Cartland Barbara - Magiczna chwila.pdf

(684 KB) Pobierz
Microsoft Word - Cartland Barbara - Magiczna chwila.doc
Cartland Barbara
Magiczna chwila
Od Autorki
Dopóki w 1990 roku nie odwiedziłam zamków nad Loarą, nie
zdawałam sobie sprawy, że Chaumont to wymarzone miejsce dla
bajkowych opowieści. Zalane słońcem wyglądało, jakby mogło
zniknąć w każdej chwili.
Zamek nie został zniszczony podczas rewolucji. Bez wątpienia
należy do najstarszych we Francji. Bez trudu można uwierzyć, że to
arcydzieło architektury, wzniesione w 1519 roku dla Franciszka I,
zostało nazwane przez rywala francuskiego monarchy, cesarza
Świętego Rzymskiego Imperium Karola V, „kwintesencją ludzkiej
pomysłowości".
Niektóre z komnat, jak na przykład sypialnia królewska, przez
wieki nie zmieniły wystroju, co czyni zwiedzanie Chaumont jeszcze
bardziej emocjonującym.
U następców Franciszka I zamek nie znalazł uznania. Woleli
przebywać w pałacu królewskim w Paryżu. Ludwik XIII odwiedził
Chaumont kilkakrotnie, zanim przekazał zarówno zamek jak i całe
hrabstwo swemu bratu, Gastonowi Orleańskiemu.
Do legendy przeszła anegdota, jak książę Orleański zabawiał swą
córkę, przyszłą Grande Mademoiselle, pierwszą damę, pokazami na
schodach o szczególnej konstrukcji, których podwójną spiralą mogło
równocześnie wchodzić i schodzić dwoje ludzi tak, by ich drogi ani
razu się nie krzyżowały.
Tyle jest nad Loarą zamków wartych zwiedzenia, że nie sposób
wspomnieć o wszystkich.
Chaumont ofiarowało mi niniejszą opowieść, a kilka lat temu inny
zamek, wzniesiony na skraju mrocznego, tajemniczego lasu Chinon w
dolinie Indry, podsunął pomysł kolejnej historii. Zainspirował mnie
bowiem do napisania „The Castle made for love", jak niegdyś
Perraulta do stworzenia opowieści o śpiącej królewnie.
Tak więc Usse i Chaumont to dwie naj cudowniej bajkowe
budowle, jakie w życiu widziałam. Jestem jednak pewna, że z
upływem lat również i inne zamki dostarczą scenerii kolejnym
romansom.
W dzisiejszych czasach, żyjąc w kulturze zdominowanej przez
temat seksu, bardziej niż ongiś tęsknimy za prawdziwymi uczuciami.
Marzymy o romantycznej miłości, za jaką przed wiekami mężczyźni
potrafili walczyć, a nawet umierać.
Rozdział 1
1895
— Och nie, tato, chyba nie mówisz poważnie! — krzyknęła lady
Lencia Leigh.
— Obiecałeś! Obiecałeś! — szlochała jej młodsza siostra, Alice.
— Jak możesz zmieniać zdanie w ostatniej chwili?
— Przykro mi, dziewczęta — odparł hrabia Armeron. — Wasza
macocha włożyła wiele serca w tę podróż do Szwecji, a książę nie co
dzień obchodzi siedemdziesiąte urodziny.
Próbował obrócić scysję w żart, ale obie córki spoglądały na
niego z wyrzutem. Myślały, jak bardzo się zmienił, odkąd ożenił się
powtórnie. Już nie był dawnym kochającym ojcem, ale kimś, kto
wydawał się niemal obcy.
Dwa lata temu po śmierci żony hrabia popadł w depresję.
Wydawało się, iż nikt nie zdoła mu pomóc. Wówczas jego przyjaciel,
markiz Salisbury, zaproponował wspólne wakacje na południu
Francji. Markiz od niedawna stał się właścicielem ogromnej,
imponującej willi w pobliżu Nicei. Skłonił hrabiego do przyjazdu pod
pretekstem, iż potrzebuje rady eksperta przy planowaniu ogrodu.
Patrząc wstecz, Lencia i Alice doszły do wniosku, że był to
pierwszy krok do tragedii. Nigdy nawet przez chwilę nie zaświtało im
w głowach, że ojciec mógłby się powtórnie ożenić. Tak jak i one
uwielbiał lady Armeron. Tworzyli bardzo kochającą się i zżytą
rodzinę. Hrabiego martwił, co prawda, brak bezpośredniego dziedzica
tytułu, czuł się jednak szczególnie dumny ze swej najstarszej córki,
Lencii.
Dziewczyna bardzo przypominała matkę, kobietę niezwykle
piękną. Podobieństwo było tak duże, że przez pewien czas po śmierci
żony widok Lencii sprawiał hrabiemu niemal fizyczny ból. Miała
takie same jasne włosy, błyszczące niebieskie oczy i delikatną
alabastrową cerę. A przy tym roztaczała wokół jakąś magiczną aurę,
wyróżniającą ją spośród rówieśnic. Ujmowała otoczenie nie tylko
urodą, ale i inteligencją, która nie mogła dziwić u córki człowieka
znanego z bystrości umysłu.
Hrabia wyjechał z domu sześć tygodni temu i wszyscy
niecierpliwie wyglądali jego powrotu. Dzień przed przyjazdem ojca
Lencia dostała list.
— To od taty! — zawołała, gdy służący wręczył jej pocztę.
— Mam nadzieję, że w ostatniej chwili nie zmienił zdania —
odezwała się Alice — i nie przedłuży pobytu we Francji.
— Z pewnością zdaje sobie sprawę, jak wiele jest tu do zrobienia
— uspokoiła ją Lencia.
Mówiąc to, otworzyła kopertę. Przeczytała kilka wersów i
wykrzyknęła:
— To niemożliwe!
— Co się stało? — przeraziła się Alice.
Lencia jeszcze raz przesunęła oczyma po kartce. Wreszcie odparła
całkowicie zmienionym głosem:
— Tata... tata się... ożenił!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin