dojrzałość.doc

(76 KB) Pobierz
Ks

Ks. dr Marek Dziewiecki (Radom)

W POSZUKIWANIU DOJRZAŁOŚCI

Żyjemy w czasach, które zmuszają do odważnej i pogłębionej refleksji nad człowiekiem. Potrzeba takiej refleksji wynika z obserwacji, iż w najbardziej rozwiniętych cywilizacjach (Europa, Ameryka Północna) dzieje się coś bardzo niepokojącego z człowiekiem. Przeżywa on dramatyczny kryzys we wszystkich wymiarach życia. Podobną sytuację, chociaż z nieco mniejszym natężeniem, dostrzegamy także w naszym kraju. W wymiarze indywidualnym obserwujemy objawy samotności, kryzys wartości i zagubienie sensu życia. Poszczególne osoby okazują się często bardzo kruche i czasem zupełnie bezradne wobec obowiązków i zadań, jakie stawia przed nimi ich własna sytuacja czy kontakt z innymi ludźmi. Rośnie ilość ludzi uzależnionych od swojego ciała czy od swoich emocji (panseksualizm, narkomania, lekomania, alkoholizm, uzależnienie od pieniędzy, władzy, od poczucia bezpieczeństwa). Rośnie gwałtownie ilość osób znerwicowanych. Nerwica oznacza stan, w którym codzienne życie okazuje się nieznośnym ciężarem zamiast być źródłem radości i nadziei. Jest bardzo symptomatyczne, że w 1993 r. w samej tylko Europie Zachodniej aż 245 milionów ludzi skorzystało z pomocy psychologicznej w specjalistycznych placówkach.

Kryzys przeżywają nie tylko poszczególne osoby ale także rodziny. Wielu ludzi okazuje się niezdolnych do trwałych więzi i do wierności, stąd rosnąca ilość rozwodów. Wielu też nie jest zdolnych do miłości, która jest płodna i potrafi się dzielić życiem. Stąd wyraźny spadek ilości urodzin dzieci notowany obecnie wyraźnie także w Polsce. Wiele rodzin jest dotkniętych kryzysem wartości i dramatem uzależnień. Niemal wszystkie rodziny mają problemy w tworzeniu klimatu bezpieczeństwa i dojrzałej intymności wśród swoich członków. Kryzys przeżywają całe społeczeństwa i instytucje państwowe. Powiększają się nierówności klasowe i napięcia społeczne. Obserwujemy egoizm poszczególnych grup zawodowych i społecznych oraz rosnącą różnicę interesów. Dramatyczny kryzys przeżywają struktury państwowe. Okazuje się, że także w krajach demokratycznych wielu polityków jest skorumpowanych a sama polityka bardziej niż kiedykolwiek służy interesom raczej małych i dobrze zamaskowanych grup niż dobru społecznemu. Najdłużej kryzysowi opierała się gospodarka i ekonomia krajów wysoko rozwiniętych. Ale i w tej dziedzinie obserwujemy coraz silniejsze objawy kryzysu. Nawet najbogatsze kraje przeżywają recesję, wzrost bezrobocia, spadek dochodu narodowego a także nasilającą się falę strajków i protestów społecznych.

Patrząc na historię ludzkich cywilizacji po raz kolejny musimy więc z bólem i pokorą uznać, że szczyt rozwoju każdej cywilizacji, która koncentruje się głównie na postępie materialnym, oznacza początek jej upadku. Okazuje się bowiem, że taka cywilizacja nie utożsamia się z prawdziwym dobrem i rozwojem człowieka. Co więcej, w wielu aspektach rozwija się ona kosztem człowieka i raczej go niszczy niż umacnia. Współczesne czasy stanowią więc wyzwanie do formowania człowieka, który potrafiłby przeciwstawić się obecnemu kryzysowi i występującym dziś zagrożeniom. Kościół podejmuje to zadanie poprzez dzieło nowej ewangelizacji. Nowa ewangelizacja oznacza w tym kontekście wysiłek kształtowania współczesnego człowieka, poszczególnych osób i środowisk, w świetle życia Jezusa Chrystusa oraz w oparciu o zasady Jego Ewangelii.

W niniejszym opracowaniu pragnę skupić się na poszukiwaniu źródeł i kryteriów ludzkiej dojrzałości głównie w wymiarze indywidualnym. Cel i sposoby formacji nowego człowieka, zdolnego do mierzenia się z zagrożeniami naszych czasów, wynikają z ANALIZY LUDZKIEJ NATURY oraz z ANALIZY KONKRETNEJ SYTUACJI egzystencjalnej, w jakiej znajduje się współczesny człowiek. W dominujących obecnie systemach pedagogicznych proponuje się samorealizację jako ostateczny cel i sprawdzian dojrzałości. Tak, dla przykładu, od wielu już lat formułuje cel wychowania amerykańskie Ministerstwo Wychowania. I jednocześnie od lat konsekwetnie UNIKA PYTANIA O NATURĘ WYCHOWANKA. Nie wiadomo więc o samorealizację jakiego człowieka tutaj chodzi. Przyjrzyjmy się zatem bliżej naturze człowieka i jego specyficznej sytuacji egzystencjalnej, aby szukać KONKRETNYCH ŹRÓDEŁ i JASNYCH KRYTERIÓW ludzkiego rozwoju i ludzkiej dojrzałości.

Sądzę, że PUNKTEM WYJŚCIA tego typu poszukiwań powinno być uświadomienie sobie bardzo istotnego zjawiska. Otóż poszczególne osoby kontaktują się z otaczającą je rzeczywistością nie w sposób bezpośredni lecz poprzez określone SPOSOBY MYŚLENIA oraz właściwe sobie SPOSOBY PRZEŻYWANIA EMOCJONALNEGO. Z tego właśnie powodu istnieje zawsze możliwość i ryzyko patrzenia na wszystko i przeżywania wszystkiego w sposób subiektywny, jednostronny czy wprost wypaczony. Tego typu ryzyko grozi człowiekowi nie tylko w odniesieniu do rzeczywistości zewnętrznej ale także w interpretowaniu i przeżywaniu samego siebie. Może to prowadzić do bardzo groźnych konsekwencji.

Po pierwsze, subiektywność interpretowania i przeżywania samego siebie może sprawić, że dany człowiek NIE ODKRYJE WSZYSTKICH WYMIARÓW tkwiących w jego człowieczeństwie. W skrajnym przypadku możemy mieć sytuację, w której ktoś odkrywa i doświadcza siebie jedynie w wymiarze swojej cielesności i jej potrzeb. Tak wielkie zacieśnienie w patrzeniu na siebie wiąże się zwykle z określonymi zaburzeniami w rozwoju psycho-somatycznym. Częściej natomiast zdarza się sytuacja, w której człowiek przeżywa siebie i doświadcza jedynie w sferze psycho-fizycznej. Nie wykracza wtedy poza świadomość własnej cielesności oraz własnych sposobów myślenia i przeżywania emocjonalnego.

Po drugie, subiektywność interpretowania i przeżywania samego siebie może sprawić, że dany człowiek będzie wprawdzie widział i doświadczał różne wymiary swojej rzeczywistości ale będzie to czynił w sposób jedynie POWIERZCHOWNY, ZREDUKOWANY czy wręcz ZABURZONY. Każdemu człowiekowi grozi niedojrzałe patrzenie na swoją cielesność, osobowość psychiczną a także na swoją duchowość. Wszystkie te wymiary ludzkiej rzeczywistości nie są nam bowiem dane w ich bezpośredniej oczywistości: w pewnym przynajmniej zakresie są subiektywnie interpretowane i przeżywane. SPOSOBY INTERPRETOWANIA i PRZEŻYWANIA wymienionych wymiarów ludzkiej rzeczywistości przez poszczególne osoby zależą przynajmniej częściowo od mediacji rodziny, od kontekstu społecznego, od panującej mentalności i stereotypów myślenia, od indywidualnej historii i doświadczeń.

W konsekwencji u wielu osób, zarówno w wieku rozwojowym jak i u ludzi dorosłych, spotykamy się z zupełnie jednostronnym widzeniem i przeżywaniem ludzkiej rzeczywistości, począwszy od własnej cielesności. Dla niektórych to właśnie CIELESNOŚĆ staje się niemal wyłączną istotą ich człowieczeństwa. W konsekwencji tego typu osoby przywiązują wyjątkową wagę do swojej cielesności i gotowe są podporządkować jej wszystkie pozostałe wymiary, byle tylko zaspokoić jej potrzeby i wymagania. W skrajnym wypadku tego typun osoby służą tylko popędowemu i instynktowemu wymiarowi cielesności z przekonaniem, iż osiągną na tej drodze trwałą satysfakcję i szcęście. Prowadzi to zwykle do zniewolenia własnym ciałem. Dany człowiek nie jest wtedy w stanie nie tylko respektować pozostałe wymiary swojej rzeczywistości ale ostatecznie niszczy też własne ciało, bezkrytycznie ulegając fizycznym instynktom i popędom.

Podobna jednostronność jest możliwa także w przeżywaniu własnej PSYCHIKI. Podstawową jednostką psychiki jest felt-sense, czyli zdolność do uświadamiania sobie oraz do jednoczesnego przeżywania wszystkiego, co dzieje się we wmnie i wokół mnie. Gdy chodzi o ASPEKT INTELEKTUALNY to jednostronność czy zaburzenia polegają tu na takim używaniu zdolności myślenia, by nie szukać po prostu prawdy lecz starać się przekonywać siebie do własnej "prawdy" czyli do takich sposobów interpretowania rzeczywistości, które usprawiedliwiają moje postępowanie i nie stawiają mi wymagań, których nie chcę lub nie potrafię respektować. Tego typu manipulowanie samoświadomością jest możliwe, gdyż człowiek posiada władzę nad własnymi sposobami myślenia i interpretowania. W tym celu posługuje się takimi strategiami jak jednostronność i selektywność spojrzenia, manipulowanie argumentami, unikanie czy eliminowanie informacji sprzecznych z własnym punktem widzenia, uleganie schematom i stereotypom myślenia (np. stereotyp postępowości, wolności, humanizmu).

Przykładem tego ostatniego zjawiska jest karykaturalny stereotyp prawdziwego mężczyzny jako osoby zawsze twardej, bezwględnej, bez emocji. Jeśli jakiś mężczyzna nie osiągnął dojrzałości i prawdziwej siły wewnętrznej, która przejawia się m.in. w odpowiedzialnej intymności i czułości, w zdolności do trwałej więzi i wierności, to subiektywnie stara się przekonać samego siebie, że tego typu postawa nie jest godna prawdziwego mężczyzny lecz cechuje zniewieściałego mięczaka. Ulega więc takim stereotypom myślenia, które są dla niego wygodne w danej chwili czyli dostarczają argumentów na poparcie tylko takich zachowań, do jakich on sam jest zdolny.

Podobnie grozi jednostronne czy wypaczone przeżywanie własnych EMOCJI. Istnieje tu kilka typowych przekonań błędnych czy wręcz szkodliwych. Jednym z nich jest przekonanie, że sens życia polega na dobrym samopoczuciu emocjonalnym oraz że przyjemne stany emocjonalne są istotą czy sprawdzianem szczęścia. Inny błąd polega na przekonaniu, że wszelkie przykre stany emocjonalne są nieszczęściem i należy ich za wszelką cenę unikać, choćby sięgając po alkohol czy leki uspakajające.

W związku z różnymi aspektami kryzysu współczesnego człowieka coraz więcej osób przeżywa bolesne stany emocjonalne i pragnie się z nich jak najszybciej i jak najłatwiej uwolnić. Tymczasem jedynym prawdziwym sposobem na rzeczywiste i trwałe uwolnienie się od bolesnych stanów emocjonalnych jest pokonanie trudności wewnętrznych lub zewnętrznych a nie emocji, które te trudności jedynie sygnalizują. Kolejny typowy obecnie błąd w odniesieniu do emocji polega na dążeniu, by ich sobie w ogóle nie uświadamiać i by w żadnej formie nie okazywać ich na zewnątrz. Co więcej, w wielu środowiskach niemal ideałem staje się kontakt pozbawiony aspektu emocjonalnego, także kontakt z najbliższymi osobami.

Również interpretowanie i przeżywanie własnej SFERY DUCHOWEJ może być u wielu osób jednostronne i bardzo zubożone. Niektórzy redukują sferę duchową do wzruszeń wewnętrznych, do odczuć estetycznych czy przeżyć artystycznych. Ale także ci, którzy widzą sferę duchową jako sferę sensu życia, jako sferę poszukiwania prawdy i zasad moralnych, jako sferę powinności i hierarchii wartości, mogą przeżywać to wszystko w bardzo zawężonym i jedynie subiektywnym horyzoncie znaczeń i wartości.

Współczesne środki społecznego przekazu, obyczaje społeczne, moda i panujące stereotypy myślenia sprzyjają a często wręcz propagują jednostronne czy zupełnie zredukowane sposoby patrzenia na siebie i przeżywania własnej cielesności, psychiki i własnej sfery duchowej. Wszystko to sprawia, że bardzo wiele osób przeżywa kryzys tożsamości, że ma bolesne problemy z integracją swojego życia oraz przeżywa samego siebie w sposób konfliktowy i niepokojący.

Sytuację komplikuje jeszcze bardziej ŚCISŁA i WZAJEMNA WIĘŹ jaka istnieje między ludzką cielesnością, psychiką i duchowością. Z tego właśnie powodu jednostronności czy zaburzenia w jednej dziedzinie powodują zakłócenia we wszystkich pozostałych wymiarach ludzkiej rzeczywistości. Dla przykładu problemy zdrowotne czy jakiekolwiek trudności w kierowaniu własnym ciałem prowadzą do napięć i lęków psychicznych. Z kolei trudności z własną cielesnością i psychiką wpływają na sposób przeżywania sfery duchowej. Mogą, dla przykładu, prowadzić do zbyt rygorystycznego czy zbyt liberalnego przeżywania zasad moralnych. Mogą też objawiać się w postaci skrupułów albo przeciwnie - w postaci zacieśniania horyzontu znaczeń czy ograniczania norm moralnych do tych tylko aspektów, w których dana osoba potrafi dosyć dobrze radzić sobie z własnym ciałem czy psychiką.

Moje liczne spotkania z młodzieżą potwierdzają powyższe obserwacje i zagrożenia. Często spotykam młodych, którzy w sposób pogłębiony i harmonijny interpretują i przeżywają własną cielesność, psychikę i sferę duchową. Spotykam jednak także tych, którzy widzą i przeżywają się w sposób okaleczony. Mają jeszcze zdrowe ciało i zdolność do normalnego funkcjonowania psychicznego, ale ze względu na styl życia podporządkowany jedynie ciału i emocjom, ich świat duchowy jest bardzo zredukowany a styl życia prymitywny. Tego typu świat wewnętrzny i sposób postępowania nie wystarczy, by wygrać życie. Dosyć szybko przychodzi kryzys, agresja wewnętrzna lub zewnętrzna, wreszcie ucieczka w świat iluzji czy zapomnienia (przestępczość, alkohol, narkotyki, środki psychotropowe).

Nikt z nas nie przeżywa siebie w wymiarze fizycznym, psychicznym czy duchowym w sposób zupełnie bezproblemowy czy w pełni doskonały. Rozwój i dojrzałość wymaga więc troski o bardziej pogłębione i odpowiedzialne sposoby interpretowania i przeżywania poszczególnych wymiarów ludzkiej rzeczywistości. Ze względu na konsekwencje grzechu pierworodnego a także na konsekwencje grzechów i słabości kolejnych pokoleń (grzech społeczny) oraz ze względu na konsekwencje naszych osobistych grzechów i słabości na tej ziemi nie jest jednak możliwe przeżywanie wymiaru psycho-fizycznego i duchowego w całkowitej harmonii i pokoju. Ale też NIE TUTAJ TKWI OSTATECZNE ŹRÓDŁO czy też OSTATECZNE KRYTERIUM LUDZKIEJ DOJRZAŁOŚCI.

Jest tak dlatego, że człowiek nie zamyka się ani nie wyczerpuje w swojej cielesności, psychice czy duchowości ze wszystkimi ich ograniczeniami i powikłaniami. Człowiek jest bowiem OSOBĄ a to oznacza, że w swej głębi może on dorastać do NIEZWYKŁYCH HORYZONTÓW WOLNOŚCI. Nie chodzi tu o wolność dowolnego przekształcenia swego ciała, psychiki czy duchowości ale o WOLNOŚĆ ZAJĘCIA POSTAWY wobec tego wszystkiego, co jest we mnie: wobec mojej rzeczywistości cielesnej, psychicznej i duchowej. Dla przykładu ktoś chory fizycznie, przeżywający napięcia psychiczne oraz niepokój duchowy może zająć postawę rezygnacji aż do samobójstwa włącznie. Jednak drugi człowiek może ZAREAGOWAĆ ZUPEŁNIE INACZEJ na podobną sytuację fizyczną, psychiczną i duchową. Może nadać sens swojej rzeczywistości i nauczyć się tak nią kierować, by wyrażała miłość i nadzieję a nie koncentrację na sobie i rozpacz.

Tutaj dochodzimy do ostatecznych źródeł ludzkiej dojrzałości i siły. Dojrzałość i siła NIE WYNIKAJĄ BOWIEM BEZPOŚREDNIO z ludzkiego ciała, ze stanów psychicznych czy z ludzkiej sfery duchowej lecz z POSTAWY jaką człowiek wobec nich zajmuje. A ta postawa nie jest rzeczą przypadkową lecz zależy od jakości więzi przeżywanych przez daną osobę. Zajęcie postawy dojrzałej czyli takiej, która wyraża wolność, odpowiedzialność i nadzieję, jest możliwe tylko wtedy, gdy dana osoba przeżywa więzi przyjaźni z Bogiem, z samym sobą i z drugim człowiekiem. Dojrzałość człowieka mierzy się więc ostatecznie i weryfikuje JAKOŚCIĄ JEGO WIĘZI.

Dojrzała WIĘŹ Z BOGIEM oznacza odkrycie, że jest się przez Niego kochanym w sposób bezwarunkowy i nieodwołalny. Z jednej strony tego typu więź owocuje bezwarunkowym zaufaniem do Pana Boga. Ponieważ on mnie lepiej zna i bardziej kocha niż ja mogę poznać i pokochać samego siebie, to ja ufam Jemu nie tylko bardziej niż innym ludziom ale także bardziej niż sobie samemu. Ufam Mu bardziej niż mojemu ciału, moim sposobom myślenia, moim emocjom czy moim sposobom rozumienia sensu życia czy zasad moralności. Ufam więc Bogu bardziej niż mojej cielesności, osobowości czy duchowości.

Z drugiej strony dojrzała więź z Bogiem owocuje ogromną WOLNOŚCIĄ WEWNĘTRZNĄ I POKOJEM. W miarę bowiem upewniania się o Jego miłości bezwarunkowej i nieodwołalnej, uwalniam się od lęku o siebie i od potrzeby udawania kogoś innego niż jestem, aby zasłużyć na miłość w oczach Boga. Po prostu już zaufałem, że na Jego miłość nie muszę zasługiwać. Potrafię zobaczyć w całej prawdzie moją cielesność, moje stany i reakcje psychiczne a także moją ludzką duchowość ze wszystkimi słabościami i konfliktami. Nie popadam jednak wtedy w przerażenie czy zniechęcenie lecz przeciwnie - dojrzewam i staję się nowym człowiekiem, bo Bóg - Kochająca Prawda wyzwala i przemienia.

Dojrzałość zakłada także uczenie się PRZYJAŹNI WOBEC SAMEGO SIEBIE. Oznacza to przyjmowanie samego siebie jednocześnie z prawdą i miłością. Prawda pozwala mi rozróżniać co we mnie jest dobre a co jeszcze jest niedojrzałe czy grzeszne. Miłość natomiast pozwala mi się cieszyć dostrzeganym dobrem oraz cierpliwie mobilizować i stawiać sobie wymagania, by pokonać odkrywane w sobie zło. Przyjaźń wobec samego siebie nie wynika więc z przekonania o własnej doskonałości a jedynie z odkrycia, że jestem bezwarunkowo cenny w oczach Bożych. Jeśli kocham Boga to i dla mnie staje się cenny ten, kto w Jego oczach jest cenny i za kogo oddaje On życie: czyli ja sam. Także wtedy, gdy okazauję się słaby, gdy sam się sobą rozczarowuję czy zniechęcam. Przeżywając siebie z miłością w każdej sytuacji, staję się stopniowo nowym człowiekiem. Najpierw bowiem następuje doświadczenie miłości a potem marsz ku doskonałości. Nie jest możliwa odwrotna kolejność. Prawda bez miłości nie wyzwala lecz zniechęca i odbiera nadzieję.

Podobnie dojrzała WIĘŹ MIŁOŚCI Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM oznacza przyjmowanie go z podobną przyjaźnią, z jaką uczę się przyjmować i przeżywać samego siebie. Także i w tym wypadku miłość nie wynika z przekonania, iż bliźni jest doskonały i na nią zasługuje ale z faktu, iż jest bezwarunkowo i nieodwołalnie cenny w oczach Bożych. Przez to także dla mnie staje się cenny w sposób nieodwołalny i bezwarunkowy. Wsłuchując się w niepowtarzalność jego cielesności, osobowości i duchowości - mam szansę ubogacać i pogłębiać mój własny sposób patrzenia na moją rzeczywistość oraz mój sposób przeżywania samego siebie. Respektując zaś z miłością osobę bliźniego - najpełniej i w sposób dojrzały kocham samego siebie. Miłość bowiem doświadczana i wyrażana wobec drugiego człowieka najpełniej i najpewniej potwierdza i umacnia moje więzi przyjaźni z Bogiem i z samym sobą.

Dopiero więc w kontekście dojrzałej przyjaźni z Bogiem, z samym sobą i z bliźnim można rzeczywiście rosnąć aż do przekraczania samego siebie i pokonywania swoich naturalnych ograniczeń. W kontekście miłości można, po pierwsze, PRZEKRACZAĆ GRANICE I UWARUNKOWANIA LUDZKIEJ CIELESNOŚCI. Własne ciało nie jawi się wtedy jako władca, któremu trzeba służyć albo jako źródło zagrożeń, które niepokoją lecz jako cenne narzędzie, którym można wyrażać miłość i odpowiedzialność. Szczególnym sposobem wyrażania miłości przez ciało jest pracowitość oraz czułość okazywana w sposób dostosowany do danego typu więzi i ze względu na dobro bliźniego a nie ze względu na własne potrzeby.

Tylko w kontekście miłości można pokonywać pojawiające się trudności czy napięcia związane ze sferą cielesną, bo miłość dostarcza POZYTYWNEJ MOTYWACJI I SIŁY. Z tego względu także dojrzałe przeżywanie sfery seksualnej ma bezpośredni związek z doświadczeniem miłości. Jeśli, dla przykładu, dorastająca córka przeżywa więzi czułej przyjaźni i intymności z rodzicami to znacznie łatwiej jest jej panować nad swoją seksualnością niż koleżance, która takich więzi nie doświadcza. Ta druga będzie o wiele bardziej narażona na uległość wobec kogokolwiek, kto okaże jej choćby pozory zainteresowania czy czułości, gdyż ona jest po prostu bardzo tego spragniona. Gotowa będzie zapłacić za takie doświadczenie niemal każdą cenę nawet wtedy, gdy partner w rzeczywistości nie będzie kochał lecz będzie jedynie potrzebował jej ciała dla zaspokojenia własnych potrzeb.

Jeśli natomiast mężczyzna dojrzale kocha partnerkę to i jemu będzie o wiele łatwiej dojrzale przeżywać własną płciowość. Po pierwsze, będzie miał ALTERNATYWNE WOBEC CIAŁA ŹRÓDŁA SATYSFAKCJI, np. w doświadczeniu psychicznej intymności, w dzieleniu się własnym światem wartości i nadziei, w radości z przeżywanych więzi przyjaźni, z rosnącego zaufania, szacunku i poczucia bezpieczenstwa. Z drugiej strony będzie w stanie lepiej WCZUWAĆ SIĘ w przeżycia, aspiracje i najgłębsze potrzeby swojej partnerki a to staje się skuteczną pomocą w przezwyciężaniu jednostronnego doświadczania własnej płciowości.

Trwanie w więziach miłości pomaga też w PRZEKRACZANIU BARIER I TRUDNOŚCI PSYCHICZNYCH. Z jednej strony nie ma wtedy potrzeby, by używać zdolności myślenia do manipulowania informacjami, do samo-oszukiwania się czy uznawania tylko tych "prawd", które są wygodne dla danej osoby. Miłośc bowiem daje odwagę i wolność poszukiwania całej prawdy. Także tej bolesnej, niepokojącej czy stawiającej twarde wymagania.

Z drugiej strony trwanie w miłości oczyszcza i przemienia ludzkie emocje a przynajmniej daje siłę, by to nie one stanowiły ostateczne kryterium postępowania. Z tego właśnie względu ktoś z natury lękliwy i niepewny może zdobyć się na większy heroizm czy wierność nawet w skrajnie trudnych sytuacjach niż ktoś o mocnej strukturze emocjonalnej ale pozbawiony więzi miłości. Bo siła, wytrwałość i odwaga nie płynie z emocji lecz z miłości. Przemawiającym przykładem może tu być postawa lotnika opisanego przez Exupery' ego. Był to przyjaciel pisarza, który - lecąc samotnie samolotem z pocztą - rozbił się wysoko w Andach. Na szcęście miękko osiadł w warstwie śniegu i nie odniósł obrażeń ale był daleko od najbliższej osady Indian i stracił wszelką łączność. Zaczął iść w przypadkowo wybranym kierunku wśród wysokiego śniego i ogromnego mrozu. W tych warunkach walczył o życie aż dziewięć dni i nocy. Jakikolwiek odpoczynek czy sen oznaczałby śmierć przez zamrznięcie. Gdy został odnaleziony przez swoich przyjaciół, znajdował się w stanie skrajnego wyczerpania. Zdumieni jego wytrwałością koledzy zadali mu tylko jedno pytanie: jak mogłeś tak długo trwać i walczyć. Lotnik odpowiedział: Byłem pewien, że mnie szukacie i że macie nadzieję, iż walczę. Nie mogłem was rozczarować. Lotnik ten nie szedł siłą ciała czy emocji lecz mocą więzi miłości.

Przeżywając więzi miłości można także POGŁĘBIAĆ WŁASNY ŚWIAT DUCHOWY I PRZEKRACZAĆ JEGO OGRANICZENIA. Związany ufną przyjaźnią z Bogiem, człowiek nie jest skazany jedynie na własne sposoby szukania sensu życia czy własne tylko rozumienie zasad moralnych i hierarchii wartości. Z pokorą i odwagą potrafi on przypatrywać się postawie samego Chrystusa, który przełamywał tak wiele schematów ludzkiej duchowości, powierzchownej religijności czy zewnętrznych tylko osądów moralnych. Mocą ufnej przyjaźni człowiek pozwala, by Chrystus czynił to samo w jego wnętrzu, by obdarzał go i przemieniał jego ludzki świat duchowy swoim Duchem: Duchem prawdy, miłości i wolności dzieci Bożych.

Przeżywając siebie w kontekście potrójnej przyjaźni wobec Boga, wobec samego siebie oraz wobec bliźniego, dany człowiek nie może wprawdzie całkowicie zmienić własnej cielesność, psychiki czy sfery duchowej ale potrafi uwolnić się od ich dominacji, potrafi pokonać wiele aspektów niedojrzałych i staje się zdolny, by wyrażać nimi nie ich własne potrzeby ale dojrzałą miłość i odpowiedzialność. A wtedy, borykając się nadal z naturalnymi słabościami i ograniczeniami, dana osoba staje się człowiekiem nowym, zdolnym do miłości, która wcześniej wydawała się niemożliwa do osiągnięcia.

Sądzę, że z powyższych analiz można wyciągnąć kilka ważnych WNIOSKÓW PEDAGOGICZNYCH odnoszących się do budowania ludzkiej dojrzałości. Po pierwsze, należy zdawać sobie sprawę z GRANIC tak modnej ostatnio DIAGNOZY PSYCHOLOGICZNEJ. Badania psychologiczne - podobnie jak badania medyczne - są bardzo użyteczne, gdyż w istotny sposób ułatwiają zrozumienie sytuacji drugiego człowieka i umożliwiają skuteczniejszą pomoc, gdy okazuje się ona potrzebna.

Diagnoza psychologiczna nie jest jednak władna wnioskować ostatecznie o jakości życia danego człowieka ani o kierunkach jego rozwoju. To bowiem nie tyle zależy od całokształtu dynamizmów i procesów psychicznych danej osoby ile raczej od jej POSTAWY wobec własnej sytuacji psychicznej i wobec życia w ogóle. Z tego właśnie względu ktoś z w pełni funkcjonującą psychiką może dojść do stanów niepokoju, pustki czy kryzysu, jeśli zacznie traktować potrzeby i przeżycia psychiczne jako ostateczne kryterium swego zachowania. Natomiast ktoś z ograniczeniami intelektualnymi czy trudnościami emocjonalnymi może włączyć się w prawdziwą historię miłości, jeśli prawidłowo odczyta sens swego życia i pozostanie mu wierny mimo słabości wewnętrznych i trudności zewnętrznych. Diagnoza psychologiczna nie może ze swej natury przesądzać o kierunkach rozwoju danego człowieka, gdyż wychodzi poza jej kompetencje możliwość określenia postawy danego człowieka wobec Boga, wobec samego siebie (w tym także wobec własnej psychiki) i wobec drugiego człowieka. A tutaj właśnie znajdują się ostateczne źródła dojrzałości i siły lub niedojrzałości i zniechęcenia.

Po drugie, z powyższych analiz wynika, że PROCES WYCHOWANIA nie polega ostatecznie na przyswojeniu sobie systemu nakazów i zakazów czy na zdobyciu określonej sumy informacji. Podobnie sprawdzianem wychowania nie jest określony stopień dojrzałości psycho-fizycznej czy rozbudowa sfery duchowej. Ostatecznym kryterium dojrzałości jest natomiast WŁĄCZENIE SIĘ W HISTORIĘ MIŁOŚCI czyli wejście w świat przyjaznych więzi z Bogiem, z samym sobą i z drugim człowiekiem. Dopiero w tym kontekście staje się rzeczywiście możliwe zajęcie dojrzałej postawy wobec własnej cielesności, psychiki i duchowości a także wobec własnego życia i specyficznego powołania.

Po trzecie wreszcie, PRAWDZIWYM WYCHOWAWCĄ nie jest ani lekarz, na ile rozumie on jedynie ludzkie ciało, ani psycholog, na ile rozumie jedynie ludzką psychikę, ani osoba duchowna, na ile ogranicza się do rozumienia jedynie wymiaru duchowego. Aby być prawdziwym wychowawcą nie wystarczy też znajomość wszystkich wymienionych tutaj sfer, bo nawet ich suma nie wyczerpuje całej rzeczywistości człowieka. Rzeczywistość ta jest bowiem ostatecznie ukryta w Bogu, gdyż człowiek został stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Prawdziwym wychowawcą jest ten, kto rozumie CAŁEGO CZŁOWIEKA i wie, że tylko sam zainteresowany może odkryć - w kontekście przyjaźni z Bogiem, z bliźnim i z samym sobą - sens swego życia a także swój niepowtarzalny sposób uczestnictwa w historii miłości. Żaden wychowawca nie jest w stanie mu tego objawić własną mocą. Podstawowym zadaniem wychowawcy jest więc CIERPLIWE WPROWADZANIE WYCHOWANKA W ŚWIAT PRZYJAŹNI Z BOGIEM, Z SAMYM SOBĄ I Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM. Tu bowiem tkwi ŹRÓDŁO PRAWDZIWEGO ROZWOJU I OSTATECZNE KRYTERIUM DOJRZAŁOŚCI, która polega na wyrażaniu Bożej miłości poprzez ludzką rzeczywistość, pomimo naszych niedoskonałości i ograniczeń.

 

Ostatnia modyfikacja: środa, 09 czerwiec 1999 r.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin