Jak doszło do katastrofy w Smoleńsku?
7.29 – prezydencki samolot TU-154M z prezydentem i wysokimi dostojnikami państwowymi startuje z warszawskiego lotniska Okęcie. Co wydarzyło się od tego momentu? Próba rekonstrukcji wydarzeń to jeden z kroków do wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.
– Samolot, który rozbił się w Smoleńsku, był w dobrych rękach. Aby pilotować Tu-154, trzeba przejść bardzo żmudne szkolenia, trzeba mieć spore umiejętności – piloci je bardzo dobrze spełniali – powiedział na antenie TVP Info płk Tomasz Pietrzak, b. dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. – Miałem dłuższy epizod pod koniec mojej służby, kiedy próbowałem zasugerować i wskazać pewne obszary, które należałoby zmienić, aby lotnictwo wojskowe wyglądało trochę inaczej – dodał płk Pietrzak. – Nie spotkało się to jednak z żadnym odzewem, w związku z czym postanowiłem nie brnąć dalej w tym temacie, nie chcąc ponosić ewentualnej odpowiedzialności za niektóre rzeczy. Płk Pietrzak – odchodząc z Pułku – życzył swoim kolegom szybkich decyzji dot. zakupu nowego sprzętu. – Byłem w trzech komisjach – wszystkie kończyły się fiaskiem. To była żmudna praca. Sam Leszek Miller mówił do mnie, żebyśmy pewnego dnia nie spotkali się na masowym pogrzebie – niestety, były to prorocze słowa. Jak doszło do wypadku? Tu-154 dotarł nad Smoleńsk około ósmej. Z relacji świadków wynika, że samolot przez dłuższy czas krążył nad lotniskiem. Piloci podjęli próbę lądowania, maszyna przechyliła się na lewą stronę. – Słychać huk – relacjonuje świadek zdarzenia, montażysta TVP Sławomir Wiśniewski. Po chwili maszyna uderza skrzydłem w drzewa, skrzydło wbija się w ziemię. Następuje wybuch – najpierw silnika, później zbiorników paliwa, które są w skrzydłach. – Nie była to wielka kula ognia, tylko dwa wybuchy – mówi Wiśniewski. 8.56 – maszyna rozbiła się w okolicach lotniska. Od 9 docierają informacje o problemach. Pół godziny później rzecznik MSZ informuje, że samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie rozbił się, podchodząc do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. O 9.36 MSZ podaje, że ekipy ratownicze próbują wydobywać pasażerów. O 9.41 padają pierwsze dane o możliwej liczbie ofiar, mówi się o 87. O 9.54 - gubernator obwodu smoleńskiego informuje, że nikt nie przeżył katastrofy. Parę minut po 10 rzecznik polskiego MSZ potwierdza, że najprawdopodobniej wszyscy zginęli. Eksperci o przyczynach katastrofy Grzegorz Sobczak, dziennikarz magazynu „Skrzydlata Polska” uważa, że nie można przesądzać, iż to wieloletnia eksploatacja prezydenckiego samolotu była przyczyną katastrofy. Przypomina, że samoloty te były na bieżąco konserwowane, a wiele podobnych maszyn wciąż lata na liniach cywilnych. Sobczak podkreśla, że trudno w tej chwili przesądzać o przyczynach katastrofy. Nie wyklucza zarówno błędu pilota, jak i czynników niezależnych od niego, takich jak trudne warunki pogodowe.
Ekspert lotniczy Cezary Orzech uważa, że na razie trudno mówić o przyczynach katastrofy samolotu prezydenckiego. Jak dodaje, nigdy do katastrofy nie dochodzi tylko z jednej przyczyny, zawsze jest to splot nieszczęśliwych okoliczności. Ekspert dodał, że urządzenia pokładowe służące do kontroli lotu i nawigacji działały w samolocie bez zastrzeżeń i należały do najnowocześniejszych na świecie. Aleksiej Gusiew, dyrektor generalny zakładów lotniczych w Samarze, które przed pół roku remontowały samolot, powiedział radiu Echo Moskwy, że od tego czasu nie miał żadnych informacji na temat ewentualnych usterek. – Nie zgłaszano nam żadnych usterek czy zażaleń. Zgodnie z dokumentacją głównego konstruktora, przeprowadziliśmy kapitalny remont maszyny. Gruntownie odnowiliśmy także wnętrze samolotu oraz silniki, więc moim zdaniem nie powinno być żadnych wątpliwości co do jakości remontu – wyjaśnił. – Tu-154M jest samolotem mało sterownym na niskich wysokościach – uważa austriacki ekspert ds. lotnictwa wojskowego Georg Mader. Według niego maszyna ta znajduje się wysoko na utworzonej przez UE „czarnej liście” niebezpiecznych samolotów. Austriacki dziennikarz specjalistycznego pisma „Jane's Defense” powiedział w związku z katastrofą polskiego samolotu pod Smoleńskiem z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, że „pilot najwidoczniej zaryzykował wszystko i wszystko stracił”.
Według niego chociaż samolot, którym leciał prezydent RP, był zbudowany w 1990 roku to „ta seria Tupolewów ma ponad 30 lat”. – Rządowa maszyna była, co prawda, zmodernizowaną wersją Tu-154, jednak wciąż opartą na starych standardach z czasów sowieckich – twierdzi Mader. Uważa on, że nawet gdyby zmniejszono wagę rządowego Tupolewa zrzucając paliwo, to na małej wysokości pilot wciąż mógł manewrować nim „jak kamieniem”. – Podejście do lądowania odbywało się w gęstej mgle. Prześledziliśmy trajektorię lotu tuż przed wypadkiem. Sam przeszedłem tę drogę pieszo. Widać wyraźnie, że pilot zboczył ze ścieżki schodzenia zarówno w pionie, jak i w poziomie. Odchylenie sięga 150 metrów. Do katastrofy doszło podczas drugiego podejścia do lądowania – powiedział rosyjski minister do spraw sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. Dodał, że samolot rozpadł się na kilka części. Na miejscu katastrofy znaleziono pokładowe czarne skrzynki. – Rozpoczęła się ich ekspertyza, która rzuci światło na przyczyny wypadku – dodał.
multilengua