Fukuyama.doc

(151 KB) Pobierz
F

F. Fukuyama, Koniec człowieka, Kraków 2004, s. 104-140.

 

Rozdział 5

Inżynieria genetyczna

 

Wszystkie istoty stworzyły coś ponad siebie; chcecież być odpływem tej wielkiej fali i raczej do zwierzęcia powrócić, niźli człowieka pokonać? Czemże jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem i wstydem bolesnym. Temże powinien być człowiek dla nadczłowieka: pośmie­wiskiem i sromem bolesnym. Przebyliście drogę od ro­baka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze z robaka. Byliście kiedyś małpami i dziś jest jeszcze człowiek bar­dziej małpą, niźli jakakolwiek małpa.

F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, I. 3

 

Wszystkie skutki opisane w poprzednich trzech rozdziałach mogą nastąpić nawet wtedy, jeżeli nic nastąpi dalszy postęp w najbardziej rewolucyjnej gałęzi biotechnologii - inżynierii genetycznej. Jest ona dzisiaj powszechnie stosowana w rolnictwie w celu tworzenia ge­netycznie zmodyfikowanych roślin, takich jak kukurydza Bt (wytwa­rzająca pestycydy) lub odporna na opryskiwanie soja (której nie szko­dzą niektóre stosowane przeciw chwastom herbicydy). Na całym świecie toczą się dyskusje i dochodzi do protestów przeciwko upra­wie tych odmian roślin. Następnym krokiem będzie z pewnością zastosowanie podobnych technik genetycznych wobec ludzi. Mani­pulacje ludzkimi genami są również bezpośrednią zapowiedzią po­wstania nowego rodzaju eugeniki wraz z wszelkimi moralnymi ko­notacjami tego słowa, dadzą one też w końcu możliwość zmiany natury ludzkiej.

Jednak mimo ukończenia badań nad ludzkim genomem obecnej biotechnologii jest bardzo daleko do możliwości wprowadzenia zmian w ludzkim DNA w taki sposób, w jaki może ona modyfikować DNA kukurydzy czy bydła. Niektórzy twierdzą, że nie osiągniemy takiej zdolności nigdy a perspektywy rysujące się przed technikami gene­tycznymi zostały przereklamowane przez ambitnych naukowców i fir­my biotechnologiczne w celu osiągnięcia szybkiego zysku. Według niektórych komentatorów, zmiana ludzkiej natury nie jest możliwa, nie jest też ona celem współczesnej biotechnologii. Musimy więc trzeźwo spojrzeć na to, czego można się spodziewać po biotechno­logii, oraz przyjrzeć się stojącym przed nią barierom.

Finansowany przez rządy Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów Projekt Poznania Ludzkiego Genomu był wielkim przedsię­wzięciem, mającym na celu odczytanie kompletnej sekwencji DNA człowieka, tak jak wcześniej udało się to uczynić z DNA mniej za­awansowanych form życia, jak nicienie czy drożdże1. Cząsteczki DNA to słynne podwójne spiralne łańcuchy utworzone z czterech zasad, z których składa się czterdzieści sześć chromosomów, znajdujących się w jądrze każdej komórki naszego ciała. Łańcuchy te tworzą kod, który wykorzystywany jest przy syntezie aminokwasów, łączących się następnie w białka, będące budulcem wszystkich organizmów. Ludzki genom składa się z około 3 miliardów par zasad, z których duża część to niekodujące, „milczące" DNA. Reszta to geny, które zawierają matrycę życia ludzkiego.

Odczytanie pełnej sekwencji ludzkiego genomu nastąpiło w czerwcu 2000 roku, czyli na długo przed przewidywanym terminem - po części dzięki rywalizacji między oficjalnym, finansowanym przez rząd projektem poznania genomu a podobnym przedsięwzięciem prywatnej firmy biotechnologicznej Celera Genomics. Szum medialny wokół całego wydarzenia mógł momentami sugerować, że naukowcy odczytali genetyczną podstawę życia, lecz owo odczyta nie genomu można by porównać do opublikowania transkrypcji książki napisanej w języku, który rozumiemy jedynie częściowo. Nie ma pewności co do tak podstawowych spraw, jak liczba genów w ludzkim DNA. Kilka miesięcy po ukończeniu badania genomu Celera wraz z Międzynarodowym Konsorcjum Sekwencjonowania Ludzkiego Genomu podały do wiadomości wyniki badań, z których wynikało, że genów tych jest od 30 do 40 tysięcy, nie zaś ponad 100 tysięcy, jak uprzednio sądzono. Za genomiką kryje się zaś proteomika - szybko rozrastająca się dziedzina, stawiająca sobie za cel odkrycie, jak w genach zakodowane są białka i w jaki sposób zwijają się one w niezwykle skomplikowane formy niezbędne do funkcjonowania komórek. Dopiero za proteomika kryje się niewiarygodnie złożone zadanie zrozumienia, jak cząsteczki te rozwijają się w tkanki, organy i całość istoty ludzkiej.

Projekt badania ludzkiego genomu nie miałby szans powodzenia bez równoległego postępu w informatyce, niezbędnego do za pisania, skatalogowania, przeszukiwania oraz analizy miliardów za­sad, z których składa się ludzkie DNA. To połączenie biologii z infor­matyką dało początek nowej dziedzinie - bioinformatyce4. Przyszłe osiągnięcia zależeć będą w dużej mierze od tego, czy komputery zdołają zinterpretować niewyobrażalne ilości danych uzyskane przez genomikę i proteomikę oraz zbudować wiarygodne modele zjawisk takich jak zwijanie się białek.

Samo zidentyfikowanie genów wewnątrz genomu nie oznacza, że ktokolwiek wie, jakie są ich funkcje. Przez ostatnie dwadzieścia lat nastąpił wielki postęp w znajdowaniu genów odpowiedzialnych za różne schorzenia: mukowiscydozę, anemię sierpowatą itp. Były to jednak choroby stosunkowo prostej etiologii, za które odpowiedzialność ponosiły pojedyncze wadliwe allele (sekwencje kodujące) w obszarze jednego genu. Inne schorzenia powodowane są przez wiele genów, które wchodzą w skomplikowane interakcje: niektóre geny sterują aktywacją innych, niektóre wchodzą w złożone interakcje z otoczeniem, pewne geny wywołują więcej niż jeden skutek, jeszcze inne wywołują skutki, które stają się widoczne dopiero w późniejszej fazie życia organizmu.

Jeżeli chodzi o cechy czy zachowania wyższego rzędu, takie jak inteligencja, agresja, seksualność i tym podobne, wiemy dzisiaj tylko tyle, że są one w pewnym stopniu uwarunkowane genetycznie te informacje dała nam genetyka behawioralna. Nie mamy pojęcia, które geny są odpowiedzialne za te cechy, przypuszczamy jednak, że związki przyczynowo-skutkowe są niezwykle złożone. Jak mówi Stuart Kauffman, założyciel i dyrektor do spraw naukowych Bios-Group, geny te tworzą „pewien rodzaj stosującego przetwarzanie równoczesne chemicznego komputera, w którym geny nieustannie włączają się i wyłączają w ramach niezmiernie skomplikowanej sieci wzajemnych oddziaływań. Drogi przekazania sygnałów w komór­kach są powiązane z genetycznymi mechanizmami regulacji w sposób, który dopiero zaczynamy poznawać".

Pierwszy krok w kierunku uzyskania przez rodziców większej kontroli nad genotypem ich dzieci nie nastąpi wskutek rozwoju in­żynierii genetycznej, lecz dzięki przedimplantacyjnej diagnostyce genetycznej. W przyszłości wszyscy rodzice będą zapewne mieli możliwość automatycznego zbadania zarodków pod kątem występowania wielu chorób oraz przeniesienia tych z „właściwymi" gena­mi do macicy matki. Obecne techniki medyczne, jak badania USG, już pozwalają rodzicom na pewien wybór, na przykład usunięcie ciąży w przypadku gdy u płodu stwierdza się zespół Downa, w Azji dokonywane są zaś aborcje płodów żeńskich. Potrafi­my już badać zarodki pod kątem występowania takich chorób wro­dzonych, jak mukowiscydoza. Genetyk Lee Silver prezentuje nastę­pujący scenariusz przyszłości: kobieta wytwarza około setki zarod­ków, zleca automatyczną analizę ich „profili genetycznych", po czym kilkoma kliknięciami myszy wybiera ten, który nie tylko nie posiada alleli warunkujących takie choroby genetyczne, jak mukowiscydoza, lecz ma również zakodowane pożądane cechy, takie jak wzrost, kolor włosów czy inteligencja. Nie ma na razie pozwalających na to tech­nik, lecz mogą się one wkrótce pojawić - na przykład firma o nazwie Affymetrix opracowała tester, który automatycznie bada próbkę DNA pod kątem obecności różnych markerów nowotworowych lub innych schorzeń. Diagnostyka przedimplantacyjna nie wymaga zdolności manipulacji DNA zarodka, lecz ogranicza wybór rodziców do takiego zakresu, które normalnie zdarzają się przy rozmnażaniu płciowym.

Inną techniką, która prawdopodobnie osiągnie dojrzałość na długo przed inżynierią genetyczną, jest klonowanie ludzi. Sukces lana Wilmuta, który w 1997 roku sklonował owieczkę Dolly wywo­łał bardzo wiele sporów i spekulacji na temat możliwości sklonowania istoty ludzkiej z dorosłych komórek. Prezydent Clinton zwrócił się o radę do Narodowej Komisji Doradczej ds. Bioetyki, która po badaniach zaleciła zakaz finansowania badań nad klonowaniem lu­dzi przez władze federalne, moratorium na prowadzenie takich ba­dań przez firmy prywatne oraz rozważenie przez Kongres prawnego zakazu ich prowadzenia. Z braku takiego zakazu nadal legalne są jednak próby sklonowania ludzi przez organizacje nie otrzymujące funduszy federalnych. Według napływających doniesień, usiłuje tego dokonać sekta raelian, jak również Severino Antinori i Panos Za-vos, których próby są szeroko nagłaśniane przez media. Przeszkody techniczne utrudniające sklonowanie człowieka są znacznie mniej­sze niż w przypadku diagnostyki przedimplantacyjnej czy inżynierii genetycznej; dotyczą one głównie bezpieczeństwa oraz etycznego aspektu eksperymentów na istotach ludzkich.

 

Dzieci na zamówienie

Osiągnięciem wieńczącym trudy nowoczesnej genetyki będzie „dziecko na zamówienie"12. Genetycy znajdą „gen danej cechy" -inteligencji, wzrostu, koloru włosów, agresji czy samooceny, po czym użyją tej wiedzy, aby stworzyć „lepszą" wersję dziecka. Dany gen nie musi nawet pochodzić od istoty ludzkiej. Tak właśnie dzieje się prze­cież w biotechnologii będącej na usługach rolnictwa. Kukurydza Bt, opracowana przez firmy Ciba Seeds (obecnie Novartis Seeds) oraz Mycogen Seeds w roku 1996, zawiera w swoim DNA obcy gen, który pozwala jej wytwarzać bakteryjne białko Bacillus thuringiensis (stąd nazwa Bt), toksyczne dla szkodników takich jak omacnica prosowian-ka. Roślina ta jest więc genetycznie zmodyfikowana tak, by produko­wała własny pestycyd, i cechę tę przekazuje swoim potomkom.

Dokonanie podobnej rzeczy w przypadku istot ludzkich jest naj­bardziej odległą z technik opisanych w tym rozdziale. Manipulacji genetycznych można dokonywać na dwa sposoby: poprzez soma­tyczną terapię genową oraz manipulacje na komórkach linii płcio­wej. Pierwsza metoda opiera się na próbie zmiany DNA w dużej licz­bie komórek docelowych, zazwyczaj przez wprowadzenie zmodyfi­kowanego materiału genetycznego przy użyciu wirusa lub innego „nośnika" (zwanego wektorem). W ostatnich latach przeprowadzo­no wiele prób zastosowania somatycznej terapii genowej, ze stosun­kowo niewielkim powodzeniem. Problemem jest to, że ciało składa się z bilionów komórek; aby terapia była skuteczna, należałoby zmie­nić materia! genetyczny wielu milionów z nich. Zmodyfikowane ko­mórki somatyczne umierają wraz z leczoną osobą (lub wcześniej), więc terapia ta nie ma skutków dla przyszłych pokoleń.

Manipulacje genetyczne na komórkach linii płciowej to z kolei metoda, której zazwyczaj używa się w biotechnologii rolniczej; uda­ło się ją zastosować u wielu gatunków zwierząt. Modyfikacja komó­rek linii płciowej wymaga, przynajmniej teoretycznie, zmiany w tyl­ko jednym zestawie cząsteczek DNA - w zapłodnionym jajeczku, które następnie przejdzie podział i rozwinie się w istotę ludzką. O ile somatyczna terapia genowa zmienia jedynie DNA komórek soma­tycznych, w związku z czym wpływa tylko na osobę jej poddaną, zmiany w komórkach linii płciowej przekazywane są potomstwu danej osoby. Ma to oczywiste zalety w przypadku leczenia chorób dziedzicznych, takich jak cukrzyca.

Inną badaną obecnie nową techniką jest zastosowanie sztucz­nych chromosomów, które można by dodawać do czterdziestu sze­ściu naturalnych. Chromosom taki byłby uaktywniany dopiero wte­dy, gdy jego posiadacz osiągnąłby wiek pozwalający udzielić na to świadomej zgody; chromosom ten nie byłby również dziedziczony14. Technika ta pozwoliłaby uniknąć zmieniania położenia genów lub zastępowania ich innymi w istniejących chromosomach. Sztuczne chromosomy mogłyby więc stać się pomostem między diagnostyką przedimplantacyjną a trwałą modyfikacją komórek linii płciowej.

Zanim jednak będziemy w stanie w taki sposób genetycznie zmodyfikować istoty ludzkie, trzeba przezwyciężyć wiele trudnych przeszkód. Pierwsza z nich to sama olbrzymia złożoność problemu, która skłania niektórych do stwierdzenia, że wszelkie znaczące manipulacje genetyczne modyfikujące zachowania wyższego rzędu będą po prostu niemożliwe. Jak już zauważyliśmy, wiele chorób spowo­dowanych jest przez interakcję większej liczby genów; czasami rów­nież działanie pojedynczego genu ma wiele skutków. Kiedyś sądzo­no, że każdy gen produkuje jeden rodzaj informacyjnego RNA, który z kolei wytwarza jeden rodzaj białka. Jeżeli jednak ludzki genom zawiera 30 tysięcy, nie zaś 100 tysięcy genów, taki model nie daje się podtrzymać, ponieważ ludzkie ciało składa się ze znacznie więcej niż 30 tysięcy rodzajów białek. Sugeruje to, że pojedyncze geny bio­rą udział w produkcji wielu białek, mają zatem wiele funkcji. Allel odpowiedzialny za anemię sierpowatą daje również odporność na malarię, co wyjaśnia, dlaczego posiada go tak wielu czarnoskórych ludzi - ich przodkowie pochodzą z Afryki, gdzie malaria była bardzo rozpowszechnioną chorobą. Naprawienie genu warunkującego ane­mię sierpowatą może więc zwiększyć podatność na malarię, co nie miałoby wielkiego wpływu na życie ludzi w Ameryce Północnej, lecz zaszkodziłoby posiadaczom nowego genu w Afryce. Geny porównu­je się czasem do ekosystemu, w którym każdy element wpływa na wszystkie inne - ujmując to słowami Edwarda O. Wilsona: „z dzie­dzicznością jest jak ze środowiskiem, nie da się zmienić pojedynczej rzeczy. Gdy gen zmienia się w wyniku mutacji lub zostaje zastąpiony innym genem, może to pociągnąć za sobą niespodziewane, a cza­sem niepożądane skutki uboczne".

Drugą ważną przeszkodą, jaką napotyka inżynieria genetyczna, jest aspekt etyczny eksperymentów na ludziach. Narodowa Komisja Doradcza ds. Bioetyki wskazała na niebezpieczeństwo takich ekspe­rymentów jako główny powód zalecenia krótkoterminowego zakazu klonowania ludzi. Sklonowanie Dolly wymagało niemal 270 nieuda­nych prób. Chociaż wiele niepowodzeń nastąpiło już na etapie implantacji zarodka, prawie 30 procent wszystkich sklonowanych później zwierząt urodziło się z poważnymi wadami. Jak już wspo­mniano, Dolly urodziła się ze skróconymi telomerami i prawdopo­dobnie nie będzie żyć tak długo jak normalnie urodzona owca. Nie chcemy chyba zacząć tworzyć dzieci, dopóki prawdopodobieństwo powodzenia nie będzie znacznie większe, a nawet wtedy proces klonowania może doprowadzić do uszkodzeń, które zostaną dostrzeżone dopiero po latach.

Niebezpieczeństwa związane z klonowaniem byłyby jeszcze większe w przypadku inżynierii genetycznej, ze względu na wielość powiązań pomiędzy genami i ich ostateczną ekspresją przejawiającą się w postaci fenotypu. Obowiązywałoby tutaj w całej rozciąg­łości prawo niezamierzonych konsekwencji: gen warunkujący po­datność na konkretną chorobę mógłby mieć również drugo- i trze­ciorzędne konsekwencje, których nie dostrzeżono by w momencie jego modyfikacji; skutki pojawiłyby się wiele lat później lub nawet w następnym pokoleniu.

Ostatnie ograniczenie wszelkich przyszłych możliwości modyfi­kacji natury ludzkiej wiąże się z wielkością populacji. Nawet jeżeli inżynieria genetyczna przezwycięży przeszkody poprzednie (złożo­ność związków przyczynowo-skutkowych oraz niebezpieczeństwo związane z eksperymentami na ludziach) i wyprodukuje udane dzieci na zamówienie, „natura ludzka" nie ulegnie zmianie, dopóki modyfi­kacje takie nie wystąpią w statystycznie istotnej liczbie w całej po­pulacji. Rada Europy zaleciła zakaz manipulacji na komórkach linii płciowej, argumentując, że tego typu działania miałyby wpływ na „genetyczną spuściznę ludzkości". Ten powód do zmartwień, jak zauważyło wielu krytyków, nie ma wielkiego sensu: „genetyczna spu­ścizna ludzkości" jest olbrzymią pulą genów zawierającą wiele róż­nych alleli. Modyfikacja, eliminacja czy dodanie nowych alleli na małą skalę zmieni spuściznę genetyczną jednostek, lecz nie ludzkości. Grupka bogatych ludzi modyfikujących genetycznie swoje dzieci, aby uzyskać większy wzrost czy inteligencję, nie będzie miała wpły­wu na średni wzrost czy inteligencję całego gatunku. Fred Iklć twierdzi, że wszelkie przyszłe wysiłki mające na celu poprawianie rasy ludzkiej metodami eugenicznymi zostaną zmarginalizowane przez naturalny przyrost populacji.

Czy powyższe ograniczenia dotyczące inżynierii genetycznej nie wystarczają, że w najbliższej przyszłości nie mogą nastąpić żadne znaczące zmiany w naturze ludzkiej? Jest kilka powodów, żeby być ostrożnym w formułowaniu takich przedwczesnych sądów.

Pierwszy z nich wiąże się z niezwykłym i w dużej mierze nieprzewidzianym tempem postępu naukowego i technicznego w naukach przyrodniczych. Pod koniec lat osiemdziesiątych zeszłego wieku genetycy zgodnie twierdzili, że nie jest możliwe sklonowanie ssaka z dorosłych komórek somatycznych. Pogląd ten umarł naturalną śmiercią wraz z narodzinami Doiły w 1997 roku. Jeszcze w połowie lat dzie­więćdziesiątych genetycy zapowiadali, że Projekt Poznania Ludzkie­go Genomu zostanie ukończony między 2010 a 2020 rokiem; w rze­czywistości nowe, zautomatyzowane maszyny sekwencjonujące ge­nom ukończyły pracę w lipcu 2000. Nie da się przewidzieć, jakie nowe rozwiązania mogą w nadchodzących latach zredukować złożoność pro­blemu. Na przykład mózg jest archetypowym tzw złożonym syste­mem dostosowawczym - systemem składającym się z wielu bytów (w tym przypadku neuronów i innych komórek mózgowych) stosują­cych się do dość prostych reguł, które powodują bardzo złożone zachowania na poziomie systemu. Wszelkie próby stworzenia modelu mózgu przy użyciu siłowych metod obliczeniowych - usiłuje się od­tworzyć miliardy połączeń neuronowych - są niemal na pewno skaza­no na niepowodzenie. Jednak złożony model dostosowawczy, który stara się odtworzyć złożoność na poziomie systemu jako cechę wynik­łą z jego elementów, może mieć znacznie większe szanse powodze­nia. To samo może dotyczyć interakcji pomiędzy genami.

Wielka złożoność wynikająca z wielości funkcji genów i ich inter­akcji nie oznacza, że inżynieria genetyczna w ogóle się nie rozwinie, dopóki nie zrozumiemy w pełni działania genów. Tak nie rozwija się żadna gałąź techniki. Cały czas wynajduje się, testuje i dopuszcza do użytku nowe leki, chociaż producenci nie wiedzą dokładnie, dla czego mają one takie a nie inne działanie. W farmakologii często się zdarza, że przez lata nie dostrzega się skutków ubocznych lub interakcji leku z innymi środkami czy schorzeniami, których zupełnie nie przewidziano w momencie wprowadzania tego leku na rynek. Inży­nierowie genetyczni zajmą się najpierw prostymi problemami, a do­piero później będą się wspinać po drabinie złożoności. Chociaż praw­dopodobne jest, że zachowania wyższego rzędu są wynikiem zło­żonej interakcji wielu genów, nie jesteśmy tego pewni. Możemy odkryć stosunkowo proste metody interwencji genetycznej, które przyniosą dramatyczne zmiany w zachowaniu.

Kwestia eksperymentów na ludziach jest poważną przeszkodą dla szybkiego rozwoju inżynierii genetycznej, nie znaczy to jednak, że nie da się jej przezwyciężyć. Podobnie jak przy testowaniu leków, z początku największe ryzyko ponosić będą zwierzęta. Jeśli chodzi o ludzi, akceptowalne ryzyko zależeć będzie od przewidywanych korzyści - choroba w rodzaju pląsawicy Huntingtona, która w poło­wie przypadków powoduje demencję i śmierć chorych oraz ich po­tomstwa posiadającego niewłaściwy allel, będzie traktowana inaczej niż powiększanie mięśni czy piersi. Sama możliwość pojawienia się nieprzewidzianych skutków ubocznych czy clługoterminowych nie zniechęci ludzi poszukujących terapii genetycznych, tak jak nie znie­chęcała do eksperymentów we wczesnej fazie rozwoju medycyny.

Podobnie otwartą kwestią jest, czy polepszenie lub pogorszenie genotypu za pomocą inżynierii genetycznej może stać się na tyle powszechne, aby wpłynąć na naturę ludzką. Trzeba oczywiście wy­kazać, że każda forma inżynierii genetycznej, która może mieć zna­czący wpływ na całą populację, przynosi pożądane skutki, jest bez­pieczna i względnie tania. Dzieci na zamówienie będą na początku drogie i dostępne tylko dla ludzi zamożnych. To, czy posiadanie ich stanie się kiedykolwiek tanie i stosunkowo powszechne, będzie za­leżało od tego, jak szybko stanieją techniki takie jak diagnostyka przedimplantacyjna.

Istnieją już jednak precedensy w postaci nowych technik me­dycznych, które w wyniku milionów indywidualnych wyborów mają wpływ na całą populację. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszą sytuację w Azji, gdzie połączenie tanich badań USG i łatwego dostępu do prze­rywania ciąży doprowadziło do gwałtownych zmian w liczebności bici. W Korei na przykład na początku lat dziewięćdziesiątych na każde 100 przychodzących na świat dziewczynek przypadało 122 chłopców, podczas gdy normalnie stosunek ten wynosi 100 do 105. W Chińskiej Republice Ludowej stosunek ten jest niewiele wyższy, wynosi bowiem 100 do 117, a w niektórych regionach północnych Indu dysproporcja jest jeszcze większa. Doprowadziło to do niedoboru dziewcząt w Azji - ekonomista Amartya Sen ocenił, że jest ich o 100 milionów za mało. We wszystkich wymienionych wyżej spo­łeczeństwach aborcja ze względu na płeć dziecka jest zabroniona, jednak mimo nacisków ze strony rządów pragnienie rodziców, by mieć męskiego potomka, doprowadziło do silnego zaburzenia równowagi między płciami. Taka nierównowaga może mieć ważne konsekwen­cji- społeczne. W drugiej dekadzie XXI wieku Chiny staną przed sytu­acją, w której aż jedna piąta gotowych do ożenku mężczyzn nie bę­dzie w stanie znaleźć narzeczonych. Biorąc pod uwagę skłonności wolnych młodych mężczyzn do podejmowania ryzyka, buntu oraz wchodzenia w konflikt z prawem, trudno sobie wyobrazić lepszą re­ceptę na problemy. Pojawią się również i korzyści: niedobór kobiet pozwoli im lepiej dobierać partnerów, co da stabilniejsze życie rodzin­ne tym, którzy zdołają zawrzeć związek małżeński.

Nikt nie wie, czy inżynieria genetyczna stanie się pewnego dnia tak tania i dostępna jak USG lub przerywanie ciąży Wiele zależy od tego, jakie przyniesie ona korzyści. Najpowszechniejsza obawa wy­rażana obecnie przez bioetyków jest taka, że jedynie ludzie bogaci będą mieli dostęp do technik genetycznych. Jeżeli jednak w przy­szłości biotechnologia zaoferuje na przykład tanią i skuteczną meto­dę uzyskania inteligentniejszych dzieci za pomocą manipulacji ge­netycznych, wówczas stawka natychmiast wzrośnie. W takim sce­nariuszu bardzo prawdopodobne jest, że postępowe demokratyczne państwo opiekuńcze wróciłoby do metod eugeniki, tym razem inter­weniując nie w celu zapobieżenia rozmnażaniu się ludzi z niskim ilo­razem inteligencji, lecz aby pomóc ludziom z gorszymi genami oraz ich potomstwu w podwyższeniu poziomu inteligencji24. W tych oko­licznościach to państwo zapewniłoby powszechną dostępność oraz taniość takich technik. Wówczas najprawdopodobniej pojawiłyby się efekty tego typu działań na poziomie całej populacji.

Nieprzewidziane konsekwencje rozwoju inżynierii genetycznej oraz to, że może ona nigdy nie osiągnąć pożądanych efektów, nie przesądzają o tym, że nikt nie będzie próbował rozwijać tej dziedzi­ny. Historia postępu technicznego pełna jest nowych technik z dłu­goterminowymi skutkami ubocznymi, które doprowadziły do mody­fikacji, a nawet porzucenia tych technik. Na przykład, w całym roz­winiętym świecie od kilkudziesięciu lat nie rozpoczyna się budowy nowych wielkich elektrowni wodnych, mimo regularnie powracają­cych kryzysów energetycznych i szybko rosnącego zapotrzebowa­nia na energię. Powodem jest to, że od okresu powszechnej budo­wy takich elektrowni, gdy w 1923 roku powstała tama Hetch Het-chy w latach trzydziestych zaś założono sieć takich instalacji w do­rzeczu Tennessee, wzrosła nasza świadomość ekologiczna i zaczęto brać pod uwagę długoterminowe koszty dla środowiska związane z eksploatacją elektrowni wodnych. Gdy ogląda się dzisiaj stalinowskie w swej wymowie filmy będące hołdem złożonym bohaterskim budowniczym tamy Hoovera, dziwi zawarta w nich gloryfikacja podboju przyrody przez człowieka oraz całkowity brak zainteresowania ekologicznymi konsekwencjami tych inwestycji.

Inżynieria genetyczna jest dopiero czwartą z przedstawionych tutaj dróg w przyszłość i najbardziej odległym stadium rozwoju biotechnologii. Nie jesteśmy obecnie w stanie zmodyfikować natury ludzkiej w żaden znaczący sposób, a może się okazać, że nigdy nie będziemy mieli takiej możliwości. Trzeba jednak pamiętać o dwóch rzeczach.

Po pierwsze – nawet jeżeli sen o inżynierii genetycznej nigdy się nie spełni, pierwsze trzy stadia rozwoju biotechnologii – większa wiedza o skutkach działania genów, neurofarmakologa oraz przedłużenie życia – będą miały ważne konsekwencje dla polityki XXI wieku. Zjawiska te wywołają mnóstwo sporów, ponieważ zagrożą one ideałom równości oraz swobodzie wyborów moralnych; społeczeństwa uzyskają nowe techniki kontrolowania zachowań swoich obywateli, zmieni się nasze spojrzenie na ludzką osobowość oraz tożsamość. Podważone zostaną istniejące hierarchie społeczne, zmianie ulegnie tempo postępu intelektualnego, materialnego i politycznego; również polityka światowa nie będzie już taka sama.

Po drugie – nawet jeżeli inżynieria genetyczna na poziomie całego gatunku jest odległa o 25, 50, czy 100 lat, będzie ona bez wątpienia najbardziej brzemiennym w skutki ze wszystkich przyszłych osiągnięć biotechnologii. Będzie tak, ponieważ natura ludzka jest fundamentem naszego pojęcia sprawiedliwości, moralności oraz godziwego życia, tak więc wszystkie one ulegną zmianie, jeżeli technika ta stanie się powszechna.

 

Rozdział 6

Dlaczego powinniśmy być zaniepokojeni

A na przykład ektogeneza. Pfitzner i Kawaguczi opraco­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin