Drugie życie bree tanner cz2.doc

(197 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

Drugie życie Bree Tanner

Cz. 2

- Wiesz, że Fred to jeden z ulubieńców Rileya?

- Naprawdę? Jak to możliwe?- Nikt nie lubi Strasznego Freda. Jedynie ja o niego dbam, ale wyłącznie z troski o własne życie.

Diego nachylił się tajemniczo w moją stronę. Tak się przyzwyczaiłam do jego dziwnych zachować, że nawet nie drgnęłam.

- Słyszałem, jak rozmawiał o tym z n i ą.

Przeszedł mnie dreszcz.

- No właśnie- rzekł Diego porozumiewawczo. Nic w tym dziwnego, że oboje czuliśmy to samo, kiedy chodziło o n i ą.- To było kilka miesięcy temu. Riley mówił o Fredzie bardzo podekscytowany. Z tego, co zrozumiałem, wynikało, że niektóre wampiry mają różne pożyteczne zdolności. Mogą robić coś więcej niż zwykłe wampiry. I tego właśnie o n a szuka. Wampirów z ta-len-ta-mi.

Rozciągnął ostatni wyraz, jakby powtarzał go sobie w głowie.

- Jakimi talentami?- spytałam.

- Bardzo różnymi. Zdolność tropienia, czytania w myślach, a może nawet przewidywania przyszłości.

- Daj spokój!

- Nie żartuję. Zdaje mi się, że Fred specjalnie odstrasza od siebie ludzi. Tyle, że to wszystko siedzi w naszych głowach. On sprawia, że odstrasza nas nawet sama myśl o przebywaniu blisko niego.

Zmarszczyłam brwi.

- Po co to robi?

- Trzyma go to przy życiu, prawda? Zresztą najwyraźniej ciebie także.

Skinęłam twierdząco.

- Na to wygląda. Czy Riley mówił jeszcze o kimś innym?- Próbowałam przypomnieć sobie coś dziwnego, co widziałam lub poczułam, ale Fred był jedyny w swoim rodzaju. Ci klauni, którzy udawali dzisiaj, że są super bohaterami, z pewnością nie potrafili niczego, i my byśmy nie potrafili.

- Mówił o Raoulu- odparł Diego, uśmiechając się krzywo.

- Jaki talent może mieć Raoul? Super głupotę?

Diego parsknął śmiechem.

- To z pewnością. Ale Riley uważa, że on ma w sobie jakiś rodzaj magnetyzmu- przyciąga ludzi, a oni za nim potem podążają.

- Tylko ci chorzy psychicznie.

- Tak, o tym też wspomniał Riley. Raoul nie działa na te- tu zaczął naśladować głos Rileya- pokorne dzieciaki.

- Uległe?

- Domyślam się, że chodziło mu o takich jak my, którzy od czasu do czasu umieją pomyśleć.

Nie podobało mi się określenie pokorny. W tym kontekście brzmiało jakoś negatywnie. Diego wyraził się bardziej precyzyjnie.

- Zdawało mi się, że jest jakiś powód, dla którego Riley chce, by Raoul przewodził. Chyba niedługo coś się wydarzy.

Poczułam nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa, aż wyprostowałam się na krześle.

- Niby co?- spytałam

- Zastanawiałaś się kiedyś, czemu Rileyowi tak bardzo zależy, żebyśmy się nie wychylali?

Zawahałam się przez chwilę zanim odpowiedziałam. Nie takich pytań oczekiwałam od kogoś, kto był prawą ręką Rileya. Diego wydawał się wręcz kwestionować to, co nasz lider nam wmawiał. Chyba, ze w tej chwili działał po prostu jako szpieg Rileya, badał sytuację. Chciał domyśleć się co myślą dzieciaki. Ale jednak nie o to mu chodziło. Szeroko otwarte, ciemnoczerwone  oczy Diega patrzyły szczerze. Zresztą czemu Riley miałby się tym przejmować? A może to, co inni mówili o Diego, nie miało żadnych podstaw? Było tylko plotką?

Odpowiedziałam więc szczerze:

- Tak, właściwie dopiero co się nad tym zastanawiałam.

- Nie jesteśmy jedynymi wampirami na świecie- poważnie wyjaśnił Diego

- Wiem, Riley czasem o tym opowiada. Ale tych innych nie może być przecież zbyt wielu. Chyba byśmy coś zauważyli, prawda?

Skinął głową.

- Też mi się tak wydaje. Dlatego to dziwne, że o n a wciąż produkuje nowe wampiry, nie uważasz?

Zmarszczyłam brwi.

- Hm. Przecież nie chodzi o to, że Riley naprawdę nas lubi, czy coś w tym rodzaju- urwałam, chcąc sprawdzić, czy Diego zaprzeczy. Nie zrobił tego.  Czekał i tylko nieznacznie skinął głową, mówiłam więc dalej:- A o n a nawet się nie przedstawiła. Masz rację, nie patrzyłam na tę sprawę w taki sposób. Cóż, właściwie to wcale o tym nie myślałam. Ale w takim razie do czego nas potrzebują?

Diego uniósł jedną brew.

- Chcesz usłyszeć, co myślę?

Z wahaniem przytaknęłam. Ale teraz to nie Diego budził mój niepokój.

- Tak jak wspomniałem, coś ma się wydarzyć.  Sądzę, że o n a potrzebuje ochrony i dlatego kazała Rileyowi stworzyć pierwszą linię obrony.

Zastanawiając się nad tym, co powiedział, znów poczułam zimny dreszcz.

- Ale czemu nam o tym nie powiedzą? Przecież powinniśmy no wiesz, być czujni.

- To prawda- zgodził się Diego.

Przez kilka długich sekund spoglądaliśmy na siebie w milczeniu. Nie wiedziałam, co powiedzieć, i Diego chyba także. Skrzywiłam się i w końcu oświadczyłam:

- Nie mogę uwierzyć, że Raoul nadaje się do tego zadania.

- Trudno się z tobą nie zgodzić- zaśmiał się Diego. Potem wyjrzał przez okna na budzący się ciemny świt.- Kończy nam się czas. Lepiej wracajmy, zanim zmienimy się w wió...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin