Andrzej Niwinski Zagadki z kraju faraonów.doc

(852 KB) Pobierz
Wodzić za nos można wprawdzie wszystkich ludzi przez jakiś czas i niektórych ludzi przez cały czas, ale nigdy wszystkich ludzi

1

 

Wodzić za nos można wprawdzie wszystkich ludzi przez jakiś czas i niektórych ludzi przez cały czas, ale nigdy wszystkich ludzi przez cały czas. (Abraham Lincoln, cyt. za E. von Däniken: Oczy Sfinksa, s. 162)

1. Oczami Sfinksa, czyli źródła, literatura egiptologiczna i egiptolodzy w ocenie E. von Dänikena


Powyższy cytat zawiera aluzję, którą autor Wspomnień z przyszłości i Oczu Sfinksa zaadresował do badaczy starożytnego Egiptu. Zdarza się wszelako, że list wraca do nadawcy; trudno o znalezienie lepszego motta, gdy chodzi o ocenę 30-letniej już twórczości E. von Dänikena. Piszę to nie bez pewnego żalu, gdyż szwajcarskiego autora licznych bestsellerów można też obdarzyć licznymi komplementami. Jego książki, pisane stylem łatwym, z poczuciem humoru, świadczą o literackim uzdolnieniu autora, który z powodzeniem stosuje połączenia różnych konwencji: reportażu, literatury science fiction i popularyzacji nauki. Wobec bardzo pożytecznej pasji gromadzenia rozsianych po całym globie ziemskim materialnych świadectw historii rozwoju ludzkości, mało znanych lub fascynujących swą nietypowością, można byłoby wybaczyć Dänikenowi jego idée fixe, polegającą na tłumaczeniu wszystkiego, co dziwne, mało znane lub niedostatecznie zbadane, ingerencją tajemniczych przybyszy z kosmosu; każda wiara jest świętym prawem człowieka. Naukowcy nie protestują przeciwko "kosmitom", ale przeciw niedopuszczalnym metodom prezentacji przez Dänikena rzekomych dowodów ich istnienia. Czytelnik, który na podstawie jego książek chciałby się czegoś dowiedzieć o starożytnym Egipcie, nie będzie w stanie "oddzielić ziarna od plewy", czyli informacji rzeczywistych od fałszywych, ani nie będzie mógł rozpoznać, kiedy Däniken opiera się na poważnych źródłach, a kiedy na literaturze fantastycznej. Ponadto odniesie wrażenie, że egiptologia jest "w powijakach", a jej przedstawiciele to mało rozgarnięci, ale za to niesympatyczni i głusi na wszelką nowość i zdobycze współczesnej techniki pyszałkowie, których Däniken zawstydza na każdym kroku. Oto kilka próbek stosunku autora Oczu Sfinksa do współczesnej archeologii i egiptologii:

- Dla konserwatywnego bractwa archeologów nie ulega wątpliwości, iż potężne sarkofagi Serapeum zawierały niegdyś mumie byków. (s. 12)
- Niezdolna rozpoznać ówczesne realia akademicka wyobraźnia przeobraża rzeczywistość w mity. (s. 119)
- Gdzieś w zakamarkach swoich mózgów szacowni uczeni na siłę próbują odtworzyć myśli starożytnych Egipcjan.(s. 124)
- Chciałbym podjąć i przedstawić do dyskusji sprawę tego panoptikum starożytnych przekazów i poglądów raz z tego względu, iż nasza akademicka nauka operuje jednotorowo, ale też dlatego, by wpuścić jakiś świeży powiew do sanktuarium duszącej się od kadzideł samozadowolenia nauki.(s. 171)

Trzeba tu z przykrością stwierdzić, iż atakując nauki humanistyczne, zwłaszcza archeologię, za "konserwatyzm", brak wyobraźni, a szczególnie za rzekome naginanie interpretacji faktów do "wygodnych hipotez", Däniken sam posługuje się dokładnie tak opisywanymi metodami, przekazując czytelnikom nieprawdziwe bądź niepełne informacje i zafałszowane dane w taki sposób, aby robiły wrażenie, że zostały sprawdzone naukowo, albo też odwrotnie, niektóre problemy będące od dawna w centrum zainteresowania badaczy i intensywnie dyskutowane, przedstawia jako rzekomo nietknięte bądź celowo pomijane przez naukę. "Wszelkie wyjaśnienia egipskiego kultu zmarłych zbudowane są na lotnych piaskach" (Oczy..., s. 22) - próbuje wmówić czytelnikom autor, który nie zadał sobie trudu, aby przeczytać choćby skromny procent literatury dotyczącej staroegipskiej religii. Podobnie, pisząc np. o łodziach odkrytych przy piramidach, twierdzi, iż "specjaliści nie wiedzą nic konkretnego na temat przeznaczenia tych łodzi" (Oczy..., s. 116). O ile autor wydanych w 1968 r. Wspomnień z przyszłości mógł jeszcze udawać, iż nie zna literatury fachowej na temat piramid (jego bibliografia zamieszczona na końcu polskiego wydania z 1975 r. nie zawiera ani jednej takiej pozycji), o tyle autor Oczu Sfinksa z 1989 r. (polskie wydanie z 1992 r.) nie powinien pomijać podstawowych egiptologicznych prac o piramidach, jeśli chce, by traktować poważnie, co sam ma na ten temat do powiedzenia. Do takich prac należą m.in. książki prof. Edwardsa The Pyramids of Egypt (nowsze wydania z 1985 i 1991 r., przy czym to ostatnie ukazało się po polsku w 1995 r., por. bibliografia na końcu tekstu) oraz prof. Stadelmanna Die ägyptischen Pyramiden (1985, a najnowsze wydanie z 1997 r.). Däniken z pewnością dotarł do tych prac, gdyż relacjonuje poglądy tam zawarte, udając, że to jego własne myśli. Autorowi Oczu Sfinksa jest znana także naukowa dyskusja o technicznych aspektach konstrukcji piramid, tocząca się w latach osiemdziesiątych na łamach fachowych czasopism egiptologicznych. Można to wywnioskować choćby z przytoczonej przez niego opinii niemieckiego badacza, prof. Arnolda, na temat możliwości zastosowania tzw. kołyski do pionowego transportu kamiennych bloków. Däniken obrazowo opisuje jej działanie (s. 98):

 

Z pomocą dźwigni umieszcza się kamienny cios na kołysce i przytwierdza za pomocą lin. Dwóch robotników wskakuje na krawędź kołyski, która wskutek zwiększenia ciężaru nieco się wychyla. Inni robotnicy błyskawicznie podkładają pod bieguny deskę, pierwsza para zeskakuje, druga wskakuje na stronę przeciwną. Szast-prast, znowu deska po przeciwległej stronie i kołyska wraz z ładunkiem już stoi kilka centymetrów wyżej.

Oczywiście, autor doskonale zdaje sobie sprawę, że tą metodą można było podnosić tylko stosunkowo niewielkie bloki (z takich w większości składa się cała górna część piramidy Cheopsa, co mogłem sam zaobserwować, wszedłszy na szczyt). Tak też to właśnie przedstawiał prof. Arnold. Jednak Däniken pozwala sobie na kpinę:

Sam strop komory królewskiej [...] zbudowany jest z [...] belek, z których każda waży ponad 40ton. Huśt, huśt, hurra! (s. 100)

W ten sposób sugeruje, że oto poważny badacz zaproponował coś, co kłóci się z jakimkolwiek rozsądkiem. Takie nieetyczne przykłady sposobu argumentacji są, niestety, typowe dla stylu Dänikena.

W przeciwieństwie do nauk humanistycznych, operujące wzorami i oparte na badaniach laboratoryjnych nauki ścisłe nie są wyśmiewane. Przeciwnie, autor Oczu Sfinksa chętnie odwołuje się do owych badań, a nawet stosuje miejscami język, którego brzmienie - hermetyczne dla niewtajemniczonych odbiorców - ma wzbudzić zaufanie czytelnika do głoszonych treści. Oto przykład:

W mikroskopijnych pustych przestrzeniach struktury krystalicznej ostrza żyletki znajdują się również tak zwane dipoloidalne cząsteczki wody, które są usuwane wskutek rezonansu energii promieniowania. (s. 129)

Z pozoru brzmi to bardzo uczenie, w rzeczywistości zaś nie ma sensu, a na przykład pojęcie "dipoloidalne cząsteczki wody" specjalistów, czyli fizyków i biologów, wręcz rozbawia (podobnie brzmiące słowo: "diploidalny" oznacza: mający podwójną liczbę chromosomów w komórce, co ma nie tyle związek z cząsteczkami wody, ile z "laniem wody" przez autora...).

Powracając do egiptologii w nawiązaniu do nauk ścisłych, należy poinformować, że postulaty wyrażone we wstępie do Wspomnień z przyszłości, a mianowicie że:

* badania starożytności winny być prowadzone w nowoczesnych laboratoriach;

* archeolog powinien udawać się do opuszczonych miejsc przeszłości z bardzo czułymi instrumentami pomiarowymi. (s. 8)

są od dawna realizowane; "konserwatywne bractwo" archeologów i egiptologów ma utarty zwyczaj korzystania z każdej nadarzającej się okazji zastosowania nowoczesnych osiągnięć techniki do badania reliktów przeszłości. Dla przykładu można wymienić tomografię komputerową czy metodę rezonansu magnetycznego do badania mumii (ostatnio zastosowane również w Polsce, w 1996 r.), a także zastosowanie detektora mikrograwimetrycznego do badania zamkniętych przestrzeni (m. in. w piramidzie). Wszystkie te nowoczesne metody są pomocne, nie mogą jednak zastąpić tradycyjnych technik archeologicznych ani analizy kontekstu historycznego, w jakim należy zawsze dostrzegać każdy badany przedmiot bądź przekaz źródłowy. Obiekt wyrwany z takiego kontekstu może się czasem wydać niezrozumiały, skąd już tylko krok do fałszywych interpretacji.

Nie pretendując bynajmniej do wyczerpania wszystkich wątków staroegipskich, jakie pojawiają się w obu książkach: "klasycznych" już Wspomnieniach z przyszłości oraz specjalnie poświęconych Egiptowi Oczach Sfinksa, postaram się poniżej przedstawić niektóre problemy cywilizacji starożytnego Egiptu widziane oczami egiptologów w konfrontacji z tym, co oferują propozycje E. von Dänikena.

 

Już na długo przed J. F. Champollionem William Warburton (1698-1779) doszedł do wniosku, iż starożytni Egipcjanie stosowali dwa rodzaje pisma: jeden aby to co jest do powiedzenia odkryć i objaśnić innym, drugi zaś aby utrzymać rzeczy w ukryciu. [...] I tak właśnie jest. Dziś teksty hieroglificzne serwuje się jak jednolitą papkę, mimo iż możliwa jest pełna i szeroka gama interpretacji. Ostatnio odkryto hieroglify, które nie dadzą się przetłumaczyć. (Oczy..., s. 118-119)

Historyk Paul Brunton, który spędził jedną noc w Wielkiej Piramidzie, uzyskał kontakt z kapłanami staroegipskiego kultu, został zamieniony w ciało duchowe i poprowadzony do ťsali naukiŤ. Dowiedział się, że w piramidzie przechowuje się wspomnienie o zaginionych ludzkich pokoleniach oraz przymierze, jakie Stwórca zawarł z pierwszym wielkim prorokiem. (Oczy... s. 135)

Gdy coś przestaje być zrozumiałe, zaczyna być tajemnicze. Nawet w starożytnym Egipcie tonące w mroku i niedostępne dla większości ludzi budowle sakralne napawały nabożnym lękiem przed nieznanym. Do położonych w głębi świątyni pomieszczeń mieli dostęp tylko nieliczni kapłani, którzy posiadali wykształcenie teologiczne, czyli - według egipskiego określenia - "znali tajemnice nieba, ziemi i krainy podziemnej". Należy jednak podkreślić w tym miejscu wyraźnie, iż w starożytnym Egipcie nie było zamkniętych, mistycznych stowarzyszeń kapłanów, wprowadzonych w arkana "wiedzy tajemnej". Niektóre święta religijne obejmowały obrzędy, które, jakkolwiek częściowo dostępne wiernym, były dla nich niezrozumiałe. Do takich należały święta Ozyrysa, które przybyłym do Egiptu obcokrajowcom, zwłaszcza Grekom, kojarzyły się z misteriami typu eleuzyjskiego, połączonymi z inicjacją, o których nie wolno było nawet mówić. Ulubiony przez E. von Dänikena grecki historyk Herodot, który wbrew temu, co usiłuje nam wmówić Szwajcar ("O rany! Ten Herodot wypisuje rzeczy, które nijak nie chciały się zgodzić z ťniepodważalną wiedząŤ egiptologów!". Oczy..., s. 50), jest bardzo poważnie traktowanym oraz badanym źródłem wiedzy o Egipcie, zwłaszcza w V wieku p.n.e., pisał: "O tych misteriach, które są mi znane wszystkie bez wyjątku, moje usta zachowają religijne milczenie". Owe "misteria" Ozyrysa, Izydy czy Serapisa były rozpowszechnione głównie w okresie hellenistycznym i rzymskim, kiedy przeniknęły także do Europy. Poprzez błędne skojarzenie obrzędów egipskich z misteriami greckimi, tradycja przekazana przez pisarzy klasycznych błędnie przypisała kapłanom egipskim "wiedzę tajemną". W ciągu następnych wieków to błędne skojarzenie wszystkiego, co tajemnicze, niezrozumiałe i nieznane, z egipskimi kapłanami obrastało w dalsze legendy i pokryte patyną stuleci dotrwało do dziś.

W III lub IV wieku n.e. teolog neoplatoński Jamblich napisał dzieło, zatytułowane De mysteriis Aegyptiorum (O misteriach Egipcjan), które niespodziewaną popularność uzyskało dopiero w czasach Odrodzenia, kiedy do Europy zawitała moda na starożytność. Wtedy też przetłumaczono na łacinę odnalezione gdzieś w klasztornej bibliotece tzw. pisma hermetyczne z czasów późnego Cesarstwa Rzymskiego. Był to filozoficzno-religijny traktat, którego autorstwo przypisywano egipskiemu patronowi mądrości - bogu Totowi (utożsamionemu przez Greków z Hermesem, skąd nazwa: Corpus Hermeticum). W XV wieku ów Hermes, określany jako Trismegistos (Potrójnie Wielki), był uważany za mędrca, który żył współcześnie z Mojżeszem i posiadał większą wiedzę niż biblijni prorocy. W 100 lat później autor dzieła pt. De arte cabalistica, Johann Reuchlin, utożsamił Hermesa i Mojżesza i "udowodnił", że to właśnie temu mędrcowi Bóg przekazał na Górze Synaj Tablice Mądrości. Zapisane na nich po hebrajsku teksty praw i przykazań Egipcjanie przetłumaczyli i zapisali strzegącym tajemnic symbolicznym pismem hieroglificznym.

W ten oto sposób zrodziło się w XV-XVI w. przekonanie o tajemnej treści, a zatem mocy tkwiącej w hieroglifach. Aby dotrzeć do owej wiedzy tajemnej, zakładano stowarzyszenia, które operowały ezoterycznymi praktykami misteryjnymi i wiązały się z rytuałem wtajemniczenia. Jednym z takich stowarzyszeń była np. działająca w XVIII wieku w Warszawie Loża Świątyni Izydy, gdzie tzw. mistrzem katedry był Jan hr. Potocki, autor Rękopisu znalezionego w Saragossie.

Jak widać z cytowanych na wstępie fragmentów Oczu Sfinksa, wiara w tajemnice tkwiące w hieroglifach, a nawet XVI-wieczna legenda o "przymierzu pomiędzy Stwórcą a pierwszym wielkim prorokiem" (czyli Hermesem Trismegistosem = Mojżeszem) nadal żyją w pseudonaukowej literaturze, z której Däniken czerpie obficie i bezkrytycznie.

 

Szkoda, że autor Wspomnień z przyszłości nie znał Faraona B. Prusa, gdyż mógłby tam również znaleźć źródło inspiracji dla swoich tez o wielkiej wiedzy starożytnych Egipcjan, rzekomo przekazanej przez "wyższą cywilizację". Oto ten fragment:

Słowem, każda świątynia ma swoją tajemnicę, której inne nie znają!... - rzekł do siebie Samentu, otworzył jedną kolumnę i wydobył z niej duży garnczek. Garnczek miał pokrywę przylepioną woskiem tudzież otwór, przez który przechodził długi i cienki sznurek, nie wiadomo gdzie kończący się wewnątrz kolumny. Samentu odciął kawałek sznurka, przytknął go do pochodni i spostrzegł, że sznur spala się bardzo prędko, wydając syczenie. Teraz ostrożnie zdjął nożem pokrywę i zobaczył wewnątrz garnka niby piasek i kamyki popielatej barwy. Wydobył parę kamyków i odszedłszy na bok przytknął pochodnię. W jednej chwili buchnął duży płomień i kamyki znikły, zostawiając po sobie gęsty dym i przykry zapach. (B. Prus: Faraon, t. II, rozdz. XXIV)

Oczywiście wiadomo, że powyższy cytat jest całkowicie fikcją literacką: ani Egipcjanie nie znali prochu, ani kolumny ich świątyń nie były "otwierane", co łatwo można sprawdzić, ponieważ zachowały się do dziś tysiące starożytnych kolumn rozmaitych budowli. Wbrew pozorom, arcydzieło Prusa i książki Dänikena łączy jeden wspólny element. Jest nim emocjonalny stosunek czytelników do podawanych wiadomości o starożytnym Egipcie. Pełne tajemnic świątynie, mówiące posągi, ruchome ściany labiryntu i hermetyczna wiedza tajemna kapłanów z Faraona przemawiają do wyobraźni i niełatwo dają się zastąpić prawdziwym obrazem historycznym, opartym na rzetelnych badaniach.

Archeolog, który wygłasza prelekcję o świątyniach egipskich, często spotyka się z zarzutem, że "odziera" owe pomniki przeszłości z romantycznego mitu, pozbawiając je owego woalu tajemniczości, którym były i są otoczone w powszechnym mniemaniu sympatyków starożytności. Tymczasem zarzut jest niesłuszny, gdyż dopiero badaczom XIX i XX wieku poznanie wszystkich detali architektury świątyń egipskich pozwoliło stwierdzić, iż naprawdę kryły one mniej tajemnic, niż głosiły legendy. Tymczasem jednak tradycja "tajemniczości" egipskich zabytków wrosła mocno w podświadomość wielu ludzi. Niektóre spośród tych zabytków były znane i opisywane na długo przed narodzinami naukowej egiptologii, oczywiście w sposób niewłaściwy, ale emocjonalny i dzięki temu atrakcyjny. Chodzi tu głównie o piramidy, monumentalne świątynie oraz mumie. Wszystkie one były obiektem podziwu, przy czym starano się wytłumaczyć pozostający w sprzeczności z nowożytną logiką cel ich powstania. Zanim egiptologia sformułowała racjonalne interpretacje oparte na badaniach naukowych, krążyło już wiele legend, których "wspólnym mianownikiem" był rzekomy brak możliwości wytłumaczenia i przekonanie o niezwykłych cechach i właściwościach owych "kuriozów egipskich". (Warto przypomnieć, że np. sproszkowane mumie egipskie sprzedawano w europejskich aptekach jako poszukiwane lekarstwo). Tu także tkwi przyczyna powstania jednej z gałęzi pseudonauki - piramidologii, o którą raz po raz ociera się także Däniken. Ale ociera się bezpiecznie, gdyż w powszechnej świadomości nawet niekiedy wykształconych osób tkwi owa błędna tradycja sprzed stuleci, pieczołowicie podtrzymywana przez media, a ostatnio też przez ponowny masowy zalew pseudonaukowej literatury, która niekiedy przeraża stopniem niewiedzy i jednoczesnym tupetem autorów. Mity o starożytnym Egipcie mają się dobrze: każdemu, kto chce, wolno przecież w nie wierzyć. Zadaniem egiptologii jest jednak wskazanie alternatywy. Starożytny Egipt wciąż kryje wiele zagadek i niewyjaśnionych problemów, ale nie trzeba mu dodawać sztucznej aury tajemniczości w stylu XV wieku.

 

3. Skąd się wzięła kultura starożytnego Egiptu i ile ma lat?

Jak mogła powstać w tak wczesnym okresie tak bardzo rozwinięta cywilizacja? Skąd pochodzą przedmioty z brązu i miedzi na samym początku egipskiej kultury? Kto przekazał Egipcjanom niewiarygodną wprost znajomość matematyki i gotowe już pismo? (Wspomnienia..., s. 68)

Doprawdy cud w kraju, który bez widocznych czasów przedhistorycznych zdolny jest nagle do takich osiągnięć! (Wspomnienia..., s. 76)

Nasi archeolodzy wzdragają się przed datowaniem w kategoriach tysiącleci. (Oczy..., s. 159)

Czy nasza wiedza historyczna dotycząca okresu przed faraonem Menesem ma do zaproponowania coś rozsądniejszego? (Oczy..., s. 160)

Zważywszy precyzyjną kolejność nazwisk trudno zaliczyć ten tekst w poczet legend czy mitów. Trzysta lat przed potopem egipski król, niejaki Saurid, miał mieć sen [...]. (Oczy..., s. 151)

Zacznijmy od kwestii potopu, skoro Däniken proponuje traktować ten fenomen dosłownie, powołując się na relację arabskiego historyka z XV w., Al-Makriziego. Określenie "historyk" w stosunku do arabskich, a także antycznych pisarzy trzeba przy tym rozumieć nieco inaczej, niż gdyby się odnosiło do współczesnych nam badaczy. Ci wszyscy wielce zasłużeni i naprawdę wybitni uczeni swoich czasów byli o wiele bardziej kompilatorami niż obiektywnymi analitykami materiałów źródłowych, to znaczy opierali się głównie na starszych dziełach innych kompilatorów. Wiadomo, że Al-Makrizi czerpał obszernie z dzieła pt. Kitab al-Athar al-bakijja (Pomniki pozostałe po minionych wiekach), napisanego przez perskiego mędrca Al-Biruniego w XI w., a także z ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin