Autor:Bells.14.02.94 Obecnie Bells18lov
Beta oraz estetyka: KlaudiaMusicFF
Autor: Bells.12.04.94 Obecnie Bells18lov
Rozdział 5
EPOV
Polowaliśmy do godziny 7:25. Rozeszliśmy się do naszych pokoi aby się przebrać i spakować do szkoły. O 7:40 byliśmy już w garażu. Ja i Emm jechaliśmy jego Jeepem, a
Rian i Marii jej Ferrari. Pojechaliśmy do szkoły. Misiek ciągle mówił jaka ta Ross jest
wspaniała i o tym, że nie wytrzyma jej tygodniowego wyjazdu. Ja oczywiście w ogóle
go nie słuchałem. Ciągle myślałem o mojej piękności. Nim się obejrzałem wjechaliśmy na
szkolny parking. Zaparkowaliśmy koło samochodu Alice, a Marika obok nas.
Zauważyłem, że dziewczyny już na nas czekały. Wysiedliśmy i przywitaliśmy się:
- Bells… - nie dokończyłem, bo mój braciszek mi przerwał.
- Jestem Rian.
- Miło mi cie poznać, ja jestem Alice - dziewczyna posłała mu chyba jeden ze swoich
najpiękniejszych uśmiechów i wyciągnęła do niego rękę.
- Piękne imię, bo w końcu i osoba, która je nosi jest piękna - ujął jej dłoń i ucałował, a
dziewczyna się zarumieniła.
- Dziękuję za komplement.
- Ech! - w tym momencie Marika przypomniała o sobie.
- A to jest moja siostra Marika.
- Hej!
Po tej scence wszyscy oprócz mnie i Belli udali się do szkoły. Dziewczyna złapała
mnie za rękę i pociągnęła za szkołę. Posłusznie poszedłem za nią. Wiedziałam, że coś się
święci. Gdy byliśmy wystarczająco daleko od szkoły, zatrzymała się i odwróciła w moją
stronę.
- Edward, ufasz mi?
- Oczywiście, że ci ufam.
- To proszę, powiedź mi o sobie prawdę.
- Jaką niby prawdę? - zaczęło się.
- Wiem, że nie jesteś zwykłym człowiekiem.
- Bello, chyba ci się coś pomyliło – cholera, ona zaczęła się chyba domyślać…
- To wytłumacz mi czemu twoje oczy, one ciągle zmieniają kolor. Czemu masz taką zimną i
twardą skórę? Dlaczego w ogóle nie jesz?
- Oj Bell, chyba ci się coś zdaje.
- Edward, nie kłam mnie! - w jej głosie dało się słyszeć nutkę złości - Mów co chcesz. Ja i
tak wiem kim jesteś.
- To powiedź kim jestem - super i koniec z tajemnicą.
- Jesteś… jesteś wampirem - po tych słowach popatrzyła na mnie, a ja na nią.
- Boisz się mnie?
- Ciebie? Skąd! Jesteś chyba najfajniejszym wampirem!
- Wiesz jestem drugi, zaraz po Emmecie.
- Czyli cała twoja rodzina jest taka jak ty?
- Tak.
- Idźmy już na lekcję - znów na mnie popatrzyła, a w jej oku dało się dojrzeć błysk.
- Wiesz… nie chce mi się, a tobie?
- Mi tak samo.
- To co robimy?
- Ty coś zaproponuj wampirku – zachichotała.
- Dobra. To co powiesz na mały spacerek po lesie?
- Pasuje mi. - uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy w stronę lasu. Tym razem to ja się zatrzymałem. Odwróciłem się w
stronę Belli i złapałem ją za ręce.
- Bells już wcześniej miałem cię o to spytać, ale nie miałem okazji. Bello, czy chcesz być
moją dziewczyną? -popatrzyła na mnie.
-Tak! Tak! Tak! - wykrzyknęła wesoło i zarzuciła mi ręce na szyję. Po chwili nasze usta
się spotkały i zaczęliśmy się namiętnie całować.
BPOV
To był chyba najwspanialszy dzień w moim życiu. Czekałam na to chyba od
czasu, kiedy ten debil mnie zostawił.
Retrospekcja
Szliśmy przez park. Pogoda była pochmurna i wokół nie było nikogo. Usiadłam na ławce, a on stanął naprzeciwko mnie. Popatrzył mi prosto w oczy i rzekł:
- Bello, kochana! Wiesz, że zawsze byłaś dla mnie ważna i po za tobą nie widziałem świata,
ale niestety to się zmieniło. Nie chciałem ci tego robić, bo wiem ze tym cię zranię ale… -
zamilkł na chwilę.
- Ale co? James, powiedź mi wreszcie o co chodzi? - powiedziałam do niego lekko
załamanym głosem.
- Z nami koniec. Wiem, że to dla ciebie jest straszne, ale tak musi być. Ludzie są razem, a
potem rozstają… - po tych słowach przestałam go słuchać. Łzy same cisnęły mi się do oczy.
- James, kochanie! Proszę, powiedz, że to nie prawda… że żartujesz…
- Nie, nie żartuję. Żegnaj Bells - pocałował mnie w czoło i odszedł.
Ja cały czas siedziałam na ławce. Podciągnęłam nogi i podkuliłam je pod brodę.
Owinęłam je ramionami i położyłam na nich głowę. Wybuchłam płaczem. To co nas łączyło
przez dwa lata zostało zniszczone w jeden dzień.
Koniec retrospekcji
Rozmyślałam o tym wszystkim, odwzajemniając pocałunki Edwarda, gdy on się
ode mnie oderwał. Zrobiłam minę obrażonego dziecka, na co on się zaśmiał.
- Wybacz Bells, nie chcę cię skrzywdzić.
- Rozumiem, rozumiem. Opowiedz mi coś o swojej rodzinie.
- Wiesz, nie ma co opowiadać…
- Eddie, ploosę - zrobiłam oczka bezdomnego pieska i do tego uroczą minkę, a Ed
roześmiał się na całego.
- Dobrze psinko, opowiem ci.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach, aby pocałować go w policzek.
- Od kogo mam zacząć?
- Od miśka?
- Ok. Emmett urodził się w 1915 roku, mieszkał wtedy w Gatlinburg, Tennessee. W 1935
roku został zaatakowany przez niedźwiedzia. Poczucie humoru towarzyszyło mu
zawsze nawet tuż po zmianie.
- Ciekawe. To teraz opowiedz mi o Marice i Rianie.
- Dobrze. Rian to bardzo kulturalny, chodź nieźle walnięty brat Mariki. Oboje dołączyli
do nas jakieś sto lat temu. Marika zaś jest jego przeciwieństwem. Nie jest aż tak
kulturalna, ale za to jest od niego o wiele mądrzejsza. Radzę ci ich unikać. Nie
będą cię darzyć zbytnim szacunkiem.
- Czemu? Wydawali się być mili…
- To tylko pozory. Wyczułem, że nie są zbytnio dobrze nastawieni w stosunku do ciebie.
- Rozumiem.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się tracąc poczucie czasu. Całą tą rozmowę
przerwał mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że mam dwa sms-y od Alice.
- Al chyba jest zła…
- Zobacz.
Odczytałam pierwszy SMS:
TO JUŻ PRZESADA! NIE BYLIŚCIE NA LEKCJACH. NAUCZYCIELE BYLI TROCHĘ ŻLI. Alice
Odczytałam drugiego SMS:
BELLS, DO CHOLERY! GDZIE WY JESTEŚCIE? WSZYSCY MARTWIMY SIĘ O WAS! NATYCHMIAST WRACAJCIE! Alice
- Nieźle, wszyscy się o nas martwią.
- Po co? Przecież nie jesteśmy dziećmi! - zaśmiał się.
- Właśnie! - też się zaśmiałam - Wracajmy już, bo jeszcze zaczną nas szukać lub kogoś za
nami wyślą.
- Dobrze, skarbie - uśmiechnął się.
Całą drogę znów rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy weszliśmy na szkolny parking zobaczyłam złą Alice, a obok niej Rian, który starał się ją trochę uspokoić. Zaś przy nim stał w troszkę lepszym nastroju misiek.
- Jak możemy ci to wynagrodzić, Alice?
- Oj, wiesz dobrze jak, Bells.
- Nie, tylko nie zakupy! – jęknęłam.
Rozdział 6
Utwór przewodzący rozdziałowi
http://www.youtube.com/watch?v=LBTXNPZPfbE
Ostatnie słowa, które wypowiedziała Alice nękały mnie przez kolejne dni. Weekend zbliżał się nieubłagalnie, tak jak i moja mordęga na zakupach. Dziewczyny doskonal...
Bells18lov