Modesitt L. E. Jr 02 - Magiczny inżynier.rtf

(1485 KB) Pobierz

L.E. Modesitt Jr

Magiczny inżynier

The Magic Engineer

Przełożyła Magda Motak

GTW


Dla Carol Ann


Część pierwsza

POSZUKIWACZ


I

Chłopiec spoglądał na wiśniowoczerwone żelazo w szczypcach.

Żylasty mężczyzna – nieduży i krępy, nie przypominający typowego kowala – uniósł szczypce, zerkając ku niemu.

              Jest dość gorące, żeby związać burze i magów, chłopcze. Wystarczająco mocne, żeby powstrzymać olbrzymów, tak jak Nylan związał dla. Ryby demony światła... – Pot spływał mu po czole mimo podmuchu wiatru w kuźni. – Żelazo... żelazo płynie przez środek Recluce. To ono właśnie czyni ją schronieniem ładu.

              Ta historia o Nylanie nie jest prawdziwa. Demonów światła już wtedy nie było – stwierdziło dziecko czystym, niskim głosem. Na pociągłej, poważnej twarzyczce nie pojawił się uśmiech. – I nie ma żadnych olbrzymów.

              A więc nie ma – zgodził się kowal. – Ale gdyby były, żelazo je powstrzyma. – Powrócił do pracy. – A czarne żelazo powstrzyma choćby najgorszego białego maga. Tak było od czasów Nylana.

              Najsilniejszego białego maga? Nie byli tak silni jak założyciel.

              Nie – przyznał mężczyzna. – Ale wtedy się ukryli. Ostatnio hodują w Fairhaven nowe demony. Poczekaj tylko, a zobaczysz. – Uniósł młot. – Wtedy Czarne Bractwo będzie potrzebowało czarnej stali... choćby mistrz ładu pomagał mi je wykuć.

Brzdęk... brzdęk... Młot opadał na metal, który szczypce przytrzymywały na kowadle, odgłos uderzenia zagłuszył ostatnie słowa.

Chłopiec o włosach bardziej czerwonych niż chłodzony metal skinął głową i zmarszczył brwi.

              Skończyłam, Dorrin. Gdzie jesteś? – Dziewczęcy głos, mocny i stanowczy, choć poza kuźnią był krzykiem, ledwo przenikał przez uderzenia młota rozdzierającego żar i nikłą mgiełkę obrabianej stali.

              Miłego dnia, panie – powiedział uprzejmie rudzielec i czmychnął z kuchni na światło słońca.

... brzdęk...

Kowal pokręcił głową, ale jego dłonie pewnie trzymały młot i metal.

II

Rudowłosy młodzik przerzucał stronice grubej księgi, przebiegając wzrokiem od linijki do linijki, od strony do strony, nieświadom, że ktoś obserwuje go z korytarza.

              Co czytasz?

              Nic. – Poczuł ogień w myślach na to rozminięcie się z prawdą. – Księgę o fizyce – dodał szybko.

              Chyba nie tę o mechanicznych urządzeniach, co? – zapytał wysoki, szczupły mężczyzna.

              Tak, ojcze – odrzekł Dorrin, czekając na wykład.

Ojciec tylko ciężko westchnął.

              Odłóż ją na półkę. Zajmijmy się twoimi lekcjami.

Kiedy gruba księga powędrowała na miejsce, chłopiec odwrócił się do ojca.

              Dlaczego nie zbudujemy jakiejś machiny z tych książek? – zapytał.

              Na przykład? – Mężczyzna w czerni obszedł syna i podążył w stronę osłoniętego ganku za biblioteką.

Dorrin poszedł za nim.

              Może silnik na ogrzewaną wodę?

              Ogrzewana woda to para. – Czarny mag pokręcił głową. – Co by się stało, gdyby wpuścić do zimnej wody energię chaosu? – Usiadł na wysokim krześle z niskim oparciem.

              Nie działałoby. Ale...

              Dosyć, Dorrinie. Istnieją powody, dla których nie używamy takich machin. Niektóre chaos mógłby łatwo zniszczyć. Inne zaś wymagają nieustannej uwagi maga chaosu i ufam, że potrafisz zrozumieć, dlaczego tu, na Recluce, nie jest to możliwe?

Dorrin siedzący naprzeciwko ojca w milczeniu skinął głową; słyszał już ten wykład wcześniej.

              Współdziałamy z naturą, Dorrinie, nie przeciwko niej. To podstawa ładu i założenia Recluce. – Mag przerwał na chwilę. – A teraz powiedz mi, jakie wiatry są za Krańcem Lądu.

Dorrin zamknął oczy i koncentrował się przez chwilę.

              Są lekkie – powiedział w końcu. – Jak zimna mgła sącząca się z północy.

              A te wyższe, które rządzą pogodą?

Dorrin ponownie zamknął oczy.

              Powinieneś wyczuwać je wszystkie, Dorrinie, czuć je na wszystkich poziomach, nie tylko na tych niskich, najłatwiejszych – wyjaśniał ojciec. Przeniósł wzrok z nieba nad Oceanem Wschodnim na rudowłosego młodzika.

              Co za pożytek wyczuwać coś, czego nie można wykorzystać? – W głosie chłopca brzmiała jednocześnie powaga i ciekawość.

              Ważna jest po prostu wiedza, co dzieje się z powietrzem i pogodą. – Głos mężczyzny był donośny i władczy. – Już ci to mówiłem. Farmerzy i żeglarze potrzebują tych wiadomości.

              Tak, panie – zgodził się rudowłosy. – Ale ja nie potrafię pomagać roślinom i nie umiem przywołać nawet najlżejszego powiewu.

              Jestem pewien, że to przyjdzie z czasem, Dorrinie. Musisz więcej pracować i poczekać. – Mężczyzna w czerni westchnął cicho, spoglądając ku czarnym kamieniom innego osłoniętego ganku, gdzie czekał ocieniony stół zastawiony dla czworga. – Pomyśl o tym.

              Myślałem o tym, ojcze. Chyba raczej zostanę kowalem albo stolarzem. Oni robią prawdziwe rzeczy. Nawet uzdrawiacz pomaga ludziom. Widzisz, co się dzieje. Nie chcę spędzić życia na obserwowaniu rzeczy. Chcę je robić i tworzyć.

              Czasami obserwowanie rzeczy ratuje wiele istot. Przypomnij sobie ten wielki sztorm zeszłego roku...

              Ojcze...? Legenda mówi, że Creslin potrafił kierować burzami. Dlaczego nie można...

              Rozmawialiśmy już o tym, Dorrinie. Jeśli kierujesz burzami, zmienia się pogoda na całym świecie, a Recluce mogłaby znowu stać się pustynią. Umarłoby jeszcze więcej ludzi. Kiedy założyciele zmienili świat, zginęło tysiące ludzi, a oni też mało nie umarli. Teraz byłoby jeszcze gorzej. O wiele gorzej. Nawet gdyby pojawił się czarny tak potężny jak Creslin, a to mało prawdopodobne. Nie przy równowadze.

              Ale dlaczego?

              Mówiłem ci. Ponieważ jest więcej ludzi. Ponieważ wszystko jest połączone. I ponieważ na świecie jest obecnie więcej ładu.

Dorrin spojrzał na szczerą twarz ojca, zacisnął wargi i zamilkł.

              Pomogę mamie przy kolacji. Wiesz, gdzie jest Kyl?

              Na plaży.

              Mógłbyś go przyprowadzić?

              Tak, panie. – Dorrin skłonił się i wstał. Szedł przez gęsty trawnik równym kamiennym chodnikiem z precyzją, która cechowała jego mowę i ubiór.

Mag spojrzał po raz ostatni na syna, po czym przeszedł przez bibliotekę do kuchni:

III

              Dopóki nie będziesz mógł udowodnić, że jesteś mężczyzną z białym mieczem, nie możesz liczyć na pozycję Wysokiego Maga, Jeslek.

              Przypuszczam, że musiałbym wznieść góry wzdłuż wyżyn Analerii? O tym właśnie mówisz, Sterol?

              Nie zaszkodziłoby – zażartował mężczyzna w bieli z amuletem na szyi.

              Wiesz, że to by się dało zrobić. Zwłaszcza przy tym wzroście ładu stworzonego przez ostatnie pokolenia Recluce. – Słońce w oczach Jesleka zalało komnatę.

              W dniu, w którym tego dokonasz, wręczę ci amulet. – Śmiech Sterola był zimniejszy niż wiatr pędzący przez zimowe niebo nad Fairhaven.

              Trzymam cię za słowo. Wiesz, że to nie kwestia czystej siły. Chodzi o uwolnienie ładu głęboko we wnętrzu ziemi.

              Jest jednak jeden warunek.

              Och?

              Musisz zachować Wielki Trakt i stanąć pośród swoich gór, kiedy je wzniesiesz.

Jeslek zachichotał.

              Widzę, że robisz się coraz bardziej ostrożny.

              Tylko rozważny. Nikt nie pragnie Wysokiego Maga, który nie potrafi kontrolować uwolnionego przez siebie chaosu. Mamy już przykład Jenreda.

              Oszczędź mi tego wykładu.

              Oczywiście. Wy, młodzi, nie potrzebujecie starych bajd i przypowieści, bo one nie stosują się do zmieniającego się świata.

Jeslek skrzywił się, ale skłonił głowę.

              Pozwolisz?

              Oczywiście, drogi Jesleku. Daj mi znać, kiedy planujesz wznieść te góry.

              Naturalnie. Nie chciałbym, abyś coś przegapił.

IV

              Cholera, Dorrin! – Kowal ujął krótki kawałek stali, już czarniawo połyskujący, mimo iż zachował jeszcze jasno brązowy kolor, w szczypce i ustawił go na palenisku z cegieł obok kowadła.

Młodzik zarumienił się; czerwień kuźni dorównywała rumieńcowi zakłopotania pełznącemu mu po szyi ku twarzy.

              Przepraszam, Hegl.

              Przepraszanie nic tu nie pomoże. Mam teraz kawał bezużytecznej, wzmocnionej czarnym ładem stali. Do niczego nie pasuje i tylko palenisko maga jest tak gorące, żeby ją stopić. Na ciemności, wrzucasz tyle ładu w rzeczy, że sam Nylan by tego nie wykuł. – Hegl prychnął. – Nie ma wielkiego popytu na czarną stal, ale nie wzmacniaj jej ładem, dopóki nie jest ukończona. O czym właściwie myślałeś?

              Jak będzie wyglądała, kiedy skończysz.

Kowal pokręcił głową.

              Idź już. Daj mi dokończyć. Przyślę po ciebie Kadarę, kiedy będzie czas.

Dorrin stłumił żal i odwrócił się ku otwartym podwójnym drzwiom, których zadaniem było przepuszczać przez kuźnię chłodne powietrze. Kowal wydobył ze skrzyni kolejny stalowy pręt i zaniósł go w stronę paleniska.

Rudzielec tak mocno zaciskał wąskie usta, że niemal zupełnie zbielały. Przekonał ojca, aby pozwolił mu spędzać czas z Heglem, a jeśli kowal go nie zechce... Wszedł do łazienki i ochlapał twarz chłodną wodą, pozwalając jej spłukać gorąco kuźni i zakłopotania. Napił się z kranu i nachylił ku ogródkowi zasilanemu z rynny łazienki. Gustownie obramowane dopasowanym szarym kamieniem różnobarwne listki ziół i rośliny o purpurowych kwiatach tworzyły prostokąt wymierzony z niemal matematyczną precyzją.

Dotknąwszy zmysłami ziół, Dorrin wyczuł, że korzenie zimowych przypraw zaczynają gnić, co według jego matki zawsze było problemem, ponieważ klimat Recluce był o wiele cieplejszy niż Nordli. Z wprawą zrodzoną z praktyki otoczył myślami przyprawy, dodając sił, których zioła o niebieskawozielonych liściach potrzebowały, aby powstrzymać wzrost ciemnych grzybów.

Z nawyku sprawdził jeszcze pozostałe, nawet rozmaryn, na bardziej suchych, wyżej położonych kamieniach ogrodu. Potrząsnął głową, co jednak nie poruszyło ani jednego pasemka mocno skręconych, sztywnych rudych włosów, i wyprostował się.

              A ja się zastanawiałam, dlaczego moje przyprawy tak rosną tego roku. – Przy obramowaniu łazienki stała przysadzista siwowłosa kobieta.

              Wybaczcie – przeprosił Dorrin.

              Masz raczej na myśli podziękowanie, jeśli masz choćby odrobinę zdolności swojej matki. – Uśmiechnęła się. – Co cię tu przyniosło?

              Niepotrzebne rozmyślania – wyznał młodzieniec. – Myślałem o niewłaściwych rzeczach i zamieniłem niedokończoną sztabę w czarną stal. Hegl nie był zachwycony.

              Z pewnością – stwierdziła żona kowala. – Ale znajdzie dla niej jakiś użytek, choćby tylko po to, żeby popisać się siłą swojej roboty.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin