, wiadomo ci, że książę Najery już wie
o moim wyzdrowieniu. Byłoby zatem dobrze, żebym udał się do Nawarrety". W rzeczy samej
książę przebywał tam wted y 34 . Brat wziął go do osobnego pokoju, potem znów do innego, i bardzo
przejęty zaczął go błagać, żeby nie gubił siebie, ale żeby rozważył, jakie nadzieje wiążą z nim
ludzie i do jakiego mógłby dojść znaczenia. Mówił też wiele innych podobnych rzeczy, które
zmierzały do tego, żeby go odwieść od jego dobrego pragnienia.
Jego brat i niektórzy domownicy podejrzewali, że chciał dokonać jakiejś wielkiej zmiany w swoim
życiu. On zaś dał bratu odpowiedź wymijającą, nie odstępując jednak od prawdy, której już wtedy
skrupulatnie przestrzegał.
Rozdział II. Rycerz Boży (1522)
Z Loyoli do Nawarrety (koniec lutego 1522)
13 Wyruszył więc na mulicy w towarzystwie drugiego brata, który chciał z nim jechać aż do
Oñate 35 . W drodze nakłonił go, aby odbył z nim razem całonocne czuwanie przed ołtarzem Matki
Boskiej w Arançuz (Aránzazu) 36 . Modlił się tam o nowe siły do tej podróży.
Od dnia, w którym opuścił swoją rodzinną miejscowość, biczował się każdej nocy.
Zostawiwszy brata w Oñate w domu jednej ze sióstr, którą on chciał odwiedzić, sam udał się do
Nawarrety. Przypomniał sobie o kilku dukatach, które mu się należały na dworze księcia; wydawało
mu się, że byłoby dobrze odebrać je, i napisał w tym celu kartkę do skarbnika. Ten odpowiedział
mu, że nie ma pieniędz y 37 . Kiedy książę o tym się dowiedział, powiedział, że może zabraknąć
pieniędzy dla każdego innego, ale nie dla Loyoli; miał on nadto zamiar ofiarować mu jakieś dobre
stanowisko namiestnika 38 , gdyby tylko chciał je przyjąć, powodował się bowiem wielkim
zaufaniem, które sobie [Iñigo] zaskarbił w przeszłości. Otrzymawszy należne mu pieniądze, część
ich oddał osobom, wobec których był zobowiązany, część zaś przeznaczył na odnowienie
i ozdobienie pewnego obrazu Matki Boskiej, który był mocno zniszczon y 39 . Odesłał też obu
służących, którzy mu towarzyszyli 40 , i dosiadłszy swej mulicy samotnie wyruszył z Nawarrety do
Montserratu.
24839626.006.png 24839626.007.png 24839626.008.png 24839626.009.png 24839626.010.png
 
Obrońca czci Najświętszej Panny
14 W tej drodze miał przygodę, o której dobrze będzie opowiedzieć w tym celu, aby lepiej można
było zrozumieć, jak Pan nasz postępował z tą duszą ślepą jeszcze, chociaż ożywioną wielkimi
pragnieniami służenia Bogu na wszelki sposób wedle tego, co już znała i uważała za dobre.
Postanowił więc praktykować wielkie umartwienia nie tyle dla wynagrodzenia za swe grzechy, ile
raczej dla przypodobania się Bogu i uradowania Go.
Odczuwał tak wielki wstręt do swych przeszłych grzechów i tak żywe pragnienie dokonywania
wielkich rzeczy dla miłości Boga, że aczkolwiek nie był dufny w odpuszczenie swoich grzechów, to
jednak niewiele poświęcał im uwagi w swoich zamiarach pokutnych.
I tak, kiedy sobie przypomniał jakąś pokutę, którą czynili święci, postanowił czynić ją także,
a nawet jeszcze więcej. W takich myślach znajdował całą swoją pociechę. Nie zwracał przy tym
uwagi na żadne rzeczy wewnętrzne, nie pojmował też, czym jest pokora ani miłość, ani cierpliwość,
ani roztropność 41 , która kieruje tymi cnotami i utrzymuje je we właściwej mierze. Jedynym jego
zamiarem było dokonywać tych wielkich dzieł i czynów zewnętrznych, ponieważ tak czynili święci
dla chwały Boga; nie zważał też na żadne szczegółowe okoliczności i nie brał ich w rachubę.
15 Po drodze przyłączył się do niego pewien Maur 42 jadący na mule. Wdawszy się w rozmowę
zaczęli mówić o Najświętszej Pannie. Maur powiedział, że chętnie przyjmuje, iż Dziewica poczęła
[Syna] bez udziału mężczyzny, ale że rodząc pozostała dziewicą, w to nie mógł uwierzyć.
I przytaczał w tym celu różne racje naturalne, jakie mu się nasuwały. Różne zaś argumenty, jakie
mu ze swej strony poddawał Pielgrzym 43 , nie mogły go przekonać. Wreszcie Maur ruszył naprzód
z takim pośpiechem, że Pielgrzym wnet stracił go z oczu. Zatopił się w myślach nad tym, co zaszło
między nim a Maurem. Budziły się w nim różne uczucia, które rodziły w jego duszy
niezadowolenie, bo wydawało mu się, że nie spełnił swego obowiązku. Odczuwał też w duszy
oburzenie przeciw Maurowi, bo mu się zdawało, że źle zrobił pozwalając mu mówić takie rzeczy
o Najświętszej Pannie. Sądził więc, że jest obowiązany pomścić tę zniewagę Jej czci. I powstało
w nim wtedy pragnienie, aby ruszyć na poszukiwanie Maura i zadać mu kilka ciosów sztyletem za
to, co mówił. Dość długo walczył z tym pragnieniem, w końcu jednak nie wiedział, jak powinien
postąpić. Maur, który pojechał przodem, powiedział mu, że udaje się do pewnej miejscowości
położonej niewiele dalej w tym samym kierunku, w pobliżu głównej drogi, która jednak nie
przebiega przez tę miejscowość.
16 Gdy już był znużony badaniem tego, jak należałoby postąpić, nie znajdując pewności, na co się
zdecydować, powziął takie postanowienie: oto pozwoli mulicy iść wolno bez cugli aż do miejsca,
gdzie drogi się rozdzielały. Jeżeli mulica pójdzie drogą do wioski 44 , odszuka Maura i zada mu cios
sztyletem; jeśli zaś będzie się trzymać głównej drogi, zostawi go w spokoju. Zrobił tak, jak
postanowił, a Pan nasz zrządził, że mulica trzymała się głównej drogi, choć wieś była odległa o 30
lub 40 kroków, a droga wiodąca do niej szeroka i w dobrym stanie.
Przybywszy do wielkiej osady przed Montserratem 45 chciał tam kupić ubranie, które zamierzał
nosić w drodze do Jerozolimy. Kupił więc materiał, z którego robi się worki, grubo tkany i bardzo
szorstki. Kazał sobie z niego uszyć suknię, sięgającą mu aż do stóp. Sprawił też sobie kostur
pielgrzymi i tykwę na wodę i przytroczył to do siodła mulicy.
Kupił też parę konopnych sandałów, z których wkładał tylko jeden, i to nie dla wyróżnienia się, ale
dlatego, że jedną nogę miał obandażowaną i jeszcze chorą do tego stopnia, że choć podróżował
wierzchem, zawsze pod wieczór była obrzmiała. Dlatego uważał za konieczne nosić sandał na tej
nodze.
24839626.011.png 24839626.012.png 24839626.013.png 24839626.014.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin