Szmagier Krzysztof - 07 zgłoś się - 06. Złoty kielich z rubinami.pdf

(1578 KB) Pobierz
1039102649.001.png
Złoty kielich z rubinami
07 zgłoś się
Kolekcja książek
o poruczniku Borewiczu
Krzysztof Szmagier
Złoty kielich z rubinami
Polonez nie zwolnił na skrzyżowaniu. Wszedł kontrolowanym poślizgiem na rondo,
zawadził o obramowanie trawnika i bezpiecznie łapiąc przyczepność, precyzyjnie skręcił
w prawo.
Stojący przy radiowozie na poboczu milicjant wybiegł na jezdnię, machając lizakiem.
Polonez nie zwolnił. W ostatniej chwili przejechał ryzykownie blisko funkcjonariusza,
włączając równocześnie syrenę. Po chwili minął tablicę z napisem „Granica państwa" i
znikł za zakrętem.
Krętą, górzystą drogą, ryzykując na zakrętach, z niebezpieczną prędkością jechał
dalej. Ostatni wiraż pokonał kontrolowanym poślizgiem. Przed nim ukazały się
zabudowania przejścia granicznego.
Samochód zatrzymał się. Siedząca z tyłu sierżant Ewa Olszańska z uznaniem
popatrzyła na kierowcę.
- Muszę przyznać, że dobry pan jest. Mamy godzinę do przodu. Na takiej trasie!
Naprawdę gratuluję - powiedziała z podziwem.
-
Ma pani na myśli drogę na cmentarz czy do szpitala? - burknął Zubek, oddychając
z ulgą. Nadal obiema rękami ściskał uchwyt nad drzwiami. Dawało mu to złudne
poczucie bezpieczeństwa podczas brawurowej jazdy.
Siedzący obok Zubka mężczyzna już otworzył drzwi, ale cofnął się do środka.
-
Czy może pani jeszcze raz odtworzyć ten donos? - zapytał.
Ewa wsunęła do magnetofonu kasetę i wcisnęła przycisk. Usłyszeli trochę
zniekształcony męski głos.
„Powtarzam. Jutro. Przejście graniczne w kierunku Wiednia. Duży amerykański
samochód. Przed południem. Dwa osiemnastowieczne płótna, trzy obrazy trumienne z
siedemnastego wieku i dwie osiemnastowieczne grafiki".
Wyraźnie słychać było przerwanie połączenia telefonicznego. Ewa wyłączyła
magnetofon. Zamyśliła się.
-
Niewiele. Ale i dużo - stwierdził z troską mężczyzna.
Ewa obejrzała się. Szosą nadjechał cadillac. Zatrzymał się przed stanowiskiem WOP-
u.
- Są - powiedziała Ewa.
Do poloneza podszedł Borewicz z dwoma celnikami. Ewa szybko wysiadła z
samochodu. Za nią z trudem wygramolił się Zubek. Borewicz przywitał się.
-
Na razie nic - stwierdził. - Od ósmej jest dwóch dodatkowych celników. Ale
jeszcze godzinę. Jedna samotna kobieta, trzy tranzyty ze Związku Radzieckiego i to
wszystko.
-
Chyba nie rewidowaliście towarzyszy radzieckich? - z niepokojem zapytał Zubek.
- Myśli pan, że tam nie ma złodziei? - uśmiechnął się drwiąco Sławek. - Tam to
dopiero mają co kraść. Wspaniałe malarstwo średniowieczne i najdroższe nowożytne.
Zubek sapnął z niezadowoleniem.
-
Dziwi mnie wasz stosunek do Związku Radzieckiego.
- Panie poruczniku, kradną wszędzie: i w Moskwie, i w Watykanie... Swołocz się
wszędzie znajdzie. Jak na razie.
Do uszu rozmawiających dobiegł dźwięk zamykanego kufra cadillaca. Spojrzeli w
tamtą stronę.
Dwóch celników rewidowało samochód i sprawdzało dokumenty pasażerów. Za
kierownicą siedział gruby Amerykanin w barwnej koszuli w kwiaty, obok niego mocno
umalowana starsza kobieta.
-
Czy pan przewozi jakieś dzieła sztuki?
-
zapytał celnik.
-
Of course, ją wiozę. Józka, pokaż malunki
- odparł z satysfakcją.
Kobieta sięgnęła na tylne siedzenie i odwijając z papieru dwa obrazy, gorliwie
wyjaśniła.
- Brat mój karę od nas dostał, na taksi jeździ i kupił nam. Proszę, hendmejdy.
Kobieta pokazała dwa odpustowe obrazy. Na jednym jeleń na tle jeziora, a na drugim
biały orzeł ułożony z muszelek na tle Tatr.
-
Bardzo ładne. - Celnik z trudem krył rozbawienie. - Dziękuję. Proszę jechać.
-
To ja przeproszę. - Szef celników spojrzał na Borewicza.
-
My tu poczekamy - odparł Sławek. - Będziemy w kontakcie wzrokowym.
-
No to na razie. - Celnik zasalutował i odszedł w stronę szlabanu.
Borewicz usiadł w otwartych drzwiach poloneza. Ewa rozejrzała się wokół z
zaciekawieniem i ruszyła spenetrować obiekt. Zubek już od jakiegoś czasu czuł ściskanie
w żołądku. Z ulgą sięgnął do teczki i wyjął kanapki. Przez chwilę szukał w teczce butelki
z kawą. Wreszcie złapał ją za szyjkę i wyciągnął. Na ziemię polał się czarny płyn. Zubek
z bezradną miną trzymał w ręku część butelki. Rozejrzał się i dyskretnie zaczął spychać
szkło na trawnik.
Borewicz nie przestawał obserwować przejścia granicznego, kątem oka dostrzegł
jednak kłopoty Zubka. Uśmiechnął się.
Nagle uwagę Sławka zwrócił wielki ciężarowy samochód przykryty brezentem, który
wjechał na parking. Porucznik poderwał się i śledził rozwój akcji. Tuż przed ciężarówką
stał biały fiat 125. Elegancko ubrany mężczyzna protestował przeciwko rewizji
samochodu.
-
Spieszę się - powiedział aroganckim tonem. - O szesnastej muszę być w Wiedniu.
Paszport służbowy - pokazał - Kazimierz Latuch. Jadę nie pierwszy raz. Trochę alkoholu
na oficjalne prezenty, trochę cepelii, trochę zaufania. Jestem członkiem partii.
Borewicz podszedł do rozmawiających, przysłuchując się rozmowie.
-
Ten pan - mężczyzna wskazał na pasażera siedzącego cały czas w samochodzie -
jest naszym zachodnim kontrahentem. Kompromitujecie mnie i moją centralę w jego
oczach. Protestuję i się nie zgadzam.
Borewicz nie przestawał obserwować przejścia granicznego, kątem oka dostrzegł
jednak kłopoty Zubka. Uśmiechnął się.
Nagle uwagę Sławka zwrócił wielki ciężarowy samochód przykryty brezentem, który
wjechał na parking. Porucznik poderwał się i śledził rozwój akcji. Tuż przed ciężarówką
stał biały fiat 125. Elegancko ubrany mężczyzna protestował przeciwko rewizji
samochodu.
-
Spieszę się - powiedział aroganckim tonem. - O szesnastej muszę być w Wiedniu.
Paszport służbowy - pokazał - Kazimierz Latuch. Jadę nie pierwszy raz. Trochę alkoholu
na oficjalne prezenty, trochę cepelii, trochę zaufania. Jestem członkiem partii.
Borewicz podszedł do rozmawiających, przysłuchując się rozmowie.
-
Ten pan - mężczyzna wskazał na pasażera siedzącego cały czas w samochodzie -
jest naszym zachodnim kontrahentem. Kompromitujecie mnie i moją centralę w jego
oczach. Protestuję i się nie zgadzam.
-
Tak tego pana przeszukanie samochodu zdenerwowało? - Borewicz zwrócił się do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin