Brenden Laila - Hannah 18 - Bunt.pdf

(754 KB) Pobierz
592405348 UNPDF
LAILA BRENDEN
BUNT
Rozdział 1
Knut zdjął czapkę i podobnie jak ojciec pochylił głowę. Nie odezwał się jednak do niego ani
nawet nie spojrzał w jego stronę. Tego dnia niebo nad Hemsedal zasnuło się chmurami. Pobyt
Birgit i Stena w Rudningen dobiegał końca. Pozostał im jeszcze tylko tydzień. Hannah także
szykowała się już do wyjazdu, zadowolona, że w drodze do Christianii towarzyszyć jej będzie
ciocia i wuj.
Od konfirmacji w Rudningen wyczuwało się napięcie. Ole krążył po zagrodzie z chmurnym
obliczem, a Knut nie odczuwał najmniejszej potrzeby rozmowy z ojcem i odzywał się tylko
wówczas, gdy było to konieczne. Co prawda wszyscy bardzo chcieli, żeby ostatnie dni pobytu
Birgit i Stena w Norwegii upłynęły w miłym nastroju, jednak konflikt między ojcem a synem, do
jakiego doszło podczas uroczystego przyjęcia po konfirmacji Knuta i Hannah, kładł się cieniem na
wzajemnych relacjach.
- Skąd chcesz zacząć? - spytał Ole, wkładając czapkę, i sięgnął po worek z ziarnem na siew.
Dzień zasiewów miał w sobie coś ze święta i zawsze traktowano go bardzo uroczyście. Tradycyjnie
należało wyrazić wdzięczność Bogu za dar posiadania ziemi i pomodlić się o to, by ziarno
obrodziło.
- Z tamtego rogu - odparł Knut i od razu ruszył długimi krokami we wskazanym kierunku,
jakby chciał jak najprędzej oddalić się od ojca.
Ole zacisnął dłoń i stał przez chwilę nieruchomo. Gdy patrzył na syna, w jego oczach na
moment pojawiła się bezradność. Jak długo jeszcze będziemy się zachowywać wobec siebie niczym
dwaj obcy ludzie, myślał. Czy skrzypce są tego warte?
Westchnął ciężko i ruszył przed siebie. Włożył dłoń do torby i sypnął ziarno na ziemię.
Szybko wpadł w odpowiedni rytm. Nie przestawał jednak myśleć o Knucie. Chyba niebawem wróci
mu rozsądek i znów będzie jak kiedyś. Po co tak się boczyć? Chłopak powinien uszanować wolę
ojca i przestać zawracać sobie głowę skrzypcami!
Tymczasem pogrążony w ponurych myślach Knut maszerował na drugim końcu pola.
Trudno mu było pogodzić się z tym, że ojciec zepsuł mu uroczyste przyjęcie z okazji konfirmacji.
Ostatecznie potrafił zrozumieć, że Ole nie przepada za skrzypcami, ale czemu nie stać go było na
odrobinę wspaniałomyślności i nie pozwolił, aby w takim dniu, kiedy na podwórzu roiło się od
gości, zabrzmiała muzyka?
Podobnie jak Ole Knut stawiał równe kroki i rytmicznie rozrzucał ziarno. W ostatnich
dniach wykonywał swoją pracę jak zwykle, ale zupełnie nie odczuwał przy tym radości.
Nic nie mógł na to poradzić. Ojciec tak bardzo go zawiódł, że zdawało mu się, iż nic już nie
może go ucieszyć. Do tego niebawem wyjadą Hannah i Birgit z rodziną. Ba, nawet Alette tego lata
pożegna się z nimi. Oj, zrobi się cicho w Rudningen, gdy z rodzicami zostaną tylko on i Sebjørg.
Gdyby choć mógł sobie pograć, by w dźwiękach skrzypiec znaleźć ukojenie...
Knut doszedł do skraju pola i zawrócił. Na moment uchwycił spojrzenie Olego, zaraz jednak
spuścił wzrok. Czego ojciec właściwie się spodziewa? - zastanawiał się. Mam wyrazić żal i prosić
go o wybaczenie? Knut zacisnął usta. Jeśli już, to ojciec powinien mnie przeprosić! Tymczasem
nawet jednym słowem nie wspomniał o tym, jak się zachował. Najwyraźniej jest przekonany, że
racja była po jego stronie. Knut zdenerwował się znowu, przypominając sobie wydarzenia z dnia
konfirmacji. Wciąż miał przed oczyma zdumione twarze gości patrzących na ojca wyrywającego
mu z rąk skrzypce. Dość szybko się potem pożegnali, nie potrafiąc ukryć zakłopotania.
- Szczęść Boże!
Knut drgnął i podniósł wzrok. Zamyślony nie zorientował się nawet, że dotarł do skraju
pola, gdzie przy ogrodzeniu z kamieni wyznaczającym granice Rudningen stał jakiś obcy
mężczyzna i uważnie mu się przyglądał.
- To ty jesteś Knut, prawda?
Chłopak mruknął twierdząco i obejrzał się za siebie. Ojciec na szczęście szedł teraz w drugą
stronę i był odwrócony do niego plecami.
- Powiem krótko. Wiem, że twój ojciec nie przepada za muzyką, ale jeśli chciałbyś się
nauczyć czegoś więcej i zagrać u boku zdolnych skrzypków, to zapraszam do Al. Postaramy się,
żebyś się podszkolił w grze na skrzypcach.
- Kim jesteś? - zapytał Knut, zatrzymawszy się z dłonią zanurzoną w ziarnie.
- Nazywam się Torolf Støyten. Słyszałem, że znakomicie grasz, że czujesz muzykę. Szkoda,
że nie możesz wykorzystać swoich zdolności tu, we dworze.
- Pomagam ojcu w gospodarstwie - odparł Knut nieco przestraszony nieoczekiwaną
propozycją. - Nie mogę wyjechać stąd na dłużej.
- Powiedz rodzicom, że chcesz nieco się rozejrzeć i nauczyć czegoś nowego, zanim na
zawsze zwiążesz się z gospodarstwem. Wielu młodych ludzi wyjeżdża na jakiś czas. - Mężczyzna
mówił pospiesznie, zdając sobie sprawę, że musi odejść, zanim Ole go zauważy.
Propozycja była bardzo kusząca, ale gdyby Knut z niej skorzystał, pozbawiłby się prawa do
Rudningen. Chociaż może w tej sytuacji wcale nie byłoby to takie najgorsze? Gospodarowanie z
niechętnie usposobionym ojcem nie wydawało się pociągające.
- Muszę wracać do pracy - rzekł Knut, unikając odpowiedzi, choć korciło go bardzo, by się
zgodzić.
- Oczywiście. Nie będę cię dłużej niepokoił. Jeśli jednak chciałbyś pograć tak, by skrzypce
zaśpiewały i załkały, to wiesz, gdzie mnie znaleźć. Przyjmiemy cię jak swojego, obojętnie, czy
zechcesz zostać jeden dzień, miesiąc czy może jeszcze dłużej - dodał Støyten, zniżając głos, po
czym uchylił czapki na pożegnanie i wycofał się pospiesznie.
Nim Ole zdążył dojść do końca pola i zawrócić, grajek zniknął, a Knut wrócił do
przerwanego zajęcia. Miał teraz o czym myśleć. Gdyby tak mógł opuścić gospodarstwo choćby na
parę dni... Chętnie pograłby z innymi skrzypkami, nauczył się nowych melodii. Nie chce przecież
opuścić Rudningen na zawsze, a jedynie przeżyć coś nowego... przez chwilę.
- Dobrze siejesz - pochwalił go ojciec, gdy się spotkali na środku pola. Knut kiwnął głową,
ale nie zatrzymał się, tylko szedł dalej, w tym samym równym tempie rozrzucając ziarno. Że też
ojciec nie rozumie, ile przyjemności sprawia mi granie, pomyślał. Spojrzawszy w stronę
zabudowań, zauważył w oddali siostrę, która dawała znaki, że pora na posiłek. Czerwona suknia
Hannah odznaczała się wyraźnie na tle drewnianej ściany domu. Knut poczuł ukłucie w sercu, gdy
pomyślał o rozstaniu z siostrą. Jak to będzie, gdy zabraknie wesołej, dzielnej i przekornej Hannah?
Jeszcze nie wyjechała, a już za nią tęsknił. Trochę jej zazdrościł, że czekają ją nowe przeżycia.
Chyba nie byłoby wielką niesprawiedliwością, gdyby i on mógł doświadczyć czegoś innego niż
codzienne życie we dworze. Na przykład pograć przez parę dni ze skrzypkami w Al.
- Idziemy! - zawołał Ole i pomachał córce. Obsiali już prawie całe pole, więc dobrze będzie
coś przekąsić. Zamierzał później pojechać ze Stenem do kowala, by odebrać zamówiony prezent
dla szwagra. Sten od pierwszych dni pobytu w Rudningen z zachwytem oglądał piękne kute zamki i
ozdobne klamki w drzwiach. Ole zamówił więc trzy takie zamki dla szwagra, by zabrał je ze sobą
do Sørholm. Dwa nadadzą się do wrót stajni, a z trzecim, na którym Ole kazał wygrawerować
inicjały SM, Sten zrobi, co zechce.
- Dobra robota, niech rośnie w Imię Boże - powiedział na głos Ole, rzucając ostatnią garść
ziarna. Poczekał na Knuta, który też już kończył, a potem ramię w ramię ruszyli drogą prowadzącą
do domu. Choć tyle powinni sobie wyjaśnić, żaden z nich nie odważył się przerwać milczenia.
- Może trochę popada. Przydałby się teraz deszcz, gdy ziarno jest już w ziemi - odezwała się
Åshild, starając się złagodzić napięcie, które wyczuwało się, ilekroć ojciec i syn przebywali w
jednym pomieszczeniu.
- Miejmy nadzieję, że w Sørholm też pola zostały już obsiane - odparł Sten, który powoli
oswajał się z myślą, iż pobyt w Rudningen dobiega końca.
- Dziwnie będzie wrócić do Danii, prawda? - rzekł Ole, ocierając usta.
- Tak, będziemy tęsknić za waszym dworem pod Czarną Górą, to pewne. To był wspaniały
rok.
- Ja jednak jestem ciekawa, co u ojca - wtrąciła Birgit. - Od Bożego Narodzenia nie dawał
znaku życia, co bardzo mnie niepokoi.
- Pewnie był zajęty Sabiną - mruknął Sten, wypijając mleko. - Może większość czasu
spędził w Bremie?
Knut przeżuwał powoli jedzenie, obserwując ukradkiem ciotkę. Wyczuwał, że po powrocie
do rodzinnej posiadłości przeżyje niemiłe zaskoczenie, ale ponieważ nie czyhało na nią żadne
niebezpieczeństwo, przemilczał to, czego się domyślał.
- Teraz wasza kolej na odwiedziny - oświadczył Sten, patrząc na Knuta. Mówił tonem
właściciela, miał jednak nadzieję, że Ole nie zrozumie go źle. Zależało mu, żeby wyrwać chłopaka
z ponurego nastroju.
- A może Knut mógłby przyjechać do Sørholm w tym czasie, gdy ja tam będę? -
zaproponowała Hannah. - Kiedy już skończę służbę w Christianii. Byłoby wspaniale.
- Może. - Ole odchrząknął. - O ile da się to jakoś pogodzić z pracami w gospodarstwie.
- Mógłbym się rozejrzeć trochę tutaj w okolicy - napomknął nieśmiało Knut. Jednak gdy
wypowiedział te słowa, zorientował się natychmiast, że ojciec go przejrzał i domyślił się, dokąd go
ciągnie.
- To już lepiej, żebyś zapoznał się z zarządzaniem posiadłością w Sørholm. Włóczenie się
po okolicznych wsiach nie prowadzi do niczego dobrego - odparł Ole i jeszcze bardziej zasklepił się
w sobie, zawiedziony, że syn chce wyjechać. Czyżby nie potrafił dostrzec, jaką wartością jest
ziemia? Przecież nie da się wyżyć z ulotnych dźwięków.
- Mamy jeszcze sporo czasu, by się nad tym wszystkim zastanowić - wtrąciła Åshild. - Nie
musimy na razie podejmować decyzji.
Ole pokiwał głową i podziękował za posiłek. Przeraziła go wizja Knuta opuszczającego
gospodarstwo, by poświęcić się muzykowaniu. Czyżby te przeklęte skrzypce całkiem zamąciły mu
w głowie? Ruszył do alkierza, by położyć się na chwilę i odpocząć. Knut powinien wiedzieć, że
jeśli wyjedzie z doliny z powodu skrzypiec, straci prawo do dziedzictwa. Nie dostanie ani
Rudningen, ani Sørholm, to pewne.
- Rudningen nie będzie gniazdem dla grajków i pijaków - prychnął, nie słysząc, że do
alkierza wślizgnęła się za nim Åshild.
- Śpisz?
- Nie, kto by zasnął, gdy w głowie kołacze się tyle myśli?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin