Juliusz Słowacki
HORSZTYŃSKI
Dramat w pięciu aktach (niedokończony)
AKT I 4
AKT II 25
AKT III 51
AKT IV 66
AKT V 83
OSOBY:
KSAWERY HORSZTYŃSKI — dawny konfederat barski
SALOMEA — jego żona
SWIĘTOSZ — sługa domu Horsztyńskich
OJCIEC PROKOP — kapucyn
SZYMON KOSSAKOWSKI — hetman litewski
SZCZĘSNY
synowie hetmana MICHAŚ
AMELIA — jego, córka
KSIŃSKI — szlachcic
KARZEŁ — błazen
SFORKA — stary sługa dworzanie hetmana
MAŁGORZATA — żona Sforki
SŁUGA
HAJDUK
MARYNA — dziewczyna wiejska
NIEZNAJOMY
WYRWIK
SKOWICZ
GARNOSZ — trombonista
Rzecz dzieje się na Litwie w roku 1794
Scena I
[W pałacu Hetmana na wsi.]
[Szczęsny, Amelia]
Piosenki świata zaczynają się od fałszywych akordów — a kończą się gwałtownym zerwaniem strun — stłuczeniem harfy...
AMELIA
Smutny jesteś... zdziwaczałeś...
Nudzę się.
Szukaj zabaw.
O!... nie potrzeba daleko szukać... Ojciec mój sprowadził mi dziesięciu arlekinów ewolucyjnych — otoczył mię płatnymi trefnisiami... i prawdziwie, że nieraz dziecinniejąc śmieję się do rozpuku, powiązawszy te wszystkie karciane figury jedną nitką, która pociągniona, nadaje skoczne ruchy i zwroty całej psiarni darmojadów.
Ojciec nasz nie może pojąć nagłej zmiany twojego charakteru i dlatego używa wszelkich sposobów, aby ciebie z nieczynnego życia obudzić, wyrwać i między ludźmi postawić na wysokim szczeblu...
Ojciec ma dla mnie wysoki ojcowski szacunek...
Jak to?...
Szacuje mnie jak Holender rzadkiego tulipana... szanuje mnie jako rzadką osobę, której nie płaci — a która go kochać musi
To więc ja powinna bym droższą jeszcze być dla ojca osobą, bo mnie nie kocha, a ja mu płacę miłością. Zdaje się, że wszelkie uczucia moje zamykają się w miłości dla ojca... Nieprawdaż, Szczęsny, że on dobry i wielki człowiek?
Tak... hetman... wielki, jak hetman...
Pomyśl, bracie mój, że on podpiera spróchniały tron Stanisława Augusta.
Tak, on podpiera tron Stanisława...
Jakie ty dziwne echo masz w ustach...
Trzy razy tylko powtarza twoje pochwały, a na pochwały i uwielbienie obcych ludzi ani razu.
Dlaczego?
Śmiesznie jest, kiedy syn ojca chwali... a potem, raz pochwaliłem ojca przy ludziach, to ml zaraz zapłacił... tureckim koniem...
Cóż powiedziałeś ludziom o naszym ojcu?
Co? Oto mówiłem, że lepszy od brata swego, a nam stryja, biskupa, bo nie włożył fioletowej sukni —
Stój! stój!... gorzki jesteś — i obrażasz dziewiczą i czystą wiarę siostry twojej... Także nieszczęśliwy jest biedny starzec, że w sercu syna nie ma dla niego poważnego uczucia, miłości, sprawiedliwego sądu?... Patrz na te siwe głowy starców, które się przed nim schylają — patrz na oznaki zasług błyszczące na jego piersiach... a potem rzuć okiem na twoją samotność — na nieczynność życia...
Jestem niczym.
Dlaczego nie starasz się zostać użytecznym?...
Nie mogę — nie mogę... nie chcę...
Ty masz jakąś tajemnicę... może miłość...
Może miłość...
Wyznaj mi wszystko, bracie miły... Ach! jak musi być szczęśliwa ta dziewica, którą ty kochasz... Ty nie odpowiesz jej nigdy z gorzką ironią... ty musisz być przy niej wzniosły i piękny. Ja znam duszę twoją, znam ją aż do najgłębszych uczuć i tajemnic... Gdybym nie była twoją siostrą, to musiałabym zostać twoją narzeczoną... albo... mniszką.
Co ty mówisz?... Jestem taki roztargniony, że nie słyszałem ani słowa... Już późno... powoje błękitne w twoim wieńcu otwierają się na księżyc... Idź, siostro, i czytaj biblią, moja świętoszko...
Dobrej nocy!... Zawołaj maleńkiego Michasia, braciszka, muszę go rozebrać — i zmówić z nim pacierz. Czy ty mnie nie pocałujesz za to, że twojego braciszka uczę modlić się za ciebie?...
Dobrze robisz, że przez usta dziecka posyłasz modlitwy do nieba. Błogosławieni maluczcy...
Czy mnie nie pocałujesz, bracie?...
Nie...
Dobrej nocy!
Odchodzi smutna.
Jak oświecone prawe skrzydło pałacu! Ojciec ucztuje w gronie pochlebników — i płaci za śmiech i żarty; bo żarty i śmiech stały się prawdziwie rzadkim towarem w Polszcze... O smutek! smutek! Czasem jakaś błyskawica pokazuje mi nicość wszystkiego, a nawet nicość samej myśli marzącej o nicości... Czasem zdaje mi się, że świat wart małpiarskich przymileń się twarzy...
MICHAŚ
wpada
Cha! cha! cha! braciszku!...
Z czego się śmiejesz, chłopcze?...
Przez dziurkę od klucza patrzałem do jadalnej sali... Tata nasz z piórem brylantowym, piękny jak w książce obrazek Pana Boga...
Gdzie twoja piastunka?
W kuchni; a ja wolny jak ptaszek.
Amelka czeka na ciebie — idź, zmów pacierz.
Ale posłuchaj no, braciszku, co ja widziałem. Papa nasz nalał wielką dudkę szklaną — i zawołał: „Zdrowie naszej Kasi!” — Otóż kiedy zawołał: „Zdrowie naszej Kasi”, wszyscy wstali jak świeczki — a jeden staruszek, biały jak gołąb, siedział na końcu stoła... i nie wstał. Nasz tata zamalował go w papę... paf!... i staruszek wywrócił się jak moja drewniana lalka...
Okropność! okropność!...
Chce wybiec z sali.
Michasiu! gdyby twoja mama żyła, płakałaby nad tobą!
Za co?
Idź mi zaraz, chłopcze, do siostry! To, co widziałeś przez dziurkę od klucza, był to obrazek, taki jak ten...
A dlaczego ludzie się ruszali?
Ja ci powiadam, że tata śpi — a to był obrazek... idź i nie mów nic Amelce, bo się będzie śmiać z ciebie, że ty się śmiejesz z obrazka. Pocałuj Amelkę w czoło.
Wtrąca go do pokoju Amelii.
Ach, te ściany — to prawdziwa Sodoma! Starca, że nie pił zdrowia północnej nierządnicy, uderzyć w policzek? A gdybym ja ojca napiętnował znakiem?... Cicho!... Trzeba jednak tego starca ratować...
KSIŃSKI
[wchodzi]
Ojciec twój każe, abyś przyszedł na ucztę...
A ten starzec? Co się stało ze starcem?! Ksiński, idź, powiedz zhańbionemu, niech tu przyjdzie — ja mu dam karabelę... i zemstę!
Nad ojcem!
Syn za ojca stanie. Powiedz mu: zrobię się starym jak on — że będę miał drżącą rękę jak starzec... że... idź, powiedz mu, jeżeli ma dzieci, niech się o dzieci nie lęka.
Daj mi rękę...
Czy ty myślisz, że gram komedią?
Nie! bądź spokojny o tego starca. Skoro twój ojciec uderzył go w policzek, zwalił się pod stół — a potem nagle skoczył na nogi i zaczerwieniony
Co?... Zarąbał... mego...
Nie!... nie!... ukłonił się nisko — i rzekł: „Dziękuję jaśnie oświeconemu panu memu hetmanowi, że mnie przebudził bom był zasnął”...
Ha!... tak powiedział?!... Czy śmieli się?...
Śmieli się jak wariaty...
A ty?
Pomyślałem sobie, że czytał Ewangelią... i śpiąc śniło mu się, że był świętym Piotrem...
Wróć na ucztę... i pij za mnie i za siebie...
[TU BRAK W RĘKOPISIE KARTY]
KARZEŁ
...wyskoczy ci na połach munduru Adama krzyż albo klucz szambelański. Uręczam, że zezwoliłbyś na zieloną kuracją...
Błaźnie, obiję!
Bij — ale słuchaj! Będziesz, panie Ksiński, posłem z Mediolanu?...
Ale mię Sforka pozna...
Ugalonujemy ciebie jak zebrę, panie Ksiński. Zje diabła, nim odkryje, że zebra jest Ksiński... On ciebie zawsze widział bez galonów i brał za Chrystusowego konia...
Wysmagam, psie!...
Będę wysmugłym... a ty, panie Ksiński, będziesz posłem z Mediolanu. Tylko jeżeli ciebie zaprosi pan Sforka na obiad, to nie jedz nic prócz sałaty — bo pan Sforka przekonany, że Włochy żyją liściami...
Powiedz mi, karle, coś odkrył w postępowaniu pana Szczęsnego; a może pohandlujemy z tobą słowem dobrze...
Odkryłem, że pan Szczęsny kocha się.
W kim?
Wróciwszy tu z Warszawy pan Szczęsny przepędzał dnie całe w łódce na stawie, wywrócony twarzą do nieba. Otóż razu jednego na staw nasz przyleciało parę białych łabędzi. Pan Sforka zagrabił je, jako należące do pana Horsztyńskiego z pobliskiej wioski, z którym pan hetman ma jakieś zatargi. Pani Horsztyńska przyjechała sama nad staw nasz kolaską — i pan Szczęsny oddał na prośbę jej białe ptaszki. Ale tak długo rozmawiali o łabędziach, że... eta, etc...
Któż jest ten pan Horsztyński?
Stary konfederat barski. Wpadł niegdyś w r,ęce Drewicza i Moskale zaprowadzili go do kościoła — położyli krzyżem na wznak i gromnicami zapalonymi kapali na oczy. Dziś nie potrzebuje okularów.
I pan Szczęsny przypawił mu to, czego w zwierciedle mężom nawet nieślepym widzieć nie można... Jakże? Ten stary ma młodą żonę? Bo młoda być musi...
Była to biedna dziewczyna, wychowana w klasztorze. Matka jej zwariowała i znaleziono ją utopioną w rowie błotnistym. Doktor przepowiedział, że młoda panna Salomea wzięła dziedziczne usposobienie do melancholii, i dlatego panienka, mająca za posag ekspektatywę wariacji, nie mogła się spodziewać męża młodego — ani bogatego. Pan Horsztyński, ani młody, ani bogaty, ofiarował jej swoją rękę... i dziś... żałuje może danego pierścionka więcej niż wykapanych gromnicami oczu. Ale sądzę, że starzec nie wie o niczym, bo pan Szczęsny zgrabny chłopak w takich rzeczach.
Powiedzże mi, moja beczułko śledzi holenderskich, co to ma obchodzić pana hetmana, że pan hetmanowicz zbałamucił żonę ślepego człowieka?
Panie Ksiński, zgódź się naprzód na to, że ja mam więcej rozumu od ciebie.
Rzecz nie dowiedziona!
Wszakże nie jesteś zupełnie, panie Ksiński, pozbawiony zdrowego rozsądku. Mów zatem, że szukasz rozumu, gdziekolwiek bądź sądzisz, że się znajduje.
Z czego to wnosisz?
Kiedy wczoraj dano kurczęta, uważałem, że z wielką rozwagą wyjadałeś móżdżki w główkach kurczęcych...
Dalibóg, że ten błazen kpi ze mnie...
Panie Ksiński, jakże można tak posądzać? A, wstydź się!
Pamiętaj, że ze mną niebezpiecznie...
Boję się ciebie, bo jak się wyciągniesz, to podobny jesteś do pamfila.
A ty krótki! ty niźniku — ty kulko!...
Wybiega za uciekającym Karłem
[edytuj]
Scena II
Skromny pokój szlachecki w domu Horsztyńsklego. Ksiądz Kapucyn i Horsztyński.
To powiadasz, że moja szkółka owocowa dobrze podrosła?
KSIĄDZ
Renety i bery szare już kwitną.
Jesienią, mości księże, będziemy z sobą dzielić czerwone jabłuszka.
Jeśli Bóg da doczekać.
Tak, jeśli Bóg da doczekać! Czy nie widziałeś gdzie Salusi?
Żona twoja chodzi sama jedna po lipowej alei.
Księże, straciłem oczy i widziećnie mogę jej anielskiej twarzy. Czy ona zawsze tak piękna, jak była?
Zdaje mi się, że zawsze piękna.
Ale nie tak wesoła, jak niegdyś...
Dosyć zawsze wesoła. — Czy chcesz, panie Horsztyński, to ci przeczytam jaki rozdział z „Pamiętników Janczara”.
Dziękuję, księże... już późno. Słuchaj, zdaje mi się, że żona moja nie tak wesoła jak dawniej...
Chwila długa milczenia.
Mówią, że wielka jest niespokojność między wileńskim ludem. Coś nowego gotuje się w garnku.
Nie mów mi o tym, księże —
A gdyby też Wilno powstało...
To mu gromnicami wykąpią oczy.
Może się uda...
Księże, nie masz nadziei, że będziemy jedli czerwone renety z mojej szkółki — a spodziewasz się owoców na spróchniałym drzewie!... Słyszysz, ktoś nadjeżdża konno...
Młody hrabia.
HORSZTYIŃSKI
...
jrachuba