Adler Elizabeth - Pod słońcem Saint-Tropez. Kalifornijska noc 02.pdf

(1719 KB) Pobierz
Adler Elizabeth
Pod słońcem Saint-Tropez
Zmienność uczuć, tajemnica i zbrodnia w urzekającej scenerii Lazurowego Wybrzeża w
najnowszym bestsellerze mistrzyni literatury kobiecej.
„Słoneczne tarasy, wykładany mozaiką basen, dziedziniec z arkadami i drzewkami oliwnymi, ogród
z widokiem na morze..." Czy można oprzeć się takiej pokusie?
Mac Reilly, prywatny detektyw z Kalifornii, i jego narzeczona Sunny wynajmują uroczą willę na
francuskiej Riwierze. Na miejscu okazuje się, że ... nie oni jedni. Autor ogłoszenia wynajął dom
kilku osobom jednocześnie i zniknął. Wizja romantycznych wakacji rozpływa się, a Mac i Sunny
oddalają się od siebie, gdy każde z nich na własną rękę zaczyna odkrywać sekrety starej willi: te
sprzed lat - malownicze i dramatyczne, i te z wczoraj - ponure i niebezpieczne.
SAINT-TROPEZ DO WYNAJĘCIA NA LATO
Na miesiąc lub dłużej. Urocza tradycyjna willa na terenie dawnego klasztoru. Słoneczne tarasy i wykładany mozaiką
basen, dziedziniec z arkadami i drzewkami oliwnymi, piękny ogród z widokiem na morze.
Pięć sypialni, pięć łazienek. Gustowne umeblowanie. Możliwość wynajęcia personelu.
Całkowite odosobnienie.
Broszura ze zdjęciami i szczegółowe informacje dostępne pod adresem:
MadameSuzanneLariotCannes@wanadoo.france
Prolog
Pewnego zimnego wiosennego poranka Mac Reilly siedział z nogami wspartymi o barierkę na tarasie swojego
małego domku w Malibu, z którego roztaczał się widok na rozmigotany Pacyfik. Na horyzoncie rozwijał się
burzowy front i Mac poczuł na twarzy chłodny podmuch wiatru. Otworzył dużą brązową kopertę z francuskim
znaczkiem, wyjął jej zawartość i rozłożył przed sobą.
Przesyłka od madame Lariot, agentki najmu nieruchomości, była odpowiedzią na zapytanie Maca o reklamówkę
willi w Saint-Tropez, którą znalazł w Internecie.
Zaintrygowany przestudiował błyszczące kolorowe zdjęcia pięknej willi Chez La Violette z arkadami na dziedzińcu,
turkusowym basenem, tarasami z wapienia, na którym stały wiklinowe leżaki, jakby czekały na jakiegoś
szczęśliwca. Może wakacyjnego gościa, który zechce na nich spocząć, najlepiej ze schłodzoną butelką wina pod ręką
i piękną kobietą u boku.
A Mac znał odpowiednią kobietę. Ktoś mógłby odnieść mylne wrażenie o Sonorze Sky Coto de Alvarez (to
nieprawdopodobne imię zafundowała jej matka hippiska i ojciec, przystojny meksykański ranczer), gdyby
przypadkiem zobaczył ją, jak w czarnej obcisłej skórze śmiga autostradą Pacific Coast na błyszczącym harleyu,
pokazując długie nogi i seksowne krągłości. Ale tak naprawdę Sunny - od zawsze tak ją nazywano - ukończyła
Szkołę Biznesu w Wharton i prowadziła własną prężną agencję PR.
Sunny była dziewczęca i chociaż czasem zgrywała naiwną, to jednak była inteligentna. A przy tym również
zabawna, roztrzepana i nieporządna, ale
i odważna, czego dowiodła parę razy, pomagając Macowi złapać kilku groźnych morderców. Silna a jednocześnie
delikatna i kobieca. Świetnie gotowała i namiętnie kolekcjonowała ciuchy. Była piękna, kiedy wystroiła się na
randkę, i przecudna, kiedy leżała nago w łóżku. I niestety, uwielbiała swojego
3
potwornego psa, półtorakilogramowego demona na czterech łapach, chihua-huę o imieniu Tesoro.
Mac niedawno oświadczył się Sunny. A przynajmniej ona tak twierdziła, choć Mac niczego nie pamiętał. Tak czy
inaczej, na serdecznym palcu lewej ręki nosiła różowy diament w kształcie serca, uśmiechając się szeroko na
wspomnienie zaręczyn.
Prawda była taka, że Macowi odpowiadał ich obecny związek. Sunny miała mieszkanie przy marinie, które dzieliła z
osławioną Tesoro, a on miał swoją chatkę, uczepioną na szarym końcu eleganckiej dzielnicy Malibu, Colony. Był
jednak jeszcze inny powód. Tesoro prowadziła nieustanną wojnę z psem Maca, uratowanym od niechybnej śmierci
jednookim i trójnogim kundlem, któremu fatalny przodozgryz nadał permanentny uśmiech. Pies miał na imię Pirat, i
był chlubą i radością Maca. A nikt nie powinien wchodzić między faceta i jego psa. Nawet Sunny.
Ale w tej chwili Chez La Violette była dokładnie tym, czego oboje potrzebowali. Żeby się wyrwać od codzienności
i zwolnić tempo życia. Pobyć tylko we dwójkę. Wprawdzie Malibu i mały domek były dla niego wszystkim i
całkowicie wystarczały mu do szczęścia, to jednak pracował za dwóch: w telewizji, gdzie w popularnym programie
„Mac Reilly i Zagadki Malibu" udawał prywatnego detektywa, i we własnej firmie, w której był nim naprawdę.
„Mac Reilly, detektyw gwiazd" - tak nazywały go tabloidy.
I z całą pewnością potrzebowali czasu dla siebie. Saint-Tropez wydawało się idealnym rozwiązaniem.
Wziął słuchawkę i zadzwonił do madame Lariot w Cannes. Po dziesięciu minutach willa znana jako Chez La
Violette była jego na cały czerwiec, i to za pokaźną sumkę. Cóż, nikt nie mówił, że Saint-Tropez jest tanie. Ale za to
będą tylko on i Sunny, nareszcie sami.
No i psy, oczywiście.
Następnego dnia madame Lariot w swoim maleńkim biurze przy jednej z bocznych uliczek w Cannes zakończyła
wszystkie transakcje, zamknęła laptop i wsunęła go do torby. Następnie pozbierała umowy najmu do teczki i włożyła
je do małej walizki na kółkach.
Była niepozorną, nijaką kobietą, uzależnioną od okularów słonecznych, z którymi nigdy się nie rozstawała.
Poprawiła ciemne włosy, pomalowała usta różową szminką, pasującą bardziej do młodej dziewczyny niż kobiety w
jej wieku, i włożyła niemodny brązowy żakiet.
Zamknąwszy drzwi, zjechała na dół skrzypiącą ze starości windą i wrzuciła kluczyk do skrzynki właściciela domu.
Wkrótce była już na zewnątrz.
4
Wsiadła do samochodu i pojechała do banku. Tam zamknęła firmowe konto, a wszystkie pieniądze przelała na
prywatny rachunek. Kolejnym punktem podróży było lotnisko. Madame Lariot nie należała do osób, które tracą czas
na kontakty z ludźmi. Nikt nie mógł jej stanąć na drodze do celu. Zawsze taka była. Bezwzględna.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin