Rachel Hawthorne - Strażnicy Nocy 02 - Pełnia Księżyca.pdf

(752 KB) Pobierz
724707885 UNPDF
Rachel Hawthorne
P ełnia
K siężyca
Prolog
Księżyc w pełni stał się moim wrogiem.
Jestem w jaskini, przygotowuję się do najważniejszej nocy w życiu. Kilka dni temu sko
ńczyłam siedemnaście lat. Dzisiejszej nocy księżyc w pełni ozdobi niebo. Kiedy stanę pod nim,
spłynie na mnie jego światło. I ja, Lindsey Lancaster, przemienię się...
W wilka.
Jestem Zmiennokształtną, przedstawicielką gatunku, który od tysięcy lat posiada
umiejętność przemieniania się w zwierzę. Właśnie w wilka.
Od kiedy pamiętam, z niecierpliwością czekałam na tę noc, ale od kilku tygodni boję
się jej nadejścia, bo ostatnio wszystko się skomplikowało. Moje uczucia, moje emocje -
kompletny chaos. Serce podpowiadało mi jedno, rozsądek drugie.
Connor i ja od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nasze rodziny trzymają się
razem w świecie zewnętrznym. Świecie, w którym udajemy, że nie mamy tej niezwykłej umiej
ętności i nie różnimy się od Statycznych - ludzi niepotrafiących zmieniać postaci. Nasi
rodzice są przekonani, że Connor i ja jesteśmy sobie przeznaczeni.
Czasami boję się, że pomyliliśmy ich marzenia o nas z własnymi pragnieniami. Pewnej
nocy Connor ogłosił wszem wobec, że wybrał mnie na swoją towarzyszkę życia. Byłam
zachwycona, iż żywi wobec mnie tak silne uczucie. Myślałam, że czuję do niego to samo.
Nasze rodziny świętowały. Zgodnie z tradycją Connor wytatuował na lewej łopatce celtycki
znak symbolizujący moje imię. To był symbol naszych zaręczyn. Nasz los został przypiecz
ętowany.
Ale po roku spędzonym w college'u do domu wrócił Rafe. Zobaczyłam go w zupełnie
nowym świetle. Zaczęłam zwracać uwagę na jego głęboki, lekko ochrypły głos - strasznie
seksowny. Nie mówi! wiele, tylko kiedy miał coś ważnego do przekazania, ale ja za każdym
razem dostawałam gęsiej skórki. Jego ciemne oczy przyciągały moje jak magnes, sprawiały, że
szybciej biło mi serce. A kiedy jego niepokojące spojrzenie spoczęło na moich ustach,
chciałam znaleźć się w jego ramionach, przywrzeć do jego warg i spróbować owocu
zakazanego. Było w nim coś dzikiego, pociągało go ryzyko. Był dużym złym wilkiem. Miał w
sobie coś, co silnie na mnie działało... ale nie mogłam temu ulec.
Ale moim przeznaczeniem był Connor.
Dwa lata starszy ode mnie, przeszedł już pierwszą przemianę. Dzisiaj pomoże mi się
zmienić. Zmuszam się do myślenia o Connorze: jego blond włosach, niebieskich oczach,
wesołym uśmiechu, który zawsze sprawia, że i ja się uśmiecham. Czeka teraz na mnie. Czeka,
żeby dzielić ze mną najważniejszą dla mnie noc. Przeprowadzi mnie przez przemianę.
Dopilnuje, żebym przeżyła. To wspólne doświadczenie pogłębi łączącą nas więź, zwiąże nas
ze sobą na zawsze. W każdym razie tak powinno się stać.
Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Zwykle mam piwne oczy, choć ich kolor
zmienia się w zależności od nastroju. Dzisiaj są jakby bardziej niebieskie niż zielone czy
brązowe. I smutne, choć powinny błyszczeć z podniecenia, z niecierpliwości, takiej jaką
odczuwa dziewczyna tuż przed balem na zakończenie szkoły.
Moje jasne włosy opadają swobodnie na ramiona. Biała aksamitna szata otula nagą
skórę. Denerwuję się, kiedy dociera do mnie, że wkrótce stanę w blasku księżyca i poczuję
dotyk Connora.
Odwracam się od lustra i podchodzę do wyjścia z jaskim. Przesłania je wodospad,
który maskuje naszą kryjówkę przed niepowołanymi gośćmi. Wysuwam się zza zasłony wody
i okrążam jeziorko, w którym już wkrótce pojawi się odbicie wschodzącego księżyca.
Widzę Connora. Czeka na mnie cierpliwie. Ubrany w czarną szatę, wyciąga rękę.
Podaję mu swoją. Jego palce - takie długie, takie pewne - zamykają się na moich, które nagle
wydają się zbyt delikatne, zbyt kruche na to, co ma nastąpić. Connor wyczuwa moje obawy i
przyciąga mnie do siebie. Ta bliskość uspokaja mnie. On jest tym jedynym. Zawsze nim był.
Nachyla się do mnie, jego usta muskają moje. Serce bije mi jak szalone.
Prowadzi mnie na polanę, ku księżycowi, ku reszcie mojego życia, które przeżyję jako jego
towarzyszka.
A ja mam nadzieję, że nie dokonałam złego wyboru i nie popełniłam największego
błędu w swoim życiu.
Rozdział 1
Podobno sny odzwierciedlają nasze skrywane lęki i pragnienia. Ten, który przyśnił mi
się ostatniej nocy, był tak wyrazisty, że nawet teraz, choć dzień właśnie się kończył, czułam się
nieswojo. Siedziałam pod ścianą w Sali Rady, gdzie starszyzna i Strażnicy Nocy - obrońcy
naszej społeczności - dyskutowali o tym, jak zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi.
Ponieważ pierwsza przemiana była jeszcze przede mną, nie uczestniczyłam w
rozmowie przy dużym okrągłym stole. Co mi zupełnie nie przeszkadzało, bo mogłam
przynajmniej myśleć o niebieskich migdałach, nie narażając się na złe spojrzenia.
W moim śnie byłam na polanie z przeznaczonym mi Connorem; obejmowaliśmy się tak
mocno, że ledwo mogliśmy oddychać. A księżyc jasno świecił nad naszymi głowami.
Nagle ciemne chmury przesłoniły księżyc i wszystko pogrążyło się w mroku. Czułam, jak jego
ciało na mnie napiera. Connor robił się coraz wyższy i postawniejszy. Jego włosy wydłużały
się i gęstniały. Pocałował mnie. Teraz jego wargi były pełniejsze, a pocałunek bardziej
natarczywy. Rozgrzał mnie od czubka głowy po palce stóp, a ja pomyślałam o świecy, którą
topi płomień. Wiedziałam, że powinnam to przerwać, ale przywarłam do niego, bojąc się
wątpliwości gromadzących się nad moją głową. Chmury odpłynęły i znowu pojawił się księżyc
- tyle że nie byłam już w ramionach Connora. Tuliłam się do Rafe'a, całowałam go, pragnęłam
jego dotyku...
Poruszyłam się niespokojnie na krześle, wspominając tę namiętność. To Connor
powinien wzbudzać we mnie takie emocje, a nie Rafe. Ale obudziłam się w pomiętej pościeli,
rozpaczliwie pragnąc jego dotyku. Nawet jeśli miałoby to być tylko we śnie.
Kiedy znowu się poruszyłam, oberwałam sójkę w bok.
- Możesz się uspokoić? - szepnęła szorstko Brittany Reed. Tak jak i ja wkrótce
kończyła siedemnaście lat i podczas najbliższej pełni księżyca miała przejść pierwszą
przemianę.
Znałam Brittany od przedszkola. Przyjaźniłyśmy się, ale nigdy nie była mi równie
bliska jak Kayla, którą poznałam zeszłego lata. Jej rodzice adopcyjni przywieźli ją do parku,
żeby stawiła czoło przeszłości. Niemal od pierwszej chwili nawiązało się między nami głębokie
porozumienie. Przez cały miniony rok pisałyśmy do siebie e-maile, esemesowaliśmy i dzwoniły
śmy.
Podczas ostatniej pełni księżyca odkryła, że jest jedną z nas i że pisany jej jest Lucas
Wilde. Wolę nie myśleć, jakbym się czuła, gdybym miała tak mało czasu na przygotowanie się
do przemiany. My, Zmiennokształtni, nie potrafimy kontrolować pierwszej przemiany. Kiedy
na niebie wzejdzie księżyc w pełni, nasze ciała reagują na jego wezwanie. A teraz Kayla siedzi
przy stole z pozostałymi.
Letnie przesilenie, najdłuższy dzień w roku. To czas, kiedy zbieramy się, żeby
świętować nasze istnienie. Ale w tym roku ciężka chmura niepokoju zawisła nad
zgromadzonymi w Wilczym Szańcu, sekretnej wiosce w głębi parku narodowego niedaleko
granicy z Kanadą.
Kiedyś była to tętniąca życiem osada, po której zachowało się tylko kilka niewielkich
budynków i olbrzymi dwór zamieszkany przez starszyznę. Znajdowały się w nim również
pokoje gościnne, w których mieszkała większość przybyłych na uroczystości letniego
przesilenia.
Zawsze się ukrywaliśmy. Choć żyliśmy normalnie, tak jak inni ludzie, to prawdziwe
oblicze odsłanialiśmy tylko przed sobą nawzajem. Ostatnio wyszło na jaw, że starszy brat
Lucasa nas zdradził.
Opowiedział o wszystkim komuś z zewnątrz, Teraz naukowcy pracujący dla koncernu
medycznego o nazwie Bio-Chrome chcieli odkryć tajemnicę naszej przemiany i oczywiście
na tym zarobić. Ale nikt z nas nie chciał stać się królikiem doświadczalnym, nie był to
wymarzony sposób na spędzenie wakacji.
Choć nie zauważyliśmy kręcących się w pobliżu naukowców, od kiedy Lucas i Kayla
wyrwali się z ich szponów, nie wierzyliśmy, że dali tak łatwo za wygraną. Byliśmy
podenerwowani, bo konfrontacja była tuż-tuż. Życie w ciągłym zagrożeniu wyostrzyło nasze
zmysły. Dzięki temu nie podzielimy losu dinozaurów.
Brittany miała rację. Musiałam się opanować. Musiałam przestać myśleć o tym
zwariowanym śnie i skupić na trwającej przy stole dyskusji. Niestety, kiedy zerknęłam na
zebranych, napotkałam spojrzenie Rafe'a. Wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, jakby
wiedział o moim niepokojącym śnie. Jego ciemne oczy rzucały mi wyzwanie, prowokowały,
żebym nie odwracała wzroku. Kusiły do podjęcia ryzyka. Mogłam zostać przyłapana na
gorącym uczynku. A powinnam była skoncentrować się na niebezpieczeństwie, które nad nami
Zgłoś jeśli naruszono regulamin