Kres Feliks - Księga Całości 02 - Król Bezmiarów.pdf

(2585 KB) Pobierz
14078819 UNPDF
Feliks W. Kres
Król Bezmiarów
14078819.002.png
Prolog
Brudnoszare, ci ęŜ kie chmury nisko wisiały nad Ahel ą . Wiał silny i zimny wiatr,
zrodzony gdzie ś w sercu morza; porywisty, zwiastował rychł ą burz ę , wła ś ciwie był jej
pocz ą tkiem. Zamkni ę to wszystkie okna tawerny, kł ę bił si ę teraz we wn ę trzu gesty dym
fajkowy, zmieszany z zapachem potu i kwa ś nego piwa. Na krzywych ławach i ko ś lawych
zydlach siedzieli majtkowie, włócz ę dzy, kilku wielorybników z południowego wybrze Ŝ a,
jaki ś Ŝ ołnierz, par ę brudnych, hała ś liwych kobiet. Gwar to wzmagał si ę , to przycichał na
krótko; czasem wybijałysi ę ze ń ostre głosy kłótni.
Stary, garbaty gaw ę dziarz w k ą cie izby nucił co ś cicho i tr ą cał struny trzymanego na
kolanach dziwnego instrumentu. Zach ę cony miedziakiem, rozpocz ą ł niegło ś n ą opowie ść ,
podkre ś laj ą c niektóre fragmenty brz ę kiem strun.
Tutaj, na dalekich Agarach, w ę drowny grajek-gaw ę dziarz był kim ś bardzo
niezwykłym. Miejscowi pie ś niarze nie trudnili si ę ś piewaniem dla zarobku, nie znali ś wiata, o
czym mieliby mówi ć , by przyci ą gn ąć uwag ę słuchaczy, sk ą d bra ć nowe pie ś ni? Zna ć ich
trzeba setki, by ś piewaniem zarobi ć na chleb. Siedz ą cy w tawernie garbus pochodził z
kontynentu. Płyn ą ł do Dranu na pokładzie kogi, któr ą wczesnojesienny wiatr południowo-
zachodni, słynny “kaszel", zagnał do brzegów Agarów; tkwiła teraz uwi ę ziona w Aheli, nie
mog ą c wyj ść w morze z obawy przed falami i wichrem. Zwykły zatem przypadek rzucił
gaw ę dziarza w te strony. Znalazł wielu słuchaczy, bo prawił rzeczy ciekawe i dziwne, nawet
dla Ŝ ołnierzy i majtków, którzy przecie Ŝ w licznych portach widzieli niejedno.
Ale - była jesie ń . Zamarł ju Ŝ dawno ruch na kupieckich szlakach, ukryte w portach i
bezpiecznych zatokach statki czekały na nadej ś cie zimy. Ich załogi - Ŝ ołnierze, marynarze -
wał ę sały si ę bezczynnie po wszystkich portowych miasteczkach i miastach imperium.
ś ołnierzy trzymała dyscyplina i Ŝ ołd, wypłacany sumiennie co tydzie ń ; z majtkami rzecz si ę
miała inaczej. Nikt im płaci ć za bezczynno ść nie my ś lał, oszcz ę dno ś ci nie mieli, a ci co mieli,
przetr ą cili ju Ŝ dawno. Łazili teraz tam i sam, szukaj ą c mniej lub bardziej uczciwego zaj ę cia,
siłowali si ę na r ę ce w tawernach, czasem kłuli no Ŝ ami. Stary grajek, prawi ą cy historie o
niezwykłych zdarzeniach i dziwnych krainach, był jedyn ą tych ludzi rozrywk ą ; ch ę tnie dali
ostatniego miedziaka, za którego ni napi ć si ę , ni nasyci ć nie mogli, by sp ę dzi ć czas
nasłuchaniu, zabi ć dzie ń , dwa mo Ŝ e, o krok przybli Ŝ y ć zim ę , a z ni ą zaci ą g na statki.
Teraz garbus snuł kolejn ą opowie ść .
Gwar przycichał stopniowo, coraz wyra ź niej słycha ć było powolny głos grajka.
14078819.003.png
Opowiadał niezwykł ą histori ę , bez pocz ą tku i ko ń ca, o morzu, o sztormach, o statkach, o
potworach z gł ę bin i piratach... o Piracie, o Demonie Walki.
Struny ucichły.
- ś aglowce wyspiarskie zniszczyły okr ę t króla mórz - rzekł starzec pół w przestrze ń ,
troch ę do słuchaczy, a troch ę do siebie. Zamilkł na krótko, potem powiódł wzrokiem po
otaczaj ą cych go twarzach, na których malowało si ę zdziwienie i namysł, bo to nie była
zwykła opowie ść , nie taka jak inne. - Wasze Ŝ aglowce, Agarczycy.
Struny zabrzmiały ponuro, zgrzytliwie, niespodziewanie fałszywie.
- Okryli ś cie si ę sław ą ...
Uroczysty ton znów przemienił si ę w przykre zgrzytanie.
- Posłuchajcie zatem, co powiem. Kl ą twa wisi nad waszymi wyspami; przekl ę te s ą
Agary i wy, Agarczycy. Oto bowiem synowie wasi spalili okr ę t Demona, okr ę t nosz ą cy imi ę
Pana Wód i b ę d ą cy pod jego szczególn ą opiek ą . I stanie si ę , Ŝ e za spraw ą posła ń ca
Bezmiarów i córki króla piratów, dosi ę gnie was kl ę ska wojny; tu, na Agarach, wybuchn ąć ma
płomie ń , który rozleje si ę po całym Wiecznym Cesarstwie. Tak mówi Przepowiednia,
zapisana w Ksi ę dze Cało ś ci, po ś ród Praw.
14078819.004.png
CZ ĘŚĆ PIERWSZA
Demon Walki
14078819.005.png
1.
- Wszyscy na pokład. Ju Ŝ .
Spokojne, niegło ś no wypowiedziane słowa, utkn ę ły w gwarze licznych rozmów i
zrazu nie przyniosły Ŝ adnego efektu. Jednak ju Ŝ po chwili ich sens dotarł do jakiego ś
marynarza - i człowiek ów zamilkł, zamilkli te Ŝ jego najbli Ŝ si towarzysze, potem nast ę pni,
zdziwieni nagł ą cisz ą tu i tam... Min ę ło niewiele czasu, a w dziobówce słycha ć było tylko
poskrzypywanie poszycia okr ę tu.
- Wszyscy na pokład. Woła ć mi tu bosmana.
Majtkowie na łeb, na szyj ę wyskakiwali z hamaków, odrzucali wilgotne pledy, ciskali
precz ko ś ci do gry. Kapitan K.D.Rapis, dowódca najwi ę kszego Ŝ aglowca na Bezmiarach,
usun ą ł si ę z drogi p ę dz ą cego tłumu. Rzadko bywał w dziobówce; jego widok prawdziwie
przeraził marynarzy. Kł ę bili si ę teraz na w ą skich stopniach, przepychali, próbuj ą c jak
najszybciej wypełni ć - osobi ś cie wydany przez kapitana! - rozkaz. Wkrótce Rapis był sam.
Niespiesznie zlustrował pomieszczenie załogi. Smród był nie do wytrzymania. Jakie ś
zbutwiałe szmaty, przepocone pledy, wyziewy ciał, cuchn ą cy dym tytoniowy... Kilka latar ń
słabiutko chwiało si ę na hakach, w rytm uderze ń martwej fali, napieraj ą cej na burty Ŝ aglowca.
W k ą cie płon ę ły podłe łojowe ś wiece.
Załomotały bose pi ę ty bosmana.
- Tak, panie!
Kapitan odwrócił si ę powoli.
- Słuchaj, Dorol, co to jest? Co ja tu widz ę ? My ś lisz, Ŝ e jak pływamy razem od paru
lat, to co, to ju Ŝ nie musisz nic robi ć ? Co, wszystko masz w dupie? Chcesz zarazy na statku?
Ja nie chc ę . Je ś li nie potrafisz wytłumaczy ć tej zbieraninie, gdzie chodzi si ę za potrzeb ą , to ś
kiepski bosman, a taki mi na nic. Jeszcze dzi ś maj ą by ć wywietrzone pledy i hamaki.
Przegniłe za burt ę .
Bosman potakiwał gorliwie.
- Jeszcze dzi ś zgłosisz si ę do mnie po latarnie - dorzucił Rapis. - Ci tutaj postawili
sobie ś wieczki. Kilka nast ę pnych ka Ŝę wytopi ć z twojego własnego brzucha, je ś li jeszcze raz
zobacz ę na statku otwarty ogie ń . A to - kopn ą ł le Ŝą cy na podłodze nó Ŝ - jest bro ń . Nie
powinna by ć zardzewiała, Dorol. Wierzysz mi? Zabierz t ę band ę z pokładu i zrób tutaj
porz ą dek. Won.
Bosman znikn ą ł. Rapis pogasił ś wiece i wyszedł na pokład. Zaczerpn ą ł ś wie Ŝ ego
14078819.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin