19 rozdzial.pdf

(119 KB) Pobierz
259530378 UNPDF
Zbyt szybki by żyć,
zbyt młody by umrzeć
autor: klaudia7161
beta: martyska1985
Zapraszam na 19 rozdział;) Heh, już za nie długo będzie
koniec;( Zacznę myśleć nad kolejnym ff;) Pozdrawiam i
PROSZĘ o KOMENTARZE;)
259530378.001.png
Rozdział 19
BPOV
–A miałam taki piękny sen! - powiedziałam do siebie i nadal ubrana w
podarte ciuchy podeszłam do lustra, które było powieszone zaraz obok
drziw i przeczesałam ręką włosy. Wyglądałam okropnie. Będę się musiała
wykąpać.
–Dzień dobry, Bello – powiedział Carlisle kiedy tylko otworzyłam drzwi i
bezceremonialnie wszedł do środka.
A już mała nadzieja tliła się we mnie, że to Edward.
Carlisle był ubrany w białą koszulę i granatowe dżinsy. Powiem
szczerze, że wyglądał bardzo dobrze i gdyby był o jakieś dwadzieścia lat
młodszy to kto wie... Jedyne co mnie zdziwiło, to to, że miał przy sobie swoją
lekarską czarną torbę. Zbliżył się do łóżka i położył ją na szafce nocnej.
–Przyszedłem cię zbadać – powiedział i wyjął jakieś przyrządy, których
nazwy wypadły mi z głowy.
–Po co? Jestem zdrowa – powiedziałam i usiadłam na łóżku. Carlisle
popatrzył się na mnie sceptycznie i pokiwał głową.
–Bello, mieliście wypadek, zderzyliście się z drzewem i na koniec
przeszliście siedem kilometrów, więc proszę nie gadaj, że nie nic ci nie
jest. - odezwał się już trochę bardziej ostro Carlisle.
A ja zrobiłam minę zbitego psa i poddałam się. Krążył, stukał, kukał i
robił inne rzeczy kiedy ja rozmyślałam o tym jak wykonać mój plan
unicestwienia Edka. Mogłam ubierać się bardziej wyzywająco, robić większy
makijaż, ale wtedy wyglądałabym jak dziwka, a nie jak ja sama. Źle bym się
czuła tak wyglądając, a poza tym Ed nie lubi tego typu dziewczyn.
Kiedyś tam, na któryś wyścigach wpadliśmy na niejaką.... nie pamiętam
imienia, ale zapamiętałam za to jak była ubrana: czarne kozaczki za kolano,
kabaretki, czerwona spódniczka (miała chyba z pięć centymetrów!), nie wiem
czy miała jakąś bluzkę, bo jedyne co widziałam to wielkie sztuczne piersi
podobne do tych Katie Priece i różowe futerko z czarnym paskiem na talii.
Od razu gdy ją zobaczyłam zebrało mi się na wymioty, więc
odwróciłam od niej głowę do Edka i pokazałam, że wkładam sobie palca do
buzi i udaję ten odruch. Na początku nie wiedział o co chodzi, ale gdy
zobaczył od razu wybuchł śmiechem. Od tej chwili kiedy tylko o niej
wspominałam albo o takim typie dziewczyn mówił, że nigdy nie umówi się z
taką.
Więc postanowiłam udawać niedostępną i mega seksowną, ale
elegancką dziewczynę.
–Dobrze, oprócz paru zadrapań i wyczerpania praktycznie nic ci nie jest –
powiedział Carlisle jak pakował torbę
–A co z Edkiem? - zapytałam, bo w końcu był mi bliski.
–Z nim jest gorzej. - powiedział i westchnął – ale obędzie się bez wizyty w
szpitalu, w końcu ma mnie – uśmiechnął się i puścił mi oczko.
–Ale co dokładnie?
–Lekki wstrząs mózgu – jak podejrzewałam – i to co tobie.
–Aha.
–Ja już będę szedł Bello – powiedział i wyszedł z pokoju.
Dobrze, że nic więcej mu nie dolega, ulżyło mi. Poszłam do łazienki i
wzięłam odświeżającą kąpiel. Później przebrałam się w piżamę, czyli za duży
podkoszulek oraz szorty i położyłam się do łóżka. Co z tego, że było koło
dziewiątej rano.
***
Obudziły mnie promienie słoneczne usilnie starające się przedostać do
mojego pokoju przez wcześniej zaciągnięte zasłony. Czułam się zadziwiająco
wypoczęta i zadziwiająco głodna, więc wzięłam do ręki ipoda i wyszłam
szybko z pokoju kierując się do kuchni.
Alice siedziała na blacie kuchennym, Jasper stał koło niej, Rosalie z
Emmettem siedzieli przy stole, a Esme pichciła coś na patelni, stojąc w
objęciach Carlisla. Wszyscy jakby na zawołanie odwrócili głowę w tym
samym momencie w moją stronę.
–Jak się czujesz? - zapytała z przejęciem Rosalie, podbiegła do mnie i
uściskała
–Bardzo dobrze. – nie skłamałam - Mmmm, co tak ładnie pachnie? -
wyswobodziłam się z silnych objęć Ros i podeszłam do kuchenki.
–Jajecznica, Bello – Esme uśmiechnęła się do mnie. Kochałam tę kobietę! -
Bello, posłuchaj, my musimy jechać coś załatwić – wskazała na Carlisla –
a oni jadą na zakupy – tym razem pokazała na Ros, Emma, Al i Jaspera –
mogłabyś nakarmić siebie i Edwarda?
–Pewnie, Esme, jedźcie – hehehe, cały dom dla mnie... dla nas.
Zmyli się chwilę po tym, a my zostaliśmy sami. Nie miałam co robić, a
wzięłam ze sobą ipoda, więc skorzystałam z okazji posłuchania muzyki.
Przeglądałam listę piosenek, kiedy kontem oka zobaczyłam jak Ed schodzi ze
schodów. Akurat piosenka na której się zatrzymałam pasowała najbardziej do
rozpoczęcia mojego planu. Edward uśmiechnął się do mnie nonszalancko, jak
zawsze zresztą, a w moich słuchawkach zaczął rozbrzmiewać refren, który
kilka krotnie przygłośniłam. Podziałało. Edward momentalnie zaprzestał
nakładania jajka na talerz, kiedy usłyszał:
I wanna fuck you like an animal
I wanna feel you from the inside
I wanna fuck you like an animal
My whole existence is flawed *
Podeszłam z pustym już talerzem do Edwarda, ocierając się delikatnie o
niego. Podnieciło go to, widocznie. Ha! Jestem genialna! Wyszłam z kuchni
bez słowa.
Kiedy wchodziłam po schodach myślałam jak jeszcze by tu wkurzyć
Edka, kiedy nagle naszła mnie genialna myśl. James! Tylko był jeden mały
problem. Nie miałam jego numeru telefonu... Ha! Wezmę od Edwardziocha!
Przecież na pewno go ma.
Zawróciłam w połowie schodów i od razu spytałam Edwarda wchodząc
do kuchni:
–Masz numer James'a?
–A po co ci – wyraźnie spochmurniał
–Chcę się spotkać – co z tego, że znałam go zaledwie od kilku godzin, ale
zainteresowała mnie jego osoba. Widziałam, że Edward nie był bardzo
zadowolony z tej propozycji, ale nagle się odezwał swoim nieprzyjemnym
głosem.
–Sama się go zapytaj. Będziesz miała okazję – zrobiłam zdziwioną minę, a
on wskazał ruchem głowy okno, przez które natychmiast wyjrzałam.
Podjeżdżał tam chłopak na motorze, który już gdzieś widziałam. Motor
James'a. - idź do swojego chłopaczka. - powiedział, a raczej wysyczał
ostatnie słowo.
Mój plan działa. Wyszłam szybko z pomieszczenia udając, że
niecierpliwie nie mogę się doczekać spotkania z nim. Może i tak było?
–James! Cześć! Co tu robisz? - spytałam od razu
–Jak ja tu już dawno nie byłem – powiedział z zadumą – a przyszedłem
odwiedzić was, ciebie. Zobaczyć jak się czujecie.
* refren piosenki Closer zespołu Nine Inch Nails
–Dobrze – odpowiedziałam wymijająco
–To świetnie
–Dlaczego? - zapytałam z ciekawością
–Gdyż zabieram cię na lody. - powiedział i uśmiechnął się. Nie miał kasku.
Lody! Jak ja dawno nie jadłam lodów! Ostatni raz z... Al i Ros.
Oddaliłam się strasznie od nich. Pojechali sobie razem, a ja? Pojadę z
Jamsem.
–Rób miejsce. - powiedziałam i wsiadłam na motor.
Spojrzałam ostatni raz w okna od kuchni i stał tam. Wściekły jak
cholera.
Jechaliśmy bardzo szybko, co nie było bezpieczne, ponieważ nie
posiadaliśmy kasków. Byłam zła na niego o to i również na siebie, za to, że
nie wzięłam swojego. To było głupie posunięcie z mojej strony, ale Edward
się wkurzył, co mnie usatysfakcjonowało. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam
nic o Jamsie, poza tym, że jest miły, nas uratował i odbił dziewczynę Edkowi.
Pewnie dlatego go nie lubi. Nie wiedziałam czy pali, czy pije, czy ćpa … w
ogóle nic o nim nie wiedziałam.
Niedługo potem już zsiadaliśmy z motoru przy lodziarni w Port
Angeles. Było to małe, ale przytulne miejsce, miało specyficzną atmosferę,
którą poczułam zaraz po wejściu.
Wnętrze było utrzymane w pastelowych odcieniach: błękitne krzesła i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin