Wojna afrykańska - Corpus Caesarianum.doc

(341 KB) Pobierz

CORPUS CAESARIANUM

 

WOJNA AFRYKAŃSKA

EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL

MAIL: HISTORIAN@Z.PL

MMIV®

TŁUMACZENIE I OPRACOWANIE: EUGENIUSZ KONIK I WANDA NOWOSIELSKA

Przygotowania w Lilibeum do przeprawy na ląd afrykański

1 Cezar1, nie tracąc ani jednego dnia, dotarł zwykłym marszem dziennym2 czternastego dnia przed Kalendami styczniowymi3 do Lilibeum4 i natychmiast podał do wiadomości, że jest gotów wsiąść na okręty, choć miał przy sobie nie więcej niż jeden legion rekrutów i zaledwie sześciuset jeźdźców. Namiot kazał postawić sobie u samego brzegu, tak że fale morskie niemal weń uderzały. A zrobił to z tą myślą, aby nikt nie miał złudnej nadziei, że może nastąpi jakaś zwłoka,

1  żeby wszyscy każdego dnia i o każdej godzinie byli w pogotowiu. Tak się w tym czasie złożyło, że nie miał odpowiedniej pogody do żeglugi; mimo to jednak trzymał na okrętach wioślarzy i żołnierzy, aby nie przepuścić żadnej sposobności do ruszenia w drogę, zwłaszcza że mieszkańcy tej prowincji5 donosili o siłach przeciwników, o niezliczonej konnicy, czterech legionach królewskich6, całej masie lekkozbrojnych, dziesięciu legionach Scypiona7, stu dwudziestu słoniach8 i o licznych flotach; Cezar nie dał się jednak zastraszyć9, był pełen spokoju i dobrej myśli. Tymczasem z każdym dniem zwiększała się liczba jego okrętów wojennych, ściągały tu10 liczne statki transportowe, nadeszły cztery legiony rekrutów, a wraz z nimi V legion weteranów11 iokoło dwu tysięcy jeźdźców.

2  Gdy zebrało się sześć legionów i dwa tysiące jeźdźców, zależnie od tego w jakiej kolejności każdy legion przybył, ładowano go na okręty wojenne12, jeźdźców zaś na statki transportowe. Następnie kazał większej części floty ruszyć przodem13 i popłynąć ku wyspie Aponianie14, która leży w odległości dziesięciu tysięcy kroków rzymskich do Lilibeum, sam zaś, spędziwszy w tym mieście kilka dni, sprzedał na rzecz państwa majątki kilku możnych, a następnie pretorowi Alienu-sowi15, który zarządzał Sycylią, wydał polecenia dotyczące wszelkich spraw, zwłaszcza szybkiego załadowania na statki reszty wojska. Po wydaniu tych zarządzeń sam wsiadł na okręt szóstego dnia przed Kalendami styczniowymi16 i natychmiast ruszył w ślad za resztą okrętów. I tak, dzięki stałemu wiatrowi i szybkiemu okrętowi, dostał się razem z kilkoma okrętami wojennymi czwartego dnia w pole widzenia Afryki17; pozostałe bowiem statki, przeważnie transportowe, poza nielicznymi, rozproszone przez burzę błąkały się po morzu i podążały do różnych miejsc na lądzie. Cezar przepłynął z flotą obok Klupei18, a następnie obok Neapolu19; oprócz nich zostawił za sobą wiele warowni oraz miast nieprzyjacielskich znajdujących się niedaleko morza.

Cezar przybywa do Hadrumetum

3   Gdy Cezar dotarł do Hadrumetum20, gdzie stał nieprzyjacielski garnizon21, którym dowodził Gajusz Konsydiusz22, pojawił się zmierzający od Klupei wzdłuż morskiego wybrzeża do Hadrumetum Gnejusz Pizon23 razem z konnicą, składającą się z około trzech tysięcy Maurów24. W związku z tym Cezar zatrzymał się przed portem tak długo, aż dopłynęła reszta okrętów, i wówczas wysadził na ląd wojsko, które w tym momencie liczyło trzy tysiące pieszych i stu pięćdziesięciu konnych. Przed miastem zatoczył obóz i usadowił się w nim nie czyniąc nikomu krzywdy, gdyż wojsku zakazał grabieży. Tymczasem mieszkańcy obsadzili mury zbrojnymi, a także w znacznej liczbie ustawili się przed bramą dla obrony; było ich w przybliżeniu około dwu legionów. Cezar objechał miasto dookoła, zapoznał się z jego położeniem i powrócił do obozu. Wielu zarzucało mu brak przezorności, gdyż sternikom i dowódcom statków nie wskazał tych miejsc w okolicy Hadrumetum, do których winni byli podążać i wbrew temu, jak to dawniej było jego zwyczajem, nie dał im zapieczętowanych rozkazów na piśmie25, aby po ich przeczytaniu wszyscy mogli udać się w oznaczonym czasie do określonego miejsca. Jednakże w tym wypadku Cezar nie popełnił najmniejszego błędu; spodziewał się bowiem, że żaden z portów na wybrzeżu Afryki, do których mogłyby się skierować jego okręty, nie zapewniałby całkowicie bezpiecznej ochrony przed nieprzyjacielem, ale należało wypatrywać przypadkowej sposobności zejścia z okrętu na ląd.

4   Tymczasem legat Lucjusz Plankus26 poprosił Cezara o zezwolenie na przeprowadzenie rozmów z Konsydiuszem w nadziei, że może uda się jakimś sposobem przywołać go do rozsądku. Korzystając z nadarzającej się sposobności Cezar napisał list i dał go pewnemu jeńcowi, aby zaniósł   go   do   miasta  Konsydiuszowi.   A   skoro  tylko   ów jeniec  przybył   do   Konsydiusza i chciał mu podać list, ten, zanim go wziął, zapytał: „Od kogo ten list?". Wtedy ów jeniec powiedział: „Od imperatora Cezara". Wówczas Konsydiusz odrzekł: „W obecnej chwili dla ludu rzymskiego jedynie Scypion jest imperatorem"; następnie tego jeńca kazał natychmiast zabić w swojej obecności, a nieprzeczytany list, tak jak był zapieczętowany, dał zaufanemu człowiekowi, aby doręczył go Scypionowi.

5  Cezar spędził całą noc i część dnia27 pod miastem, ale od Konsydiusza nie nadeszła żadna odpowiedź. Nie dotarła też do niego z pomocą reszta wojska; miał mało konnicy, a do oblegania miasta nie dość było tego wojska, którym dysponował, w dodatku składało się ono przeważnie z rekrutów, których nie chciał zaraz po przybyciu wykrwawić, zwłaszcza że umocnienia miasta były znakomite i trudno dostępne w czasie natarcia. Otrzymał również wiadomość, że z pomocą dla mieszkańców miasta nadciągają wielkie posiłki konne. W tej sytuacji nie widział sensu zatrzymywania się dłużej pod Hadrumetum i oblegania go, aby podczas oblężenia sam nie znalazł się w niebezpieczeństwie, okrążony od tyłu przez nieprzyjacielską konnicę.

6   I kiedy wobec tego chciał opuścić obóz28, z miasta nagle wypadła hurma nieprzyjaciół, którym pośpieszyła przypadkiem  z pomocą konnica przysłana przez  Jubę dla podjęcia  żołdu29 i zajęła obóz, z którego właśnie ruszył w drogę Cezar, a następnie zaczęła nastawać na jego tylną straż. Gdy tylko nasi to spostrzegli, wówczas legioniści natychmiast się zatrzymali, a jeźdźcy, choć było ich niewielu, jednak z bardzo wielką odwagą uderzyli na tak znacznie przeważające siły nieprzyjacielskie. Stało się wtedy coś niewiarygodnego, bo oto mniej niż trzydziestu jeźdźców gallickich przepędziło z pozycji dwa tysiące jeźdźców mauryjskich i zmusiło ich do ucieczki do miasta. Gdy nieprzyjacielska konnica została odparta i zapędzona w obręb umocnień miejskich, Cezar pośpiesznie podjął rozpoczęty marsz. Ponieważ jednak jazda nieprzyjacielska częściej tak postępowała, że już to naszych ścigała, już to znowu przez naszych była odpędzana do miasta, Cezar umieścił w straży tylnej kilka kohort weteranów, które miał ze sobą, oraz część jazdy, a z resztą wojska powoli posuwał się dalej. I tak, im bardziej oddalał się od miasta, tym bardziej opieszali w ściganiu stawali się Numidowie30. Tymczasem w trakcie marszu przybywały do Cezara poselstwa z miast i twierdz przyobiecując zboże oraz gotowość spełnienia jego poleceń. Tego dnia Cezar zatoczył obóz pod miastem Ruspiną31,

Działania bojowe pod Ruspiną

7   W Kalendy styczniowe32 Cezar stąd odszedł i przybył do Leptis, miasta niezawisłego i zwolnionego od podatków33. Z miasta wyszli mu naprzeciw posłowie i przyrzekli, że chętnie uczynią wszystko, czego tylko będzie sobie życzył. Postawił przeto u bram miasta centurionów oraz strażników, aby żaden żołnierz nie mógł wejść do miasta i komukolwiek z mieszkańców wyrządzić krzywdy, a następnie rozłożył się obozem nieopodal miasta nad brzegiem morza34. Tutaj dotarły przypadkowo niektóre ze statków transportowych oraz okrętów wojennych Cezara; pozostałe — jak go powiadomiono — ze względu na to, że nie wiedziały, gdzie się znajdują, podobno podążyły ku Utyce35. Tymczasem Cezar, w związku z tym, że jego statki zeszły z kursu, nie oddalał się od morza i nie zapuszczał w głąb lądu, całą zaś konnicę trzymał na statkach, aby — jak sądzę — nie pustoszyła pól; wodę kazał dostarczać na statki. W tym czasie jeźdźcy mauryjscy niespodzianie napadli na wioślarzy, którzy dla zaopatrzenia w wodę zeszli ze statków, i wielu zaskoczonych cezarian poranili oszczepami, a niektórych zabili. Maurowie bowiem zazwyczaj ukrywają się konno w zasadzkach wśród wąwozów, aby robić stąd nieoczekiwane wypady, a nie, aby walczyć wręcz w otwartym polu.

8  Tymczasem Cezar wyprawił na Sardynię36 i do innych sąsiednich prowincji gońców z pisemnymi  poleceniami,   aby natychmiast po  ich przeczytaniu  zatroszczono  się  o  wysłanie  mu posiłków, żywności i zboża. Część rozładowanych okrętów wojennych odprawił pod dowództwem Rabiriusza Postumusa37 z powrotem na Sycylię, aby sprowadził drugi transport38. Watyniu-

szowi39 rozkazał popłynąć z dziesięcioma okrętami wojennymi i odszukać resztę statków transportowych, które pobłądziły, i równocześnie strzec morza przed nieprzyjaciółmi. Wydał też rozkaz pretorowi Gajuszowi Sallustiuszowi Kryspusowi40, aby z częścią okrętów popłynął do znajdującej się w rękach przeciwników wyspy Cercyny41, ponieważ doszły go słuchy, że znajdowały się tam wielkie zapasy zboża. Każdemu z wymienionych dowódców wydał rozkazy i polecenia tak jasno sformułowane, że istotnie mogły być wykonane i nie stwarzały żadnej sposobności ani do wymawiania się, ani do odwlekania czy wykrętów. Tymczasem Cezar, kiedy od zbiegów i miejscowej ludności dowiedział się o stosunkach panujących u Scypiona i u tych, którzy razem ze Scypionem prowadzili wojnę przeciw niemu, a zwłaszcza o tym, że Scypion kosztem prowincji utrzymywał królewską konnicę42, ubolewał nad wielką głupotą tych ludzi, którzy zamiast razem z innymi obywatelami żyć bezpiecznie w ojczyźnie we własnych majątkach, woleli stać się usłużnymi podopiecznymi Juby.

9  Czwartego dnia przed Nonami styczniowymi43 Cezar zwinął obóz; w Leptis pozostawił jako załogę sześć kohort z Saserną44, sam zaś z resztą sił powrócił do Ruspiny, skąd poprzedniego dnia przybył. Tam pozostawił bagaże wojska i sam z lekkozbrojnym oddziałem udał się do okolicznych majątków ziemskich w celu zaopatrzenia się w zboże, a mieszkańcom miasta nakazał, aby w ślad za nim podążały wozy ciężarowe i zwierzęta juczne. Kiedy znalazł wielkie zasoby zboża, powrócił do Ruspiny. Sądzę, że Cezar powrócił do Ruspiny dlatego, aby nie pozostawiać za sobą nieobsadzonych miast nadmorskich, a nawet, aby po wzmocnieniu ich załogami mogły się stać bezpiecznymi przystaniami dla jego statków.

10   W Ruspinie Cezar pozostawił Publiusza Hostyliusza Sasernę — jego brata Gajusza zostawił razem z jednym legionem w pobliskim mieście Leptis — i kazał mu zwieźć do miasta jak najwięcej drewna; sam z siedmioma kohortami, które należały do legionów wysłużonych żołnierzy i uczestniczyły w morskich działaniach bojowych pod rozkazami Sulpicjusza45 i Waty-niusza, wyruszył z miasta Ruspiny i udał się do portu odległego od miasta o dwa tysiące kroków rzymskich, tam z owym oddziałem wsiadł pod wieczór na okręty. Wszystkich żołnierzy Cezara, którzy nie znali i nie domyślali się zamierzeń naczelnego wodza, ogarniał wielki strach i przygnębienie. Widzieli bowiem, że wysadzono ich na ląd nie wszystkich, tylko mały oddział, i to rekrutów, i że wystawiono ich tu w Afryce przeciw ogromnym masom zbrojnym oraz niezliczonej konnicy podstępnego ludu. W obecnej sytuacji nie dostrzegali dla siebie ani żadnego pocieszenia, ani pomocnej rady u swoich, chyba tylko w wyrazie twarzy samego naczelnego wodza, w jego energii i w zadziwiająco pogodnym nastroju — przejawiał bowiem wspaniałą i napawającą otuchą pogodę ducha. Żołnierze uspokajali się tym i wszyscy mieli nadzieję, że dzięki wiedzy i rozwadze Cezara wszystko potoczy się gładko.

11   Cezar spędził noc na okrętach i gdy o brzasku zamierzał wyruszyć, niespodziewanie skierowała  się ku tej  przystani  część  zabłąkanych  okrętów,  o  które  tak  się niepokoił.  Na wiadomość o tym Cezar kazał wszystkim natychmiast zejść z okrętów i na brzegu oczekiwać pod bronią reszty przybywających żołnierzy. Gdy te okręty wpłynęły bez zwłoki do portu, a piechota i konnica46 zeszły na ląd, Cezar znowu powrócił do miasta Ruspiny, zatoczył tam obóz i następnie na czele trzydziestu lekkozbrojnych kohort47 wyruszył po zboże48. Na podstawie postępowania Cezara zrozumiano jego zamiar: w tajemnicy przed nieprzyjacielem chciał popłynąć z flotą na pomoc zabłąkanym statkom transportowym, aby nieświadome nie zetknęły się przypadkiem z nieprzyjacielską flotą; nie chciał też, aby o tym zamiarze dowiedzieli się ci spośród jego żołnierzy, którzy znajdowali się jako załogi w Ruspinie i Leptis, ażeby wskutek szczupłości swoich sił w porównaniu z ogromną przewagą liczebną nieprzyjaciół nie postradali ze strachu odwagi.

12  Tymczasem, gdy Cezar oddalił się od swojego obozu na odległość około trzech tysięcy kroków rzymskich,   szperacze  i  zwiadowcy  konni  donieśli  mu,  że  w niewielkiej   odległości zobaczyli nieprzyjacielskie wojsko. I rzeczywiście, w tym momencie zaczęto dostrzegać ogromny tuman kurzu. Cezar, gdy się o tym dowiedział, kazał szybko wezwać z obozu całą konnicę, gdyż w obecnej chwili miał jej przy sobie niewiele, a także łuczników, których też była z nim mała liczba; sam z niewielu zbrojnymi wysunął się do przodu, a kohorty miały w szyku bojowym z wolna za nim postępować. Kiedy już można było z dala dostrzec nieprzyjaciela, kazał żołnie-

rzom nałożyć hełmy i gotować się do bitwy na równinie; ogółem miał przy sobie trzydzieści kohort, czterystu jeźdźców i stu pięćdziesięciu łuczników.

13   Tymczasem nieprzyjaciele,  którymi  dowodził Labienus49 oraz dwaj  bracia Pacydejusze50, rozciągnęli  się w  szyku bojowym niezwykłej   długości,  sformowanym nie  z piechoty,  lecz z jazdy. Pomiędzy jeźdźcami porozmieszczali lekkozbrojnych Numidów oraz pieszych łuczników i to tak gęsto, że cezarianie uznali ich z daleka za oddziały piesze. Prawe i lewe skrzydła nieprzyjaciele wzmocnili oddziałami jazdy. Tymczasem Cezar rozciągnął swoje wojsko w pojedynczym szyku bojowym tak, jak pozwalały mu na to jego szczupłe siły; łuczników ustawił przed linią bojową, jeźdźców zaś umieścił na prawym i lewym skrzydle i nakazał im zadbać o to, aby nie zostali okrążeni mnóstwem nieprzyjacielskiej konnicy, uważał bowiem, że przy tak ustawionym szyku bojowym będzie mógł stawić czoło pieszym siłom nieprzyjacielskim.

14  Obie strony trwały w oczekiwaniu, która z nich rozpocznie walkę. Cezar jednakże nie ruszał się z miejsca, ponieważ zdawał  sobie  sprawę z tego,  że przy niewielkiej  liczebności swego wojska będzie musiał szukać rozstrzygnięcia w bitwie raczej dzięki przebiegłości niż dzięki próbie sił. Wtem nieprzyjacielska konnica, zajmująca prawe i lewe skrzydła, zaczęła się rozwijać, rozciągać na szerokość i zajmować pobliskie wzniesienia, a przez to zmuszać konnicę Cezara do osłabiającego ją rozciągania się, i równocześnie przystąpiła do jej okrążenia. Cezariańscy jeźdźcy z trudem stawiali czoło ich liczebnej przewadze. Tymczasem, kiedy środkowe szeregi obu wojsk przystąpiły wzajemnie do ataku, wówczas niespodziewanie spośród zwartych ciasno nieprzyjacielskich oddziałów konnych wypadli do przodu razem z jeźdźcami lekkozbrojni piechurzy numidyjscy i zaczęli obrzucać włóczniami naszą piechotę legionową51. A gdy cezarianie na nich uderzali, wtedy nieprzyjacielscy jeźdźcy rzucali się do ucieczki; wówczas z kolei nieprzyjacielscy piechurzy występowali przeciw naszym i tak długo stawiali im opór, aż ich jeźdźcy w ponownym galopie przybiegali z pomocą swoim piechurom.

15   Cezar zauważył, że zastosowany tu nieznany mu sposób walki wprowadza zamieszanie w jego  szeregach podczas  wypadów  do przodu,  albowiem piechurzy,  odbiegając  w pościgu za nieprzyjacielskimi jeźdźcami zbyt daleko od swych znaków, odsłaniali swój bok i przez to narażali się na rany od pocisków miotanych przez najbliżej znajdujących się Numidów; natomiast pędzący galopem nieprzyjacielscy jeźdźcy z łatwością unikali pocisków naszych żołnierzy. W związku z tym Cezar podał szeregami rozkaz, aby żaden żołnierz nie wysuwał się od linii do przodu dalej niż na cztery stopy. Tymczasem konnica Labienusa ufna w swoją przewagę liczebną usiłowała okrążyć szczupłe siły Cezara; nieliczni jeźdźcy juliańscy zmordowani naporem nieprzyjacielskich mas z wolna ustępowali pola na poranionych koniach; nieprzyjaciele coraz natarczywiej napierali. Tym sposobem nieprzyjacielska konnica w mgnieniu oka okrążyła legionistów Cezara, tak że wszystkie jego siły zostały zapędzone w kolisty szyk bojowy i musiały walczyć jakby w zamkniętych szrankach.

16  Labienus przejeżdżał konno, z odkrytą głową, tam i z powrotem przed pierwszym szeregiem;  dodawał swoim otuchy i równocześnie zwracając się od czasu do czasu do legionistów Cezara, tak powiadał: „No i jak tam rekrucie? Takiś ty dzielny? I was, tenże tam52, ogłupił swoimi mowami? Doprawdy, wpędził on was w nie lada opały. Współczuję wam". Wówczas jeden z żołnierzy odpowiedział mu: „Labienusie, nie jestem rekrutem, lecz weteranem X legionu". Wtedy Labienus odrzekł: „Nie widzę znaku X legionu"53. Na to ów żołnierz: „Ale mnie, kim jestem, to już poznasz"; przy tych słowach zerwał z głowy hełm, aby bez niego ten go mógł poznać, z całych sił wyrzucił włócznię, którą zamierzył się na Labienusa, głęboko ugodził nią w pierś jego konia i zawołał: „Labienusie, wiedz, że to żołnierz X legionu w ciebie godzi". Mimo tego odważnego czynu serca wszystkich, a zwłaszcza rekrutów, ogarnął strach; każdy się oglądał jedynie na Cezara i żaden doprawdy niczego więcej nie robił, jak tylko osłaniał się przed nieprzyjacielskimi pociskami.

17  Cezar, który tymczasem rozpoznał zamiar nieprzyjaciół, kazał rozciągnąć linię bojową na jak największą długość, a co drugiej kohorcie odwrócić się w przeciwną stronę tak, aby

jedna ustawiła się przed znakami bojowymi, a druga za nimi, i wtedy uderzyć. W ten sposób prawym i lewym skrzydłem udało mu się rozerwać okrążający go pierścień, a po odcięciu jednej jego części od drugiej przy pomocy konnicy, zaatakował je od środka swoją piechotą i te, zarzucone gradem pocisków, zmusił do ucieczki. Jednakże bojąc się zasadzki nie posunął się w pościgu zbyt daleko, lecz wycofał się do swoich; druga część konnicy i piechoty Cezara uczyniła to samo. Po odpędzeniu daleko nieprzyjaciół i zadaniu im strat w rannych Cezar zaczął po skończonej bitwie54  wycofywać się do swego umocnionego obozu zachowując pełny szyk bojowy.

18  W tym czasie Marek Petrejusz55 i Gnejusz Pizon56 na czele tysiąca sześciuset doborowych jeźdźców  numidyjskich   i   dość   licznego   oddziału  piechoty  tego   samego  pochodzenia  etnicznego, wprost z marszu pośpieszyli na pomoc swoim uciekającym. Wówczas nieprzyjaciele ochłonęli ze swego przerażenia i ponownie nabrawszy odwagi, zawrócili konie i zaczęli atakować i nękać wycofującą się tylną straż naszych, aby uniemożliwić im odwrót do obozu. Cezar, widząc to, rozkazał oddziałom zrobić w tył zwrot i wznowić bitwę na środku równiny. Ponieważ nieprzyjaciel walczył w taki sam sposób jak poprzednio, nie mogło dojść do walki wręcz. Konie jeźdźców Cezara były wyczerpane świeżo przebytą chorobą morską, pragnieniem, osłabieniem, wiele z nich było rannych, tak że w pogoni za nieprzyjacielem zbyt wolno biegły. Niewiele też pozostawało już dnia. Cezar wezwał więc swoje okrążone kohorty i jeźdźców, aby zdobyli się jeszcze raz na jeden wysiłek i nie ustawali w ataku, dopóki nie przepędzą nieprzyjaciół poza rozciągające się daleko w tyle wzniesienia i nimi nie zawładną. Doczekawszy się tego, że nieprzyjaciele zaczęli wskutek zmęczenia wyrzucać pociski niedbale i niecelnie, dał znak i wypuścił na nich niespodzianie swoje kohorty i oddziały jazdy. W jednej chwili nieprzyjaciele zostali bez trudu przepędzeni z równiny, następnie odrzuceni poza wzniesienia, a żołnierze Cezara zajęli je i zatrzymawszy się tam na krótko dla odpoczynku, w pełnym szyku bojowym powrócili do swoich umocnień. Również nieprzyjaciele, po takiej nauczce, dopiero teraz wycofali się do swojego obozu.

19   Wówczas, po tych wydarzeniach, gdy bitwa została przerwana, wielu żołnierzy różnych stopni  zbiegło  od nieprzyjaciela do  Cezara,  a ponadto  wzięto  do  niewoli wielu nieprzyjacielskich jeźdźców i piechurów. Od nich Cezar się dowiedział o zamierzeniu nieprzyjaciół, którym wpadł do głowy pomysł, by za pomocą nowego i nieznanego sposobu walki wywołać zamieszanie wśród garstki legionowych rekrutów, następnie konnicą okrążyć i zdławić, podobnie jak to się stało z Kurionem57. Otóż Labienus na żołnierskim zgromadzeniu powiedział, że wystawi przeciw Cezarowi taką masę swoich oddziałów posiłkowych, iż przeciwnicy nawet w wypadku zwycięstwa będą tak wyczerpani samym zabijaniem, że wreszcie zostaną pokonani. Labienus rzeczywiście był pewny siebie, po pierwsze dlatego, iż doszły go słuchy, że legiony weteranów Cezara podniosły bunt w Rzymie58 i nie chciały przejść do Afryki; po drugie — żołnierze Labie-nusa trzymani przez niego przez trzy lata59 w Afryce, z samego przyzwyczajenia stali się mu wierni; po trzecie — miał bardzo wielkie posiłki w postaci numidyjskiej jazdy oraz lekkozbrojnej piechoty; wreszcie, po klęsce i ucieczce Pompejusza spod Farsalus, Labienus przeprawił ze sobą z Butrotum60 germańskich i gallickich jeźdźców oraz tych żołnierzy, których zaciągnął w Afryce spośród mieszańców61, wyzwoleńców i niewolników, uzbroił ich i przyuczył do posługiwania się okiełznanym koniem. Oprócz tego miał jeszcze do dyspozycji posiłki królewskie, sto dwadzieścia słoni i nieprzeliczone masy konnicy, następnie legiony zaciągnięte z ponad dwunastu tysięcy ludzi różnego pochodzenia. Labienus był pełen nadziei na zwycięstwo i ufności w wymienione siły zbrojne, mając tysiąc sześciuset gallickich i germańskich jeźdźców, osiem tysięcy numidyjskich jeźdźców na oklep, ponadto liczący tysiąc sześciuset jeźdźców oddział posiłkowy Petrejusza, czterokrotnie liczniejszą lekkozbrojną piechotę, łuczników, procarzy, a także licznych łuczników konnych; w przeddzień Nonów styczniowych62, szóstego dnia po wylądowaniu Cezara w Afryce, z tymi to siłami, na równym i otwartym polu wydał Cezarowi bitwę, która trwała od piątej godziny dnia63 aż do zachodu słońca. Petrejusz ciężko ranny w tej bitwie musiał opuścić pole walki.

20  Tymczasem Cezar przystąpił do bardziej  starannego umacniania obozu, a punkty obronne obsadził  silniejszymi  oddziałami.   Od  miasta  Ruspiny  do  morza  zaczął  ciągnąć jeden  wał,

a drugi od obozu do miasta, aby jego ludzie mogli bezpieczniej krążyć w jedną i drugą stronę i by oddziały posiłkowe bez narażania się na niebezpieczeństwo niosły sobie pomoc. Machiny miotające i pociski kazał znieść z okrętów do miasta; część wioślarzy z gallickiej i rodyjskiej floty uzbroił podobnie jak żołnierzy piechoty morskiej i odprawił do obozu, aby w miarę możliwości, w taki sam sposób jak przeciwnicy, rozmieścić ich pomiędzy swoimi jeźdźcami jako lekkozbroj-nych piechurów. Następnie ściągnął ze wszystkich swoich okrętów do obozu łuczników — Ityrej-czyków64, Syryjczyków65, a także wojowników z innych plemion — i w ten sposób powiększył znacznie swoje siły zbrojne. Doszła bowiem do niego wiadomość, że na trzeci dzień66 po stoczonej bitwie z Utyki wyruszył Scypion, aby połączyć swoje siły zbrojne z Labienusem i Petrejuszem; powiadomiono go, że wojsko Scypiona składa się z ośmiu legionów67 i trzech tysięcy jeźdźców. Cezar kazał też urządzać kuźnie, zatroszczył się o przygotowanie wielkiej liczby strzał i włóczni, kazał odlewać z ołowiu pociski do proc, przygotowywać pale. Wyprawił ponadto posłańców z pisemnymi i ustnymi poleceniami na Sycylię, aby przysłano mu faszyny i drewno budulcowe - czego w Afryce było brak — do wyrobu taranów, a zwłaszcza żelazo i ołów. Zdawał sobie też sprawę z tego, że w Afryce może korzystać jedynie ze sprowadzanego zboża — w poprzednim bowiem roku żniwa się nie odbyły, ponieważ przeciwnicy dokonali poboru i rolników przemienili w najemnych żołnierzy; oprócz tego przeciwnicy zwieźli zboże z całej Afryki do kilku dobrze umocnionych miast, których sami mogli strzec swoimi załogami, pozostałe zburzyli i porzucili, a ich mieszkańców zmusili do przeniesienia się w obręb swoich umocnień, wskutek tego uprawne pola zostały spustoszone i porzucone.

21   Pod naciskiem tak ciężkiego  położenia  Cezar musiał uprzejmymi prośbami  zabiegać u osób prywatnych o udzielenie mu pomocy i dzięki temu zgromadził w swoim obozie pewną ilość zboża, z którego oszczędnie korzystał. W tym czasie codziennie dokonywał osobiście przeglądu robót fortyfikacyjnych i ze względu na wielką przewagę nieprzyjaciół postawił na straży podwójną liczbę kohort. Labienus kazał swoich rannych, których miał bardzo wielką liczbę, przewieźć w bandażach ciężarowymi wozami do Hadrumetum. Wtedy to statki Cezara z żywnością zeszły z kursu i błąkały się narażone na niebezpieczeństwo wskutek nieznajomości okolic oraz położenia swojego obozu; pojedyncze były napadane przez liczebnie przeważające statki nieprzyjacielskie, podpalane lub zdobywane. Gdy Cezar o tym się dowiedział, rozmieścił swoje okręty w pobliżu wysp i portów, aby statki z zaopatrzeniem mogły bezpieczniej do niego dotrzeć.

22   W tym czasie Marek Katon68, który sprawował dowództwo w Utyce, nie zaprzestawał w   licznych   wypowiedziach   nieustannie   ganić   Gnejusza   Pompejusza   syna.   „Kiedy   twój ojciec — mówił — był w twoim wieku69 i spostrzegł, że Rzeczypospolita jest ujarzmiona przez bezbożnych i występnych obywateli, że ludzie uczciwi zostali albo zamordowani, albo jako wygnańcy pozbawieni ojczyzny i praw obywatelskich, wówczas uniesiony pragnieniem chwały i wielkodusznością, mimo że był człowiekiem prywatnym70 i w młodzieńczym jeszcze wieku, zebrał wokół siebie resztki ojcowskiego71 wojska i przywrócił wolność niemalże całkowicie zdławionej i doszczętnie zrujnowanej Italii oraz miastu Rzymowi, a także z niewiarygodną szybkością ponownie zdobył Sycylię, Afrykę, Numidię i Mauretanię72. Dzięki tym czynom zyskał pozycję, która u wszystkich ludów uchodzi za najbardziej godną chwały i największe ma znaczenie, i choć był tylko młodzieńcem i zwyczajnym ekwitą rzymskim, został wyróżniony tryumfem73. W dodatku zaś, gdy twój ojciec wchodził w życie publiczne, nie poprzedzały go jakieś wspaniałe czyny dokonane przez jego ojca ani też wysoce wyróżniające się dostojeństwa uzyskane przez przodków, a również on sam ani nie miał tak licznej klienteli, ani imienia o wielkim rozgłosie. A ty, wprost przeciwnie, jesteś wyposażony w sławę i chwałę swojego ojca, osobiście zaś w wystarczającą siłę charakteru oraz w zapał, a więc dlaczego nie zadasz sobie trudu i nie udasz się do ojcowskiej klienteli, aby domagać się pomocy dla siebie, dla Rzeczypospolitej i dla każdego uczciwego obywatela?".

23   Młody Pompejusz pod wpływem tych słów człowieka cieszącego się ogromnym autorytetem wypłynął z Utyki do Mauretanii z trzydziestoma różnego rodzaju okrętami, w tym

z kilkoma zaopatrzonymi w ostrogi. Wkroczył74 do królestwa Bogudesa75 z dwutysięcznym lekko-zbrojnym wojskiem, złożonym z niewolników oraz wyzwoleńców, z którego część była uzbrojona, a część nie, i począł zbliżać się do miasta Askurum, w którym stał królewski garnizon. Gdy Pompejusz zbliżał się, mieszkańcy miasta pozwolili mu podejść tak blisko, aż doszedł pod same bramy i mury, wówczas zrobili niespodzianie wypad, rozbili go i wystraszonych pompejańczyków pognali w nieładzie ku morzu i okrętom. Po doznaniu tej porażki miody Gnejusz Pompejusz syn zawrócił stąd swoje okręty, nie dobijał już potem do lądu, ale flotę swoją skierował ku wyspom Balearskim76.

24  Tymczasem Scypion, pozostawiwszy w Utyce znaczną załogę, ruszył w drogę z tymi siłami zbrojnymi,   o   których   nieco   wcześniej   wspomnieliśmy,   i   dopiero   w   Hadrumetum   rozbił obóz. Następnie, po spędzeniu tam kilku dni, wyruszył nocą w drogę i połączył się z wojskiem Labienusa i Petrejusza; wtedy zatoczyli jeden wspólny obóz w odległości trzech tysięcy kroków rzymskich od Cezara. W tym czasie nieprzyjacielska konnica krążyła wokół umocnień Cezara i przechwytywała tych wszystkich, którzy wychodzili poza wał po paszę i pitną wodę. W ten sposób zatrzymywała wszystkich swoich przeciwników wewnątrz umocnień. W wyniku tego ce-zarianom bardzo doskwierał brak żywności, ponieważ nie dowieziono jeszcze zaopatrzenia ani z Sycylii, ani z Sardynii, a w obecnej porze zimowej statki nie mogły bez ryzyka wypływać w morze. Cezarianie zajmowali jedynie skrawek afrykańskiego lądu, rozciągający się na przestrzeni nie większej niż sześć tysięcy kroków rzymskich wzdłuż i wszerz, i właśnie dlatego odczuwali brak paszy. Weterani Cezara, zarówno piesi, jak i jezdni, którzy mieli za sobą wiele zwycięskich kampanii wojennych tak na lądzie, jak i na morzu i częstokroć byli narażani na podobnego rodzaju niebezpieczeństwa i niedostatki, pod naciskiem doskwierającej im biedy zaczęli zbierać na brzegu wodorosty77 morskie, płukali je w słodkiej wodzie i następnie tą karmą utrzymywali przy życiu swoje głodujące zwierzęta.

25  Gdy miały miejsce te wydarzenia, król Juba dowiedział się o kłopotach Cezara i o niewielkiej  liczebności jego wojska. Doszedł do przekonania, że nie można dać Cezarowi czasu na wytchnienie ani na wzmocnienie sil zbrojnych; ściągnął przeto całe mnóstwo jezdnych i pieszych, wyszedł poza granice swego królestwa i pośpieszył z pomocą sprzymierzeńcom. W tym czasie Publiusz Syttiusz78 i król Bokchus79 połączyli swoje siły zbrojne, a gdy doszła ich wiadomość o wyprawie króla Juby, podsunęli je bliżej jego królestwa. Następnie Syttiusz zaatakował Cyrtę80, najbogatsze miasto tego królestwa, i po kilku dniach walki zdobył ją, a oprócz niej także dwa miasta Getulów81. Kiedy postawił im warunek, aby opuścili te miasta i przekazali mu je całkiem puste, Getulowie warunek ten odrzucili, a potem, gdy wziął ich do niewoli, kazał wszystkich pozabijać. Następnie wyruszył dalej i bez ustanku pustoszył wsie i miasta. Do Juby dotarła wiadomość o tych wydarzeniach dopiero wtedy, gdy znajdował się już w pobliżu Scypiona i jego legatów. Wówczas jednak zdecydował, że lepiej zatroszczyć się o siebie samego i o swoje królestwo niż iść na pomoc innym, ponieważ mógłby sam zostać przegnany ze swojego królestwa, a może nawet z obu tych krajów82 . Wycofał się przeto i, w strachu o siebie samego oraz o własne sprawy, odebrał od Scypiona swoje oddziały posiłkowe i pozostawiwszy mu trzydzieści słoni83, ruszył na pomoc swojemu krajowi i swoim miastom.

26  Ponieważ w tym czasie zaistniały w prowincji wątpliwości w związku z przybyciem Cezara i powszechnie mniemano, że to nie on sam, ale któryś z jego legatów zjawił się z wojskiem w Afryce, Cezar rozesłał do wszystkich miast całej prowincji pisemne zawiadomienia o swoim przybyciu. Wówczas co znakomitsi mieszkańcy zaczęli uciekać ze swoich miast do obozu Cezara i tu żalili się przed nim na okrucieństwa i ucisk wobec nich ze strony wrogów. Cezar wzruszony do głębi łzami i skargami uciekinierów zdecydował się jednak na przystąpienie do wojny w porze zimowej84, mimo że wcześniej postanowił wyjść ze stałego obozu85   i rozpocząć działania dopiero z nastaniem pory letniej86; wysłał więc na Sycylię szybkim statkiem zwiadowczym pisma do Alienusa i Rabiriusza Postumusa, aby bez zwłoki i jakiegokolwiek wymawiania się porą zimową oraz niesprzyjającymi wiatrami, jak najrychlej przeprawili do niego wojsko; pisał im, że prowincja Afryka niszczeje do szczętu i ginie z rąk jego nieprzyjaciół; jeżeli nie przyjdzie się szybko z pomocą sprzymierzeńcom, to wskutek bezprawia i perfidii wrogów, poza

10

gołą ziemią afrykańską nie zachowa się nawet choćby jakiś dach, pod którym można by się było schronić. Sam Cezar był tak zniecierpliwiony oczekiwaniem, że już następnego dnia po wysłaniu pism i gońców na Sycylie narzekał na ociąganie się floty i wojska; dzień i noc miał głowę zaprzątniętą morzem, a wzrok ku niemu skierowany. Nic dziwnego, widział bowiem, jak palono wsie, niszczono pola, bydło rabowano lub zabijano, miasta i grody pustoszono i burzono, najważniejszych spośród obywateli mordowano lub zakuwano w kajdany, a dzieci ich porywano w niewolę jako zakładników; a tym błagającym go o opiekę nieszczęśnikom nie może przecież przyjść z pomocą z powodu małej liczebności wojska. Nie przestawał jednakże w tym czasie zatrudniać żołnierzy przy robotach fortyfikacyjnych, umacniał obóz, budował wieże i strażnice, a także sypał groblę w morzu87.

27  Scypion w tym czasie kazał w następujący sposób tresować słonie. Ustawił ze swych żołnierzy  dwa  szeregi.   Jeden  z  nich  tworzyli  procarze,  którzy pozorowali  przeciwników.  Naprzeciw procarzy ustawił w jednym szeregu słonie, których przody ci procarze mieli obrzucać drobnymi kamieniami. Za słoniami ustawił Scypion swój właściwy szereg bojowy, który miał za zadanie — w wypadku, gdyby słonie wystraszone gradem kamieni rzucanych w nie przez przeciwników odwróciły się ku swoim — natychmiast zmusić je obrzuceniem kamieniami do odwrócenia się od własnego szeregu i skierowania się znowu przeciw nieprzyjacielowi. Tresura ta posuwała się opornie i powoli; słonie to istotnie zwierzęta tępe i mimo wielu lat tresury oraz długotrwałych ćwiczeń z trudnością dają się przyuczyć, tak że wprowadza się je do walki z jednakowym dla obu stron ryzykiem.

28  Podczas gdy wodzowie każdej z dwu walczących stron podejmowali tego rodzaju kroki, były   pretor   Gajusz   Wergiliusz88,   który   był   komendantem   nadmorskiego   miasta   Tapsus89, zauważył, że pojedyncze okręty z wojskiem Cezara błąkają się z powodu nieznajomości zarówno tych okolic, jak i położenia własnego obozu. Skorzystał przeto z okazji i obsadził żołnierzami oraz łucznikami szybki okręt wiosłowy, jaki miał do dyspozycji, dołączył do niego szalupy okrętowe i puścił się w pogoń za pojedynczymi statkami cezariańskimi. Kilka z nich zaatakował, ale został odpędzony i zmuszony do ucieczki tam, skąd wyruszył. Nie zaprzestał jednakże próbować szczęścia i przypadkiem trafił na okręt, na którym znajdowali się dwaj bracia Tycjusze, młodzi Hiszpanie, trybunowie V legionu90, których ojca91 Cezar powołał do Senatu. Z nimi razem był centurion tego samego legionu Tytus Salienus, który w Messanie92 oblegał Marka Messalę93 i nie tylko wygłosił przeciw niemu wyjątkowo podburzające przemówienie, ale doprowadził też do tego, że pieniądze i kosztowności przeznaczone na tryumf Cezara zostały zabrane i oddane pod straż, z tych więc powodów teraz bał się o siebie. Ze względu na świadomość swoich przewinień nakłonił tych młodzieńców, aby nie stawiali oporu i poddali się Wergiliuszowi. Wergiliusz kazał odprowadzić ich do Scypiona, tam oddano ich pod straż, a po trzech dniach zgładzono. Gdy prowadzono ich na śmierć, podobno starszy z nich poprosił centurionów, aby go wcześniej niż brata uśmiercono, co z łatwością od nich wyjednał, i w takiej kolejności zostali pozbawieni życia.

29  Tymczasem oddziały jazdy, które obydwaj wodzowie stawiali zwykle na straży przed wałami  swoich  obozów,  nie  przestawały  codziennie  toczyć  ze  sobą drobnych utarczek;  niekiedy także germańscy i galliccy jeźdźcy Labienusa nawiązywali rozmowy z jeźdźcami Cezara, oczywiście po uprzednim zapewnieniu sobie nawzajem bezpieczeństwa. W tym czasie Labienus z częścią jazdy próbował otoczyć i wedrzeć się siłą do miasta Leptis, na którego czele stał Publiusz Saserna razem z sześcioma kohortami94; dzięki znakomitym umocnieniom oraz wielkiej liczbie machin miotających broniło się ono z łatwością i bez ryzyka dla obrońców. Konnica Labienusa dość często powtarzała te napady, ale gdy pewnego razu przed bramą miasta zatrzymał się przypadkiem jakiś jej oddział, wówczas celnie wypuszczono ze skorpiona95, strzałę, która przebiła na wylot dowodzącego nim dekuriona i przygwoździła go do konia, wtedy reszta w panicznej ucieczce wycofała się do swego obozu. Po tym wydarzeniu przeciwnicy nie mieli odwagi atakować miasta.

30  Tymczasem Scypion prawie każdego dnia ustawiał szyk bojowy w pobliżu swego obozu, w odległości   zaledwie  trzystu  kroków  rzymskich   i,   po  upływie   większej   części   dnia,   po-

11

nownie wycofywał się do obozu. Gdy ten manewr dość często powtarzał, a z Cezarowego obozu nikt nie wychodził i nie podsuwał się bliżej wojska Scypiona, ten, pełen wzgardy dla okazywanej przez Cezara i jego wojsko powściągliwości, wyprowadził wszystkie swoje siły zbrojne, ustawił przed szykiem bojowym trzydzieści słoni wyposażonych w wieże, rozciągnął wszerz, jak mógł najdalej, całe mnóstwo swojej konnicy i piechoty, równocześnie podszedł do przodu i zatrzymał się na równinie w niewielkiej odległości od obozu Cezara.

31     Gdy Cezar o tym się dowiedział, wydał rozkaz żołnierzom, którzy wyszli przed umocnienia dla furażowania   i   gromadzenia   drewna   lub   udali   się   do   robót   przy   umacnianiu   wałów oraz po materiały do tego niezbędne, aby wszyscy powoli i spokojnie, bez zgiełku i popłochu wycofali się i zajęli stanowiska na obwarowaniach. Natomiast jeźdźcom, którzy stali na czatach, rozkazał, aby stanowiska, które już wcześniej zajęli, utrzymali tak długo, dopóki nie zaczną ich dosięgać pociski wyrzucane przez nieprzyjaciela; jeżeli zaś nieprzyjaciel podejdzie bliżej, to niech wycofają się w jak największym porządku do wnętrza obwarowań. Także pozostałej konnicy nakazał, aby każdy z jeźdźców pod bronią i w pełnym pogotowiu trwał na swojej pozycji. Wydawał te rozkazy, choć osobiście nie obserwował z korony wału całej sytuacji; otóż niezwykle biegły w sztuce wojennej, sam przebywając w namiocie wodza, przez zwiadowców otrzymywał dane, a przez gońców rozsyłał polecenia odpowiednie do swych zamierzeń. Ale zwrócił uwagę na to, że chociaż przeciwników rozzuchwalała ogromna liczebność ich sił zbrojnych, to jednak często zmuszał ich do ucieczki, rozbijał i wprawiał w popłoch, a pokonanym darował życie i przebaczał winy; w związku z tym przeciwnicy, przy ich tchórzliwości i poczuciu winy, nie będą na tyle pewni zwycięstwa, aby mogli odważyć się na zaatakowanie jego obozu. Ponadto samo jego imię oraz wielki autorytet w poważnym stopniu osłabiały odwagę nieprzyjacielskiego wojska. Następnie znakomite umocnienia obozu, a także wysokość wału i głębokość rowu, poza wałem zaś ukryte samotrzaski rozmieszczone podziwu godnym sposobem nawet bez obrońców uniemożliwiały przeciwnikom dostęp; miał też wielką liczbę skorpionów, katapult i wszelkiego rodzaju uzbrojenia, jakie przygotowuje się zwykle do obrony. A wszystko to przygotował ze względu na małą liczebność oraz nikłe doświadczenie bojowe wojska, które obecnie miał przy sobie, i stąd to jego zachowanie się tak powściągliwe, zdaniem zaś nieprzyjaciół — tak tchórzliwe. Wojska, nielicznego i składającego się z rekrutów, nie wyprowadzał do bitwy nie dlatego, żeby nie wierzył we własne zwycięstwo, lecz był zdania, że nie jest obojętne jakiego rodzaju ma być to przyszłe zwycięstwo; uważał bowiem, że byłoby dla niego hańbą, gdyby po tylu osiągniętych sukcesach, po rozgromieniu tak wielkich wojsk, po odniesieniu tylu tak sławnych zwycięstw, wywalczył krwawo okupione zwycięstwo nad pozbieranymi podczas ucieczki resztkami jego przeciwników. Postanowił przeto znosić cierpliwie ich pychę i zarozumialstwo, dopóki nie dojdzie do niego w drugim transporcie znaczna część jego legionów składających się z weteranów.

32 Scypion tymczasem, jakby dla okazania Cezarowi swojej pogardy, zatrzymał się przez

krótki czas na miejscu, o którym przedtem powiedziałem, a następnie bez pośpiechu ściągnął swoje wojsko do obozu i zwołał zgromadzenie żołnierskie. Mówił na nim, jaki wywołał strach i zwątpienie w wojsku Cezara. Dodawszy tymi słowami otuchy swoim żołnierzom, obiecał im, że już niedługo obdarzy ich pełnym zwycięstwem. Cezar zaś kazał swoim żołnierzom znowu powrócić do robót fortyfikacyjnych i, pod pretekstem budowy umocnień, nie zaprzestawał wyciskać pracą ostatnich potów z rekrutów96. W tym czasie z obozu Scypiona codziennie uciekali Numidowie i Getulowie; częścią udawali się do królestwa Juby, swojej ojczyzny, częścią uciekali tłumnie do obozu Cezara, ponieważ słyszeli, że jest on powinowatym Gajusza Mariusza97, z którego łaski skorzystali kiedyś ich przodkowie98, a także oni sami. Cezar wybrał spośród nich najznamienitszych, dał im pisma do ich współobywateli i odesłał ich do domu, po uprzednim napomnieniu, aby zbierali wojsko dla obrony samych siebie i swoich oraz nie dawali posłuchu nakazom jego wrogów i przeciwników.

33  W czasie tych wydarzeń pod Ruspiną do Cezara przybyli posłowie z niezawisłego i wolnego od podatków   miasta   Acylli99   z   oświadczeniem,   że   są   gotowi   z   wielką   ochotą   wykonać wszystko, co im nakaże; usilnie jednak błagali go, aby przysłał im załogę wojskową dla zapewnie-

12

nia bezpieczeństwa przy spełnianiu tych zadań; dla wspólnego dobra zaopatrzą go w zboże oraz w to wszystko, czego mają pod dostatkiem. Bez trudu uzyskali na to wszystko zgodę Cezara i dostali wojskową załogę, na której czele kazał się udać do Acylli byłemu edylowi Gajuszowi Messjuszowi. Na wiadomość o tym Konsydiusz Longus, który z dwoma legionami i siedmiuset jeźdźcami stał w Hadrumetum, zostawił tam część załogi, a sam z ośmioma kohortami pośpieszył do Acylli. Messjusz jednak szybciej pokonał drogę i wcześniej zdążył ze swymi kohortami. Tymczasem także Konsydiusz podszedł z wojskiem pod miasto i zobaczył, że w nim jest załoga Cezara. Jednakże mimo liczebnej przewagi swego wojska nie odważył się narazić go na ryzyko, i wycofał się do Hadrumetum niczego nie dokonawszy; w kilka dni później wziął od Labienusa oddziały konne, ponownie rozbił obóz pod Acyllą i przystąpił do jej oblężenia.

34  Mniej więcej w tym czasie100 Gajusz Sallustiusz Kryspus dotarł do Cercyny, dokąd — jak podaliśmy101 — Cezar nieco wcześniej wysłał go razem z flotą. Z jego przybyciem były kwestor Gajusz Dekumiusz, który dla ochrony dostaw zaopatrzenia znajdował się tam razem z dużym oddziałem złożonym z jego własnej czeladzi, wsiadł na malutki stateczek — jaki mu się trafił — i ratował się ucieczką. Pretor102 Sallustiusz przyjęty w tym czasie przez cercynijczyków znalazł u nich znaczne zapasy zboża, zapełnił nim statki transportowe, których była tam dość duża liczba, i wysłał Cezarowi do obozu. W tym samym czasie prokonsul103 Alienus załadował w Lilibeum na statki transportowe legiony XIII i XIV oraz ośmiuset jeźdźców gallickich, a także tysiąc procarzy i łuczników, i ten drugi transport104 wysłał Cezarowi do Afryki. Statki te, przy pomyślnym wietrze, dotarły cało czwartego dnia do portu w Ruspinie, gdzie w pobliżu znajdował się obóz Cezara. W taki sposób Cezar został w jednym czasie podwójnie uszczęśliwiony: radością oraz zadowoleniem, to jest zbożem i posiłkami; wreszcie też uradował swoich żołnierzy, a on sam, dzięki złagodzeniu trudności aprowizacyjnych, pozbył się troski. Legionistów i jeźdźców osłabionych morską chorobą, gdy zeszli ze statków, kazał lekarzom przywrócić do sił, a gdy zostali zwolnieni spod opieki lekarskiej, porozdzielał ich do lekkiej służby pomiędzy strażnice i umocnienia.

35 Scypion i jego bliscy współtowarzysze byli zdumieni i nie mogli pojąć postępowania Gajusza Cezara —    on,    który    zwykle    sam    zaczynał    wojnę   i    prowokował   bitwę,    nagle    tak    się zmienił. Podejrzewali, że czynił tak według jakiegoś głęboko przemyślanego planu. Poważnie zaniepokojeni jego powściągliwością wyprawili do obozu Cezara na przeszpiegi, oczywiście po przyrzeczeniu wielkich nagród i uczynieniu jeszcze większych obietnic, dwóch Getulów jako rzekomych uciekinierów, których uważali za najbardziej oddanych ich sprawie. Gdy tylko przyprowadzono ich do Cezara, poprosili, aby im zezwolił na powiedzenie całej prawdy bez narażenia się na konsekwencje. Gdy Cezar im to przyrzekł, tak przemówili: „Imperatorze, my Getulo-wie, którzy jesteśmy klientami105 Gajusza Mariusza oraz prawie wszyscy obywatele rzymscy, służący w IV i VI legionie, wielokrotnie już chcieliśmy zbiec do ciebie pod twoją opiekę; jednakże straże numidyjskich jeźdźców uniemożliwiały nam uczynienie tego bez ryzyka. Teraz możliwość taką uzyskaliśmy i z bardzo wielką ochotą przyszliśmy do ciebie, chociaż zostaliśmy wysłani przez Scypiona jako szpiedzy, abyśmy zrobili rozpoznanie, czy przed obozem i bramami wału porobiono u was jakieś rowy lub zasadzki na słonie, i abyśmy równocześnie wywiedzieli się i pompejańczykom donieśli, jakie są wasze zamierzenia taktyczne wobec tych zwierząt, i jak jesteście przygotowani do walki". Cezar pochwalił ich, obdarzył żołdem i kazał zaprowadzić do innych uciekinierów. Rychło sprawdziły się słowa tych Getulów; już bowiem następnego dnia wielu żołnierzy z wymienionych przez nich legionów zbiegło od Scypiona do obozu Cezara.

36 Podczas tych wydarzeń pod Ruspiną Marek Katon106, który był wojskowym komendantem Utyki, dokonywał    codziennie    poboru    wyzwoleńców,    Afrykanów107,    niewolników    i    w    ogóle wszystkich mężczyzn, jeśli tylko wiek pozwalał im nosić broń; zebrane oddziały nieustannie odsyłał Scypionowi do obozu. W tym czasie z miasta Tyzdry108, dokąd kupcy italscy i miejscowi rolnicy zwieźli byli trzysta tysięcy rzymskich miar109 pszenicy, przybyli do Cezara posłowie i powiadomili go, jakie ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin