Żak-Bucholc Joanna - Małżeństwo w starożytności.pdf

(117 KB) Pobierz
Ma³¿eñstwo w staro¿ytno¶ci
Mał¿eñstwo w staro¿ytno¶ci
Autor tekstu: Joanna ¯ak-Bucholc
Androgyn czyli połowa i cało¶æ
Kiedy mówimy o swoim mê¿u lub ¿onie, wci±¿ jeszcze u¿ywamy romantycznego
okre¶lenia "moja druga połowa". Jak wiele okre¶leñ, którymi posługujemy siê na
co dzieñ nie my¶l±c przecie¿ o ich ¼ródłach, tak i to ma sw± historiê. I to historiê
zasługuj±c± na uwagê - có¿ bowiem mo¿e byæ bardziej zwi±zane z kondycj± ludzk±
ni¿ te obrazy i mitologemy, które mówi± nam o czym¶, co dotyczy wszystkich, jak
Narodziny czy ¦mieræ? I Mał¿eñstwo.
Powiedzmy na pocz±tku o obrazie androgyna [_1_]. Mity i ikonografia
pochodz±ce z pradawnych czasów to nic innego, jak wyra¿anie pewnych intuicji za
pomoc± okre¶lonych, czêsto biologicznych, znaków i symboli. Niektóre z nich miały
nie¶æ w sobie głêbok± my¶l ontologiczn± o bosko¶ci zawieraj±cej w sobie wszystko.
Byt doskonały, boski zawiera bowiem w sobie wszystko - zatem równie¿ to, co
wydaje siê w formach przejawionych tak zró¿nicowane, jak kobieta i mê¿czyzna.
Tak wyrazi¶cie wydawałoby siê spolaryzowane bóstwa, jak Wielkie Boginie Matki z
jednej strony i ich Boscy Mał¿onkowie z drugiej, nieraz mieli cechy obojnacze.
Prze¶wiadczenie o Jedno¶ci bóstwa prowadziło do ukazywania boskich mał¿onków
jako Jednej Osoby, jak np. w obrazie indyjskiej boskiej pary Kali i ¦iwy. Inny mit
indyjski opowiada jak Prad¿apati zapragn±ł stworzenia i "stał siê wielki jak kobieta
i mê¿czyzna zł±czeni w u¶cisku". Indyjska Bogini Matka Prithivi tak¿e ma cechy
obojnacze. Ba, miała je na niektórych wizerunkach nawet arcy¿eñska zdawałoby
siê postaæ Wielkiej Bogini z Bliskiego Wchodu - Astarte. [_2_]
Wiele staro¿ytnych tekstów opowiada te¿ o pierwotnej ludzkiej
androgyniczno¶ci, na wzór boskiej. W pewnych mitach pierwszym człowiekiem był
Androgyn; albo te¿ Pierwsi Ludzie s± jakby "podwojeniem" siebie - istotami
bli¼niaczymi. Ba, w niektórych tekstach rabiniackich twierdzi siê, ¿e Adam/ Ewa
razem była to istota androgyniczna, któr± rozdzielił Bóg... Mit o naszej pierwotnej
kondycji jako androgynicznych istot zachował siê jeszcze w "Uczcie" Platona.
Jest pewna opowie¶æ grecka dotycz±ca Tejrezjasza, znanego mo¿e czytelnikom
greckich mitów. Był on niewidomym wieszczkiem, ale zanim nim siê stał, spotkała
go przygoda, w której przebija prastara my¶l o dopełnianiu siê czy swoistej
"przemienno¶ci" pierwiastka ¿eñskiego i mêskiego. Gdy Tejrezjasz szedł kiedy¶
przez las, natkn±ł siê na dwa spółkuj±ce ze sob± wê¿e, wetkn±ł pomiêdzy nie sw±
laskê wêdrowca, a wtedy natychmiast został przemieniony w kobietê i w tej
postaci ¿ył wiele lat. Kiedy ponownie odwiedził las, historia siê powtórzyła, tyle ¿e
teraz został na powrót obdarzony mêsk± postaci±. To tak, jakby Tejrezjasz, aby
zostaæ wieszczem i znaæ "wszystkie sprawy" musiał poznawaæ ¶wiat zarówno od
strony mêskiej, jak i kobiecej - bo tylko wtedy mo¿na ogarn±æ cało¶æ. Ale jest
jeszcze co¶. Orficy wierzyli, ¿e to sama Wielka Bogini przemieniła siê w wê¿a, by
poł±czyæ siê z prastarym, kosmicznym Wê¿em Ofionem, który otacza ¶wiat. Z ich
zwi±zku powstało kosmiczne Jajo ¦wiata, które rozłupał bóg słoñca Helios,
powołuj±c w ten sposób do ¿ycia wszystkie rzeczy. Obraz spółkuj±cych wê¿y był
wiêc ¶wiêty i był tabu. W Grecji przygl±danie siê im było zakazane, mê¿czyzna
który złamał zakaz ponosił karê - na siedem lat stawał siê kobiet±. Zupełnie jak
Tejrezjasz.
Co ma z tym wspólnego mał¿eñstwo? Wszak jego zadanie to wej¶cie w kontakt
z "drug± połow±", poznanie wzajemne, po to, by ka¿dy mógł poznaæ drugi biegun -
inno¶æ drugiej płci, a tak¿e by poznaæ j± w sobie samym. Czy¿ nie o tym mówił
badacz ludzkiej psychiki i ludzkiej kultury C. G. Jung, tworz±c teorie animy i
animusa?
Za¶lubiny jako misteria
O ile obraz androgynicznego bóstwa zawiera w sobie my¶l o ł±czeniu
przeciwieñstw, o Jedno¶ci, o tyle obraz mitycznych za¶lubin, nios±c w sobie równie
głêbokie tre¶ci, akcentuje nieco inne aspekty. Boskie za¶lubiny stanowiły prawzór
dla za¶lubin ludzkich. W ¶wiecie greckim były nimi np. za¶lubiny Persefony z
Hadesem. I nie wykluczone, ¿e tam, w staro¿ytnej Egei i Grecji, musimy szukaæ
"prawzorca" tak¿e dla naszych zwyczajów - na przykład noszenia przez Pannê
Młod± welonu. Wszak ju¿ w staro¿ytno¶ci Pannê Młod± oddawano oblubieñcowi
zawoalowan±. Ale dlaczego? Otó¿ ma to wymiar daleko głêbszy ni¿ by¶my
przypuszczali. W tym miejscu musimy wspomnieæ o... misteriach. Nawet i
wspomniane przez nas za¶lubiny Persefony z Hadesem to nie jaki¶ jednorazowy
akt, choæby i boski, lecz nieustannie ¿ywy symbol prze¿ywany w społeczno¶ci
rokrocznie w zgodzie z rytmami Natury, i stanowi±cy tre¶æ ¶wi±t greckich zwanych
Anakalypteria. Tak¿e w misteriach trackich Kabirów widaæ symbolikê zwi±zan± z
kontekstem mitologicznych za¶lubin. Grecy uwa¿ali, ¿e poł±czenie siê w
mał¿eñstwie, które zwali telos gamos, jest wypełnieniem i punktem szczytowym
inicjacji, i ¿e ¶wiêto misteriów i ¶wiêto za¶lubin to wła¶ciwie ró¿ne formy tego
samego tematu i tej samej Tajemnicy. Sk±d wiêc wziêła siê zasłona na twarzy
Panny Młodej? Welon zwano kalyptra i bystry czytelnik zauwa¿y, ¿e rdzeñ tego
wyrazu mie¶ci siê te¿ w nazwie ¶wi±t zwi±zanych z za¶lubinami Persefony. Rdzeñ
kal- ł±czy siê ze słowem "Piêkna", a to jeden z przydomków Wielkiej Bogini.
Minojska wyspa, dzi¶ zwana Santoryn, kiedy¶ zwała siê Kallysti (Kallisti). No, a kto
troszkê zna Homera skojarzy to z imieniem nimfy, która wiêziła Odyseusza na
wyspie: Kalypso. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje siê, ¿e Odyseusz brał
udział w jakiego¶ rodzaju misteriach, w którym doniosł± rolê pełniła kapłanka
Wielkiej Bogini. To, ¿e Homer w swych dziełach zebrał wiele przedgreckich
elementów, w tym minojskich - to ju¿ dla badaczy od dawna oczywiste.
Na pewnym fresku z Santorynu widaæ kobietê w welonie, i niektórzy badacze
uwa¿aj±, ¿e był on znamieniem dziewcz±t przed inicjacj± (N. Marinatos). I choæ
wiemy, ¿e w kulturach "matriarchalnych" jak minojska, dziewczêta podlegały
rytuałom przej¶cia - inicjacji, to jednak mamy za mało danych, by mieæ pewno¶æ
jak przebiegały. Zawsze jednak miały zwi±zek z Wielk± Bogini±.
Zatem - Panna Młoda. Wszak ona dla zewnêtrznego ¶wiata pojawia siê jako
"obraz" wielkiej tajemnicy - Tej, której prawdziwego oblicza nie znamy. Jest jakby
form± "wcielenia" Wielkiej Bogini. Welon tê tajemniczo¶æ symbolizował. Ale jest
jeszcze co¶. Panna była w fazie przej¶cia z jednego stanu do drugiego, a skoro tak,
z wielokrotn± sił± "działały" w niej siły sacrum - dobrodziejskie, ale i
niebezpieczne; welon zatem mógł stanowiæ swoiste odgrodzenie od potencjalnej
gro¼by, jaka mogła stanowiæ Panna (zreszt± dotyczy to te¿ Pana Młodego). A "od
drugiej strony" - zawoalowanej kobiecie zasłona na twarzy mówiła: oto spowija ciê
ciemno¶æ, zagadka, kiedy z niej wyjdziesz, gdy kto¶ podniesie zasłonê, urodzisz siê
na nowo, bêdziesz innym człowiekiem...
Dawniej mał¿eñstwo nawet w warstwie akcesoriów wyra¼nie nawi±zywało do
misteriów i inicjacji, tajemnicy, sacrum, poetyki mitycznej. Przenoszenie na wy¿sze
piêtro "zwykłego", fizycznego zwi±zku dwojga ludzkich istot otwierało now±
płaszczyznê. Za¶lubiny to jeszcze jedna forma, która wprowadzała ład w ¿ycie
jednostki, na¶laduj±c ład ponadjednostkowy.
Ale trzeba jeszcze powiedzieæ o specyficznej formie za¶lubin - o doskonale
znanej badaczom staro¿ytno¶ci instytucji "¶wiêtych za¶lubin", tzw. hieros gamos.
Tu "¶wiêto¶æ" za¶lubin ma inne nieco znaczenie ni¿ "¶wiêto¶æ" ¶lubu, o którym
powiedzieli¶my wy¿ej. Hieros gamos bowiem to nie był ¶lub ł±cz±cy odt±d ¿ycie
dwojga ludzi. Hieros gamos był aktem seksualnym wpisanym w kontekst sacrum,
by tak rzec - "globalnie", był w swej istocie aktem zało¿ycielskim w tym sensie, ¿e
odtwarzał boskie zł±czenie siê Boga i Bogini, daj±c na nowo płodno¶æ, urodzaj,
rozkwit. W Atenach w czasie ¶wi±t zwanych Antesteriami, kiedy zbierano
winogrona, zbo¿e dojrzewało na polach i rozkwitały kwiaty - odbywały siê radosne
¶wiêta, w trakcie których Dionizos w osobie głównego archonta ł±czył siê ze sw±
mał¿onk±. Archont czyli kapłan był w Atenach - gdzie monarchii nie było ju¿
przecie¿ od dawna - t± osob±, która mimo upływu lat zachowała tytuł "Króla", i w
której przetrwał splendor władzy sakralnej pradawnych królów-kapłanów. Takich,
jakimi byli np. w Sumerze. Gdy w Sumerze zbli¿ał siê Nowy Rok i trzeba było
"odnowiæ" czy inaczej na nowo ustanowiæ ¶wiat, w komnacie zikkuratu, ozdobionej
zielon± ro¶linno¶ci± królowa, namiestniczka Wielkiej Bogini ł±czyła siê w
seksualnym akcie z królem, namiestnikiem Boskiego Mał¿onka. Ale kto wie czy nie
mo¿na by siêgn±æ jeszcze głêbiej w przeszło¶æ w poszukiwaniu genezy "¶wiêtych
za¶lubin"? Có¿ bowiem widzimy na plakietce z najstarszego (prócz Jerycha) miasta
¶wiata Çatal Hüjük: oto po jednej stronie zł±czona w miłosnym u¶cisku para, po
drugiej - ta sam± postaæ kobieca z dzieckiem. Mówimy tu o... VII tys. p.n.e. Có¿,
czy plakietka ta rzeczywi¶cie ukazuje "¶wiête mał¿eñstwo" nie wiadomo, ale jest to
bardzo prawdopodobne.
W innych nieco kontekstach, choæ maj±cych wiele wspólnego z sumeryjskimi
"¶wiêtymi za¶lubinami" (choæby wiarê, nieco "magiczn±", i¿ dziêki ludzkim
działaniom pobudzi siê do działania Naturê) ujawnia siê sens niektórych zwyczajów
ludowych. Nieoceniony Eliade pisze, ¿e w wielu krajach, gdy zbli¿a siê wiosna,
urz±dza siê specyficzne uroczysto¶ci: zawody, które wyłaniaj±c najsilniejszego,
najlepszego - zwyciêzcê, miały jednocze¶nie pobudziæ moc drzemi±c± w
przyrodzie. U naszych s±siadów Sasów jeszcze w XIX w. 1 maja lub w Zielone
¦wi±tki przynoszono z lasu drzewka, którymi strojono domy (tzw. "maik"),
najwiêksze za¶ pozbawiano gałêzi i ustawiono w centrum wsi. Na górze zawieszano
smakołyki, za¶ młodzieñcy starali siê wdrapaæ po słupie, by zdobyæ je, a co
wa¿niejsze - chwałê zwyciêscy. Na ¦l±sku w dniu Zielonych ¦wi±tek urz±dzano
wy¶cigi konne, a tego, który je wygrał zwano "królem" Zielonych ¦wiatek, a jego
wybrankê "królow±". Odbywała siê koronacja "króla", który na czele korowodu
przemierzał wie¶, potem za¶ rozpoczynał tañce. Wiêkszo¶æ tradycji europejskich
zawiera takie i podobne uroczysto¶ci majowe maj±ce zwi±zek z symbolika
mał¿eñstwa. Nie bez głêbszych wszak przyczyn zwyciêzców w rozmaitych
zawodach zwano: Królem i Królow±, Panem i Pani±, Narzeczonym i Narzeczon±....
W rolniczych społeczno¶ciach jeszcze do niedawna zdarzało siê, i¿ para młoda
ł±czyła siê seksualnie w bru¼dzie na zaoranym polu, by pobudziæ siły Natury i staæ
siê ¿ywym obrazem pierwotnego kosmogonicznego zwi±zku Nieba ("króla") z
Ziemi± ("królow±").
Rodzaje, formy i prawa
Wy¿ej powiedziałam o ideach, "poezji" mitycznej zwi±zanej z mał¿eñstwem,
teraz wiêcej uwagi nale¿ałoby po¶wiêciæ normom społecznym, czyli - praktyce.
Wiele ł±czy nas z Indiami, wiêcej ni¿ by¶my siê spodziewali, za¶ wspólnota
jêzykowa i obyczajowa siêga wspólnej praindoeuropejskiej przeszło¶ci. Tak te¿
kultury Grecji i Indii maj± sporo wspólnych cech. Ot, na przykład zwyczaj wi±zania
r±k parze młodej (oczywi¶cie to w całym ¶wiecie do¶æ rozpowszechniony obyczaj)
znany był tak¿e w dalekich Indiach, gdzie zł±czenie prawych dłoni młodej pary było
obrzêdem symbolizuj±cym zawarcie mał¿eñstwa "w ogóle" i zwano go
panigrahana. Obrzêd ten, za¶wiadczony ju¿ w Wedach, był znany wielu ludom
indoeuropejskim i przechował siê do czasów dzisiejszych - twierdzi badaczka
kultury indyjskiej prof. H. Wałkówska ("Forma zawierania mał¿eñstw w Indiach
staro¿ytnych").
W indyjskich za¶lubinach istotna była tak¿e tzw. ceremonia "siedmiu kroków", w
trakcie której młodzi trzykrotne okr±¿ali ogieñ. Ale okazuje siê, ¿e nie jest to
specyfika Indii - zwyczaj ten znany był te¿ w Rzymie.
A jednak to Indie wydaj± siê wymarzone dla badañ zwi±zanych z mał¿eñstwem.
To istna kopalnia - gdzie¿ indziej zachowały siê dokładne opisy obrzêdowe dla....
a¿ o¶miu form zawierania mał¿eñstw?! (W tym cztery bramiñskie ortodoksyjne, a
cztery tolerowane, a wywodz±ce siê z czasów przedaryjskich; zatem i
przedbramiñskich, kiedy Indie kultywowały religie Wielkiej Bogini).
Inaczej ni¿ w starszych kulturach Sumeru, Egiptu, Krety dziewczyna w
społeczeñstwach Indii i Grecji z epoki, gdy plemiona Indoeuropejczyków dawno ju¿
okrzepły w swych nowych ojczyznach, raczej nie miała ¿adnych praw. Władza ojca
w Indiach była tak daleko posuniêta, ¿e mógł swe dzieci nawet sprzedaæ; tak te¿
było w prawie rzymskim. Kobieta całkowicie "nale¿ała" do ojca, a potem do mê¿a.
St±d jeszcze i w naszych czasach podczas ceremonii ¶lubnej ojciec prowadził za
rêkê sw± córkê - Pannê Młod±, a gest jakim pod ołtarzem uroczy¶cie wkładał jej
dłoñ w dłoñ mê¿a to w istocie gest przekazania mu jej pod opiekê. Przecie¿ kobieta
ani na chwilê nie mogła byæ samodzielna - przechodziła bezpo¶rednio spod władzy
ojca i braci pod władzê mê¿a, a potem ewentualnie syna. Jej główna rola zreszt± -
to wła¶nie urodziæ syna.
W niektórych zwyczajach czy zabytkach literackich pojawia siê ¶lad poliandri. W
Grecji jeszcze długo po napływie Dorów zachowały siê ¶lady wielomêstwa np. w
Sparcie. W Indiach natomiast najsłynniejszym zwi±zkiem poliandrycznym był
zwi±zek ksiê¿niczki Draupadi z piêcioma braæmi opisany w "Mahabharacie", ale
przecie¿ sporo tropów mo¿na wy¶ledziæ w obyczajowo¶ci lokalnej, bajkach czy
folklorze. ¦lady "matriarchatu" zachowały siê nawet w ksiêgach prawnych,
wzmiankuj±cych np. o formie mał¿eñstwa zwanej gandharva czy o zwyczaju
svajamvara. Były one ¿ywe na zachodzie Indii, czyli tam, gdzie Ariowie id±cy z
północnego-wschodu dotarli najpó¼niej; tam, gdzie rozwin±ł siê nie maj±cy nic
wspólnego z braminizmem buddyzm i d¿inizm; tam, gdzie przetrwały relikty z
czasów cywilizacji Indusu.
¦lub gandharva polegał na absolutnie dobrowolnej umowie, opartej wył±cznie
na miło¶ci miêdzy dwojgiem ludzi. Kobieta była tu równa mê¿czy¼nie. A wszêdzie
tam, gdzie zachowały siê ¶lady równo¶ci kobiet dopuszczalna było monogamia
(nigdy za¶ poligamia), dozwolony był rozwód, dzieci nie wchodziły automatycznie
do rodu ojca, za¶ osobisty maj±tek kobiety nie dziedziczył po jej ¶mierci m±¿, lecz
córka lub dalsza rodzina ¿ony.
Mo¿e jedn± z najbardziej interesuj±cych pozostało¶ci po czasach, w których
kobiety miały wysoki status społeczny i samodzielno¶æ jest wspomniana wy¿ej
svajamvara. Zwyczaj ten sprowadzał siê do tego, ¿e to kobieta wybierała mê¿a,
ba! szukała go nieraz obje¿d¿aj±c cały kraj. Co ciekawe, jeszcze wci±¿ np. u
niektórych ludów indonezyjskich to kobieta ma prawo wybieraæ mê¿a; u indyjskich
(ale nie zwi±zanych z religi± hindusk±) ¦antalów mo¿e wybrañca nawet
nagabywaæ, udaæ siê do niego do domu z prezentami i o¶wiadczeniem, ¿e chce
zostaæ jego ¿on±, i tkwiæ tam tak długo, a¿ zgodzi siê j± po¶lubiæ. W mitach
wyspiarzy Pacyfiku z kolei kobiety samodzielnie wyprawiały siê łodziami w
poszukiwaniu odpowiednich mê¿ów.
W toku społecznych przemian zwyczaj svajamvary ulegał zmianom i potem to
ojciec dziewczyny organizował zjazdy zalotników. Na takich zjazdach odbywały siê
przeró¿ne zawody. Na przykład nale¿ało napi±æ wielki, ciê¿ki łuk i wypu¶ciæ strzałê.
Seksualne konotacje łuku musimy niestety zostawiæ na boku, ale to naprawdê nie
przypadek, ¿e taka forma zawodów była czêsta na przed¶lubnych spotkaniach.
Słynna para hinduizmu Rama i Sita poznała siê wła¶nie w trakcie svajamvary, gdy
ojciec Sity król D¿anaka ogłosił, ¿e odda córkê temu, kto zdoła napi±æ łuk samego
boga ¦iwy. Mo¿na i¶æ o zakład, ¿e Homer w swej "Odysei" jako wydarzenie
wieñcz±ce perypetie bohaterów opisał podobny zwyczaj istniej±cy u ludów
przedgreckich - kiedy to Odyseusz napina swój potê¿ny łuk i wypuszcza strzały
przez otwory w ustawionych w rzêdzie toporów, czego ¿aden z zalotników
Penelopy nie był w stanie uczyniæ. Nawiasem mówi±c, Penelopa wchodzi do sali,
gdzie czekaj± zalotnicy, w welonie, przez Homera (a raczej przez tłumacza)
zwanym "namiotk±", co jak wiemy było oznak± Panny Młodej. Zreszt± cała ta
scena nie wygl±da na powrót mê¿a po dwudziestu latach, Poeta musiał tu chyba
wple¶æ jaki¶ relikt zwyczaju svajamvary.
A jak było z prawnymi aspektami mał¿eñstwa w ¶wiecie ¶ródziemnomorskim,
kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Grekach? W Egipcie uwa¿ano mał¿eñstwo za
¶wiête, bo u¶wiêcone przez bosk± parê Ozyrysa i Izydê. "Kobiety egipskie cieszyły
siê wolno¶ci± i niezale¿no¶ci±, których mogły pozazdro¶ciæ im ich siostry z innych
cywilizacji Bliskiego Wschodu, Grecji klasycznej, a nawet ¶redniowiecznej Europy"
twierdzi autor ksi±¿ki "Lud faraona" H. Wilson. Miały prawo dziedziczenia maj±tku
po rodzicach i 1/3 po mał¿onku, były równe wobec prawa (co nie znaczy
oczywi¶cie, ¿e kobieco¶æ i mêsko¶æ były widziane jako identyczne, przeciwnie:
raczej jako komplementarne, uzupełniaj±ce siê "połowy"; domen± mê¿a było
utrzymywanie rodziny, kobiety - dom, choæ Egipcjanki bywały kapłankami,
muzykantkami, tancerkami, szwaczkami itd.).
W Sumerze bywało, i¿ rodzice ustalali ju¿ w dzieciêctwie z kim o¿eni siê czy te¿
za kogo wyjdzie za m±¿ ich pociecha, ale nie nale¿ało do rzadko¶ci, ¿e młodzi brali
¶lub z miło¶ci i z własnej woli (por. M. Bielicki "Zaginiony ¶wiat Sumerów"). Ba,
nawet same matki namawiały do tego: "Po¶lub ¿onê, która wpadnie ci w oko" głosi
pewien tekst z tabliczki sprzed ponad 4 tys. lat. W mitach za¶ wyra¼ne s± ¶lady,
jak du¿ym autorytetem cieszyła siê matka, u której synowie nierzadko zasiêgali
opinii o wybrance swego serca. Tak¿e i tu kobiety wobec prawa były równe z
mê¿czyznami. A nawet zachowały siê ¶lady "matriarchalnych" reliktów - np. w
formie mał¿eñstw poliandrycznych (do ok. III tys. p.n.e.). Tak¿e tu kobieta, jak w
Egipcie, dziedziczyła to, co wniosła do mał¿eñstwa. Dzieci - córki i synowie, na
ogół w obu krajach dziedziczyły na równych prawach. Jak w Sumerze, tak w
Egipcie ideałem była monogamia. ¯ona po ¶mierci mê¿a mogła ponownie wyj¶æ za
m±¿, jak i m±¿ mógł zwi±zaæ siê z now± ¿on±. Nie było specjalnych restrykcji
wobec wiarołomnej ¿ony, kobieta zwłaszcza przed ¶lubem mogła sobie na równych
prawach z mê¿czyznami wybieraæ partnerów - zwłaszcza w epokach
wcze¶niejszych, zanim w dolinach mezopotamskich nie zjawiły siê plemiona
semickie.
O krainach greckich mo¿emy wspomnieæ króciutko - prawidłowo¶æ jest taka: w
¶wiecie kultury kreteñskiej zauwa¿a siê du¿± rolê bogiñ i kapłanek, status kobiet
był niew±tpliwie wysoki; potem po jej upadku zapanowali na jej obszarze
indoeuropejscy Grecy, a rola kobiet spadła, za¶ najwa¿niejszym potomkiem stał siê
syn. Kobieta w Grecji nie miała ¿adnych praw obywatelskich, a nawet prywatnie
była całkowicie zale¿na od mê¿a. W Grecji, jak w Indiach, mocno podkre¶lano
obowi±zek wobec pañstwa wyra¿aj±cy siê zało¿eniem rodziny i spłodzeniem
potomstwa. Syn był wa¿ny nawet po ¶mierci ojca - bo tylko on, jak w Indiach,
mógł dokonywaæ specjalnych ofiar. Ba, Grecy nie tolerowali zbytnio ludzi
bez¿ennych, samotnych, upokarzali ich nawet za pomoc± prawa, takie osoby
musiały np. w Sparcie płaciæ... karê za bez¿enno¶æ, zwan± graphe agamia. Nawet
Platon chciał obarczaæ ludzi stanu wolnego grzywnami w wysoko¶ci stu drachm
rocznie.
I oto jak przekształceniu uległy prastare obyczaje: w Grecji oczywi¶cie to
ojcowie wybierali mê¿ów dla swych córek, zatem komunikat o planowanym
zam±¿pój¶ciu brzmiał teraz mniej wiêcej tak: "kto chce zostaæ ziêciem (!) tego a
tego niech przybêdzie...." Zje¿d¿ali siê kandydaci, odbywały siê rozmowy,
biesiady, zawody, zalotnicy ze sob± konkurowali w muzycznych czy retorycznych
Zgłoś jeśli naruszono regulamin