Lewis Carroll Alicja w Krainie Czar�w Nota: Ba�niowa opowie�� o przygodach Alicji w Krainie Czar�w powsta�a w gor�ce lipcowe popo�udnie 1862 roku, kiedy to podczas przeja�d�ki ��dk� po Tamizie Lewis Carroll, wyk�adowca matematyki w Oxfordzie i autor powa�nych ksi��ek matematycznych, opowiedzia� j� ma�ej Alicji Pleasaunce Liddel i jej dwu siostrom. I w�a�nie ta opowie�� (wydana drukiem w 1865 roku), a nie prace naukowe, przynios�a pisarzowi �wiatow� s�aw�. Zach�cony ogromnym powodzeniem ksi��ki, L. Carroll w kilka lat p�niej napisa� drugi tom. "O tym, co Alicja widzia�a po drugiej stronie lustra". Oba tomy zosta�y przet�umaczone na wiele j�zyk�w i mia�y mn�stwo wyda�. Pierwsze polskie wydanie ukaza�o si� w roku 1927. "Alicja w Krainie Czar�w" jest utworem szczeg�lnym. Nie przedstawia �wiata takim, jakim go widzimy na co dzie�, lecz ukazuje go w �nie bohaterki, a snem, jak dobrze wiecie, rz�dz� odmienne prawa. Tote� w ksi��ce znane fragmenty rzeczywisto�ci uk�adaj� si� w ca�kiem nowe, cz�sto nonsensowne ca�o�ci, a postaci prawdziwe, przemieszane z fantastycznymi, wygl�daj� i zachowuj� si� inaczej ni� w �yciu. I jeszcze jedna uwaga: "Alicja w Krainie Czar�w nale�y do tych ksi��ek, do kt�rych warto wraca�. Teraz odczytacie j� jako dziwn� ba��, pe�n� niezwyk�ych, zaskakuj�cych wydarze�, ale gdy si�gniecie po ni� za kilka lat, uka�e Wam wiele nowych tre�ci. Ka�dego jednak czytelnika zawsze zdumiewa� b�dzie bogactwo fantazji i pomys�owo�ci autora, ka�dy te� podda si� urokowi jego niepowtarzalnego humoru. * * * Alicja w Krainie Czar�w ��d� nasza p�ynie oci�ale, S�o�ce przy�wieca cudnie; Trudno sterowa� w tym upale, Wios�owa� jeszcze trudniej; Nios� nas wi�c �agodne fale W z�ociste popo�udnie. Niestety. W�a�nie w owym czasie, Gdy cz�owiek by si� zdrzemn��, Dziewczynki chc�, bym m�wi� ba�nie I cisz� m�ci� senn�. Lecz trudno. Na c� op�r zda si�? I tak wygraj� ze mn�. Ta pierwsza strasznie jest surowa I ka�e zacz�� zaraz. Ta druga wa�na chce osoba, Bym co� o czarach znalaz�. Trzecia przerywa mi wp� s�owa, Chce wiedzie� wszystko naraz. I nagle cisza. W wyobra�ni �wiat s��w mych staje �ywy; Dziewcz�ta s� w krainie ba�ni, Ju� ich nie dziwi� dziwy I mo�e �wiat ba�niowy ja�niej Im �wieci ni� prawdziwy. A gdy opowie�� ma ospale Gdzie� si� zatrzyma czasem, M�wi� zm�czony: - Dobrze, ale Reszta nast�pnym razem. Tak powsta�a ta opowie�� Przedziwna i n�c�ca; S�oworodzi�o si� po s�owie, A� ba�� dobieg�a ko�ca. P�yniemy ra�no ku domowi Ju� po zachodzie s�o�ca. Alicjo! We� t� bajk� w d�onie, A potem z�� j� lekko W twoich dzieci�cych sn�w ustronie I otocz j� opiek� - Tak pielgrzym zwi�d�e kwiaty chroni Zerwane gdzie� daleko. Rozdzia� I - Przez kr�licz� nor� Alicja mia�a ju� do�� siedzenia na �awce obok siostry i pr�nowania. Raz czy dwa razy zerkn�a do ksi��ki, kt�r� czyta�a siostra. Niestety, w ksi��ce nie by�o obrazk�w ani rozm�w. "A c� jest warta ksi��ka - pomy�la�a Alicja - w kt�rej nie ma rozm�w ani obrazk�w?" Alicja rozmy�la�a w�a�nie - a raczej stara�a si� rozmy�la�, poniewa� upa� czyni� j� bardzo senn� i niemraw� - czy warto m�czy� si� przy zrywaniu stokrotek po to, aby uwi� z nich wianek. Nagle tu� obok niej przebieg� Bia�y Kr�lik o r�owych �lepkach. W�a�ciwie nie by�o w tym nic nadzwyczajnego. Alicja nie dziwi�a si� nawet zbytnio s�ysz�c, jak Kr�lik szepta� do siebie: "O rety, o rety, na pewno si� sp�ni�". Dopiero kiedy Kr�lik wyj�� z kieszonki od kamizelki zegarek, spojrza� na� i pu�ci� si� p�dem w dalsz� drog�, Alicja zerwa�a si� na r�wne nogi. Przysz�o jej bowiem na my�l, �e nigdy przedtem nie widzia�a kr�lika w kamizelce ani kr�lika z zegarkiem. P�on�c z ciekawo�ci pobieg�a na prze�aj przez pole za Bia�ym Kr�likiem i zd��y�a jeszcze spostrzec, �e znik� w sporej norze pod �ywop�otem. Wczo�ga�a si� wi�c za nim do kr�liczej nory nie my�l�c o tym, jak si� p�niej stamt�d wydostanie. Nora by�a pocz�tkowo prosta niby tunel, po czym skr�ca�a w d� tak nagle, �e Alicja nie mog�a ju� si� zatrzyma� i run�a w otw�r przypominaj�cy wylot g��bokiej studni. Studnia by�a wida� tak g��boka, czy mo�e Alicja spada�a tak wolno, �e mia�a do�� czasu, aby rozejrze� si� doko�a i zastanowi� nad tym, co si� dalej stanie. Przede wszystkim stara�a si� dojrze� dno studni, ale jak to zrobi� w ciemno�ciach? Zauwa�y�a jedynie, �e �ciany nory zape�nione by�y szafami i p�kami na ksi��ki. Tu i �wdzie wisia�y mapy i obrazki. Mijaj�c jedna z p�ek Alicja zd��y�a zdj�� z niej s��j z naklejk� Marmolada pomara�czowa. Niestety by� on pusty. Alicja nie upu�ci�a s�oja, obawiaj�c si�, �e mo�e zabi� nim kogo� na dole. Postawi�a go po drodze na jednej z ni�szych p�ek. "No, no - pomy�la�a - po tej przygodzie �aden upadek ze schod�w nie zrobi ju� na mnie wra�enia. W domu zdziwi� si�, �e jestem taka dzielna. Nawet gdybym spad�a z samego wierzcho�ka kamienicy, nie pisn�abym ani s��wka". Co do tego mia�a niew�tpliwie racj�). W d�, w d�, wci�� w d�. Czy ju� nigdy nie sko�czy si� to spadanie? - Ciekawa jestem, ile mil dotychczas przeby�am - rzek�a nagle Alicja. - Musz� by� ju� gdzie� w pobli�u �rodka ziemi. Zaraz... zaraz... To b�dzie, zdaje si�, oko�o tysi�ca mil. (Alicja uczy�a si� wielu podobnych rzeczy w szkole. Nie by�a to co prawda chwila na popisywanie si� wiedz�, no i imponowa� nie by�o komu. Uzna�a jednak, �e ma�a "powt�rka" bywa czasami po�yteczna). "Tak, wydaje mi si�, �e to b�dzie w�a�nie tysi�c mil. Ciekawe, pod jak� szeroko�ci� i d�ugo�ci� geograficzn� obecnie si� znajduj�". (Alicja nie ima�a najmniejszego poj�cia, co oznacza "d�ugo��" lub "szeroko�� geograficzna", ale s�owa te wyda�y jej si� d�wi�czne i pe�ne m�dro�ci). Tymczasem rozmy�la�a dalej: "Chcia�abym wiedzie�, czy przelec� ca�� ziemi� na wylot. Jakie to b�dzie �mieszne, kiedy znajd� si� naraz w�r�d ludzi chodz�cych do g�ry nogami. Zapytam ich o nazw� kraju, do kt�rego przyby�am. "Przepraszam pani� bardzo, czy to Nowa Zelandia, czy Australia?" (Tu Alicja usi�owa�a dygn��, ale spr�bujcie to zrobi� w takich warunkach. Czy s�dzicie, �e Wam si� to uda?) "I co oni sobie o mnie pomy�l�? Chyba �e jestem g�upia. Nie, ju� lepiej nie pyta�. Mo�e zobacz� gdzie� jaki napis". W d�, w d�, wci�� w d�. Nie by�o nic do roboty, wi�c Alicja zabawia�a si� nadal rozmow� z sam� sob�: "Jacek b�dzie t�skni� za mn� dzi� wieczorem". (Jacek by� to kot). "Mam nadziej�, �e w domu nie zapomn� da� mu mleka na podwieczorek. Kochany, najdro�szy Jacku! Gdybym ci� teraz mia�a przy sobie! Obawiam si�, co prawda, �e w powietrzu nie ma myszy, ale m�g�by� chwyta� nietoperze, a gacki bardzo przypominaj� myszy. Ale czy Jacek zjad�by gacka?" Tu Alicji zachcia�o si� nagle spa� i zacz�a powtarza� na wp� sennie: "Czy Jacek zjad�by gacka? Czy Jacek zjad�by gacka?", a czasami: "Czy gacek zjad�by Jacka?" Tak czy inaczej, nie umia�a odpowiedzie� na te pytania, by�o jej wi�c w�a�ciwie wszystko jedno. Wreszcie poczu�a, ze zasypia. �ni�o jej si�, �e jest na spacerze z Jackiem i �e m�wi do niego bardzo gro�nie: "Powiedz mi teraz ca�� prawd�, Jacku, czy� ty kiedy zjad� nietoperza?" I nagle - tym razem ju� na jawie - Alicia usiad�a mi�kko na stosie chrustu i suchych li�ci. Spadanie sko�czy�o si�. Alicja nie pot�uk�a si� ani troch� i po chwili by�a ju� na nogach. Spojrza�a w g�r�, lecz anowa�y tam straszne ciemno�ci. Przed ni� ci�gn�� si� znowu d�ugi korytarz. W dali spostrzeg�a p�dz�cego Bia�ego Kr�lika. Nie by�o ani chwili do stracenia. Pu�ci�a si� wi�c w pogo� za Kr�likiem i przed jednym z zakr�t�w korytarza us�ysza�a jego zdyszany g�osik: - O, na moje uszy i bokobrody, robi si� strasznie p�no! By�a ju� zupe�nie blisko, ale za zakr�tem Bia�y Kr�lik znik� w spos�b niewyt�umaczony. Alicja znalaz�a si� w pod�u�nej, niskiej sali z d�ugim rz�dem lamp zwisaj�cych z sufitu. Rozejrza�a si� doko�a i spostrzeg�a mn�stwo drzwi. Usi�owa�a otworzy� ka�de z nich po kolei, ale wszystkie by�y zaryglowane. Zasmucona, odesz�a wi�c ku �rodkowi sali, straci�a bowiem nadziej�, �e si� kiedykolwiek st�d wydostanie. Nagle znalaz�a si� przed stolikiem na trzech nogach, zrobionym z grubego szk�a. Na stoliku le�a� male�ki, z�oty kluczyk. Alicja ucieszy�a si� my�l�c, i� otwiera on jakie� drzwi. Niestety. Czy zamki by�y zbyt wielkie, czy kluczyk zbyt ma�y, do�� ze nie pasowa� on nigdzie. Obchodz�c sal� po raz drugi, Alicja zauwa�y�a jednak co�, czego nie dostrzeg�a przedtem: zas�on�, za kt�r� znajdowa�y si� drzwi niespe�na p�metrowej wysoko�ci. Przymierzy�a z�oty kluczyk i przekona�a si� z rado�ci�, ze pasuje. Drzwiczki prowadzi�y do korytarzyka niewiele wi�kszego od szczurzej nory. Alicja ukl�k�a i przez korytarzyk ujrza�a najpi�kniejszy chyba na �wiecie ogr�d. Jak�e pragn�a przechadza� si� tam w�r�d �licznych kwietnik�w i orze�wiaj�cych wodotrysk�w! ale jak tu o tym marzy�, skoro nie potrafi�aby wsun�� przez nork� nawet g�owy. "A zreszt�, gdyby nawet moja g�owa dosta�a si� do ogrodu, nie na wiele by si� zda�a bez ramion i reszty. Och, gdybym mog�a z�o�y� si� tak jak teleskop. Mo�e bym nawet i umia�a, ale jak si� do tego zabra�?" (Alicja bowiem dozna�a ostatnio tylu niezwyk�ych wra�e�, �e nic nie wydawa�o si� jej niemo�liwe). D�u�ej sta� pod drzwiczkami nie mia�o sensu. Wr�ci�a wi�c do stolika z niejasnym przeczuciem, �e znajdzie na nim nowy kluczyk albo chocia� przepis na sk�adanie ludzi na wz�r teleskop�w. Tym razem na stoliku sta�a buteleczka("Na pewno nie by�o jej tu przedtem" - pomy�la�a Alicja) z przytwierdzon� do szyjki za pomoc� nitki karteczk�. Alicja przeczyta�a na niej pi�knie wykaligrafowane s�owa: Wypij mnie. �atwo powiedzie� "Wypij mnie", ale nasza ma�a, m�dra Alicja bynajmniej si� do tego nie kwapi�a. "Zobacz� najpierw - pomy�la�a - czy nie ma tam napisu: Uwaga - Trucizna. Czyta�a bowiem wiele uroczych opowiastek o dzieciach,...
maciejle1