BARBARA ROSIEK - KOKAINA.doc

(358 KB) Pobierz

 

 

 

 

Barbara Rosiek - Kokaina. Zwierzenia Narkomanki.

Nigdy nie słyszałam by kobieta zgwałciła i zamordowała z lubieżności mężczyznę. Coś jest w tych samcach bardzo agresywnego. Ich obsesje o udanych wzwodach po pięćdziesiątce. To doprawdy niesamowite.

To jest. To jest zdanie. To jest ten krótszy przekaz będący wstępem dla tego dłuższego przekazu z drugiej strony innej strony lustra, odczuwanej pesymistycznie jako odbicie w pierwszej stronie takiej samej strony lustra, zorientowanej jako subiektywna, rzeczywistości Redakcji, przez Ciebie, Czytelniku...Niestety, nie jesteśmy w stanie poinformować Cię, po której stronie lustra { Ty } jesteś Naprawdę, bo mamy za krótkie Rączki aby dokonać Aktu Podziału. Pogódź się z tym, albo zrób coś wprost przeciwnego, na przykład zjedz mandarynkę lub wypij mleko względnie przeciwnie wprost. To jest zdanie które kończy { ten } przekaz (koniec zdania kończącego { ten } przekaz oznaczony jest znakiem kropki), jest ono najdłuższym nagłówkiem jaki istnieje w repozytorium hyperreal.info, zdarzenie ::ALICJA:: definiujemy jako "oto staje się faktem to, że { twierdzenie z tamtej strony przecinka jest prawdziwe! } " - Prawdopodobieństwo: 0.999998, Dopuszczalny Margines Bełkotu Pierwszego Rodzaju: 0.05, Metodyka Pomiaru Zbioru W Postaci Zdenormalizowanej: Uniwersalna Memetyka Stosowana, prawem Waginy tej strony symbolistycznej pochodnej Istnienia efektywnego symbolu { symbol Wagina' }. To zdanie zawiera wirulentną, ale pożyteczną wyliczankę-szczepionkę - "Nigdyteraz Nie Wierz Automatycznie W To Co Czytasz, Łącznie Z Tym Zdaniem! Weryfikuj Fakty, Ale Pamiętaj! Niektóre Fakty Bywają Samowzbudne! Pamiętaj O Tym By Względnie Często Zapominać To I Owo! Nie Zapomnij Kim Jesteś na" Prawdę, Bo Inaczej Zyskasz Absolutnie Neutralny Punkt Widzenia! Nie Powtarzaj Bezmyślnie Przeczytanych Zdań! Zawszeteraz!".

To jest. To jest zdanie. To jest ten dłuższy przekaz z drugiej strony innej strony lustra, odczuwanej optymistycznie jako odbicie w pierwszej stronie takiej samej strony lustra, zorientowanej jako subiektywna, rzeczywistości Redakcji, przez Ciebie, Czytelniku...Niestety, nie jesteśmy w stanie poinformować Cię, po której stronie lustra { Ty } jesteś Naprawdę, bo mamy za krótkie Rączki aby dokonać Aktu Podziału. Pogódź się z tym, albo zrób coś wprost przeciwnego, na przykład zjedz soczek lub wypij jabłko względnie wprost przeciwnie. Tekst tego artykułu jest w relacji wzajemnego pokrewieństwa na poziomie semantycznym, semiotyczym, symbolicznym i pochodnych symbolicznych wyższego poziomu abstrakcji i ponadwyższego poziomu abstrakcjii z tekstem tego drugiego artykułu, link wskazujący na jego położenie poprzez odniesienie w przestrzeni nazw repozytorium hyperreal.info znajduje się w zdaniu następującym po zdanium nastepującym po { tym } zdaniu. Oba teksty zawierają treść i są do siebie wzajemnie w relacji { symbol (symbolistyczna identyczność)' }, różnica leży w rozłożeniu kwantowej gęstości informacyjnej przydzielonej dla odpowiednich aspektów omawianego zjawiska występującego w Naturze przez Źródełko oraz relatywnej reakcji emocjonalnej Czytelnika czyli Ciebie - B.R. jest raczej poważna, A.a odwotnie - Z CZEGO NIE WYNIKA bynajmniej, że tekst A.a ma wartość nikłą a nawet { symbol nicość }, a tekst B.R. przeciwnie, przeciwnie wprost, obydwa teksty w połączeniu ułatwiają zarozumienie natury i mechanizm procesu konsekwencji fenomenu, budzącego poprzez stymulację memetyczną tak wiele kontrowersji wśród prawd uznanych istotnymi przez ludzi całego świata i generującego tak wiele memetycznego zamieszania i dezinformacji, a nawet jedną Wojnę Światową, że zaszła reakcja spontanicznej kreacji w wyniku której istnieje repozytorium hyperreal.info, kosztem zmiany dystrybucji entropii we wszechświecie odczuwanym przez Ciebie, Czytelniku, jako miejsce w którym jesteś, kiedy mówisz wskazując na siebie "To ja. Ja jestem. Jestem tu. Jestem teraz. Ja! Jestem! O!". { Stanowczy Gest Schwytania Uwagi! } - LINK LINK LINK - { symbol (symbolistyczna identyczność)' } - KINL KINL KINL - { !Stanowczy Gest Uwolnienia Uwagi }.

Tekst zawarty na okładce:

Bóg jest. Skąd o tym wiesz? Bo ja jestem.
Ja jestem. Skąd o tym wiesz? Bo Ty jesteś. Ty jesteś.
Dlaczego? Bo Bóg jest.
 

Mirce



Basia

 



Niektórym udaje się przejść na drugą stronę lustra.
Nie byli kochani.
Nie byli wolni.
Miłość i wolność to dwie nici, które wzajemnie się przeplatają i wiążą człowieka z rzeczywistością.
Więź ta została przerwana.
Lecz nawet w ostatnich momentach jest nadzieja, że przyjaciel odnajdzie twoją drogę i pomoże ci z niej zawrócić, ofiarowując ci uwolnienie na drodze w poszukiwaniu miłości.
 



B. R.








 

Odsłona pierwsza: dzieciństwo

Sierpień 1990.

Przeszłość i przyszłość są ze sobą połączone tylko im znanymi sygnałami. Czas obecny jest bez znaczenia. Istnieje lub zanika bez względu na odmierzanie go przez zegary, odsłania tajemnice lub przecina losy ludzi, którzy nigdy nie powinni się spotkać.

Tak było z moimi rodzicami, którzy powołali mnie do życia. Następnego dnia po powrocie z kliniki położniczej matka ze zdumieniem stwierdziła, że nie śpię i nie chcę ssać pokarmu z obrzmiałych sutek. Niektórzy sądzili, że Bóg pragnie mnie stąd zabrać, od momentu pierwszego krzyku coś nie podobało się Najwyższemu. Z przekazów dorosłych, którymi mnie obarczano nieco później, słowami oskarżającymi, wypowiadanym przez nich w koszmarnych ilościach, które zlewały się niczym tropikalny deszcz w ścianę, zaczęłam pojmować istotę kłamstwa.

Nawet pułapka, w którą usiłowali mnie pochwycić, była nieprawdziwa. Uciekałam w świat marzeń, w jedno szczególne miejsce na polanie w lesie, który nigdy nie mógł zaistnieć i zbierałam nierealne kwiaty, które do mnie przemawiały systemem kolorów i odcieni. One właśnie spełniały moje marzenia, były ciche i spokojne, ciepłe jak delikatny dotyk wiosennego słońca.

Muszę to opisać zanim dosięgnie mnie kres. Jestem chora a choroba ta jak większość przypadłości, zakończy się śmiercią. Być może to wszystko mój czytelniku wyda ci się nierealne jak Spowiedź szaleńca Strindberga lecz nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Piasek w klepsydrze w stałym rytmie odmierza mój czas. Jestem bliska ostatecznego poznania Tajemnicy, która mnie ściga przez całe życie.

Teraz wiem, że już blisko do jej rozwiązania. Kres wypełnia się w przeciwną stronę, bo nie dane mi było zaistnieć w objęciach miłości.

Moje dzieciństwo. Przez wiele lat czyli przez całe moje życie, nie potrafiłam do niego powrócić, opowiedzieć czy opisać. Może nie było komu. Przyjaciele często okazują się wrogami a obojętni nagle wyciągają pomocną dłoń.

Niedawno straciłam ostatniego przyjaciela a może tylko kochanka lub wroga. Nie wiem. Nie potrafię tego ocenić w wymiarze ciosu jaki mi zadano.

TO przychodziło nocą, czasami już o zmierzchu, siła, która rozdrabniała ucisk wokół serca na tysiące kłujących tępo szpilek, osaczał mnie lęk szumiących drzew i uśpionych ptaków. Wtedy to wędrowałam po mieszkaniu w somnambulicznym śnie, otwierałam okna i wołałam:

­ Już czas. Dziecięcym umysłem usiłowałam rozwiązać zagadkę nocnego istnienia w innych stanach świadomości.

Podczas dnia ograniczano mój ruch przymusem siedzenia przy stole. Od tej pory szpinak stał się dla mnie symbolem ostatecznego zniewolenia i wyrzygiwałam go publicznie, wręcz radośnie na czyste obrusy lub idealnie wyprasowane spodnie ojca. Wzbudzanie wstrętu oraz napady gwałtownego smutku lub niepohamowanej radości były bronią przeciwko pozornemu zrównoważeniu dorosłych. To mnie wyczerpywało, ale wtedy czułam, że istnieje coś ponad mną, poza obrębem doświadczenia, nad czym zupełnie nie panuję, co delikatnie obejmuje moje spłoszone ciało, potrząsa, przygniata do ziemi, rozdeptuje.

Byłam bita nieustannie odkąd zaczęłam chodzić. Kara cielesna zabija duszę. Moja skryła się w tajemnym świecie po to, by na koniec samej się zgładzić.

Muszę chwilę odpocząć. Przygotowuję sobie nową dawkę narkotyku, co jest niezbędne bym mogła pisać dalej, ułożyć słowa w zdania na tyle sensowne, bym sama potrafiła zrozumieć, co było przyczyną upadku.

Doprawdy, nie pojmuję dlaczego mnie tak okaleczano od początku. Moja postać musiała wzbudzać dziwny rodzaj nienawiści, który daje prawo dorosłym do znęcania się nad bezbronną istotą. Chciano, bym stała się podobna do nich. Wtedy pozorna wina byłaby po mojej stronie.

W tym okresie mogłam jedynie poruszać się bezpiecznie zawieszona na murze dziecięcego podwórka jak ociemniała lub okaleczona w inny sposób.

Szkoła. Przypominała siedlisko występku, grupa bezbronnych niewolników i kat ­ nauczyciel, pilnujący z lubieżnością w sercu rozdziału kar. Domagano się od nas doskonałości. Kto wie, może i spadały głowy. Czasami jakieś dziecko nie przychodziło następnego dnia i skreślano je z listy uczniów.

Już wtedy siostra zakonna, prowadząca lekcje religii, prosiła rodziców, by zaprowadzili mnie do psychiatry, lecz tego nie uczynili. Od tej pory czułam się zawsze oszukiwana przez dorosłych.

Obserwowałam uważniej swoje reakcje oraz odpowiedzi dorosłych. Nie potrafiłam sobie wyobrazić ani początku ani kresu w zagubionej rodzinie, którą zwałam moją. Czas odliczał zwariowane sekundy jak po pijanemu, a moja aktywność stawała się coraz bardziej dla nich niezrozumiała.

Nie mogłam ich jeszcze zaatakować, byłam na to za słaba. Odnalazłam zawór bezpieczeństwa ­ robactwo w ogrodzie, które łatwo dawało się rozdeptywać. Zabijanie małych stworzeń zaraz po śniadaniu, pozwalało mi na lokalizację siebie w tej czasoprzestrzeni, po której oni poruszali się z lekkością i zdecydowanie.

Już wiem, na czym polega anorexia neryosa. Przekarmienie z rąk złoczyńcy.

Wydawało mi się, że po każdym zabójstwie przemieniałam się w inną formę życia: ­ drzewo, dziką kaczkę nad rzeką, mego sennego psa, czy kolorowego motyla. Byłam zgładzana własną dłonią wystającą stamtąd. Jeszcze nie potrafiłam zapytać, czy istnieje możliwość powrotu, albo już nie chciałam ujrzeć innej postaci. Kres, kres jest jeden. Wszystko było przesiąknięte chęcią ataku jak nieznośnym zapachem. Moje imię często wyłaniało się z rogu pokoju, jak pająk przebiegało w załamki cieni i usiłowało utkać sieć. Polowałam na nie ze szczotką klozetową.

Odkąd nauczyłam się siedzieć, usypiałam kiwając się godzinami lub ssałam palec przy każdej innej czynności. Diagnoza mądrych ludzi brzmiała: choroba sieroca. Od dziesiątego roku życia przestałam płakać, a oczy nabrały przenikliwego spojrzenia, którym hipnotyzowałam otoczenie niczym wąż polujący nieruchomo na drobne gryzonie. Właśnie wtedy ojciec poznawał smak alkoholu.

Teraz moje oczy są puste i szkliste. Zdaje mi się, że gdy je pchnę, wpadną do oczodołu, gdzie po śmierci jest ich miejsce. Wzrok mój powodował, że żadne dziecko nie chciało się ze mną bawić, wyczuwało nieokreślone niebezpieczeństwo, wręcz zagrożenie, jak że strony rodzica. Nagle stałam się dorosła.

Śmierć kojarzyła mi się z nowym doznaniem, które wywoływało rozpacz lub drażliwość innych dorosłych i jakieś majestatyczne, chwilowe przeżycie lub paniczny lęk lub ulgę tych, co pozostawali.

Sądzę, że właśnie wtedy zapoznałam się z jej smakiem, tej towarzyszki, której prawdziwie jestem wierna. Która prawdziwie jest mi wierna.

Naznaczyłam sobie kres po zakończeniu tego wspomnienia. Jest to 20 października, zaznaczyłam datę w kalendarzu. Tego dnia połączę się z moją gwiazdą.

To Mały Książę nakłonił mnie do wyzbycia się cielesności, bym mogła z nim wędrować po gwiezdnych szlakach. Być może pył kosmiczny powoduje zniekształcenie widzenia rzeczywistości, że uważa mnie za swoją różę.

Wszystko powoli stawało się oczywiste, miało swój bieg, piękno i zło. To inni nie potrafili zaistnieć w roli narzuconej przez samych siebie, spętani w nienaturalnych gestach, zagryzani przez własne twory stanów emocjonalnych. Sądzę, że ich przeszłość, z pozoru zwykła i codzienna, nosiła w sobie ładunek samozagłady, silniejszy od tego, który ja zbudowałam z każdej dawki trucizny.

Ich mroczny świat, wyrzucający ich przy najmniejszym podmuchu w nieznaną przestrzeń, po powrocie przesuwał się o kilka sekund do przodu i powracali w szoku, w zupełnie niezrozumiałe sytuacje.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin