Louise Rennison
Zwierzenia Georgii Nicolson 02
Niedziela, 18 lipca
W moim pokoju
18:00 Wyglądam przez okno w swoim pokoju. Inni to mają dobrze.
Kto by pomyślał, że sprawy ułożą się tak beznadziejne? Mam 14 lat, a moje życie już się skończył z powodu tak zwanych dorosłych.
Powiedziałam mamie:
- Niszczysz mi życie. Nie wyżywaj się na mnie tylko, dlatego, że twoje już się skończyło.
Ale jak zwykle, gdy mówię coś rozsądnego i ważnego, cmoknęła tylko z niezadowoleniem i poprawiła sobie stanik jak gracz rosyjską ruletkę ( czy też może dyskobol? Nie wiem i w ogóle mnie to nie obchodzi). Gdybym policzyła ile razy cmokano w odpowiedzi na moje słowa… chyba już dawno mogłabym otworzyć sklep z cmokaniem. To takie nie sprawiedliwe…
Dlaczego rodzice odrywają mnie od przyjaciół i każą przeprowadzać się do Nowej Zelandii? Kto w ogóle chciałby tam jechać?
W końcu, gdy wytknęłam, że jest zupełnie beznadziejną matka, dostała szału i WRZASNĘŁA na mnie:
- W tej chwili idź do swojego pokoju!!!
- Dobra, pójdę do swojego POKOJU!!! PÓJDĘ do swojego pokoju!! I wiesz, co tam będę robiła? Nie wiesz, więc ci powiem! Będę tam po prostu SIEDZIEĆ. Bo nie mam, co robić!
I wpadłam do pokoju zostawiając ją samą. Niech się zastanowi nad swoim zachowaniem.
Niestety, oznacza to, że już o szóstej wylądowałam w łóżku.
19:00 Och Robbie gdzie jesteś? Właściwie to wiem gdzie, ale czy to odpowiednia pora na pieszą wycieczkę?
Dobrze, że chociaż teraz jestem dziewczyną Boga Seksu.
19:15 Natomiast nie dobrze, że Bóg Seksu, nie wie, że jego dziewczyna za tydzień będzie zmuszona udać się na drugi (beznadziejny) koniec świata.
19:18 Nie mogę w to uwierzyć. Tyle czasu zajęło mi usidlenie BS, nakupowałam sobie mnóstwo kosmetyków, śledziłam go, ciągle wpadałam na niego, niby przypadkiem… tyle planów marzeń - i wszystko nic? Kiedy w końcu doszłam z nim do szóstej bazy, powiedział „Spotykajmy się, ale przez jakiś czas, nikomu o tym nie mówmy? A mama właściwym sobie brakiem wyczucia chwili rzuca bombę „W przyszłym tygodniu jedziemy do Nowej Zelandii „.
Od płaczu tak mi spuchły oczy, że zrobiły się jak szparki. Nos też mi spuchł. Nawet, kiedy jestem w dobrej formie, trudno go nazwać mały, ale teraz, wyglądam jakbym miała trzy policzki. Cudownie. Dzięki ci Boże.
21:00 Nigdy tego nie przeboleję.
21:10 Czas mija bardzo powoli, gdy ma się myśli samobójcze.
21:15 Żeby ukryć szpareczki, założyłam okulary przeciwsłoneczne. Dostałam je od mamy, która podjęła żałosną próbę przekonania mnie do wyjazdu do krainy Maorysów. Właściwie są całkiem niezłe. Wyglądam w nich trochę jak te francuskie aktorki, które palą gaouloise`y i często płaczą a w przerwach całują się z Gerardem Depardieu. Przećwiczyłam przed lustrem francuski akcent ze słynnym „r”.
- A, kiedy miałam - jak to się mówi? - cztehrnaście lat mes*[1] hrodzice, mes très, très horriblemet*[2]* hordzice zabhrali mnie do Nowej Zelandii. Och merde*[3]**.
W tej chwili usłyszałam, że mama idzie po schodach, więc szybko wskoczyłam do łóżka. Wetknęła głowę do pokoju i spytała:
- Georgia … Śpisz?
Nie odpowiedziałam. Będzie miała nauczkę.
Wychodząc rzuciła:
- Na Twoim miejscu, nie spała bym w okularach przeciwsłonecznych, bo wbiją jeszcze ci się w głowę.
A cóż to za metody wychowawcze? Mama ma mniej więcej takie pojęcie o medycynie jak tata o majsterkowaniu. Wszyscy widzieliśmy szopę, którą postawił. Zanim runęła na wujka Eddiego.
Zaczęłam odpływać w pełen koszmarów sen, kiedy usłyszałam krzyki dobiegające z sąsiedniego ogrodu. Państwo Sąsiedzi darli się, rzucali jakimiś przedmiotami i w ogóle robili straszny hałas. Słowo daję czy naprawdę to odpowiednia pora na uprawianie ogródka? Nie mają szacunku dla osób, które chciałyby sobie pospać, bo właśnie przeżywają wielką tragedię. Miałam ochotę otworzyć okno i krzykną „Może byście ciszej uprawiali ogródek świry jedne?! „ Ale nie chciało mi się wstawać z mojego przytulnego łoża boleści.
Mucho exsitemondo*[4]
Obawa
0:10 Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, wyskoczyłam z łóżka, stanęłam na schodach i spojrzałam w dół? Mama otworzyła drzwi mając na sobie tylko koszulkę nocną, przez która wszystko było widać!! Nawet gdyby ktoś nie chciał widzieć. Na przykład ja. Ona jest bezwstydna. W progu stało dwóch policjantów. Większy trzymał przed sobą w wyciągniętej ręce jakiś spory worek a spodnie wokół kostek miał zupełnie poszarpane.
- Cholera, to pani kot?? - Spytał nie zbyt uprzejmie jak na funkcjonariusza policji.
- Yyy… No..
Zbiegam ze schodów i podeszłam do drzwi.
- Dobry wieczór panie posterunkowy. Czy ten kot jest mniej więcej wielkości małego labradora?
- Tak.
- A czy ma pręgowatą sierść i brakuje mu kawałka ucha?
- Yyy.. Tak - powiedział posterunkowy Grubas.
- W takim razie to nie nasz, przykro mi.
Wydawało mi że to bardzo zabawne, ale policjant był najwidoczniej innego zdania.
- To poważna sprawa, młoda damo.
Mama znów zaczęła cmokać z niezadowoleniem i jednocześnie kręcąc głową i poprawiając sobie melony. Wyglądało to bardzo nie atrakcyjnie. Pomyślałam, że policjant obruszy się i powie: „ Proszę się ubrać”, ale on dalej wyżywał się na mnie.
- Przez to zwierzę wasi sąsiedzi przez godzinę byli zamknięci w cieplarni. W końcu udało im się uciec do domu, ale wtedy kot zaatakował ich pudle.
- Tak często to robi. Ma w sobie krew szkockiego żbika. Czasem słyszy zew natury i wtedy..
- Powinniście lepiej go pilnować.
Marudził tak jeszcze z tysiąc godzin. Tak cierpliwie jak mogłam, chociaż i tak już miała dość zmartwień na głowie powiedziałam:
- Proszę posłuchać, rodzice każą mi jechać ze sobą do Wahangamata. To na drugim beznadziejnym końcu świata. W Nowej Zelandii. Oglądał pan „Sąsiadów”? Mógłby mi pan jakoś pomóc?
Mama zgromiła mnie wzrokiem.
- Nie zaczynaj Georgia nie jestem w nastroju.
Policjant tez najwyraźniej „nie był w nastroju”.
- To poważne ostrzeżenie - powiedział. - Albo będziecie go lepiej pilnować, albo będę zmuszony podjąć bardziej stanowcze kroki.
Mama jak zwykle zachowała się beznadziejnie. Zaczęła się głupio uśmiechać i bawić włosami.
- Strasznie przepraszam za kłopot, panie inspektorze. Może miałby pan ochotę na drinka przed snem?
Ale ŻENADA. Pewnie sobie pomyślał, że w wolnym czasie prowadzimy burdel. „Inspektor” uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- To bardzo miło z pani strony, ale musimy wracać do naszych obowiązków Musimy chronić ludzkość przed groźnymi przestępcami, niebezpiecznymi kocurami i tak dalej.
Bez słowa wzięłam od niego wierzgający worek i tylko ironicznie popatrzyłam na jego poszarpane nogawki.
Mama znów dostała SZAŁU.
- Angus musi z stąd odejść.
- No super zniszcz wszystko, co kocham. Myślisz tylko o sobie, przeganiasz mnie przez połowę wszechświata i przez ciebie tracę jedynego chłopca, którego kocham. Wiesz, nie można tak po prostu zostawiać Bogów Seksu oni muszą być pod stałym nadzorem i..
Poszła do swojego pokoju.
Angus wygramolił się z worka i zaczął myszkować po kuchni w poszukiwaniu czegoś na ząb. Mruczał jak silnik. Weszła zaspana Libby ze swoim kocykiem. Pielucha opadła jej aż do kolan. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam była eksplozja kupy, wiedz powiedziałam:
- Libby, idź do mamusi i powiedz, że zrobiłaś kupkę.
Ale ona odparła tylko:
- Ććć, niegrzeczny chłopcik - I podeszła, do Angusa. Pocałowała go w nos, który potem zaczęła ssać, a następnie zaciągnęła kota do łóżka.
Nie wiem, dlaczego on pozwala by robiła z nim, co jej się żywnie podoba. Wczoraj, kiedy chciałam mu odebrać miskę, a on nie skończył jeszcze jeść, prawie mi odgryzł rękę.
Poniedziałek, 19 lipca
11:00 Jestem w wielkiej desperacji. Minęło półtorej dnia, gdy całowałam się z Bogiem Seksu. Chyba mam objawy odstawienia. Usta same układają mi się w dziobek.
MUSZĘ się jakoś wykręcić od wyjazdu do krainy Maorysów. Dziś rano rozpoczęłam strajk głodowy. No zjadłam tylko kilka biszkoptów.
14:00 Zadzwonił telefon.
- Kochanie mogłabyś odebrać? Jestem w wannie! - Wrzasnęła do mnie mama.
- Możesz się szorować, ale wnętrza i tak sobie nie umyjesz! - odwrzasnęłam.
- Georgia - wrzasnęła znowu.
Zwlekłam się ze swojego łoża boleści, zeszłam na dół, i odebrałam telefon.
- Halo tu hotel złamanych serc - ale usłyszałam trzask - trzask, pstryk - pstryk, więc zaczęłam bardzo głośno krzyczeć do słuchawki HALO!!! HALO!!
- Jasna cholera - odezwał się ten odległy głos.
Był to mój ojciec, czyli Vati ja go tak nazywam. Dzwonił z Nowej Zelandii. Jak zwykle był bez powodu w złym humorze?
- Dlaczego tak się wydzierasz w tą słuchawkę? Aż mi w uszach dzwoni.
- , Bo się nie odezwałeś - odpowiedziałam bardzo rozsądnie.
- Przecież powiedziałem „Cześć”
- Nic nie słyszałam.
- To pewnie źle słuchałaś.
- Jak mogłam źle słuchać, skoro odebrałam telefon?
- Nie wiem, ale jeśli ktoś może, to właśnie ty.
Ojej, znowu ta stara śpiewka, zawsze to ja cos robię źle.
- Mama jest w wannie. - oznajmiłam.
- Chwileczkę, nie chcesz dowiedzieć się, co u mnie??
- Yyy niech zgadnę.. Masz śmieszne wąsy i lekko, zaokrągloną pupę.
- Nie bądź bezczelna! Zawołaj mamę. Już nie mam na ciebie sił. Czego was uczą w tej szkole oprócz bezczelności i malowania się szminka?
Odłożyłam na bok słuchawkę, bo jeśli mu się pozwoli potrafi tak zrzędzić tysiąc lat.
- Mutti - krzyknęłam - Dzwoni jakiś facet! Twierdzi, że jest moim kochanym Vati, ale chyba kłamie, bo był wobec mnie bardzo opryskliwy.
Mama wyszła z łazienki z mokrymi włosami, ociekającymi wodą w samych majtkach i staniku. Ma ogromne melony aż dziw, że nie przewraca się pod ich ciężarem, Boże drogi.
- Wiesz, nastolatki w moim wieku...
Zzbuntowana