Balzac Proboszcz z Tourys.txt

(129 KB) Pobierz
HONORIUSZ BALZAC 

PROBOSZCZ Z TOURS 

Prze�o�y� 
Tadeusz �ele�ski � Boy 
Rze�biarzowi David 
Trwanie dzie�a, na kt�rym kre�l� Twoje nazwisko, dwukrotnie s�awne w 
tym stuleciu, jest nader problematyczne: podczas gdy Ty ryjesz moje na br�zie, 
kt�ry prze�ywa narody, nawet cho�by by� bity tylko pospolitym m�otem 
mincarza. Czy numizmatycy nie b�d� zak�opotani tyloma koronowanymi g�owami 
w Twojej pracowni, kiedy w�r�d popio��w Pary�a odnajd� owe istnienia 
uwiecznione przez Ciebie ponad trwanie lud�w, istnienia, w kt�rych oni b�d� 
si� dopatrywali dynastyj? Tobie tedy przypad� ten boski przywilej, mnie 
wdzi�czno��. 
DE BALZAC 
Z pocz�tkiem jesieni r. 1826 ksi�dza Birotteau, g��wn� osob� tego opowiadania, 
zaskoczy�a ulewa w chwili, gdy wraca� z wieczornej wizyty. Przebieg� 
tedy tak szybko, jak mu pozwala�a jego tusza, pusty placyk, zwany le Cloitre 
(Klasztor), znajduj�cy si� za ch�rem ko�cio�a �wi�tego Gracjana w Tours. 
Ksi�dz Birotteau, ma�y i kr�tki, o apoplektycznej budowie, licz�cy oko�o 
sze��dziesi�ciu lat, przeby� ju� kilka atak�w podagry. Ot� ze wszystkich 
drobnych niedoli ludzkiego �ycia wypadkiem, do kt�rego dobry ksi�dz mia� 
najwi�kszy wstr�t, by�o nag�e skropienie trzewik�w z szerokimi srebrnymi 
klamrami oraz przemokni�cie podeszew. W istocie, mimo flanelowych szmatek, 
w kt�re stale zawija� nogi z i�cie ksi꿹 dba�o�ci� o swoj� osob�, zawsze 
wra�liwy by� na wilgo�: nazajutrz podagra dawa�a mu niechybne dowody 
swej pami�ci. Mimo to, poniewa� bruk na placyku jest zawsze suchy, poniewa� 
ksi�dz Birotteau wygra� p�czwarta franka u pani de Listomere, zni�s� z 
rezygnacj� deszcz od po�owy placu arcybiskupiego, gdzie zacz�o pada� obficie. 
W tej chwili pie�ci� zreszt� swoje marzenie, pragnienie hodowane od 
dwunastu lat, klasyczne marzenie ksi�dza! Pragnienie to, kt�re nawiedza�o 
go co wiecz�r, zdawa�o si� bliskie ziszczenia: s�owem, zbyt szczelnie zawija� 
si� w pelerynk� kanonika, aby czu� wilgo�. Tego wieczora osoby zbieraj�ce 
si� stale u pani de Listomere niemal zar�czy�y mu, �e otrzyma kanoni� � w�a�nie 
w kapitule katedralnej �w. Gracjana � dowodz�c mu, �e nikt nie zas�uguje 
na t� posad� tyle, co on, i �e jego d�ugo pomijane prawa s� tym razem 
niezaprzeczone. Gdyby by� przegra� w karty, gdyby si� by� dowiedzia�, �e 
ksi�dz Poirel, jego rywal, ma zosta� kanonikiem, deszcz wyda�by si� poczciwinie 
o wiele ch�odniejszy. Mo�e by�by z�orzeczy� istnieniu. Ale znajdowa� si� 
w jednym z owych rzadkich moment�w, kiedy r�owe my�li pozwalaj� o 
wszystkim zapomnie�. Je�li przy�pieszy� kroku, to jedynie machinalnie. 
Prawda, owa prawda tak nieodzowna w historii obyczaj�w, ka�e wyzna�, �e 
nie my�la� ani o ulewie, ani o podagrze. 
Niegdy� istnia�y w Klasztorze od strony ulicy Wielkiej liczne domy zamkni�te 
wsp�lnym ogrodzeniem, nale��ce do katedry i mieszcz�ce kilku dygnitarzy 
kapitu�y. Od czasu zagarni�cia maj�tk�w kleru miasto uczyni�o z 
przej�cia, kt�re dzieli te domy, ulic� nazwan� Psalette, kt�ra prowadzi od 
Klasztoru do ulicy Wielkiej. Nazwa ta wskazuje dostatecznie, �e tam mie�ci� 
si� niegdy� wielki kantor, jego szko�y i ca�y jego dw�r. Lew� stron� tej ulicy 
wype�nia jeden dom, przez kt�rego mury przechodz� �ebra wspieraj�ce ko�ci�. 
�ebra te tkwi� w ogr�dku ko�o domu, tak i� trudno by rozstrzygn��, 
czy katedr� zbudowano dawniej, czy po tej starodawnej siedzibie. Ale badaj�c 
arabeski i kszta�t okien, �uk drzwi i sczernia�� od staro�ci fasad� archeolog 
pozna, �e zawsze stanowi�a ona cz�� wspania�ej budowli, z kt�r� jest zespolona. 
Antykwariusz (gdyby taki istnia� w Tours, jednym z najmniej o�wieconych 
miast we Francji) m�g�by nawet rozpozna� u wnij�cia pasa�u do Klasztoru 
�lady arkady, kt�ra tworzy�a niegdy� portyk owych ksi�ych mieszka� i kt�ra 
musia�a harmonizowa� z og�lnym charakterem budowli. Po�o�ony na p�noc 
od �w. Gracjana dom znajduje si� stale w cieniu rzucanym przez t� wielk� 
katedr�. Czas oblek� j� czarnym p�aszczem, wycisn�� na niej swe zmarszczki, 
posia� sw�j wilgotny ch��d, swoje mchy i wysokie zio�a. Tote� mieszkanie to 
jest zawsze spowite w g��bok� cisz�, przerywan� jedynie d�wi�kiem dzwon�w, 
�piewami ko�cielnymi, przenikaj�cymi mury ko�cio�a, lub krakaniem kawek 
gnie�d��cych si� w dzwonnicy. Zak�tek ten to pustynia kamienna, samotna, 
pe�na wyrazu, gdzie mieszka� mog� jedynie istoty sprowadzone do zupe�nej 
nico�ci lub obdarzone olbrzymi� si�� ducha. 
W domu, o kt�rym mowa, mieszkali zawsze ksi�a, a nale�a� on do starej 
panny nazwiskiem Gamard. Posiad�o�� t� naby� od narodu w czasie Terroru1 
ojciec panny Gamard; ale poniewa� od dwudziestu lat stara panna wynajmowa�a 
j� ksi�om, nikomu nie przysz�o na my�l gorszy� si� za Restauracji, 
�e dewotka posiada realno�� pochodz�c� z tego �r�d�a. Mo�e duchowni 
przypuszczali, 
�e panna Gamard ma zamiar zapisa� dom kapitule, �wieccy za� 
nie widzieli zmiany w jego przeznaczeniu. 
Ksi�dz Birotteau kierowa� si� tedy ku temu domowi, gdzie mieszka� od 
dw�ch lat. Mieszkanie to by�o niegdy� � jak obecnie pelerynka � przedmiotem 
jego pragnie� i jego hoc erat in votis2 przez jakich dwana�cie lat. By� 
pensjonarzem 
panny Gamard i zosta� kanonikiem, to by�y dwie wielkie sprawy jego 
�ycia; w istocie okre�laj� one do�� �ci�le ambicj� ksi�dza, kt�ry czuj�c si� 
niejako pielgrzymem w drodze ku wieczno�ci, mo�e pragn�� na tym �wiecie 
jedynie dobrego legowiska, dobrej kuchni, schludnej odzie�y, trzewik�w ze 
srebrnymi klamrami, rzeczy wystarczaj�cych dla potrzeb zwierz�cych; kanonii 
za� dla zadowolenia mi�o�ci w�asnej, tego szczeg�lnego uczucia, kt�re zaniesiemy 
z sob� pono a� przed oblicze Boga, skoro istniej� stopnie pomi�dzy 
�wi�tymi. Ale po��danie mieszkania, obecnie zajmowanego przez ksi�dza Birotteau, 
owo uczucie tak blade w oczach �wiata, by�o dla� ca�� nami�tno�ci�, 
nami�tno�ci� pe�n� przeszk�d i � jak najbardziej zbrodnicze nami�tno�ci 
� pe�n� nadziei, upoje� i wyrzut�w. 
Rozk�ad i charakter domu nie pozwala�y pannie Gamard mie� wi�cej ni� 
dw�ch pensjonarzy. Ot� mniej wi�cej na dwana�cie lat przed dniem, w kt�rym 
Birotteau rozgo�ci� si� u starej panny, podj�a si� ona hodowa� w zdrowiu 
i weselu ksi�dza Troubert i ksi�dza Chapeloud. Ksi�dz Troubert �y�, 
ksi�dz Chapeloud umar�, a Birotteau zaj�� natychmiast jego miejsce. 
Nieboszczyk ksi�dz Chapeloud, za �ycia kanonik u �w. Gracjana, by� serdecznym 
przyjacielem ksi�dza Birotteau. Za ka�dym razem, kiedy wikary zaszed� 
do kanonika, stale podziwia� mieszkanie, meble i bibliotek�. Z tego podziwu 
zrodzi�a si� pewnego dnia ��dza posiadania tych pi�knych rzeczy. 
Niepodobie�stwem 
by�o ksi�dzu Birotteau zd�awi� to pragnienie, kt�re cz�sto 
zadawa�o mu straszny b�l, skoro pomy�la�, �e jedynie �mier� najlepszego 
przyjaciela mo�e zaspokoi� to ukryte, ale wci�� rosn�ce po��danie. Ksi�dz 
Chapeloud i jego przyjaciel Birotteau nie byli bogaci. Obaj synowie ch�opscy, 
nie mieli nic poza sk�p� ksi꿹 p�ac�, szczup�e za� oszcz�dno�ci posz�y na 
przetrwanie nieszcz�snej doby rewolucji. Kiedy Napoleon przywr�ci� obrz�dek 
katolicki, zamianowano ksi�dza Chapeloud kanonikiem �w. Gracjana, a 
ksi�dza Birotteau wikariuszem katedralnym. W�wczas Chapeloud wprowadzi� 
si� do panny Gamard. Kiedy Birotteau odwiedzi� kanonika na nowej siedzibie, 
ujrza� mieszkanie bardzo wygodnie urz�dzone; ale nie widzia� w nim 
nic wi�cej. Pocz�tek tej ��dzy podobny by� do szczerego uczucia, zaczynaj�cego 
si� niekiedy u m�odego cz�owieka ch�odnym podziwem dla kobiety, kt�r� 
p�niej pokocha� na zawsze. 
2 
Terror � okres rewolucji francuskiej trwaj�cy od upadku �yrondyst�w (31 maja 
1793) do 
upadku Robespierre�a (27 lipca 1794); zaznaczy� si� zaci�t� walk� z 
kontrrewolucj�. 
Hoc erat in votis (�ac.) � To by�o moim pragnieniem (pocz�tek jednej z satyr 
Horacego). 
Mieszkanie to, do kt�rego wiod�y kamienne schody, znajdowa�o si� w cz�ci 
domu po�o�onej od po�udnia. Ksi�dz Troubert zajmowa� parter, a panna 
Gamard pierwsze pi�tro od frontu. 
Kiedy Chapeloud obj�� swoje mieszkanie, pokoje by�y nagie, a sufity czarne 
od dymu. Kamienny i do�� grubo rze�biony kominek nigdy nie by� malowany. 
Za ca�e urz�dzenie biedny kanonik ustawi� ��ko, st�, kilka krzese� i 
tych niewiele ksi��ek, kt�re posiada�. Mieszkanie podobne by�o do �adnej kobiety 
w �achmanach. Ale kiedy w par� lat p�niej pewna stara dama zapisa�a 
ksi�dzu Chapeloud dwa tysi�ce frank�w, obr�ci� t� sum� na zakup du�ej d�bowej 
biblioteki, pochodz�cej z zamku rozszarpanego przez Czarn� Band�3, a 
uderzaj�cej rze�bami godnymi podziwu artyst�w. Ksi�dz naby� t� szaf� skuszony 
nie tyle nisk� cen�, ile zupe�n� zgodno�ci� jej wymiar�w z wymiarami 
sieni. Oszcz�dno�ci jego pozwoli�y mu w�wczas odnowi� salonik, dot�d biedny 
i zaniedbany. Wywoskowano starannie posadzk�, wybielono sufit, pomalowano 
boazeri� tak, aby imitowa�a s�oje i s�ki d�bowe. Marmurowy kominek 
zaj�� miejsce dawnego. Kanonik mia� na tyle gustu, aby wyszuka� stare, 
rze�bione orzechowe fotele. Wreszcie d�ugi hebanowy st� i dwa meble Boulle�a4 
da�y tej izbie fizjonomi� pe�n� charakteru. W ci�gu dw�ch lat hojno�� 
pobo�nych os�b oraz legaty penitentek, mimo �e skromne, wype�ni�y ksi��kami 
puste zrazu p�ki biblioteczne. Wreszcie wuj ksi�dza Chapeloud, by�y 
oratorianin, zapisa� mu swoj� kolekcj� in folio Ojc�w Ko�cio�a i wiele innych 
dzie�, cennych dla duchownego. Birotteau, coraz bardziej zdumiony 
przeobra�eniami 
tej go�ej niegdy� izby, doszed� stopniowo do mimowolnej po��dliwo�ci. 
Zapragn�� posiada� ten gabinet, tak zestrojony z powag� stanu duchownego. 
Nami�tno�� ta ros�a z dnia na dzie�. Pracuj�c ca�e dni w tym 
ustroniu wikariusz m�g� oceni� cisz� i spok�j mieszkania, kt�re zrazu zachwyci�o 
go swoim wygodnym rozk�adem. W ci�gu nast�pnych lat Chapeloud 
uczyni� ze swej celi modlitewni�, kt�r� jego nabo�ne przyjaci�ki skwapliwie 
upi�ksza�y. Jeszcze p�niej dama jaka� ofiarowa�a kanonikowi haftowany 
fotel, kt�ry sama ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin