Krytyka Literacka 2009.pdf

(443 KB) Pobierz
KRYTYKA LITERACKA: listopad 2009
Page 1 of 63
Udostępnij Zgłoś nadużycie Następny blog»
Utwórz bloga Zaloguj się
KRYTYKA LITERACKA
pod redakcją Witolda Egertha i Tomasza Sobieraja ● ISSN 2084-1124
LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA ESEJE RECENZJE FELIETONY WIERSZE OPOWIADANIA
______________________________________________________________________
Spis treści
2012 (8)
2011 (78)
2010 (41)
2009 (4)
grudzień 2(
listopad (2)
Recenzja: Jan Siwmir
PYTANIA NA ŹLE
ZADANE
ODPOWIE...
Recenzja: Karol
Maliszewski
SAJGON
Recenzja: Jan Siwmir PYTANIA NA ŹLE ZADANE
ODPOWIEDZI
Autor: Michał Dec-Budziszyński
Trzeba być nie lada buntownikiem, aby w dobie panującego
wszechobecnie chrześcijaństwa pluć mu w twarz. Feuerbach nie wahał
się jednak zadrzeć z Bogiem i światem. Za karę został opleciony spiskiem
milczenia, skazany na zapomnienie, ignorowany. A mimo to jego myśl
żyje i zapładnia podobne mu dusze. Według Feuerbacha religia jest tylko
„snem ducha ludzkiego”. Człowiek przetransponował swoje fantazje i
pragnienia na fikcyjną, urojoną postać Boga. I zrobił to na swój obraz i
podobieństwo. A taki zabieg okazał się bardzo groźny w skutkach; jeśli
bowiem człowiek czyni dobro, to nie dlatego, że szanuje innego
człowieka, ale dlatego, że wisi nad nim kij w postaci kar boskich, albo
marchewka z obietnicą raju. Co oznacza, że człowiek nie może być z
gruntu dobry, że bez Boga jest wyłącznie zgniłym odpadkiem. Taka wizja
relacji Bóg – człowiek nie odpowiadała temu wielkiemu myślicielowi.
Taka wizja obca jest także Janowi Siwmirowi, który swoim poetyckim
wyznaniem, zawartym w Pytaniach na źle zadane odpowiedzi , walczy z
Bogiem, czasem i ... ludźmi – takimi jakimi są, bo chciałby, aby byli inni.
Mówi o złudzeniach, jakie mamy w związku z Bogiem, o wątpliwościach
związanych z jego istnieniem, o wygrażaniu pięścią temu, którego
przecież być nie może, aż w końcu o nadziei, która wbrew rozumowi
pulsuje gdzieś pod skórą, każe wypatrywać znaków i trwożliwie rozgląda
się za czymś, co zaprzeczy nieodpartej logice. I która ostatnia umiera.
____________________
_
Adres do korespondencji
t.sobieraj@wp.pl
AUTORZY TEKSTÓW
Józef Baran
Klaudia Bączyk
Mariusz Bober
Jan Z. Brudnicki
Maciej Cisło
Michał Dec-Budziszyński
Stanley Devine
Marek Doskocz
Witold Egerth
Stanisław Esden-Tempski
Piotr Grobliński
W.A. Grzeszczyk
Łukasz Jasiński
Zbigniew Joachimiak
Krzysztof Jurecki
Katarzyna Karczmarz
Roman Kaźmierski
Marcin Królik
Andrzej Jerzy Lech
Marek Ławrynowicz
Przemysław Łośko
Dariusz Magier
Roberto Michel
Joanna Mieszkowicz
Janusz Najder
Krzysztof Niemczycki
Stanisław Obirek
Bo jeśli Boga nie ma, to kogo postawić zamiast niego na piedestale?
Drugiego człowieka, jak chciał Feuerbach? Tyle że ten drugi człowiek jest
w odczuciu Siwmira wyłącznie „myśliwym” potrafiącym zdobyć się na
wiele wyrzeczeń, żeby móc skrzywdzić bliźniego, li tylko dla własnej
przyjemności.
Zadano nam ten świat jak pracę domową z matematyki czy fizyki, lecz
jest ona źle zadana, gdyż nie można obliczyć prawidłowego wyniku. Co
gorsza, trudno znaleźć właściwe pytania, aby po nich dojść do tego, gdzie
tkwi błąd. Zwłaszcza, że zmienna, jaką jest czas, za każdym razem
przybiera inny grymas, grymas rosiczki pochłaniającej swe ofiary.
Gdy po raz pierwszy przeczytałem tomik poezji Jana Siwmira uderzył
mnie właśnie ten filozoficzno- egzystencjalny nurt, obecny niemal w
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2009_11_01_archive.html
2012-01-23
1087206248.012.png 1087206248.013.png 1087206248.014.png 1087206248.015.png 1087206248.001.png
 
KRYTYKA LITERACKA: listopad 2009
Page 2 of 63
Edward Pasewicz
Dariusz Pawlicki
Robert Rutkowski
Jan Siwmir
Tomasz Sobieraj
Wioletta Sobieraj
Jan Stępień
Andrzej Tchórzewski
Janusz Termer
Marek Trojanowski
Joanna Turek
Igor Wieczorek
Bohdan Wrocławski
Adam A. Zych
każdym wierszu. Dopiero, gdy wróciłem do niego po raz kolejny,
zauważyłem jak bardzo szczere są te miniatury, jak dramatyczne. Poezja
z natury rzeczy jest sprawą osobistą, nie każdy jednak uchyla rąbka
zasłony prowadzącej do najintymniejszych miejsc mózgu. Popatrzmy
choćby na wiersz ludzie w twojej duszy :
...są takie dni kiedy słyszysz w ludziach
jak żądze szepczą w zmowie
i chwile w których rozumiesz
że to odbicie lustrzane
tego co drzemie w tobie
ORAZ
J.W. Goethe
Jarosław Hašek
S.I. Witkiewicz
____________________
Te miejsca to nie wyuzdane, erotyczne wyobrażenia, ale pełna
świadomość nie tylko swojej dobrej strony, lecz i tej okrutnej.
Krwiożercze pragnienia Siwmira spotkać można w wielu wierszach. W
jednym miejscu żałuje on, że lawiny przysypują nie tych, co trzeba, w
innym mówi „czasy zarazy miały swe dobre strony”. Albo woła:
... podejdę pod wasz dom
i zawołam
teraz wasza kolej
na strach
Na zakończenie wypada podkreślić, że tak jak postulowała wielka polska
poetka W. Szymborska (którą zresztą Jan Siwmir jest zafascynowany),
każdy wiersz przedstawiony w Pytaniach na źle zadane odpowiedzi , jest
odrębną całością, gdzie forma podąża za treścią, a przy tym wszystkie one
brzmią spójnie i stanowią świadectwo doskonałego warsztatu.
Te wiersze nie są przeznaczone dla większości ludzi, one zaistnieją
wyłącznie w świadomości wybranych. I miejmy nadzieję, że tą właśnie
drogą potoczy się dalszy rozwój kariery pisarskiej Jana Siwmira. Wbrew
temu, co twierdzi sam autor, poezja nie jest egalitarna, jest elitarna.
Być może Jan Siwmir, z racji swego nonkonformizmu, zarówno w formie
jak i w treści zostanie milcząco oskarżony i skazany, lecz przecież on sam
dobrze wie, iż „poeci pośmiertnie odmierzają czas”.
Jan Siwmir, Pytania na źle zadane odpowiedzi , Wydawnictwo SPP, Warszawa 2009.
Poleć to w Google
Recenzja: Karol Maliszewski SAJGON
Autor: Tomasz Sobieraj
Krytyk i eunuch z jednej są parafii,
Obaj wiedzą jak – lecz żaden nie potrafi.
Tadeusz Boy-Żeleński
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2009_11_01_archive.html
2012-01-23
1087206248.002.png 1087206248.003.png 1087206248.004.png 1087206248.005.png
 
KRYTYKA LITERACKA: listopad 2009
Page 3 of 63
Kiedy już krytyk otrząśnie się ze zniewagi i postanawia udowodnić, że
dwuwiersz Boya to krzywdzące uogólnienie, może zrobić się interesująco
– szczególnie, gdy tym krytykiem jest nauczyciel, historyk filozofii i
doktor nauk humanistycznych w jednej osobie, mentor nowych pokoleń
ludzi pióra, sędzia poetów i pisarzy, Karol Maliszewski. Zaiste, człowiek
to wielkiego ducha, skoro postanowił poddać się publicznej wiwisekcji i
opublikować, częściowo za pieniądze podatnika, „osobiste wyznania
wyzwalające oczyszczający wstrząs” – że posłużę się cytatem z Sajgonu ,
w najkrótszy sposób charakteryzującym tę książkę.
Gdyby jednak ktoś spodziewał się w wydaniu Maliszewskiego dzieła tej
miary, do jakiej przyzwyczaili nas współcześni klasycy tego gatunku, jak
np. Masłowska, Kalicińska czy Stasiuk, rozczaruje się – i to pozytywnie.
Wiem, to co piszę, jest herezją. Jednak od naszego bohatera dzieli te
osoby dystans niełatwy do pokonania. W przeciwieństwie bowiem do
krótkich jak u słabego czwartoklasisty zdań Stasiuka, Maliszewski pisze
zdaniami długimi, złożonymi, pozwalającymi nabrać oddechu i pędu,
wskazującymi na lepszy warsztat pisarski; od Kalicińskiej różni go to, że
pisze o rzeczach ważkich, a nie o pierdołach dla egzaltowanych pań i
unika nieistotnego dialogowania, zaś od Masłowskiej dzieli go ta gruba
kreska, która rozgranicza ludzi w pewnym sensie światłych od
półanalfabetów. Także w warstwie fabularnej autor Sajgonu potrafi
wznieść się nieco wyżej, i z reporterskiej powłoki przedstawiającej życie
prowincji uczynić pretekst do sporu o uniwersalia – czyni to trochę
nieporadnie, naiwnie, ale zawsze jest to przynajmniej próba nadania
literaturze istotności, a nie zwykłe wynurzenia gminnego pisarza.
Odwrócona aksjologia, tak niepokojąca autora, wysuwa się zatem na
pierwszy plan podskórnego obiegu tej książki, na równi z zagadnieniami
egzystencjalnymi i ontologicznymi, przedstawionymi może niezbyt
odkrywczo, trochę infantylnie, jednak – o czym należy pamiętać – nie
jest to praca filozoficzna, nawet nie powieść w ścisłym słowa tego
znaczeniu, a jedynie zbiór refleksji nad rozkładającym się światem i
postępującym zbydlęceniem człowieka. Dlatego to, że Maliszewski nie
potrafi narzucić sobie pisarskiej dyscypliny, pisząc często w sposób
chaotyczny, rwący się jak nie przymierzając pijacka opowieść, nie jest w
stanie umniejszyć wartości tej książki jako głosu nad stanem
człowieczeństwa.
Można też czytać Sajgon jako utwór stanowiący z jednej strony wyraz
umiłowania swojej małej ojczyzny, a z drugiej jako przejaw frustracji i
kompleksów małomiasteczkowego nauczyciela, niedocenianego literata i
starzejącego się nieuchronnie mężczyzny. Nie mniej znaczący jest
interwencyjny charakter niektórych fragmentów książki, w których autor
poddaje krytyce lokalne władze (a nawet system polityczny kraju, będący
tutaj formą jakiejś zwyrodniałej demokracji zbliżonej do narodowego
socjalizmu), wytyka upadek wartości duchowych, wskazuje na
intelektualną nędzę literatury, literatów i krytyków, ujawnia niesmaczne
kulisy konkursów poetyckich i niezasłużonych karier poetów, w pełnym
świetle pokazuje głupotę systemu edukacji i jego pracowników, obnaża
miałkość i nieuctwo krytyki. Dostaje się nawet kościołowi i klerowi, co
świadczy o odwadze Maliszewskiego, albo o skłonnościach
samobójczych. Zastanawia tylko, jak to jest, że wcielone w różne postacie
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2009_11_01_archive.html
2012-01-23
1087206248.006.png 1087206248.007.png
 
KRYTYKA LITERACKA: listopad 2009
Page 4 of 63
tej książki literackie alter ego Karola Maliszewskiego oraz on sam,
bohater tej niepowieści, taplający się w bagnie polskiej rzeczywistości,
nie ulegają zabrudzeniu, stanowiąc wzór etycznego dandyzmu – to już
zalatuje bajkami z mchu i paproci, na które pan doktor nas nie nabierze.
Także wzorcowa mądrość bohaterów-narratorów występujących w
Sajgonie wydaje się podejrzana i nieco śmieszna, przywodzi bowiem na
myśl wypracowania uczniów podstawówek, w których programowo
przedstawiają się jak skrzyżowanie św. Franciszka i Batmana, ale cóż,
licentia poetica – chociaż w przypadku prozy mocno tkwiącej w świecie
realnym, winna być dawkowana z umiarem.
Zdumiewa nieco pojawiający się w tej książce erotyzm. Zdumiewa nie
tym, że jest, ale że taki bezbarwny, jak w mongolskim pornolu. Widać
autor wyszedł z założenia, że dla każdego coś miłego, bo to zwiększy
sprzedaż, ale mistrzem gatunku to on nie jest. Wykorzystałem swoje
skrzywienie zawodowe i wykonałem drobną analizę zachowań
seksualnych przedstawionych na kartach tej książki. W sumie, na 27
rozdziałów Sajgonu , w 14 pojawia się jakaś forma seksu, czyli w ponad
połowie. Ulubionym rodzajem erotycznego szaleństwa jest dla Karola
Maliszewskiego masturbacja, pojawiająca się 4 razy, pozostałe występują
jednokrotnie i pozwolę je sobie wymienić, bo to temat, który chyba
wszyscy lubią, a i uczciwość krytyka tego wymaga. A zatem: orgia,
robienie loda przez nieletnią, niezidentyfikowane zabawy pod kołdrą,
rozważania o pochwach, rozważania o ruchach frykcyjnych, seks grup
mniejszościowych, przedwczesny wytrysk, fetyszyzm grupowy, pochwa
indywidualna, orgia zakonnic, wytrysk gejzeru (nie wiem, czy to się liczy,
ale kto wie, Maliszewski to też poeta i przecież to może być metafora, a
może nawet alegoria). Niestety, nie są to barwne opisy, a jedynie szkice,
wzmianki, sugestie, drobne bączki, dlatego, chociaż to kuszące, nie
można zaliczyć Sajgonu do jakże ubogiej w naszej literaturze kategorii
erotyki. Czytelnikom zaniepokojonym tak znacznym udziałem
masturbacji (28,57% ogółu zachowań seksualnych) polecam pójście na
konkurs poetycki – jurorom (obojga płci) naprawdę nic innego nie
pozostaje, szczególnie jeśli mają do czynienia z twórcami
awangardowymi. Niemniej, po tych twardych danych statystycznych,
trochę strach zajrzeć do Nowej Rudy, szczególnie w czasie wakacyjnych
ekskursji, kiedy to uwolniony od szkolnych obowiązków i wypoczęty
Karol Maliszewski przechadza się po miasteczku i okolicach, i nie
wiadomo, co myśli wspinając się niczym prowincjonalny Settembrini na
równie prowincjonalną Czarodziejską Górę, czyli np. Wielką Sowę.
Uprasza się zatem o niewysiadanie z samochodu, a najlepiej to od razu
walić przez Kłodzko na Kudowę i do Czech albo Austrii. No, chyba że
komu wszystko jedno.
O ile erotyczna wyobraźnia Karola Maliszewskiego w istocie nie ma dla
nas większego znaczenia, to powinna nas interesować jego wyobraźnia w
ogóle – w końcu podobno to pisarz i poeta, a nie reporter. Od lat
twierdzę, że rzeczywistość powinna być pokarmem, który artysta zamieni
w energię, energię, która olśni. Rzeczywistość powinna być strawą, z
jakiej artystyczne zwierzę zbuduje mocne tkanki, kości, ścięgna, mięśnie i
krew swojej sztuki. Jednak większość – tak zwanych – artystów i
krytyków uważa, że samo życie jest sztuką i wystarczy je opisać, najlepiej
awangardowo, czyli nieudolnie, by powstało dzieło – ci stanowią ten
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2009_11_01_archive.html
2012-01-23
1087206248.008.png 1087206248.009.png
 
KRYTYKA LITERACKA: listopad 2009
Page 5 of 63
porykujący głośno tłum niedouków. Karol Maliszewski ma większą
świadomość, bo jednak skończył szkołę a nawet ma doktorat – co prawda
o dyskusyjnych znamionach naukowości, ale zawsze – zatem usiłując
przypodobać się wszystkim, wybrał coś pomiędzy odtwórczością a
kreacją, rynsztokiem a estetyzmem, bełkotem a intelektualizmem, czyli
krótko: sztuką ludową a elitarną, co powoduje jego rozdarcie, a nawet
niesie ze sobą ryzyko jeśli nie depresji, to schizofrenii. Cóż, nie każdego
stać na to, żeby zachować się jak podmiot liryczny w wierszu Roberta
Frosta The Road Not Taken , i nie można tego wymagać od słabej,
człowieczej istoty, podszytej dzieckiem i targanej sprzecznościami.
Można natomiast od niej wymagać, szczególnie jeśli jest nauczycielem,
żeby ustaliła zasady i trzymała się ich, a jeśli i to za dużo, by przyjęła
zasady cudze, i zaczęła stosować jako program własny, twardo i
konsekwentnie. Karol Maliszewski jednak nie wybrał żadnej z dróg i
wlazł w krzaki między nimi, co jakiś czas gubiąc się i po omacku trafiając
na jedną lub drugą, za każdym razem zachwycając się odkryciem, po
czym z masochistycznym upodobaniem zapada w ciernie, kalecząc się jak
niesforny Karolek, który nigdy, na złość wszystkim, nie zostanie
mężczyzną. Postawa naiwna, która doprowadziła do tego, że to, co robi w
literaturze, nie jest pełne, nie jest nawet zamkiem z piasku, jest dopiero
piaskowym podzamczem. To i tak więcej, niż u większości, ale za mało,
aby być z siebie zadowolonym, do tego wystarczy jedynie na nadmuchaną
wielkość, jakich już pełno w polskim grajdole. A przecież każdemu
poważnemu artyście chodzi o wielkość prawdziwą. Wracając do
rzeczywistości jako pokarmu dla wyobraźni – Karol Maliszewski pokarm
znajduje, bo pełno go dookoła, ale niestety, ma problemy z
przyswajaniem, więc szybko wydala niestrawione resztki, przez co nie
rośnie, słabnie i popada w anemię. Skutek jest taki, że zamiast pełnego
fantazji i nowych artystycznych bytów ryku lwa z Nowej Rudy, mamy
żałosne skamlenie kojota – skamlenie na pogarszającą się rzeczywistość,
której sam, w jakimś sensie, jest twórcą.
W sumie jednak Sajgon jest głosem istotnym – oczywiście nie jako dzieło
literatury pięknej, bo twórcza impotencja i warsztatowe braki to
wykluczają, ale istotnym jako przyczynek do, może w końcu poważnego i
rzeczowego, dyskursu o jej stanie, o dewaluacji wartości i konieczności
ich przewartościowania. A że to głos jednego z tych, którzy sami
nagrzeszyli jako sędziowie poetów i pisarzy promując mierność,
ludowość i wtórność, to lepiej, bo świadczy albo o nieznośnym poczuciu
winy i chęci naprawy wyrządzonych szkód, albo o nieskrywanej
hipokryzji, pysze i arogancji. Obie ewentualności mnie cieszą, bo też
mam paskudny charakter.
A teraz jeszcze gratis dla czytelnika niniejszej pracy sprowokowany
dziwacznym obyczajem kultywowanym przez polską krytykę, a
polegającym na streszczaniu fabuły i komentarzach do niej. Zwyczaj ten
wynika zapewne z luk w edukacji, ale zaczął mi się podobać, bo czyni
pracę krytyczną łatwiejszą i bardziej zabawną, więc postanowiłem go
przyswoić i powołać do życia „nową świecką tradycję”, czyli dołączać do
mojego tekstu trawestację, burleskę, satyryczne streszczenie utworu –
jak kto woli, niekiedy używając słów autora, czasem jego uczniów,
apostołów i apologetów. Mam nadzieję, że zachęci to do lektury książki.
Owoc tego eksperymentu poniżej.
http://krytykaliteracka.blogspot.com/2009_11_01_archive.html
2012-01-23
1087206248.010.png 1087206248.011.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin