Łysiak, Waldemar - Empirowy pasjans.pdf
(
1029 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Lysiak Waldemar - Empirowy pasjans
Waldemar Łysiak EMPIROWY PASJANS
Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1984
© bv Waldemar Łysiak, Warszawa 1977
Obwolut
ħ
i okładk
ħ
projektował Marian Stachurski
Reprodukcje na wyklejkach:
1. „Nocna rewia" (litografia D. A. Raffeta)
2. „Ofiary
Ļ
nie
Ň
nej pustyni — epizod z odwrotu spod Moskwy" (obraz Philippoteaux'a)
Redaktor Olimpia Sieradzka
Redaktor techniczny
Adam Malaszewski
ISBN 83-21 l-0424-X
Pami
ħ
ci Ojca
Wst
ħ
p
Mali chłopcy zawsze chc
Ģ
by
ę
Ň
ołnierzami. Indianami z ich ko
ı
mi i preri
Ģ
. Stra
Ň
akami, którym
wolno ogl
Ģ
da
ę
po
Ň
ar. Panem kominiarzem. Albo Obywatelem Prezydentem (...)
Rosn
Ģ
, starzej
Ģ
si
ħ
. Bywaj
Ģ
Ň
ołnierzami. Indianami, stra
Ň
akami, kominiarzami, prezydentami.
Miewaj
Ģ
ju
Ň
swoje kom
Ň
e, wielkie ły
Ň
ki, psy i okr
ħ
ty. A jednak tak naprawd
ħ
chc
Ģ
jedynie by
ę
kim
Ļ
innym. I zadr
ħ
czaj
Ģ
si
ħ
tym do
Ļ
mierci...
Nieszcz
ħĻ
liwy, kto nie jest takim małym chłopcem z wiersza Krzysztofa G
Ģ
siorowskiego Tamten.
Dorosłym małym chłopcem, który gdzie
Ļ
w najgł
ħ
bszym zakamarku duszy hołubi wielkie
marzenie, t
ħ
sknot
ħ
za „czym
Ļ
innym".
Moja narodziła si
ħ
pewnego wieczoru, gdy ojciec wszedł do pokoju dziecinnego, trzymaj
Ģ
c w dłoni
stary, oprawiony w skór
ħ
wolumin ze złot
Ģ
liter
Ģ
„N". Podał mi go i powiedział: przeczytaj. I
zostawił mnie z nim na całe
Ň
ycie.
Tak otwarła si
ħ
przede mn
Ģ
równina empirowej nostalgii. W
ħ
drowałem po niej za cieniem
Tamtego, ale nie trwało to długo — szybko pozbyłem si
ħ
fascynacji „bogiem wojny". Nigdy
jednak nie pozb
ħ
d
ħ
si
ħ
t
ħ
sknoty za owym czasem, który nie poczekał na mnie i przemin
Ģ
ł na wiele
lat przed moim wej
Ļ
ciem na scen
ħ
. To nie „tamten" człowiek, o którym marz
ħ
. Słu
Ň
ył mi
pocz
Ģ
tkowo jako kompas, lecz gdy ju
Ň
poznałem ka
Ň
dy cal równiny, kompas przestał by
ę
potrzebny. To ona — tamta epoka, meta moich ucieczek w przeszło
Ļę
, która noc
Ģ
jest moj
Ģ
tera
Ņ
niejszo
Ļ
ci
Ģ
. Niemo
Ň
no
Ļę
zespolenia si
ħ
z ni
Ģ
na jawie b
ħ
dzie mnie zadr
ħ
cza
ę
do
Ļ
mierci.
Potrzebowałem tego innego
Ļ
wiata, który przez krew i marzenia był moim
Ļ
wiatem, nie
skr
ħ
powanym sznurami telefonów, takiej enklawy pi
ħ
knej, bo dalekiej, z czasu, w którym prawdy
były prostsze, a motywy ja
Ļ
niejsze, azylu, w którym wyzwol
Ģ
si
ħ
we mnie romantyczne atawizmy.
Całe wieki czaiło si
ħ
we mnie przemo
Ň
ne pragnienie odbycia, własnej w
ħ
drówki do stacji historii,
na której moje sny mogłyby umiera
ę
w apogeum spełnienia. Dzi
ħ
ki niej nie musz
ħ
si
ħ
dusi
ę
w
Ļ
wiecie zjawisk realnych, w którym „wyznaczona nam została era Człowieka-Pszczoły,
Człowieka-Zera, kiedy dusz nie sprzedaje si
ħ
diabłu, lecz Ksi
ħ
gowemu albo Dozorcy
Galerników"*. Moja stacja nosi nazw
ħ
: Empire.
Ma wygl
Ģ
d rozległej równiny, zawieszonej wysoko w
Ļ
ród gór, do której prowadzi w
Ģ
ska
Ļ
cie
Ň
ka
ku przeł
ħ
czy. Dzieckiem b
ħ
d
Ģ
c zbli
Ň
ałem si
ħ
do niej mozolnie,
Ļ
ni
Ģ
c,
Ň
e zapadam w przedziwny
sen. Poruszałem si
ħ
, bez zm
ħ
czenia, jak lunatyk nakr
ħ
cony kluczem ksi
ħŇ
yca, ku ruinom jakich
Ļ
starych fortyfikacji flankuj
Ģ
cych przeł
ħ
cz. Po pewnym czasie — jakim, trudno powiedzie
ę
, gdy
Ň
czas zatrzymał si
ħ
we mnie — rozró
Ň
niałem ju
Ň
kształty s
Ģ
siednich zboczy: długie postrz
ħ
pione
Ļ
ciany, kamienne łuki wykruszone jak
Ň
ołnierskie suchary, blanki i strzelnice, wie
Ň
e sakralne i
forteczne, zwie
ı
czone krzy
Ň
ami i gruzem, bramy bez drzwi i okna bez szyb, a wszystko haftowane
zieleni
Ģ
, bujn
Ģ
, zwyci
ħ
sk
Ģ
. Na szczytach, hen, pod bł
ħ
kitem nieba, pi
ħ
trzyły si
ħ
jakie
Ļ
zwały
murów, zbyt dalekie jeszcze, bym mógł je okre
Ļ
li
ę
, ja
Ļ
niej
Ģ
ce patyn
Ģ
i refleksami sło
ı
ca.
Zbocze przeci
ħ
te
Ļ
cie
Ň
k
Ģ
, ta piramida przyrody, w której tkwiły fragmenty architektury; im bli
Ň
ej
byłem, tym stawało si
ħ
bardziej strome, naje
Ň
one i rosn
Ģ
ce, przygniatało mnie sw
Ģ
mas
Ģ
,
sprowadzaj
Ģ
c wymiary do wła
Ļ
ciwych proporcji, czyni
Ģ
c ze mnie mrówk
ħ
w obliczu kolosalnego
ołtarza natury. Drapie
Ň
niało mi nad karkiem lawin
Ģ
skał, murów i drzew, a ja — wchłaniany —
wchłaniałem pokornie ci
ħŇ
ar tej pos
Ģ
gowej poezji i było mi coraz l
Ň
ej pi
Ģę
si
ħ
wzwy
Ň
.
Byłem nie
Ļ
wiadomy tego, co napotkam po drugiej stronie, lecz w tej nie
Ļ
wiadomo
Ļ
ci kryła si
ħ
t
ħ
sknota za tajemnic
Ģ
, ciekawo
Ļę
Guliwera i Robinsona Cruzoe, Alicji u wrót do Krainy Czarów i
Armstronga zst
ħ
puj
Ģ
cego na powierzchni
ħ
srebrnego globu. Byłem jednym z tych dzieci, którym
boski szczurołap — wyprowadziwszy je z miasta-wi
ħ
-zienia — otworzył za pomoc
Ģ
czarodziejskiego fletu gór
ħ
wiecznej rado
Ļ
ci. A gdy wreszcie stan
Ģ
łem na przeł
ħ
czy i ogarn
Ģ
łem
wzrokiem
Ļ
ciel
Ģ
c
Ģ
si
ħ
przede mn
Ģ
skaln
Ģ
mis
ħ
— poj
Ģ
łem,
Ň
e ju
Ň
na zawsze pozostan
ħ
małym
chłopcem, w królestwie dzieci
ı
stwa, które nie zdradza i nie przestaje szepta
ę
buntowniczych idei.
Rozpo
Ļ
cierał si
ħ
przede mn
Ģ
widok, dla którego płotem były rozmyte we mgle pasma wzgórz na
widnokr
ħ
gu, a mnie si
ħ
zdawało,
Ň
e stoj
ħ
tak wysoko, i
Ň
brakuje mi zaledwie kilka metrów, by
zobaczy
ę
, co si
ħ
kryje za wzgórzami. Z tej wysoko
Ļ
ci zbocze schodz
Ģ
ce ku równinie gubiło sw
Ģ
stromo
Ļę
, wydawało si
ħ
płaskie, wtapiało si
ħ
w le
ŇĢ
c
Ģ
w dole równin
ħ
tak łagodnie,
Ň
e nie
mógłbym wskaza
ę
jego styku z podnó
Ň
em.
Dniem na tym rozległym skrawku mojej ziemi mieszka smutek czasu obna
Ň
onego w bezruchu,
mi
ħ
dzy niebem, na którym nie pojawia si
ħ
Ň
aden ptak, a ziemi
Ģ
owrzodzon
Ģ
bryłami skał na
podobie
ı
stwo boi zapomnianych przy nadbrze
Ň
u. Noc
Ģ
niebo staje si
ħ
granatowe i usiane
* Alejo Carpentier Podró
Ň
do
Ņ
ródeł czasu, tłum. Kaliny Wojciechowskiej.
gwiazdami. Na jego tle ruiny zamków ja
Ļ
niej
Ģ
rykoszetami ksi
ħŇ
ycowego blasku jak upiory z
dziurami oczodołów, którymi patrz
Ģ
otwory okienne.
ņ
ycie rodzi si
ħ
tu o zmierzchu, na tym cieniuchnym styku dnia i nocy, kiedy wszystko jest
zielonoczerwone. Niebo roz
Ň
agwia purpura zachodz
Ģ
cego sło
ı
ca i ocean zieleni przykrywaj
Ģ
szkarłatne dywany, czyni
Ģ
c z równiny
Ň
yw
Ģ
posadzk
ħ
, faluj
Ģ
c
Ģ
barwnymi cieniami.
Wówczas pojawiaj
Ģ
si
ħ
zjawy. Przebiegaj
Ģ
równin
ħ
je
Ņ
d
Ņ
cy z dalekiej krainy, poło
Ň
onej za
siódmym morzem i za o
Ļ
nie
Ň
onymi lasami. Zbru-kane w boju płaszcze fruwaj
Ģ
za nimi rozpostarte
z ramion jak sztandary i odsłaniaj
Ģ
pancerze blaskomiotne jak zwierciadła pokazane sło
ı
cu.
Zbrojni w lance i ci
ħŇ
kie rapiery galopuj
Ģ
w niewielkich grupach, wzbijaj
Ģ
c tumany pyłu
drzemi
Ģ
cego w
Ļ
ród traw, i nikn
Ģ
równie niespodziewanie, na modł
ħ
widm. Zast
ħ
puj
Ģ
ich
rozbójnicy w skórzanych kaftanach skrytych pod opo
ı
czami, półnagie kobiety w obł
Ģ
kanym ta
ı
cu,
dostojnicy w turbanach kapi
Ģ
cych od złota, tajemniczy my
Ļ
liwi, szpiedzy
0 oczach bazyliszków i wygnane dzieci.
Wszyscy oni p
ħ
dz
Ģ
do jakiego
Ļ
celu skrytego za zamglon
Ģ
smug
Ģ
gór
1 nikn
Ģ
, gdy gwiazdy wchodz
Ģ
w posiadanie nieba. S
Ģ
jak strzały puszczone w bezkres przez
mocarnego łucznika, poddane prawu przyspieszenia, które wci
ĢŇ
si
ħ
odradza, jakby zwi
Ģ
zane z
ci
ħ
ciw
Ģ
, która pcha bez ko
ı
ca. S
Ģ
jedynym pulsem i bi
Ň
uteri
Ģ
pustkowia, pod którego niebem
omdlewaj
Ģ
spłoszone przez nich zwierz
ħ
ta. Maj
Ģ
co
Ļ
z bohaterów filmów Bergmana, co
Ļ
ze
ń
ródła
i z Siódmej piecz
ħ
ci, pionowe twarze, pos
ħ
pne rysy,
Ļ
ci
Ģ
gni
ħ
te brwi, szkliste oczy, niespokojne
sumienia i um
ħ
czone dusze, jakby ka
Ň
dy z nich cierpiał na chorob
ħ
, któr
Ģ
Wilhelm Reich okre
Ļ
la
mianem „udr
ħ
ki emocjonalnej".
Daj
ħ
wam oto
Ň
yciorysy siedemnastu z nich. Tylko w ten sposób, za pomoc
Ģ
ich portretów, mog
ħ
precyzyjniej opisa
ę
empirow
Ģ
równin
ħ
mych fantasmagorii. Dlaczego wła
Ļ
nie w ten sposób?
Poniewa
Ň
— jak napisał kiedy
Ļ
Aleksander Małachowski — „Ju
Ň
od dawna wiadomo,
Ň
e historia,
je
Ļ
li ma kogo
Ļ
zainteresowa
ę
, nie mo
Ň
e by
ę
zbiorem formuł, sloganów i statystyk. Mo
Ň
na j
Ģ
poj
Ģę
i
polubi
ę
tylko poprzez
Ň
yciorysy ludzi, którzy na niej odcisn
ħ
li swoje
Ļ
lady — dobre czy złe,
wyra
Ņ
ne czy wytarte."
Uło
Ň
yłem te portrety w empirowy pasjans: cztery asy, cztery króle, cztery damy, cztery walety i
joker. Kolory tych kart maj
Ģ
sw
Ģ
kabali-styczno-napoleo
ı
sk
Ģ
symbolik
ħ
. Trefl oznacza
nikczemno
Ļę
i zdrad
ħ
. Karo — wieczn
Ģ
tajemnic
ħ
, zagadk
ħ
nie do wyja
Ļ
nienia. Kier — uczucie,
miło
Ļę
do Korsykanina. Pik — m
ħ
stwo na polu bitwy.
Namalowanie tych siedemnastu portretów zabrało mi ponad dziesi
ħę
lat. W ci
Ģ
gu tych dziesi
ħ
ciu
lat w
ħ
drowałem po moim prywatnym ksi
ħ
gozbiorze i bibliotekach publicznych Europy, kurzyłem
si
ħ
w archiwach polskich, włoskich, francuskich, angielskich, hiszpa
ı
skich, greckich i
szwajcarskich, odbywałem pielgrzymki do miejsc, w których
Ň
yli i umie-
I
rali. Mo
Ň
e to i głupie, je
Ļ
li przyj
Ģę
za dobr
Ģ
monet
ħ
słowa Leloucha, i
Ň
„idiotyzmem jest
zajmowanie si
ħ
jakimkolwiek innym wiekiem, gdy ma si
ħ
do dyspozycji wiek XX". Według mnie
ta moneta jest fałszywa. Historia nie jest dla mnie czasem przeszłym.
Maluj
Ģ
c ich portrety byłem jak ów malarz ze znanej opowie
Ļ
ci, który perorował na temat gotyku.
Jeden z uczniów przerwał mu mówi
Ģ
c:
— ^Mistrzu, myli si
ħ
pan o całe pi
ħę
set lat! A na to mistrz:
— Wiem, ale dobrze mi z tym.
Dobrze mi na mojej empirowej równinie. To ona utula mnie do snu jak najczulsza kochanka w
rozpi
ħ
tym mi
ħ
dzy galaktykami hamaku, którego nitki prz
ħ
dzie bo
Ň
y paj
Ģ
k, władca krainy łagodnej
melancholii. Kocham j
Ģ
.
Cz
ħĻę
pierwsza - Asy
Cztery asy napoleo
ı
skiej słu
Ň
by policyjno-wywiadowczej. Fouche — geniusz policji politycznej,
Schulmeister — wirtuoz cesarskiego wywiadu i kontrwywiadu, Vidocq — „król galer" i pierwszy
detektyw
Ļ
wiata oraz Surcouf — najwi
ħ
kszy korsarz empire'u, szef policji morskiej Napoleona.
Wszystkich ich, oprócz swoistego geniuszu, ł
Ģ
czy jedna cecha wspólna: ka
Ň
dy zaczynał karier
ħ
jako zbrodniarz, by uwie
ı
czy
ę
j
Ģ
tytułem i wysokim stanowiskiem w empirowej hierarchii. W
dobie Rewolucji Fouche masakrował tysi
Ģ
ce niewinnych ludzi w Lyonie, Schulmeister był
przemytnikiem i morderc
Ģ
, Vidocq — najusilniej tropionym przez policj
ħ
przest
ħ
pc
Ģ
Francji, a
pirat Surcouf obci
ĢŇ
ał swe sumienie setkami zam
ħ
czonych Murzynów, którymi handlował. W
kilkana
Ļ
cie lat pó
Ņ
niej ka
Ň
dy z nich stał na stra
Ň
y bezpiecze
ı
stwa imperium, dowodz
Ģ
c słuszno
Ļ
ci
starego porzekadła, i
Ň
przest
ħ
pcy s
Ģ
najlepszymi policjantami
Ļ
wiata.
As trefl
1759 Józef Fouche 1820
Wielka gra ministra policji
Ci, którzy chc
Ģ
mnie zgładzi
ę
, to durnie, ci za
Ļ
, którzy mnie od tego ratuj
Ģ
, to szubrawcy
Napoleon w roku 1H00
Listopadowa noc roku 1800. W pobli
Ň
u Quimper (płn. Francja) trzydziestu uzbrojonych ludzi
otacza dyli
Ň
ans jad
Ģ
cy do Brestu. Z pojazdu wyci
Ģ
gni
ħ
ty zostaje niejaki Audrien. Siedem lat
wcze
Ļ
niej Audrien, b
ħ
d
Ģ
c członkiem Konwentu, głosował za
Ļ
mierci
Ģ
Ludwika XVI. Teraz dostali
go w swoje r
ħ
ce partyzanci rojalistowscy — szuanie*. Nieszcz
ħĻ
nikowi podsuni
ħ
to pod nos wyrok
podpisany „Georges" i z odległo
Ļ
ci pół metra wpakowano w skro
ı
kul
ħ
pistoletow
Ģ
.
Wie
Ļę
o tym wydarzeniu szybko dotarła do Pary
Ň
a i postawiła w stan pogotowia policj
ħ
Konsulatu.
Ministerium policji od pewnego ju
Ň
czasu posiadało informacje,
Ň
e stoj
Ģ
cy na czele szuanów
ponury olbrzym Georges Cadoudal przybył z Londynu do Bretanii i działa ze swymi lud
Ņ
mi w
departamencie Morbihan. Nie było w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci, i
Ň
wła
Ļ
ciwym celem przybycia Cadoudala jest
zorganizowanie zamachu na znienawidzonego
* W ksi
ĢŇ
ce Szua
ı
ska Ballada (Warszawa 1976) podałem, i
Ň
nazwa Szuan (Chouan) pochodzi od
Jana Cottereau zwanego Jean Chouan. Przydomek ten nadano mu dlatego,
Ň
e swoich braci, tak jak i
on przemytników, ostrzegał lub zwoływał w nocy krzykiem puszczyka (chat-huant). 15 sierpnia
1792 Jean Cotte-reau-Chouan wyst
Ģ
pił zbrojnie na czele okolicznych chłopów przeciw Republice i
wkrótce jego przydomek stal si
ħ
nazw
Ģ
wszystkich chłopskich insurgentów antyrewolucyjnych we
Francji. Taka jest wersja encyklopedyczna. Dopiero niedawno natrafiłem na przedruk listu
niejakiego Duchemin Descepeaux z Laval (list z roku 1824), który krytykuje t
ħ
wersj
ħ
i twierdzi,
Ň
e ju
Ň
dziadka braci Cottereau nazywano ze wzgl
ħ
du na jego małomówno
Ļę
i ponuractwo
Puszczykiem (Chat-huant, z czego powstało Chouan).
13
przez rojalistów „uzurpatora" — Napoleona Bonaparte. Listopadowy incydent w pobli
Ň
u Quimper
dowodził,
Ň
e Cadoudal nie
Ň
artuje.
Rok 1800 byl pierwszym rokiem Konsulatu. W listopadzie mijało dokładnie 12 miesi
ħ
cy od chwili,
kiedy bladolicy Korsykanin w generalskim mundurze zasiadł na tronie Republiki jako Pierwszy
Konsul. W ci
Ģ
gu tych 12 miesi
ħ
cy w Pary
Ň
u zorganizowano kilkana
Ļ
cie spisków maj
Ģ
cych na celu
przeniesienie „boga wojny" do krainy bogów. Był to pod tym wzgl
ħ
dem rok rekordowy w całej
epoce napoleo
ı
skiej.*
Zamachowcy wywodzili si
ħ
z trzech o
Ļ
rodków — byli to jakobini (pogrobowcy rewolucyjnego
Terroru), szuanie (opłacani przez Londyn zwolennicy rezyduj
Ģ
cego na emigracji Ludwika XVIII),
oraz agenci Wiednia. Dwie pierwsze grupy spiskowców (n. b. nienawidz
Ģ
ce si
ħ
wzajemnie)
działały na terenie Francji, licytuj
Ģ
c si
ħ
w zamachach z po
Ļ
piechem niwecz
Ģ
cym efekty — rojali
Ļ
ci
od stycznia do ko
ı
ca maja 1800 roku, jakobini za
Ļ
od lipca do listopada. Oba te okresy przedzielał
czerwiec, podczas którego Bonaparte był nieobecny w kraju; walczył po drugiej stronie Alp,
staraj
Ģ
c si
ħ
wyprze
ę
Austriaków z Italii. Wła
Ļ
nie wtedy przyst
Ģ
pili do akcji agenci austriackiego
wywiadu i udało si
ħ
im zepchn
Ģę
Bonapartego na sam skraj przepa
Ļ
ci. Brakowało zaledwie
kilkunastu minut, by Waterloo nast
Ģ
piło o pi
ħ
tna
Ļ
cie lat wcze
Ļ
niej, pod Marengo.
14 czerwca 1800 roku, pod wsi
Ģ
Marengo, „bóg wojny" po raz pierwszy i ostatni w swym
Ň
yciu dał
si
ħ
omami
ę
szpiegom nieprzyjaciela i wci
Ģ
gn
Ģę
na niekorzystny dla siebie teren, wybrany przez
wodzu Austriaków Melasa, który dysponował znaczn
Ģ
przewag
Ģ
liczebn
Ģ
. W rezultacie, po
całodziennych zmaganiach, bitwa zamieniła si
ħ
w rozpaczliwy odwrót Francuzów. Ale wówczas
nast
Ģ
pił „cud", który całkowicie zniweczył wysiłki austriackiego wywiadu. Dwa dni wcze
Ļ
niej
Bonaparte podzielił sw
Ģ
armi
ħ
odsyłaj
Ģ
c na inny teren dywizj
ħ
generała Desaixa. Teraz za
Ļ
, gdy w
oczy zajrzało mu widmo kl
ħ
ski, pchn
Ģ
ł do Desaixa posła
ı
ca z kartk
Ģ
, na której napisane było tylko
jedno zdanie: „Na miło
Ļę
bosk
Ģ
, je
Ļ
li to
* Liczba zamachów na Napoleona nie jest znana nawet najdociekliwszym badaczom zajmuj
Ģ
cym
si
ħ
tym tematem. Historycy francuscy nie maj
Ģ
np. zielonego poj
ħ
cia o spisku niejakiego Kramera
vel Kremera w Warszawie roku 1807 (sprawa ta została najprawdopodobniej zatuszowana przez
Komisj
ħ
Rz
Ģ
dz
Ģ
c
Ģ
), oraz o zamachu planowanym w Kownie w roku 1812 przez oficera tamtejszej
policji Timofieja Pasternakowa; zamierza! on ze strzelby „w leb zapali
ę
Najja
Ļ
niejszego Wielkiego
Cesarza Francuzów", w ostatniej jednak chwili obleciał go strach i stoj
Ģ
c w tłumie obok
przeje
Ň
d
Ň
aj
Ģ
cego monarchy nie zdobył si
ħ
na czyn.
14
jeszcze mo
Ň
liwe — wró
ę
!" Lecz Desaix był daleko i nikt nie wierzył,
Ň
e zd
ĢŇ
y wróci
ę
. A jednak
Desaix, p
ħ
dz
Ģ
c swych ludzi przez kilka godzin do utraty tchu, zd
ĢŇ
ył i przed wieczorem tego dnia
spadł jak piorun z nieba na rozp
ħ
dzonych Austriaków, zmieniaj
Ģ
c w mgnieniu oka przegran
Ģ
w
wielkie zwyci
ħ
stwo. Zapłacił za to tajemnicz
Ģ
Ļ
mierci
Ģ
*.
Listopad 1800 roku był miesi
Ģ
cem z wielu wzgl
ħ
dów przełomowym w grze prowadzonej przez
policjantem- i złodziei próbuj
Ģ
cych ukra
Ļę
Konsulowi
Ň
ycie. W miesi
Ģ
cu tym policja zlikwidowała
ostatni z cyklu kilku spisków jakobi
ı
skich, aresztuj
Ģ
c niejakiego Chevaliera, twórc
ħ
„maszyny
piekielnej", któr
Ģ
zamierzał pocz
ħ
stowa
ę
Bonapartego. Jednak
Ň
e sukces ten zbiegł si
ħ
nieomal co
do jednego dnia z chwil
Ģ
, gdy po kilkumiesi
ħ
cznej fazie londy
ı
skich przygotowa
ı
powrócili na
scen
ħ
szuanie Cadoudala.
„Georges" zasygnalizował sw
Ģ
ponown
Ģ
obecno
Ļę
we Francji efektown
Ģ
seri
Ģ
napadów i egzekucji
wykonywanych na północy kraju. Jednocze
Ļ
nie jego podwładni zacz
ħ
li kolejno przenika
ę
do
Pary
Ň
a z rozkazem restytuowania siatki konspiracyjnej i wykonania wyroku na Pierwszym Konsulu
Republiki. By
ę
mo
Ň
e Cadoudal uczyniłby lepiej robi
Ģ
c swoje cicho i nie alarmuj
Ģ
c policji
spektakularnymi morderstwami, nale
Ň
y jednak pami
ħ
ta
ę
,
Ň
e historia ta rozgrywa si
ħ
w ostatnim
roku XVIII stulecia, w którym rzucanie r
ħ
kawicy było wi
ħ
cej ni
Ň
mod
Ģ
— było jeszcze rycerskim
obowi
Ģ
zkiem. Co prawda Cadoudal i jego ludzie kwalifikowali si
ħ
raczej do rz
ħ
du skrytobójców,
ali
Ļ
ci sami uwa
Ň
ali si
ħ
za „rycerzy
Ļ
wi
ħ
tej sprawy Burbonów". Tak czy owak — „Georges" rzucił
wyzwanie. Człowiekiem, który podj
Ģ
ł to wyzwanie, byl sławny minister policji, Fouch
ę
.
3
Józef Fouch
ę
przyszedł na
Ļ
wiat 21 maja 1759 roku w Pellerin (blisko Nantes), w rodzinie, która od
kilku pokole
ı
parała si
ħ
handlem morskim z Antylami. Sw
Ģ
drog
ħ
Ň
yciow
Ģ
zacz
Ģ
ł podobnie jak
inna ministerialna gwiazda epoki, Talleyrand, studiuj
Ģ
c w kolegium jezuickim, lecz w
przeciwie
ı
stwie do Talleyranda nigdy nie został wy
Ļ
wi
ħ
cony na kapłana. Była to jedna z niewielu
drobnych ró
Ň
nic mi
ħ
dzy tymi dwoma lud
Ņ
mi, podczas gdy ich metody rozgrywania pokera z
otaczaj
Ģ
cym
Ļ
wiatem, talenty i charaktery stanowiły niemal lustrzane odbicie.
Gdyby trzeba było uj
Ģę
podobie
ı
stwo jednym zdaniem, napisałbym,
Ň
e moralno
Ļę
Fouchego i
Talleyranda zale
Ň
ała od pory dnia. Poniewa
Ň
jednak nie pisz
ħ
hasła encyklopedycznego, a stosunki
Fouchego z Talley-randem miały istotne znaczenie dla przebiegu dalszych wydarze
ı
, po-
Patrz rozdział o królu pikowym.
15
c r X r, F
(i z
1
c;
P w
in
ki P'
i ( m
M
PC
Fi
w su gc na
ba. lor (sp on poi ja
Ļ
:
14
zwol
ħ
sobie na bardziej szczegółowe wyja
Ļ
nienie cech podobie
ı
stwa mi
ħ
dzy asem treflowym a
jego wielkim koleg
Ģ
.
Obydwaj byli inteligentnymi nikczemnikami, wykorzystuj
Ģ
cymi bez skrupułów ka
Ň
d
Ģ
okazj
ħ
do
wzbogacenia si
ħ
i rozszerzenia wpływów, wypluwaj
Ģ
cymi jak pestk
ħ
ka
Ň
dego, kto przestał im by
ę
u
Ň
yteczny. Talleyrand, gdy usłyszał,
Ň
e Fouche gardzi lud
Ņ
mi, zadrwił: „Nic dziwnego, ten
człowiek zna samego siebie". Lecz je
Ļ
li znajomo
Ļę
samego siebie była wystarczaj
Ģ
c
Ģ
przyczyn
Ģ
do
pogardy wobec ludzi, to Talleyrand musiał nimi gardzi
ę
nie mniej. Równie
Ň
Talleyrand był
autorem instrukta
Ň
owej maksymy dla młodych dyplomatów: „Strze
Ň
si
ħ
swych pierwszych
odruchów — zwykle sa szlachetne". Fouche podpisałby si
ħ
pod tym bez zastrze
Ň
e
ı
.
Obydwaj zostali obdarzeni przez natur
ħ
nieprzebranymi zasobami przezorno
Ļ
ci i sprytu (
Ļ
mier
ę
Talleyranda Metternich skwitował pytaniem: „Ciekaw jestem, dlaczego on to zrobił?"). Udziałem
obydwu stały si
ħ
wielkie kariery ministerialne i obaj przeszli do historii jako geniusze w swoim
fachu, Talleyrand — dyplomatycznym, Fouche — policyjnym. Drabiny obydwu były długie, gdy
Ň
swoje trwanie polityczne przedłu
Ň
ali po trupach kolejnych re
Ň
imów, którym słu
Ň
yli. Zdradzili
kolejno: Ko
Ļ
ciół dla Rewolucji, Rewolucj
ħ
dla Dyrektoriatu, Dyrektoriat dla Napoleona,
Napoleona dla Burbonów kd. Przypomina mi to pewn
Ģ
anegdot
ħ
z Charakterów Chamforta, o
proboszczu z Bray, który kilka razy przechodził od katolicyzmu do protestantyzmu, kiedy za
Ļ
przyjaciele dziwili si
ħ
jego niestało
Ļ
ci, wykrzykn
Ģ
ł:
— Ja niestały? Nic podobnego! Przeciwnie, ja si
ħ
nie zmieniam, ja chc
ħ
by
ę
proboszczem w Bray.
Plik z chomika:
megur
Inne pliki z tego folderu:
Ostatnia kohorta Waldemar Łysiak Audiobook PL całość 1 2.mp4
(685447 KB)
001.Audioksiążka - Waldemar Łysiak - Perfidia (1980) czyta Henryk Talar.mp3
(27068 KB)
Audioksiążka - Waldemar Łysiak - Francuska ścieżka (1976) czyta Henryk Pijanowski (620m15s).mp3
(289376 KB)
Audioksiążka - Waldemar Łysiak - Kolebka (1974) (588m39s).mp3
(205977 KB)
Audioksiążka - Waldemar Łysiak - Szuańska ballada (1976) (356m15s).mp3
(167007 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin