02.Wiggs_Susan_Zima_nad_jeziorem.pdf

(1590 KB) Pobierz
The Winter Lodge
208145501.004.png
SUSAN WIGGS
Zima nad jeziorem
1
208145501.005.png 208145501.006.png 208145501.007.png
J ENNY M AJESKY
P OKARM DLA DUSZY
SŁODKIE BUŁECZKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH
Zadziwiające, jak wielu piekarzy obawia się drożdży. Gdy tylko przeczytają, że
wchodzą w skład ciasta, natychmiast przewracają stronę książki kucharskiej. Ja nie widzę
powodów do obaw. Opisane poniżej ciasto jest łatwe w przygotowaniu, elastyczne i
sprężyste. Każdy, kto je zrobi, poczuje się mistrzem. Moja babcia, Helen Majesky, zwykła
mawiać: „Podczas pieczenia, tak jak w życiu, umiemy znacznie więcej, niż sobie
uświadamiamy".
SŁODKIE BUŁECZKI
1 łyżka cukru
2 paczki drożdży
1/2 filiżanki ciepłej wody
2 filiżanki mleka
6 łyżek czystego, niesolonego masła
2 łyżeczki soli
2 żółtka, lekko ubite
1/2 filiżanki cukru
6 i 1/4 filiżanki mąki
1-11/2 kostki stopionego masła
Umieścić drożdże w naczyniu i posypać łyżką cukru. Dodać ciepłej wody. Jak
ciepłej? Większość książek kucharskich zaleca temperaturę pomiędzy 40 a 46 stopni C.
Doświadczeni kucharze oceniają ją na wyczucie, wylewając odrobinę na dłoń.
Początkującym radzę jednak skorzystać z termometru. Jeśli użyją zbyt gorącej wody,
zabije komórki drożdży.
Podgrzać mleko w małym rondelku, dodać masła i mieszać do stopienia. Po
schłodzeniu do temperatury pokojowej wylać do dużej miski. Dodać sól i cukier, następnie
wlać cienkim strumieniem ubite żółtka, intensywnie mieszając. Na koniec zmieszać z
zaczynem drożdżowym.
2
208145501.001.png
Podwinąć rękawy i dodawać po filiżance mąki. Kiedy ciasto zgęstnieje na tyle, że
nie można go mieszać łyżką, należy dalej wyrabiać je rękami. Powinno być lepkie i
błyszczące. Dodawać mąki i ugniatać do uzyskania połysku, następnie przełożyć do
natłuszczonej miski, obracając ją, żeby ciasto pokryło całą powierzchnię. Przykryć
wilgotną ściereczką i umieścić w ciepłym, bezwietrznym miejscu. Po godzinie powinno
podwoić objętość. Moja babcia robiła w środku zagłębienie za pomocą dwóch
umączonych opuszek palca. Jeśli pozostawało, twierdziła, że ciasto urosło. Oczywiście
trzeba je uklepać, żeby wypuścić powietrze. Ciche syczenie świadczy o namnażaniu
drożdży.
Odrywać porcje wielkości jajka i formować kulki. Ułożyć na natłuszczonej blasze
co kilka centymetrów. Odczekać około 15 minut, aż ponownie urosną, następnie zrobić w
każdej bułeczce kciukiem głęboki dołek na konfiturę. Jej rodzaj od lat stanowi ulubiony
przedmiot dyskusji polskich piekarzy. Moja babcia nigdy w nich nie uczestniczyła.
„Grunt, żeby smakowało" - mawiała. Napełniała bułeczki łyżką dżemu malinowego,
brzoskwiniowego, powidłami śliwkowymi, suszonymi figami lub słodkim serkiem.
W celu zrobienia posypki zmieszać 1/2 filiżanki stopionego masła z filiżanką cukru
kryształu, 1/2 filiżanki mąki i łyżeczką cynamonu. Posypać każdą z bułeczek. Ponownie
umieścić blachy w ciepłym miejscu, np. na lodówce; bułeczki mają podwoić wielkość, co
trwa od 45 minut do 1 godziny. Nagrzać piekarnik do 160-180 stopni i piec. Bułeczki mają
mieć złocistobrązowy kolor. Należy uważać, by nie przypalić spodów. Wyjąć z pieca,
posmarować stopionym masłem i zdjąć z blachy do ostudzenia. Z podanej ilości
składników otrzymujemy około 40 bułeczek.
Moja babcia zawsze powtarzała, żeby nie martwić się tym, że przygotowanie
zabiera wiele czasu. Pieczenie to akt miłości, a kto przelicza uczucie na godziny?
3
208145501.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jenny Majesky wstała zza biurka, rozprostowała i rozmasowała bolący kręgosłup.
Coś - prawdopodobnie martwa cisza pustego domu - obudziło ją o trzeciej nad ranem. Nie
zasnęła ponownie. Popracowała trochę nad artykułem do miejscowego tygodnika, siedząc
w luźnym szlafroku i kapciach, ale szło jej równie fatalnie jak próba zaśnięcia.
Miała wiele do opowiedzenia. Tylko jak upchać wspomnienia z całego życia wraz z
poradami kuchennymi na jednej kolumnie w tygodniu? Właśnie rozmiar gazety
najbardziej jej przeszkadzał. Pragnęła więcej, znacznie więcej. Nadeszła pora, żeby
wreszcie przystąpić do napisania książki. Niestety, jak każdy pisarz Jenny Majesky wciąż
zwlekała, choć wyczerpała wszelkie możliwe wymówki.
Wzięła z porcelanowej miseczki na biurku obrączkę zmarłej babci. Jeszcze nie
zdecydowała, co zrobi z prostym, złotym krążkiem, który Helen Majesky nosiła przez
pięćdziesiąt lat małżeństwa i następne dziesięć wdowieństwa. Kiedy piekła, zawsze
wrzucała obrączkę do kieszeni fartucha. Cud, że jej nie zgubiła. Wymusiła na Jenny
obietnicę, że jej w niej nie pochowa. Jenny doskonale pamiętała ręce babci - mocne, gdy
ugniatała ciasto, lecz lekkie i delikatne, gdy gładziła wnuczkę po policzku lub sprawdzała
temperaturę, dotykając czoła.
Jenny wsunęła obrączkę na palec i zacisnęła dłoń w pięść. Miała też inną obrączkę,
ofiarowaną i przyjętą z wielkimi nadziejami. Nigdy jej nie założyła. Obecnie spoczywała
w dolnej szufladzie, której Jenny nigdy nie otwierała. W czarnej jak aksamit godzinie
zimowej nocy trudno nie zrobić bilansu strat, toteż Jenny wspomniała odejście matki,
kiedy była jeszcze malutka, potem śmierć dziadka i wreszcie utratę ukochanej babci.
Od jej pogrzebu minęło zaledwie kilka tygodni. Po kondolencjach, kurtuazyjnych
wizytach i wyrazach współczucia, które nieco koiły żal, została w końcu sama. Miała
wprawdzie przyjaciół i wspaniałych współpracowników, których traktowała niemal jak
rodzinę, ale najbliższa sercu osoba, która ją wychowała i wspierała od najmłodszych lat,
odeszła na zawsze.
Wbrew zwyczajom Jenny tym razem zachowała zapisany na laptopie tekst.
Owinąwszy ciaśniej szlafrok wokół ciała, podeszła do okna i przycisnęła nos do szyby,
4
208145501.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin