CHYBIONE ELEKCJE
Pierwsza połowa XVIII wieku stanowiła w Polsce czasy nader osobliwe. Zapomniano wtedy o patriotyzmie i sprawiedliwości, religia zamieniała się w ciasną dewocję, prawda przeszła w obłudę, a obowiązek w warcholstwo. Narodową cnotą stało się tanie pochlebstwo. Palono czarownice, odprawiano egzorcyzmy, ćwiczono pod pręgierzem niezamężne matki. Niejaki Kazimierz Kamiński, którego podejrzewano, że zapisał swą duszę diabłu, cudem tylko uniknął śmierci, a diabła wypędzono z niego za pomocą chłosty.
Głównym zajęciem szlachty stało się jedzenie i picie, ponieważ czasy te stanowiły apogeum narodowego obżarstwa i pijaństwa. "Panowie tak w domach jak i na publicznych miejscach przebywając, kochali się w wielkich stołach, dawali sobie na publice nawzajem obiady i wieczerze" - pisał Jędrzej Kitowicz, a wojewoda wileński Krzysztof Zawisza dodawał do tego, że "kto umiał dobrze pić, pewny był fortuny, przyjaciół i honoru".
Te sybaryckie czasy stworzyły także sybaryckich monarchów, a może przez tych monarchów właśnie zostały w jakimś stopniu zainspirowane.
Los był bowiem bardzo przewrotny i postawił obok siebie dwie podobne osobistości, którym kazał najpierw rywalizować o tron, obie na tym tronie posadził, skłócił, pogodził, a na koniec wreszcie skoligacił. Mowa tu oczywiście o Stanisławie Leszczyńskim i Auguście III Wettynie.
Leszczyński, chociaż przeżył Augusta, był od niego znacznie starszy. Żył zresztą wyjątkowo długo i kto wie, czy gdyby nie nieszczęśliwy wypadek, nie doczekałby rozbiorów Polski, obchodząc wtedy swoje setne urodziny. Wywodził się z rodu magnackiego, chociaż nie najwyższej proweniencji. Jego genealogia sięgała XIV wieku, czyli czasów Rafała z Leszna. Imię Rafał było zresztą w tej rodzinie dziedziczne, ponieważ nosili je sekretarz Zygmunta Starego, wojewoda bełsko-kujawski, kasztelan wiślicki, a także ojciec Stanisława, podstoli wielki koronny.
Tenże podstoli nie pozostawił po sobie najlepszej opinii, ponieważ w czasie najazdu szwedzkiego trzymał stronę Karola Gustawa. Na Szwedach opierał się także jego syn i to oni, zmusiwszy do abdykacji Augusta II Mocnego, po raz pierwszy wprowadzili go na tron polski. Było to wszakże panowanie czysto iluzoryczne, ponieważ kiedy po klęsce połtawskiej August powrócił do Polski, Stanisław musiał uciekać z kraju. Azylu szukał najpierw w Turcji, gdzie snuł plany rozbioru swojej ojczyzny, pragnąc wykroić dla siebie jakiekolwiek królestwo. Potem udał się do Szwecji i został głównodowodzącym armii, ale gdy August II nasłał na niego siepaczy, przestraszył się i wyjechał do Alzacji. I właśnie wtedy zdarzyła się rzecz zdumiewająca, o której nigdy zapewne nie marzył. Został teściem króla Francji Ludwika XV, od którego otrzymał w dożywocie księstwo Lotaryngii.
Po śmierci Augusta II Leszczyński raz jeszcze usiłował wygrać swoją szansę. W przebraniu kupca udał się do kraju, stanął do elekcji i po raz drugi został wybrany królem. Opowiedziało się za nim dwanaście tysięcy elektorów, podczas gdy jego konkurent August III otrzymał zaledwie tysiąc głosów. Za Augustem stała jednak potęga Rosji, której wojska wchodzić poczęły na przedmieścia Warszawy. Ponownie król elekt musiał uchodzić ze stolicy i czynił to bardzo pośpiesznie. Pojechał najpierw do Gdańska, później zaś do Królewca. W Królewcu, dzięki swojej ogładzie i znacznej wiedzy, pozyskał zaufanie króla Prus Fryderyka Wielkiego. Prowadził z nim filozoficzne dysputy, ale nie udało mu się namówić pruskiego monarchy do interwencji w Polsce. Wyjechał zatem do swej Lotaryngii, zrzekł się formalnie tronu i pędzić począł spokojny żywot sybaryty, do którego był zresztą stworzony. Rozmyślał, filozofował, snuł plany reform, pisał, ale nade wszystko folgował urokom stołu i łoża. Jego oficjalną metresą była w tym czasie markiza de Boufflers. Spędził w ten sposób ponad trzydzieści lat, wyzbywając się wszystkich ambicji politycznych. Pogodził się nawet ze swoim dawnym konkurentem Augustem III, z którym wszedł nawet w rodzinne koligacje, kiedy jego wnuk, delfin Francji, poślubił córkę Augusta Marię Józefę.
Stary i coraz grubszy eks-monarcha pomimo swego wieku i pobożności pędził życie nader rozpustne i wystawiał na szwank dobre imię swej córki, królowej Francji.
Córka postanowiła go w końcu ożenić i jako kandydatkę na żonę wybrała mu siostrę swojej synowej, Marię Krystynę Wettyn, młodszą od Leszczyńskiego o pięćdziesiąt osiem lat. Były król, po początkowych oporach, zaakceptował w końcu ten związek, który miał sprawić, że zostałby nie tylko dziadkiem, ale także szwagrem następcy francuskiego tronu. Z niewiadomych przyczyn do małżeństwa jednak nie doszło, a Marii Krystynie przyznano uposażenie w opactwie Ramiremont. Przebywała w nim ona aż do końca swojego krótkiego życia. W kilka lat po jej śmierci zmarł także wiekowy niedoszły małżonek.
Konkurent Leszczyńskiego do tronu, August III, był jedynym legalnym synem Augusta II Mocnego. Już od najmłodszych lat ojciec przygotowywał go do objęcia sukcesji i w tym celu zmusił do zmiany wyznania luterańskiego na katolickie. Wysłał go także w podróż po Europie, aby mógł się zapoznać z zasadami rządzenia państwem. Z tego czasu zachowała się charakterystyka królewicza, którą skreślił feldmarszałek Flemming: "Kocha się we wspaniałościach i kosztownych strojach i ma przekonanie, że zna się na tym. Kocha jedzenie, dobre i drogie wino, ale ich nie nadużywa. Uwielbia włoską muzykę. Posiada inklinacje właściwe dla książąt - do polowań, koni, psów. Jest skąpy, o ile chodzi o pieniądze, którymi rozporządza, lecz bardzo liberalny, gdy wydają je ci, którzy trzymają kasę. Ma wielką skłonność do dam, lecz gardzi bałamutkami. Kiedyś rumienił się, gdy rozmawiano przy nim o zalotach miłosnych, ale od jakiegoś czasu tak się do tego przyzwyczaił, że odczuwa przyjemność, gdy mu się o tym opowiada. Sądzi, że jest całkowicie obojętny na płeć piękną, lecz sądzę, że stać go na uczucia". Charakterystykę tę Flemming pisał, kiedy królewicz miał dwadzieścia cztery lata. Wtedy rzeczywiście przeżywał jakieś bliżej nieokreślone miłostki, zwłaszcza zaś podczas swojego pobytu we Francji.
W rok później ojciec ożenił go z córką cesarza Józefa I - Marią Józefą. Małżeństwo to miało charakter dynastyczny, ponieważ August II, obserwując wymieranie męskich linii Habsburgów, pragnął w ten sposób przybliżyć syna do cesarskiej korony. Syn cesarzem jednak nigdy nie został, a tron polski zawdzięczał wyłącznie poparciu imperatorowej Rosji. Małżeństwo wpłynęło jednak na zmianę obyczajów Augusta. Maria Józefa była kobietą nader pobożną i otaczała swoją opieką kościoły i zakony, spośród których upodobała sobie szczególnie zakon jezuitów. Za swoje podstawowe zadanie uważała wszakże rodzenie mężowi dzieci i urodziła ich w sumie czternaścioro: siedmiu synów i siedem córek. Wszystkie córki jako pierwsze imię otrzymały Maria, na cześć Matki Bożej, natomiast wśród synów przewijało się imię Franciszka Ksawerego, świętego zakonu jezuitów.
August zerwał z przelotnymi miłostkami i został wierny swojej wiecznie brzemiennej żonie. Kiedy po jej śmierci namawiano go, aby wziął sobie metresę, zareagował na to prawdziwym oburzeniem.
Od czasu małżeństwa począł jednak tyć i pulchny dotychczas młodzieniec zamienił się w otyłe monstrum. Powiadano zresztą, iż w tym czasie zjadał na obiad co najmniej dwadzieścia potraw. Jakie to były potrawy, podpowiada nam Jędrzej Kitowicz: rosół, barszcz, bigos, gęś ze śmietaną i grzybami, flaki, cielęcina na szaro, cielęcina na biało ze śmietaną, kury, kurczęta, gęsi na rumiano, indyki, kapłony, baranina z czosnkiem, prosięta, nogi wołowe w galarecie, wędzonka wołowa, kiełbasy, kiszki z ryżem, zające, sarny, jelenie, dziki, przepiórki, kuropatwy, cietrzewie.
Król obrastał zatem w sadło, czemu towarzyszyła postępująca degradacja psychiczna. Najmilszym zajęciem stało się strzyżenie papieru, strzelanie przez okna do wałęsających się po ulicy psów, policzkowanie błaznów i udział w polowaniach. Polowania te, ze względu na królewską tuszę, urządzano na pałacowych dziedzińcach, na których ustawiano drzewa i wpuszczano zwierzynę. Każdy strzał był celny i zdarzało się, że na jednym takim "polowaniu" król kładł trupem i sześć niedźwiedzi.
Odseparowany od swoich poddanych August stawał się coraz bardziej człowiekiem samotnym, a samotność ta była szczególnie odczuwalna po śmierci Marii Józefy. Interesował się wprawdzie sztuką, kochał operę i nie opuszczał żadnej premiery. W Polsce bywał bardzo rzadko. W ciągu swojego trzydziestoletniego panowania spędził w niej w sumie niecałe dwa lata.
Śmierć miał symboliczną. Skonał niespodziewanie na próbie generalnej opery "Leucippe", która uświetnić miała jubileusz jego panowania. Umarł w Dreźnie i - podobnie jak Stanisław Leszczyński - nie spoczął nigdy w królewskich grobach na Wawelu.
dervozavilus