Maguire Eden
Mroczny anioł 01
Mroczny anioł
Odważ się uwierzyć w upadłego anioła.Jego misja?Rozdzielić na zawsze młodych zakochanych…
„Miałam wrażenie, że spojrzenie Orlanda przepali mnie na wylot. Powiedz tak, powiedz, że pójdziesz ze mną. Zostaw Daniela, kimkolwiek on jest i chodź ze mną. Orlando nie odchodź! – błagałam bezgłośnie. Nie opuszczaj mnie! Widziałam jak to musiało wyglądać; Daniel stojący przy mnie, jakbym była jego własnością”.
1
Góry, las staje w ogniu. Płomienie liżą drzewa i tańczą jak diabły na ziemi. Zajmują doliny i przeskakują rzeki, niesione przez wiatr. Mówimy o prawdziwym morzu ognia.
Bobby Mackey, strażak, który od dwudziestu lat walczy z pożarami lasów, opowiada nam, jak to wygląda.
- Przylatuje samolot rolniczy, żeby zrzucić opóźniacz, prawie jedenaście i pół tysiąca litrów naraz, przylatują też latające dźwigi. Mogą wylać na miejsce ogarnięte pożarem siedem i pół tysiąca litrów. Potem strażacy formują szpaler, by zatrzymać rozprzestrzenianie się ognia. Jeśli to nie podziała, zrzucają więcej chłopaków z helikopterów. Wtedy właśnie wkraczam do akcji.
Strażacy wyspecjalizowani w walce z pożarami lasów skaczą na spadochronach w środek pożaru. Straszne wariactwo, nie?
Jasne, widziałam, jak korony drzew zaczynają się palić, obserwowałam, jak wiatr się zmienia i ściana szalejących płomieni pochłania dolinę - zawsze patrzyłam
z bezpiecznej odległości. Ale strażacy wskakują w sam środek pożaru bez żadnej osłony i gdy nagle wybuchnie ogień, w kilka minut może być po wszystkim.
- Ci, którzy za chwilę umrą... - mówi Bobby - wiem, co myślą. Jest tak gorąco, że nie da się oddychać. Ogień pożera całe powietrze, brakuje tlenu. Ubrania i włosy drżą od pędu powietrza. Oddychać, oddychać, oddychać. W tych ostatnich chwilach nie myśli się o ogniu, myśli się tylko o powietrzu.
Co można na to odpowiedzieć? Ludzie umierają. Skały są gorące jeszcze przez kilka dni. Zsuwają się z gór w chmurach popiołu. Spalone gałęzie spadają ci na głowę. Słyszysz, jak z głuchym trzaskiem spadają na ziemię, i nie wiesz, w którą stronę uciekać.
Czerwień, pomarańczowy i żółć - obserwowałam, jak nocą języki ognia pełzną w dół Black Rock, jak jeszcze przez kilka dni spod popiołów wciąż wypełzają małe płomyki. Tutaj ogień rozprzestrzenia się w kilkanaście sekund. Tak właśnie jest w górach, w których mieszkam.
Mówię wam to, ponieważ mój dom jest zbudowany pośrodku pogorzeliska. Osiemnaście lat temu, w roku, w którym się urodziłam, ogień strawił to miejsce. Dlatego nie rosną tu drzewa wyższe niż jednopiętrowy budynek, domy nie mnją więcej niż kilkanaście lat, rozciąga się z nich niczym nicprzysłonięty widok na rzekę Prayer i jezioro Turner z.t historycznym centrum Bitterroot.
Strażak Bobby miał na sobie żółtą strażacką kurtkę, kask i maskę, by wywołać w nas, uczniach ostatniej klasy szkoły średniej, szok i uświadomić nam niebezpieczeństwo rozpalania ogniska podczas suszy; powiedział nam, że nie chciałby powtórki z sierpnia 2000 roku, kiedy w szesnastu stanach ogień wymknął się spod kontroli. Skóra Bobby'ego sprawia wrażenie, jakby polizały ją płomienie i odcisnęły na niej swoje piętno, jakby dym wżarł się w zmarszczki pod jego oczami i wokół ust.
- Kiedy będziecie następnym razem nocować nad jeziorem, obserwujcie uważnie czerwone flagi ostrzegające przed pożarem; żadnego rozpalania ognisk, żadnego palenia papierosów. Pamiętajcie, że zanim te sosny i jałowce odrosną, mogą minąć setki lat.
Słuchałam go, ale moje myśli odpływały. Osobiście nie przejmuję się za bardzo spalonymi drzewami, bardziej martwią mnie miliony królików, szopów i jeżozwierzy zbyt wolnych, by uciec, a poza tym gdzie niby miałyby się schować?
I wciąż wyobrażałam sobie powietrze wysysane z moich płuc - podmuch powietrza, ścianę ognia, tańczące płomienie, które mnie pochłaniają.
- Tania? - Grace pomogła mi wstać, gdy Bobby skończył prelekcję.
Teraz siedział w żółtej kurtce z przodu sali i podpisywał egzemplarze Strażaka, jego niedawno wznowionej autobiografii, dla piętnaściorga, dwadzieściorga uczniów, w większości chłopaków. Dziewczyny były zbyt
przestraszone, by zainwestować dwadzieścia dolarów w książkę Bobby ego.
- Wszystko w porządku? - zapytała Grace. Kiwnęłam głową. Dlaczego nagle nabranie powietrza
do płuc stało się problemem? Oddychałam płytko i urywanie, niemal czułam płomienie palące moją skórę.
Powinnam wam powiedzieć. W miejscu, gdzie mój ojciec wybudował nasz dom, stał kiedyś inny dom. Zginęła w nim trzyosobowa rodzina: mała dziewczynka i jej rodzice. Na sąsiedniej działce spłonęła sześćdziesięcioletnia wdowa. Nie udało jej się przedrzeć przez szalejące płomienie.
Przez trzydzieści lat rodzina taty przeszła tak wiele, i w ojczystej Rumunii, i w Stanach, że, jak twierdzi tata, nie miał oporów, żeby zbudować w tym miejscu dom - jak Feniks odradzający się z popiołów.
Dowiedziałam się o tej tragedii, kiedy skończyłam osiem lat, wtedy regularnie śniły mi się już koszmary. Informacja o pożarze była dla mnie ciosem. Miałam osiem lat i złe sny o duszeniu się, walczeniu o oddech; i budziłam się zlana potem, wołając mamę.
- Kto powiedział Tani o pożarze? - zapytała groźnie, gotowa obwinie ojca.
Nikt. Przeczytałam o tym w książce Bobby ego Mackeya w bibliotece miejskiej. Któregoś sobotniego popołudnia zabłądziłam z działu powieści dla dzieci do działu literatury dla dorosłych, gdzie znalazłam autobiografię strażaka na stoliku z nowymi książkami. Moją uwagę przyciągnęły
bł...
stare_pudlo