Rozdział 5 - Dylematy.pdf

(123 KB) Pobierz
Rozdział 5 - Dylematy
Rozdział 5 – Dylematy
Śmierć Sama wstrząsnęła wszystkimi. Na pogrzebie pojawiły się
osoby ze szkoły w rezerwacie oraz przyjaciele z Forks. Rodzina Sama
przygotowała tradycyjny plemienny pogrzeb. Cała wilcza sfora, wraz ze
mną, Charlim, oraz rodziną Cullenów uczestniczyła w tym smutnym
wydarzeniu. Traktat nie został zerwany gdyŜ obydwie strony
porozumiały się i wspierały w tej jakŜe trudnej sytuacji. Nie było
zwykłego grobu tak jak jest to w zwyczaju Amerykanów. Rodzina Sama
ubrała go w czyste wyjściowe ubranie, owinęła białym płótnem i
połoŜyła na zbudowanym z drewna ołtarzu. Indiańskie kobiety zaczęły
śpiewać tradycyjne pieśni Ŝałobne, a męŜczyźni wtórowali im bębnami.
Kwiaty i wiązanki zostały złoŜone na ciele zmarłego. Mimo, Ŝe od
śmierci wilkołaka mięły dwa dni nadal nie mogłam się otrząsnąć.
Rozpaczałam i obwiniałam siebie o jego odejście. Edward razem z
Jacobem pocieszali mnie, zresztą jak pozostała reszta wilczych braci. W
268834894.001.png
pewnym momencie ujrzałam jak stary Bill ojciec Jacoba bierze
pochodnie i podpala ołtarz na którym leŜał Sam. Wszyscy padli na
kolana i kaŜdy z osobna modlił się do swojego Boga o opiekę nad duszą
zmarłego. Po uroczystości ja nadal zalana łzami wracałam do domu pod
opieką trzech najwaŜniejszych męŜczyzn w moim Ŝyciu. Edwarda,
Jacoba i Charliego…
****
- Kochanie, chciałbym z Tobą powaŜnie porozmawiać –
powiedział do mnie Edward kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju.
- Słucham Cię…
- Jutro jest zakończenie roku szkolnego, wiem Ŝe to dla Ciebie
waŜna chwila w końcu tylko raz kończy się liceum, - przy tych słowach
dostrzegłam ledwo widoczny uśmiech - dlatego chciałem Ci powiedzieć,
Ŝe razem z Jasperem ustaliliśmy datę naszego podwójnego ślubu…
- Jak to? – spytałam z przeraŜeniem. Nie byłam jeszcze gotowa,
nie tak szybko i to po tym wszystkim, po śmierci Sama, po walce? – W
jaki dzień chcecie to zorganizować?
- Właśnie do tego zmierzałem, ale mi przerwałaś, chcę abyśmy
pobrali się w dzień Twojego zakończenia roku szkolnego czyli jutro. –
No nie jeszcze tego brakowało to jest znacznie za szybko
- Nie wiem czy to dobry pomysł
- Dlaczego tak uwaŜasz? – spytał wampir
- Nie sądzisz, Ŝe wesele od razu po pogrzebie to lekkie przegięcie?
Nie chodzi o to, Ŝe nie chce tylko Ŝe trochę nie wypada, przynajmniej
nie tak szybko.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi – odparł rozpromieniony
Cullen – więc zapytałem się o zgodę i przy okazji zaprosiłem całą wilczą
sforę, oczywiście zaproszenie Jacoba – zobaczyłam, Ŝe wymawia jego
imię z przygryzioną wargą- zostawiam Tobie. – no nie tego było za
wiele. Spojrzałam na niego z groźna miną.
- A przygotowania, suknia, moja mama, druhny? – próbowałam
jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Wszystko jest załatwione. Zaproszenia wysłane do wszystkich,
ceremonia i wesele odbędzie u nas w domu, sukniami zajęły się juŜ Alice
i Esme. Jeśli chodzi o druhnę to musisz sama kogoś wybrać.
- Kochanie to wszystko dzieje się dla mnie za szybko, naprawdę.
Wiesz, Ŝe bardzo Cię kocham i chcę spędzić z Tobą cała wieczność ale,
ale…
- Co się dzieje? Powiedz mi skarbie
- Ja się po prostu boję – na twarzy Edwarda pojawił się uśmiech od
ucha do ucha. Świetnie jego to śmieszyło a mnie chciało się płakać.
Spojrzałam na podłogę, a Cullen wziął mnie w objęcia.
- Nie ma się czego bać, to tylko ślub. – tak dla niego to tylko a dla
mnie to aŜ.
- Ja, ja muszę się zastanowić. – tym twierdzeniem zbiłam go z nóg.
Spojrzał się na mnie z miną bitego psa. Widać było, Ŝe sprawiłam mu
tym przykrość.
- Nie myślałem Bello, Ŝe nie będziesz chciała wyjść za mnie.
- Nie to nie tak! Kocham Cię nad Ŝycie ale to wszystko dzieje się
tak szybko, przecieŜ powiedziałam Ci tak kiedy poprosiłeś mnie o rękę
więc zdania nie zmienię tylko muszę się zastanowić, pobyć trochę w
samotności, chcę to sobie wszystko w głowie poukładać.
- W takim razie zostawiam Cię samą, przyjdę do Ciebie wieczorem.
- to powiedziawszy ucałował mnie w policzek i wyskoczył przez okno.
Zostałam zupełnie sama z dręczącymi mnie myślami. Naprawdę
kochałam Edwarda lecz panicznie bałam się ślubu, nie wiedziałam co
mam zrobić. Postanowiłam, Ŝe pójdę na przechadzkę. Narzuciłam na
ramiona czerwone bolerko i wychodząc spojrzałam na swój pokój.
Zielone ściany, biurko, stara szafa, to wszystko miałam zostawić juŜ na
wieczność. Do tego jeszcze biedny Charlie, po mojej przemianie nie będę
mogła się z nim widywać bo mogłabym mu zrobić krzywdę. Właśnie
jeszcze została kwestia mojej przemiany. Tak bardzo jej pragnęłam
jeszcze bardziej niŜ tego ślubu, bo w sumie ślub to tylko papier a tak to
mogłabym być z Edwardem juŜ na zawsze, bez Ŝadnych ograniczeń.
Wyszłam z domu. Mijając swoja stara furgonetkę, mojego biednego
Chevroleta wiedziałam, Ŝe z nim takŜe będę musiała się rozstać, gdyŜ
Edward na pewno sprawi mi nowy samochód. Szłam drogą i
zastanawiałam się nad wszystkimi za i przeciw. Przeciw było duŜo, lecz
za jeszcze więcej. Powoli od oświadczyn zaczęłam się nastawiać
psychicznie do tego wszystkiego, lecz nie wiedziałam, Ŝe w jeden
wieczór będę musiała podjąć tę trudną decyzję. Nogi same zaprowadziły
mnie do granicy Forks i rezerwatu. JuŜ wiedziałam co mam zrobić
musiałam porozmawiać z moim jedynym przyjacielem. Przeszłam przez
skrawek lasu i ujrzałam na małym pustym polu dom Jacoba Blacka. Nie
podeszłam do drzwi coś mnie podkusiło abym zajrzała najpierw do niego
przez okno. Podkradłam się jak złodziej i na kuckach spojrzałam w jego
okno. Światło się nie paliło więc nie mogłam niczego dojrzeć mimo tego,
Ŝe wytęŜałam swój wzrok.
- A czemuŜ to się zakradasz pod mój dom? – usłyszałam za sobą
czyjś przytłumiony głos. Krzyknęłam i złapałam się za serce w
oczekiwaniu na zawał, który miał nie nadejść.
- BoŜe Jake ale mnie wystraszyłeś. - powiedziałam kiedy ujrzałam
młodego Indianina
- Było się nie skradać loca pod moje okno – śmiał się wilkołak
- Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam po prostu
z Tobą porozmawiać.
- Nie ma sprawy, chodź przejdziemy się – powiedział Jacob i
objął mnie przyjaźnie ramieniem.
Szliśmy długo w milczeniu, kiedy w końcu zaczęłam mówić.
- Widzisz Jake mam mały problem…
- Mów śmiało, wiesz Ŝe zawsze Cię wysłucham k końcu od czego
są przyjaciele.
- Rozmawiałam dzisiaj z Edwardem, właściwie to on ze mną
rozmawiał. Wiesz, Ŝe jutro mam zakończenie roku szkolnego?
- JakŜe śmiałbym zapomnieć. – uśmiechał się wilkołak, nie
domyślał się co mu zaraz powiem.
- Edward ustalił juŜ datę naszego ślubu… - zbiłam Blacka tym z
tropu, uśmiech z jego twarzy zniknął w mgnieniu oka.
- Kiedy? – tylko to zdołał powiedzieć przyjaciel. Raniłam go
bardzo tą wiadomością.
- Jutro… - spuściłam głowę i czekałam na wybuch gniewu lecz się
nie doczekałam.
- Co zamierzasz?
- Nie wiem, dlatego chciałam z Tobą porozmawiać. – mimo, Ŝe się
ściemniało dostrzegłam błysk w jego oczach. – potrzebuję rady Jacob ja
po prostu boję się tego ślubu. Najchętniej zapadłabym się teraz pod
ziemię tak, by mnie nikt nigdy nie odnalazł.
- CięŜko mi Tobie doradzać w takich sytuacjach wiesz o tym.
- Wiem ale mimo wszystko proszę Cię o to.
- Mówisz, Ŝe nie jesteś jeszcze gotowa na ślub, ale mimo wszystko
go kochasz, ale on Cię do tego zmusza tak?
- Tak jakby.
- Wiesz, Ŝe ja nigdy bym tak nie postąpił Bello? Wiesz, Ŝe nigdy
bym nie zrobił nic przeciwko Twojej woli.
- Wiem, dlatego kocham Cię za to. – stanęliśmy Jacob przytulił
mnie mocno do siebie i spojrzał mi w oczy.
- Ucieknijmy razem Bello…
****
- Cześć Charlie czy Bella jest u siebie? – zapytał Edward
wchodząc do domu swojej dziewczyny.
- O Edward nie zauwaŜyłem kiedy wszedłeś. Nie Belli nie ma
wyszła jakieś trzy godziny temu. Powiedziała, Ŝe musi się przewietrzyć.
- Dziwne przecieŜ byliśmy umówieni. – na twarzy Charliego
pojawił się skromny uśmiech, który Cullen i tak zauwaŜył. Wampir
wiedział, Ŝe ojciec jego narzeczonej go nie lubi za to, Ŝe opuścił ja
prawie na rok i wyjechał do Włoch.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin