Łysiak, Waldemar - Empirowy pasjans.pdf

(1029 KB) Pobierz
Microsoft Word - Lysiak Waldemar - Empirowy pasjans
Waldemar Łysiak EMPIROWY PASJANS
Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1984
© bv Waldemar Łysiak, Warszawa 1977
Obwolut ħ i okładk ħ projektował Marian Stachurski
Reprodukcje na wyklejkach:
1. „Nocna rewia" (litografia D. A. Raffeta)
2. „Ofiary Ļ nie Ň nej pustyni — epizod z odwrotu spod Moskwy" (obraz Philippoteaux'a)
Redaktor Olimpia Sieradzka
Redaktor techniczny
Adam Malaszewski
ISBN 83-21 l-0424-X
Pami ħ ci Ojca
Wst ħ p
Mali chłopcy zawsze chc Ģ by ę Ň ołnierzami. Indianami z ich ko ı mi i preri Ģ . Stra Ň akami, którym
wolno ogl Ģ da ę po Ň ar. Panem kominiarzem. Albo Obywatelem Prezydentem (...)
Rosn Ģ , starzej Ģ si ħ . Bywaj Ģ Ň ołnierzami. Indianami, stra Ň akami, kominiarzami, prezydentami.
Miewaj Ģ ju Ň swoje kom Ň e, wielkie ły Ň ki, psy i okr ħ ty. A jednak tak naprawd ħ chc Ģ jedynie by ę
kim Ļ innym. I zadr ħ czaj Ģ si ħ tym do Ļ mierci...
Nieszcz ħĻ liwy, kto nie jest takim małym chłopcem z wiersza Krzysztofa G Ģ siorowskiego Tamten.
Dorosłym małym chłopcem, który gdzie Ļ w najgł ħ bszym zakamarku duszy hołubi wielkie
marzenie, t ħ sknot ħ za „czym Ļ innym".
Moja narodziła si ħ pewnego wieczoru, gdy ojciec wszedł do pokoju dziecinnego, trzymaj Ģ c w dłoni
stary, oprawiony w skór ħ wolumin ze złot Ģ liter Ģ „N". Podał mi go i powiedział: przeczytaj. I
zostawił mnie z nim na całe Ň ycie.
Tak otwarła si ħ przede mn Ģ równina empirowej nostalgii. W ħ drowałem po niej za cieniem
Tamtego, ale nie trwało to długo — szybko pozbyłem si ħ fascynacji „bogiem wojny". Nigdy
jednak nie pozb ħ d ħ si ħ t ħ sknoty za owym czasem, który nie poczekał na mnie i przemin Ģ ł na wiele
lat przed moim wej Ļ ciem na scen ħ . To nie „tamten" człowiek, o którym marz ħ . Słu Ň ył mi
pocz Ģ tkowo jako kompas, lecz gdy ju Ň poznałem ka Ň dy cal równiny, kompas przestał by ę
potrzebny. To ona — tamta epoka, meta moich ucieczek w przeszło Ļę , która noc Ģ jest moj Ģ
tera Ņ niejszo Ļ ci Ģ . Niemo Ň no Ļę zespolenia si ħ z ni Ģ na jawie b ħ dzie mnie zadr ħ cza ę do Ļ mierci.
Potrzebowałem tego innego Ļ wiata, który przez krew i marzenia był moim Ļ wiatem, nie
skr ħ powanym sznurami telefonów, takiej enklawy pi ħ knej, bo dalekiej, z czasu, w którym prawdy
były prostsze, a motywy ja Ļ niejsze, azylu, w którym wyzwol Ģ si ħ we mnie romantyczne atawizmy.
Całe wieki czaiło si ħ we mnie przemo Ň ne pragnienie odbycia, własnej w ħ drówki do stacji historii,
na której moje sny mogłyby umiera ę w apogeum spełnienia. Dzi ħ ki niej nie musz ħ si ħ dusi ę w
Ļ wiecie zjawisk realnych, w którym „wyznaczona nam została era Człowieka-Pszczoły,
Człowieka-Zera, kiedy dusz nie sprzedaje si ħ diabłu, lecz Ksi ħ gowemu albo Dozorcy
Galerników"*. Moja stacja nosi nazw ħ : Empire.
Ma wygl Ģ d rozległej równiny, zawieszonej wysoko w Ļ ród gór, do której prowadzi w Ģ ska Ļ cie Ň ka
ku przeł ħ czy. Dzieckiem b ħ d Ģ c zbli Ň ałem si ħ do niej mozolnie, Ļ ni Ģ c, Ň e zapadam w przedziwny
sen. Poruszałem si ħ , bez zm ħ czenia, jak lunatyk nakr ħ cony kluczem ksi ħŇ yca, ku ruinom jakich Ļ
starych fortyfikacji flankuj Ģ cych przeł ħ cz. Po pewnym czasie — jakim, trudno powiedzie ę , gdy Ň
czas zatrzymał si ħ we mnie — rozró Ň niałem ju Ň kształty s Ģ siednich zboczy: długie postrz ħ pione
Ļ ciany, kamienne łuki wykruszone jak Ň ołnierskie suchary, blanki i strzelnice, wie Ň e sakralne i
forteczne, zwie ı czone krzy Ň ami i gruzem, bramy bez drzwi i okna bez szyb, a wszystko haftowane
zieleni Ģ , bujn Ģ , zwyci ħ sk Ģ . Na szczytach, hen, pod bł ħ kitem nieba, pi ħ trzyły si ħ jakie Ļ zwały
murów, zbyt dalekie jeszcze, bym mógł je okre Ļ li ę , ja Ļ niej Ģ ce patyn Ģ i refleksami sło ı ca.
Zbocze przeci ħ te Ļ cie Ň k Ģ , ta piramida przyrody, w której tkwiły fragmenty architektury; im bli Ň ej
byłem, tym stawało si ħ bardziej strome, naje Ň one i rosn Ģ ce, przygniatało mnie sw Ģ mas Ģ ,
sprowadzaj Ģ c wymiary do wła Ļ ciwych proporcji, czyni Ģ c ze mnie mrówk ħ w obliczu kolosalnego
ołtarza natury. Drapie Ň niało mi nad karkiem lawin Ģ skał, murów i drzew, a ja — wchłaniany —
wchłaniałem pokornie ci ħŇ ar tej pos Ģ gowej poezji i było mi coraz l Ň ej pi Ģę si ħ wzwy Ň .
Byłem nie Ļ wiadomy tego, co napotkam po drugiej stronie, lecz w tej nie Ļ wiadomo Ļ ci kryła si ħ
t ħ sknota za tajemnic Ģ , ciekawo Ļę Guliwera i Robinsona Cruzoe, Alicji u wrót do Krainy Czarów i
Armstronga zst ħ puj Ģ cego na powierzchni ħ srebrnego globu. Byłem jednym z tych dzieci, którym
boski szczurołap — wyprowadziwszy je z miasta-wi ħ -zienia — otworzył za pomoc Ģ
czarodziejskiego fletu gór ħ wiecznej rado Ļ ci. A gdy wreszcie stan Ģ łem na przeł ħ czy i ogarn Ģ łem
wzrokiem Ļ ciel Ģ c Ģ si ħ przede mn Ģ skaln Ģ mis ħ — poj Ģ łem, Ň e ju Ň na zawsze pozostan ħ małym
chłopcem, w królestwie dzieci ı stwa, które nie zdradza i nie przestaje szepta ę buntowniczych idei.
Rozpo Ļ cierał si ħ przede mn Ģ widok, dla którego płotem były rozmyte we mgle pasma wzgórz na
widnokr ħ gu, a mnie si ħ zdawało, Ň e stoj ħ tak wysoko, i Ň brakuje mi zaledwie kilka metrów, by
zobaczy ę , co si ħ kryje za wzgórzami. Z tej wysoko Ļ ci zbocze schodz Ģ ce ku równinie gubiło sw Ģ
stromo Ļę , wydawało si ħ płaskie, wtapiało si ħ w le ŇĢ c Ģ w dole równin ħ tak łagodnie, Ň e nie
mógłbym wskaza ę jego styku z podnó Ň em.
Dniem na tym rozległym skrawku mojej ziemi mieszka smutek czasu obna Ň onego w bezruchu,
mi ħ dzy niebem, na którym nie pojawia si ħ Ň aden ptak, a ziemi Ģ owrzodzon Ģ bryłami skał na
podobie ı stwo boi zapomnianych przy nadbrze Ň u. Noc Ģ niebo staje si ħ granatowe i usiane
* Alejo Carpentier Podró Ň do Ņ ródeł czasu, tłum. Kaliny Wojciechowskiej.
gwiazdami. Na jego tle ruiny zamków ja Ļ niej Ģ rykoszetami ksi ħŇ ycowego blasku jak upiory z
dziurami oczodołów, którymi patrz Ģ otwory okienne.
ņ ycie rodzi si ħ tu o zmierzchu, na tym cieniuchnym styku dnia i nocy, kiedy wszystko jest
zielonoczerwone. Niebo roz Ň agwia purpura zachodz Ģ cego sło ı ca i ocean zieleni przykrywaj Ģ
szkarłatne dywany, czyni Ģ c z równiny Ň yw Ģ posadzk ħ , faluj Ģ c Ģ barwnymi cieniami.
Wówczas pojawiaj Ģ si ħ zjawy. Przebiegaj Ģ równin ħ je Ņ d Ņ cy z dalekiej krainy, poło Ň onej za
siódmym morzem i za o Ļ nie Ň onymi lasami. Zbru-kane w boju płaszcze fruwaj Ģ za nimi rozpostarte
z ramion jak sztandary i odsłaniaj Ģ pancerze blaskomiotne jak zwierciadła pokazane sło ı cu.
Zbrojni w lance i ci ħŇ kie rapiery galopuj Ģ w niewielkich grupach, wzbijaj Ģ c tumany pyłu
drzemi Ģ cego w Ļ ród traw, i nikn Ģ równie niespodziewanie, na modł ħ widm. Zast ħ puj Ģ ich
rozbójnicy w skórzanych kaftanach skrytych pod opo ı czami, półnagie kobiety w obł Ģ kanym ta ı cu,
dostojnicy w turbanach kapi Ģ cych od złota, tajemniczy my Ļ liwi, szpiedzy
0 oczach bazyliszków i wygnane dzieci.
Wszyscy oni p ħ dz Ģ do jakiego Ļ celu skrytego za zamglon Ģ smug Ģ gór
1 nikn Ģ , gdy gwiazdy wchodz Ģ w posiadanie nieba. S Ģ jak strzały puszczone w bezkres przez
mocarnego łucznika, poddane prawu przyspieszenia, które wci ĢŇ si ħ odradza, jakby zwi Ģ zane z
ci ħ ciw Ģ , która pcha bez ko ı ca. S Ģ jedynym pulsem i bi Ň uteri Ģ pustkowia, pod którego niebem
omdlewaj Ģ spłoszone przez nich zwierz ħ ta. Maj Ģ co Ļ z bohaterów filmów Bergmana, co Ļ ze ń ródła
i z Siódmej piecz ħ ci, pionowe twarze, pos ħ pne rysy, Ļ ci Ģ gni ħ te brwi, szkliste oczy, niespokojne
sumienia i um ħ czone dusze, jakby ka Ň dy z nich cierpiał na chorob ħ , któr Ģ Wilhelm Reich okre Ļ la
mianem „udr ħ ki emocjonalnej".
Daj ħ wam oto Ň yciorysy siedemnastu z nich. Tylko w ten sposób, za pomoc Ģ ich portretów, mog ħ
precyzyjniej opisa ę empirow Ģ równin ħ mych fantasmagorii. Dlaczego wła Ļ nie w ten sposób?
Poniewa Ň — jak napisał kiedy Ļ Aleksander Małachowski — „Ju Ň od dawna wiadomo, Ň e historia,
je Ļ li ma kogo Ļ zainteresowa ę , nie mo Ň e by ę zbiorem formuł, sloganów i statystyk. Mo Ň na j Ģ poj Ģę i
polubi ę tylko poprzez Ň yciorysy ludzi, którzy na niej odcisn ħ li swoje Ļ lady — dobre czy złe,
wyra Ņ ne czy wytarte."
Uło Ň yłem te portrety w empirowy pasjans: cztery asy, cztery króle, cztery damy, cztery walety i
joker. Kolory tych kart maj Ģ sw Ģ kabali-styczno-napoleo ı sk Ģ symbolik ħ . Trefl oznacza
nikczemno Ļę i zdrad ħ . Karo — wieczn Ģ tajemnic ħ , zagadk ħ nie do wyja Ļ nienia. Kier — uczucie,
miło Ļę do Korsykanina. Pik — m ħ stwo na polu bitwy.
Namalowanie tych siedemnastu portretów zabrało mi ponad dziesi ħę lat. W ci Ģ gu tych dziesi ħ ciu
lat w ħ drowałem po moim prywatnym ksi ħ gozbiorze i bibliotekach publicznych Europy, kurzyłem
si ħ w archiwach polskich, włoskich, francuskich, angielskich, hiszpa ı skich, greckich i
szwajcarskich, odbywałem pielgrzymki do miejsc, w których Ň yli i umie-
I
rali. Mo Ň e to i głupie, je Ļ li przyj Ģę za dobr Ģ monet ħ słowa Leloucha, i Ň „idiotyzmem jest
zajmowanie si ħ jakimkolwiek innym wiekiem, gdy ma si ħ do dyspozycji wiek XX". Według mnie
ta moneta jest fałszywa. Historia nie jest dla mnie czasem przeszłym.
Maluj Ģ c ich portrety byłem jak ów malarz ze znanej opowie Ļ ci, który perorował na temat gotyku.
Jeden z uczniów przerwał mu mówi Ģ c:
— ^Mistrzu, myli si ħ pan o całe pi ħę set lat! A na to mistrz:
— Wiem, ale dobrze mi z tym.
Dobrze mi na mojej empirowej równinie. To ona utula mnie do snu jak najczulsza kochanka w
rozpi ħ tym mi ħ dzy galaktykami hamaku, którego nitki prz ħ dzie bo Ň y paj Ģ k, władca krainy łagodnej
melancholii. Kocham j Ģ .
Cz ħĻę pierwsza - Asy
Cztery asy napoleo ı skiej słu Ň by policyjno-wywiadowczej. Fouche — geniusz policji politycznej,
Schulmeister — wirtuoz cesarskiego wywiadu i kontrwywiadu, Vidocq — „król galer" i pierwszy
detektyw Ļ wiata oraz Surcouf — najwi ħ kszy korsarz empire'u, szef policji morskiej Napoleona.
Wszystkich ich, oprócz swoistego geniuszu, ł Ģ czy jedna cecha wspólna: ka Ň dy zaczynał karier ħ
jako zbrodniarz, by uwie ı czy ę j Ģ tytułem i wysokim stanowiskiem w empirowej hierarchii. W
dobie Rewolucji Fouche masakrował tysi Ģ ce niewinnych ludzi w Lyonie, Schulmeister był
przemytnikiem i morderc Ģ , Vidocq — najusilniej tropionym przez policj ħ przest ħ pc Ģ Francji, a
pirat Surcouf obci ĢŇ ał swe sumienie setkami zam ħ czonych Murzynów, którymi handlował. W
kilkana Ļ cie lat pó Ņ niej ka Ň dy z nich stał na stra Ň y bezpiecze ı stwa imperium, dowodz Ģ c słuszno Ļ ci
starego porzekadła, i Ň przest ħ pcy s Ģ najlepszymi policjantami Ļ wiata.
As trefl
1759 Józef Fouche 1820
Wielka gra ministra policji
Ci, którzy chc Ģ mnie zgładzi ę , to durnie, ci za Ļ , którzy mnie od tego ratuj Ģ , to szubrawcy
Napoleon w roku 1H00
Listopadowa noc roku 1800. W pobli Ň u Quimper (płn. Francja) trzydziestu uzbrojonych ludzi
otacza dyli Ň ans jad Ģ cy do Brestu. Z pojazdu wyci Ģ gni ħ ty zostaje niejaki Audrien. Siedem lat
wcze Ļ niej Audrien, b ħ d Ģ c członkiem Konwentu, głosował za Ļ mierci Ģ Ludwika XVI. Teraz dostali
go w swoje r ħ ce partyzanci rojalistowscy — szuanie*. Nieszcz ħĻ nikowi podsuni ħ to pod nos wyrok
podpisany „Georges" i z odległo Ļ ci pół metra wpakowano w skro ı kul ħ pistoletow Ģ .
Wie Ļę o tym wydarzeniu szybko dotarła do Pary Ň a i postawiła w stan pogotowia policj ħ Konsulatu.
Ministerium policji od pewnego ju Ň czasu posiadało informacje, Ň e stoj Ģ cy na czele szuanów
ponury olbrzym Georges Cadoudal przybył z Londynu do Bretanii i działa ze swymi lud Ņ mi w
departamencie Morbihan. Nie było w Ģ tpliwo Ļ ci, i Ň wła Ļ ciwym celem przybycia Cadoudala jest
zorganizowanie zamachu na znienawidzonego
* W ksi ĢŇ ce Szua ı ska Ballada (Warszawa 1976) podałem, i Ň nazwa Szuan (Chouan) pochodzi od
Jana Cottereau zwanego Jean Chouan. Przydomek ten nadano mu dlatego, Ň e swoich braci, tak jak i
on przemytników, ostrzegał lub zwoływał w nocy krzykiem puszczyka (chat-huant). 15 sierpnia
1792 Jean Cotte-reau-Chouan wyst Ģ pił zbrojnie na czele okolicznych chłopów przeciw Republice i
wkrótce jego przydomek stal si ħ nazw Ģ wszystkich chłopskich insurgentów antyrewolucyjnych we
Francji. Taka jest wersja encyklopedyczna. Dopiero niedawno natrafiłem na przedruk listu
niejakiego Duchemin Descepeaux z Laval (list z roku 1824), który krytykuje t ħ wersj ħ i twierdzi,
Ň e ju Ň dziadka braci Cottereau nazywano ze wzgl ħ du na jego małomówno Ļę i ponuractwo
Puszczykiem (Chat-huant, z czego powstało Chouan).
13
przez rojalistów „uzurpatora" — Napoleona Bonaparte. Listopadowy incydent w pobli Ň u Quimper
dowodził, Ň e Cadoudal nie Ň artuje.
Rok 1800 byl pierwszym rokiem Konsulatu. W listopadzie mijało dokładnie 12 miesi ħ cy od chwili,
kiedy bladolicy Korsykanin w generalskim mundurze zasiadł na tronie Republiki jako Pierwszy
Konsul. W ci Ģ gu tych 12 miesi ħ cy w Pary Ň u zorganizowano kilkana Ļ cie spisków maj Ģ cych na celu
przeniesienie „boga wojny" do krainy bogów. Był to pod tym wzgl ħ dem rok rekordowy w całej
epoce napoleo ı skiej.*
Zamachowcy wywodzili si ħ z trzech o Ļ rodków — byli to jakobini (pogrobowcy rewolucyjnego
Terroru), szuanie (opłacani przez Londyn zwolennicy rezyduj Ģ cego na emigracji Ludwika XVIII),
oraz agenci Wiednia. Dwie pierwsze grupy spiskowców (n. b. nienawidz Ģ ce si ħ wzajemnie)
działały na terenie Francji, licytuj Ģ c si ħ w zamachach z po Ļ piechem niwecz Ģ cym efekty — rojali Ļ ci
od stycznia do ko ı ca maja 1800 roku, jakobini za Ļ od lipca do listopada. Oba te okresy przedzielał
czerwiec, podczas którego Bonaparte był nieobecny w kraju; walczył po drugiej stronie Alp,
staraj Ģ c si ħ wyprze ę Austriaków z Italii. Wła Ļ nie wtedy przyst Ģ pili do akcji agenci austriackiego
wywiadu i udało si ħ im zepchn Ģę Bonapartego na sam skraj przepa Ļ ci. Brakowało zaledwie
kilkunastu minut, by Waterloo nast Ģ piło o pi ħ tna Ļ cie lat wcze Ļ niej, pod Marengo.
14 czerwca 1800 roku, pod wsi Ģ Marengo, „bóg wojny" po raz pierwszy i ostatni w swym Ň yciu dał
si ħ omami ę szpiegom nieprzyjaciela i wci Ģ gn Ģę na niekorzystny dla siebie teren, wybrany przez
wodzu Austriaków Melasa, który dysponował znaczn Ģ przewag Ģ liczebn Ģ . W rezultacie, po
całodziennych zmaganiach, bitwa zamieniła si ħ w rozpaczliwy odwrót Francuzów. Ale wówczas
nast Ģ pił „cud", który całkowicie zniweczył wysiłki austriackiego wywiadu. Dwa dni wcze Ļ niej
Bonaparte podzielił sw Ģ armi ħ odsyłaj Ģ c na inny teren dywizj ħ generała Desaixa. Teraz za Ļ , gdy w
oczy zajrzało mu widmo kl ħ ski, pchn Ģ ł do Desaixa posła ı ca z kartk Ģ , na której napisane było tylko
jedno zdanie: „Na miło Ļę bosk Ģ , je Ļ li to
* Liczba zamachów na Napoleona nie jest znana nawet najdociekliwszym badaczom zajmuj Ģ cym
si ħ tym tematem. Historycy francuscy nie maj Ģ np. zielonego poj ħ cia o spisku niejakiego Kramera
vel Kremera w Warszawie roku 1807 (sprawa ta została najprawdopodobniej zatuszowana przez
Komisj ħ Rz Ģ dz Ģ c Ģ ), oraz o zamachu planowanym w Kownie w roku 1812 przez oficera tamtejszej
policji Timofieja Pasternakowa; zamierza! on ze strzelby „w leb zapali ę Najja Ļ niejszego Wielkiego
Cesarza Francuzów", w ostatniej jednak chwili obleciał go strach i stoj Ģ c w tłumie obok
przeje Ň d Ň aj Ģ cego monarchy nie zdobył si ħ na czyn.
14
jeszcze mo Ň liwe — wró ę !" Lecz Desaix był daleko i nikt nie wierzył, Ň e zd ĢŇ y wróci ę . A jednak
Desaix, p ħ dz Ģ c swych ludzi przez kilka godzin do utraty tchu, zd ĢŇ ył i przed wieczorem tego dnia
spadł jak piorun z nieba na rozp ħ dzonych Austriaków, zmieniaj Ģ c w mgnieniu oka przegran Ģ w
wielkie zwyci ħ stwo. Zapłacił za to tajemnicz Ģ Ļ mierci Ģ *.
Listopad 1800 roku był miesi Ģ cem z wielu wzgl ħ dów przełomowym w grze prowadzonej przez
policjantem- i złodziei próbuj Ģ cych ukra Ļę Konsulowi Ň ycie. W miesi Ģ cu tym policja zlikwidowała
ostatni z cyklu kilku spisków jakobi ı skich, aresztuj Ģ c niejakiego Chevaliera, twórc ħ „maszyny
piekielnej", któr Ģ zamierzał pocz ħ stowa ę Bonapartego. Jednak Ň e sukces ten zbiegł si ħ nieomal co
do jednego dnia z chwil Ģ , gdy po kilkumiesi ħ cznej fazie londy ı skich przygotowa ı powrócili na
scen ħ szuanie Cadoudala.
„Georges" zasygnalizował sw Ģ ponown Ģ obecno Ļę we Francji efektown Ģ seri Ģ napadów i egzekucji
wykonywanych na północy kraju. Jednocze Ļ nie jego podwładni zacz ħ li kolejno przenika ę do
Pary Ň a z rozkazem restytuowania siatki konspiracyjnej i wykonania wyroku na Pierwszym Konsulu
Republiki. By ę mo Ň e Cadoudal uczyniłby lepiej robi Ģ c swoje cicho i nie alarmuj Ģ c policji
spektakularnymi morderstwami, nale Ň y jednak pami ħ ta ę , Ň e historia ta rozgrywa si ħ w ostatnim
roku XVIII stulecia, w którym rzucanie r ħ kawicy było wi ħ cej ni Ň mod Ģ — było jeszcze rycerskim
obowi Ģ zkiem. Co prawda Cadoudal i jego ludzie kwalifikowali si ħ raczej do rz ħ du skrytobójców,
ali Ļ ci sami uwa Ň ali si ħ za „rycerzy Ļ wi ħ tej sprawy Burbonów". Tak czy owak — „Georges" rzucił
wyzwanie. Człowiekiem, który podj Ģ ł to wyzwanie, byl sławny minister policji, Fouch ę .
3
Józef Fouch ę przyszedł na Ļ wiat 21 maja 1759 roku w Pellerin (blisko Nantes), w rodzinie, która od
kilku pokole ı parała si ħ handlem morskim z Antylami. Sw Ģ drog ħ Ň yciow Ģ zacz Ģ ł podobnie jak
inna ministerialna gwiazda epoki, Talleyrand, studiuj Ģ c w kolegium jezuickim, lecz w
przeciwie ı stwie do Talleyranda nigdy nie został wy Ļ wi ħ cony na kapłana. Była to jedna z niewielu
drobnych ró Ň nic mi ħ dzy tymi dwoma lud Ņ mi, podczas gdy ich metody rozgrywania pokera z
otaczaj Ģ cym Ļ wiatem, talenty i charaktery stanowiły niemal lustrzane odbicie.
Gdyby trzeba było uj Ģę podobie ı stwo jednym zdaniem, napisałbym, Ň e moralno Ļę Fouchego i
Talleyranda zale Ň ała od pory dnia. Poniewa Ň jednak nie pisz ħ hasła encyklopedycznego, a stosunki
Fouchego z Talley-randem miały istotne znaczenie dla przebiegu dalszych wydarze ı , po-
Patrz rozdział o królu pikowym.
15
c r X r, F
(i z
1
c;
P w
in
ki P'
i ( m
M
PC
Fi
w su gc na
ba. lor (sp on poi ja Ļ :
14
zwol ħ sobie na bardziej szczegółowe wyja Ļ nienie cech podobie ı stwa mi ħ dzy asem treflowym a
jego wielkim koleg Ģ .
Obydwaj byli inteligentnymi nikczemnikami, wykorzystuj Ģ cymi bez skrupułów ka Ň d Ģ okazj ħ do
wzbogacenia si ħ i rozszerzenia wpływów, wypluwaj Ģ cymi jak pestk ħ ka Ň dego, kto przestał im by ę
u Ň yteczny. Talleyrand, gdy usłyszał, Ň e Fouche gardzi lud Ņ mi, zadrwił: „Nic dziwnego, ten
człowiek zna samego siebie". Lecz je Ļ li znajomo Ļę samego siebie była wystarczaj Ģ c Ģ przyczyn Ģ do
pogardy wobec ludzi, to Talleyrand musiał nimi gardzi ę nie mniej. Równie Ň Talleyrand był
autorem instrukta Ň owej maksymy dla młodych dyplomatów: „Strze Ň si ħ swych pierwszych
odruchów — zwykle sa szlachetne". Fouche podpisałby si ħ pod tym bez zastrze Ň e ı .
Obydwaj zostali obdarzeni przez natur ħ nieprzebranymi zasobami przezorno Ļ ci i sprytu ( Ļ mier ę
Talleyranda Metternich skwitował pytaniem: „Ciekaw jestem, dlaczego on to zrobił?"). Udziałem
obydwu stały si ħ wielkie kariery ministerialne i obaj przeszli do historii jako geniusze w swoim
fachu, Talleyrand — dyplomatycznym, Fouche — policyjnym. Drabiny obydwu były długie, gdy Ň
swoje trwanie polityczne przedłu Ň ali po trupach kolejnych re Ň imów, którym słu Ň yli. Zdradzili
kolejno: Ko Ļ ciół dla Rewolucji, Rewolucj ħ dla Dyrektoriatu, Dyrektoriat dla Napoleona,
Napoleona dla Burbonów kd. Przypomina mi to pewn Ģ anegdot ħ z Charakterów Chamforta, o
proboszczu z Bray, który kilka razy przechodził od katolicyzmu do protestantyzmu, kiedy za Ļ
przyjaciele dziwili si ħ jego niestało Ļ ci, wykrzykn Ģ ł:
— Ja niestały? Nic podobnego! Przeciwnie, ja si ħ nie zmieniam, ja chc ħ by ę proboszczem w Bray.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin