1996'6.pdf

(840 KB) Pobierz
419233267 UNPDF
419233267.002.png
419233267.003.png
Pod koniec lat 40. OKB Aleksandra Jakowle-
wa opracowywało kolejne projekty lekkich myśliw-
ców. Najbardziej znane z nich to Jak-23, Jak-30 i
Jak-50, a wielokrotnie publikowano też zdjęcia cat-
kowicie nieudanego i nie latającego supermyśliw-
ca Jak-1000. Mimo znacznych wysiłków biura,
okazało się, że poza niewielką liczbą seryjnych Ja-
ków-23, które nie czyniły wiosny w rosyjskich
WWS, pozostałe konstrukcje nie doczekały się
produkcji, ponieważ ustępowały charakterystyka-
mi swoim głównym rywalom z OKB-155 Mikojana
i Gurewicza (MiG-15 i MiG-17).
Jakowlew, którego samoloty odnosiły duże
sukcesy w okresie II wojny światowej i były wy-
twarzane w długich seriach, ciężko przeżywał
nową sytuację. Było to tym trudniejsze do zrozu-
mienia, że wszystkie nowe konstrukcje Jakowle-
wa zawierały wiele nowatorskich rozwiązań, a
MiGom ustępowały tylko minimalnie. Szczegól-
nie wysoką ocenę pilotów uzyskał Jak-50. Jed-
nak i on przegrał z MiGiem. Warto powiedzieć,
że sprawa miała dodatkowy, polityczny aspekt.
Generalny konstruktor PKB-155 był bratem Ana-
stasa Mikojana - wysokiego funkcjonariusza ko-
munistycznych władz kraju. Z kolei A. Jakowlew
w okresie wojny sprawował funkcję wiceministra
przemysłu lotniczego, a później potrafił uzyski-
wać przez kolejne lata przychylność Stalina. Obie
strony miały więc mocne argumenty w rozgryw-
ce o wpływy w stalinowskim państwie. Po śmier-
ci dyktatora w 1953 pozycja Jakowlewa gwałtow-
nie osłabła, a aktywność konkurentów (poza OKB
MiG pojawiło się biuro Pawła Suchoja) podnio-
sła poziom rywalizacji.
W tych trudnych warunkach OKB Jakowlewa
postanowiło jednak walczyć. W 1953 dział projek-
tów wstępnych OKB-115 rozpoczął opracowywanie
jednomiejscowego myśliwca, który początkowo nie
otrzymał nazwy kodowej. Samolot miał być napę-
dzany jednym silnikiem AM-11 o ciągu obliczenio-
wym równym ok. 4000-5000 kG, który był właśnie
konstruowany w OKB A. Mikulina i miał być skiero-
wany do produkcji seryjnej w połowie lat 50. Wstęp-
ne obliczenia sprawdzające możliwość wykorzysta-
nia innych silników, cięższych i o większym ciągu,
takich jak TRD-I A. Lulki i WK-3 W. Klimowa, wyka-
zały że samolot miałby z nimi gorsze parametry
lotne przy dwukrotnie większej masie.
W lipcu 1953 A. Jakowlew zatwierdził pierwszy
projekt wstępny nowego myśliwca. Był to klasycz-
ny średniopłat z silnikiem w tylnej części kadłuba i
wlotem powietrza z przodu. We wlocie umieszczo-
ny był stożek, pod którym znalazł się dalmierz ra-
diolokacyjny z anteną. Skrzydła o powierzchni 19,5
m 2 miały skos równy 55° w 1/4 cięciwy. Usterzenie
zaprojektowano jako skośne, a pod radioprzezro-
czystą osłoną w zakończeniu kadłuba umieszczo-
no antenę radiostacji. Myśliwiec miał, typowe dla
samolotów Jakowlewa z tamtego okresu, podwo-
zie torowe z jedną golenią główną, golenią przed-
nią i dwoma kółkami pomocniczymi pod zakończe-
niami skrzydeł. Charakteryzował się rzadko spoty-
kanym, bardzo małym prześwitem.
Przewidywane uzbrojenie miało się składać z
dwóch działek NR-30, zainstalowanych po obu
stronach kadłuba pod kabiną pilota, niekierowa-
nych pocisków rakietowych ARS-70 lub 16 poci-
sków ARS-57 kal. 57 mm w dwóch wyrzutniach
RO-57, podwieszanych pod skrzydłami.
Masa obliczeniowa pustego samolotu miała
wynosić 3190 kg, masa w locie - 4750 kg, przy
zapasie paliwa równym 1300 kg. Planowano osią-
Przekrój kadłuba samolotu Jak-140
419233267.004.png
gnięcie prędkości maksymalnej 1700 km/h na wy-
sokości 15 km, a czas wznoszenia na tę wyso-
kość miał być krótszy niż 3 minuty (na wysokość
10 km samolot powinien wznosić się w ok. 1,5
min.). Dużą prędkość wznoszenia zamierzano
uzyskać dzięki sporemu nadmiarowi ciągu, który
- zależnie od ostatecznych osiągów silnika - mógł
być bliski jedności. Projekt przewidywał też małe
obciążenie powierzchni płata, równe przy podej-
ściu do lądowania 180 kg/m 2 , co pozwoliłoby na
eksploatowanie samolotu z lotnisk gruntowych.
Pod koniec października 1953 projekt myśliw-
ca, który w międzyczasie uzyskał nazwę Jak-140,
nieznacznie zmieniono. Wzmocniono uzbrojenie
poprzez dodanie trzeciego działka NR-30 po le-
wej stronie kadłuba, a także przekonstruowano
samolot, uwzględniając rzeczywiste parametry
projektowanego równolegle wyposażenia: radio-
lokatora SRD-1, radiokompasu ARK-5, urządzenia
odzewowego SRO i in. W związku z modyfikacja-
mi nieznacznie wzrosła projektowana masa w lo-
cie, do 4850 kg. Nie wpłynęło to jednak na cha-
rakterystyki obliczeniowe.
W tym samym czasie prace nad nowym my-
śliwcem prowadzono także w OKB-155. Równo-
legle projektowano w nim samolot E-2 ze skośny-
mi skrzydłami i E-4 ze skrzydłami trójkątnymi, oba
napędzane tym samym silnikiem co Jak-140, tzn.
AM-11. W 1954 rozpoczęto montaż prototypów,
a 14 lutego 1955 dokonano oblotu E-2. Ponie-
waż silnik AM-11 nie był jeszcze dopracowany,
prototyp latał z silnikiem AM-9B (nazywanym też
RD-9B) o mniejszym ciągu. Podobnie rozwiązano
problem napędu samolotu E-4, który został obla-
tany cztery miesiące później, 16 czerwca.
Budowę prototypu Jaka-140 rozpoczęto także
w 1954 i zakończono na początku następnego
roku. Konstruktorzy OKB Jakowlewa także zostali
zmuszeni do zastosowania seryjnego silnika o
mniejszym ciągu i wybrali silnik AM-9B. Z tego po-
wodu, dla uzyskania choćby w przybliżeniu zapla-
nowanych charakterystyk lotnych, należało
zmniejszyć masę samolotu poprzez rezygnację z
montowania jednego działka i zmniejszenie zapa-
su paliwa do 1000 kg. Do prób skierowano sa-
molot o masie startowej 4500 kg i masie oblicze-
niowej w locie równej 4350 kg, tzn. o około tonę
mniejszej niż konkurencyjny E-2. Jednocześnie
okazało się, że nie można liczyć na zbyt dużą pręd-
kość maksymalną, bowiem przy ciągu dostępne-
go silnika równym ok. 3250 kG, maksymalna licz-
ba Ma nie mogła przekroczyć 1,3.
W styczniu 1955 rozpoczęły się pierwsze prób-
ne kołowania samolotu. 10 lutego 1955 A. Jakow-
lew zatwierdził dokumentację techniczną związaną
z pierwszym lotem eksperymentalnego myśliwca
Jak-140. Jednak już wtedy stało się jasne, że w po-
równaniu z konkurentami samolot jest mało per-
spektywiczny. Rozpoczynanie prób w locie przy uzy-
skanej konfiguracji straciło w tej sytuacji sens. Pod-
jęto zatem decyzję o rezygnacji z oblotu.
Istnieje też druga wersja wydarzeń związa-
nych z zaprzestaniem prac nad Jakiem-140.
Według jednego z pracowników OKB Jakowlewa,
ówczesny minister przemysłu lotniczego Pietr Die-
mientajew bez jakichkolwiek wyjaśnień obwieścił
Jakowlewowi o bezsensowności prób nad samo-
lotem Jak-140, bowiem zamówienia są przewi-
dziane dla innego samolotu. Należy się domy-
ślać, że na decyzję miały wpływ czynniki politycz-
ne, tzn. wsparcie Mikojana przez nadal znajdu-
jącego się przy władzy brata. W realiach ZSRR
było to bardzo prawdopodobne.
Nie wiadomo na pewno, jak było w rzeczywisto-
ści, można jednak zastanowić się, czy decyzja o re-
zygnacji z rozwoju nowego samolotu Jakowlewa była
obiektywnie słuszna. Jest prawdopodobne, że pro-
jekty nowych samolotów były porównywane przez
kolegium Ministerstwa Przemysłu Lotniczego, bo-
wiem taka była normalna praktyka. Jeśli w takiej
naradzie brał udział Jakowlew, z łatwością mógł zo-
rientować się w osiągnięciach konkurentów i samo-
dzielnie ocenić swoje szanse, a były one rzeczywi-
ście niewielkie. Potwierdziły to wkrótce próby samo-
lotów Mikojana. Samolot E-2 już w pierwszych lo-
419233267.005.png
tach, mimo większej niż Jak-140 masy i słabego
silnika AM-9B, osiągnął zaskakująco wysoką pręd-
kość równą aż 1920 km/h i pułap praktyczny -19
000 m. Były to parametry rzeczywiste, a nie jedy-
nie teoretyczne, znacznie niższe Jaka, który z silni-
kiem AM-9B miał latać z prędkością maksymalną
1250 km/h i osiągać pułap 18 km. Nawet z doce-
lowym silnikiem prędkość Jaka-140 miała być
mniejsza niż samolotów Mikojana z tymczasowy-
mi, słabszymi silnikami.
Już w następnym, 1956 roku, doświadczalny
myśliwiec E-5 z trójkątnymi skrzydłami, wywodzą-
cy się z samolotów E-2 i E-4, wyposażony w silnik
RD-11 - przyszły R11F-300 - osiągnął rekordową
prędkość maksymalną i pułap. W rezultacie, pod
koniec lat 50. WWS otrzymały na wyposażenie
znakomity myśliwiec-MiG-21. OKB Mikojana udo-
wodniło, że w projektowaniu samolotów myśliw-
skich nie ma sobie równych w ZSRR.
JEFIM GORDON
Po zakończeniu II wojny światowej, w ZSRR pro-
wadzono intensywne działania w celu opracowa-
nia broni jądrowej. Równolegle z badaniami nad
bombą atomową, przygotowywano samoloty do
jej przenoszenia, urządzenia pomocnicze i stano-
wiska badawcze. Jednym z problemów, przed
którym stanęli konstruktorzy, była konieczność
znalezienia metody pomiaru rozkładu poziomu
radiacji w rejonie wybuchu, po zdetonowaniu
ładunku. Naukowcy chcieli przede wszystkim uzy-
skać dane na temat promieniowania w epicen-
trum. Ich uzyskanie okazało się tym samym nie-
możliwe bez zastosowania lotnictwa.
Dość szybko poradzono sobie ze skonstruo-
waniem samolotów, które - wyposażone w odpo-
wiednie urządzenia pomiarowe - mogłyby wyko-
nywać pomiary w pewnej odległości od miejsca
wybuchu z uwagi na konieczność ochrony ich za-
łóg przed zabójczym oddziaływaniem promienio-
wania. Nawet w ówczesnych realiach ZSRR nie
rozpatrywano możliwości przelotu przez epicen-
trum samolotu załogowego. Uznano, że odpowie-
dni do wykonania postawionego zadania może być
tylko obiekt bezpilotowy, który teoretycznie był już
wówczas możliwy do skonstruowania.
Na początku 1947 w NIl Wyposażenia Lotnicze-
go rozpoczęto próby pierwszego prototypu takiego
aparatu - odpowiednio zmodyfikowanego samolo-
tu myśliwskiego Jak-9W. Wstępne próby przeszedł
on na Krymie, a później znalazł się w Moskwie. W
drugiej kabinie samolotu umieszczono autopilota
z urządzeniami do zdalnego sterowania. Komendy
sterujące miały być przesyłane ze specjalnie wypo-
sażonego samolotu bombowego Tu-2, który w cza-
sie badań skutków wybuchu jądrowego miał znaj-
dować się w bezpiecznej odległości.
Jako samolot badawczy wybrano wariant dwu-
miejscowy Jaka-9, aby pilot w czasie prób mógł ko-
rygować ewentualne niedokładności funkcjonowa-
nia aparatury sterującej. Ryzyko, które ponosił pilot
było olbrzymie, ponieważ loty testowe odbywały się
na bardzo małej wysokości, co wynikało z chęci
możliwie realistycznego odwzorowania rzeczywistych
warunków przyszłego pomiaru. Na dodatek, samo-
lot był trudniejszy w pilotażu od normalnego Jaka,
gdyż nad jego skrzydłami, w pobliżu ich nasady, a
także tuż przed kabiną zostały umieszczone specjal-
ne zasobniki z filtrami i urządzeniami pomiarowymi,
które w zasadniczy sposób pogarszały widoczność i
właściwości aerodynamiczne samolotu.
Latem 1949 na wersje do pomiaru radiacji prze-
budowano kolejne cztery samoloty Jak-9W. Wybra-
no też pięciu pilotów, którzy mieli wykonać kom-
plet prób w locie, niezbędnych do dopracowania
tych maszyn. Byli to piloci-oblatywacze: Kowalien-
ko, Proszin, Nieminuszczij, Siemienow i Mielieszien-
kowski. Badania prowadzono, podobnie jak w przy-
padku prototypu, na Krymie. Na początku sierpnia
grupa otrzymała rozkaz przebazowania w rejon
Semipałatyńska. Piloci spodziewali się, że będą
mogli wykonać długie, interesujące przeloty, jednak
wkrótce sprowadzono ich na ziemię. Kolejny roz-
kaz nakazywał rozmontowanie wszystkich samo-
lotów, załadowanie ich na platformy kolejowe i do-
łączenie do specjalnego pociągu. Samoloty miały
być transportowane w ścisłej tajemnicy, a pociąg
nie mógł zatrzymywać się na żadnej stacji.
Na lotnisku w Semipałatyńsku pięć Jaków
zmontowano i oblatano. Szybko przyszedł kolejny
rozkaz: Przelecieć nad Punktem, przy czym okaza-
ło się, że na mapie niczego w miejscu Punktu nie
było. Lot musiał zatem odbywać się ściśle według
wskazań przyrządów nawigacyjnych. W warunkach
pełnej tajemnicy piloci musieli zatem utrzymywać
niezwykle dokładnie wyznaczony kurs, lecąc 10-
15 m nad stepem samolotami, które z trudem utrzy-
mywały się w powietrzu. Po kilku udanych lotach
oblatywacze Jaków dowiedzieli się wreszcie, jakie
będzie ich przeznaczenie. Na lotnisko
przybył sam I. W. Kurczatow, który kie-
rował w ZSRR badaniami nad uzyska-
niem bomby atomowej i wyjaśnił, że
samoloty będą wykorzystane do po-
miaru radiacji, co pilotom niewiele po-
wiedziało, bowiem zjawiska towarzy-
szące wybuchowi jądrowemu były je-
szcze wówczas prawie całkowicie nie-
znane.
18 i 22 sierpnia, na tajnym poli-
gonie Nr 2, wykonano dwie próby
mające na celu zgranie uczestników
badań zjawisk związanych z przyszłym
wybuchem pierwszej bomby atomo-
wej RDS-1. Brał w nich udział Jak-9W
z numerem burtowym "4". W pierw-
szym przelocie okazało się, że urzą-
dzenia sterujące działały bardzo źle i pilotowi z
najwyższym trudem udało się uratować samolot.
W drugim locie było jeszcze gorzej, a pilotujący
Jaka Kowalenko cudem uniknął śmierci.
Mimo to 3 września 1949, gdy miało wreszcie
dojść do rzeczywistej próby, bezpilotowy Jak wy-
startował i wraz z towarzyszącym mu Tu-2 skiero-
wał się nad miejsce wybuchu. Załoga bombowca
ustawiła Jaka na wymaganym kursie i po przeko-
naniu się, że jest on stabilnie utrzymywany, ostro
zakręciła, aby znaleźć się jak najdalej od atomo-
wego grzyba. Tymczasem Jak kontynuował lot po
prostej i, wbrew wcześniejszym obawom, zniknął
w chmurze pyłu wznieconej przez wybuch, po czym
pojawił się z drugiej strony. Został przechwycony
przez naziemne urządzenia naprowadzające i
wylądował szczęśliwie w wyznaczonym miejscu.
Tam podbiegli do niego piloci i mechanicy, aby jak
najszybciej zdemontować gondole z urządzenia-
mi pomiarowymi i umieścić je w specjalnych be-
tonowych osłonach, znajdujących się na odpowie-
dnio przygotowanych ciężarówkach.
Gondole pojechały w nieznane, a piloci wkrót-
ce otrzymali rozkazy przenoszące ich w dalekie
rejony ogromnego kraju. Nic nie wiadomo o ich
dalszym losie, ale sądząc z dzisiejszej wiedzy o
skutkach zetknięcia się z silnie napromieniowa-
nym samolotem, można domyślać się, że stali się
jednymi z pierwszych ofiar prób atomowych pro-
wadzonych w ZSRR.
Sposób umieszczenia gondol z urządzeniami pomiarowymi
na doświadczalnym dwumiejscowym samolocie Jak-9W
419233267.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin