Jakub L Zwykłe przygody.txt

(67 KB) Pobierz
LECH M. JAK�B

ZWYK�E PRZYGODY

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Piszemy ksi��k�!
Na imi� mi Teodor. Mieszkamy razem z mam� i tat� nad samym morzem, w Ko�obrzegu.
Moja mama jest piel�gniark�, pracuje w sanatorium, a tata jest pisarzem.
Tak naprawd�, to w Ko�obrzegu jeste�my dopiero od czterech miesi�cy. Przedtem
mieszkali�my w Bia�ogardzie z dziadkiem Cyrylem, cioci� Justyn� i wujkiem 
Jankiem.
Troch� �a�uj�, �e wyprowadzili�my si� z Bia�ogardu, bo zosta� tam m�j najlepszy 
kolega,
Benek. Benek by� bardzo fajny.
Teraz mam nowych koleg�w: Jacka, Jarka, Ma�ka, uparciucha Jurka, grubego Melona 
i
dwie dziewczyny � Iwon�, siostr� Jacka i Agat� � ale nie ze wszystkimi lubi� si� 
bawi�.
Jak tylko dostali�my nowe mieszkanie, przyjechali ciocia Justyna ze stryjem 
Albinem pom�c
w przeprowadzce. Co si� wtedy dzia�o! Mama �le si� czu�a i tylko rozkazywa�a.
Stryj Albin, jak zwykle, zaraz pok��ci� si� z mam� i wyjecha� zniech�cony, bo 
mama kaza�a
chyba z dziesi�� razy przestawia� meble z miejsca na miejsce. Tata nic nie 
m�wi�, tylko
chodzi� z kompresem na g�owie. Nie wiem dlaczego, bo przeprowadzka to jednak 
fajna
rzecz!
W ko�cu wszystko stan�o na swoim miejscu i nareszcie � jak powiedzia�a mama � 
zacz�li�my
porz�dnie mieszka�.
Mamie sko�czy� si� urlop i musia�a p�j�� do pracy. Tacie zosta�o jeszcze kilka 
dni wolnego,
bo nie powiedzia�em, �e chocia� jest pisarzem, to pracuje w biurze, co � jak sam 
twierdzi
� jest totalnym nieporozumieniem.
Ja te� tego nie rozumiem, ale nie wolno o tym m�wi�, bo tata zaraz okropnie si� 
denerwuje.
Mama zawsze �mieje si� z tego i powtarza, �e tata jest najlepszym pisarzem w�r�d 
urz�dnik�w
i najlepszym urz�dnikiem w�r�d pisarzy. Wtedy tata zapala fajk� i m�wi, �e zna 
bez
por�wnania lepsze dowcipy, lecz nie chce mamie psu� humoru.
Wczoraj by�a burza. Siedzieli�my w domu i mama zagadn�a tat�:
� Piszesz te ksi��ki i piszesz, ale dlaczego w�a�ciwie nigdy nie spr�bujesz 
napisa� czego�
dla dzieci?
Tata zawo�a� mnie i o�wiadczy�, �e owszem, spr�bowa� mo�e, lecz wsp�lnie ze mn�.
Ucieszy�em si�, jak nie wiem co.
� Tylko o czym?
� O czym? � za�mia�a si� mama. � Napiszcie wiersz o koniu, kt�ry nie by� koniem.
� A co dostaniemy w nagrod�? � spyta� tata.
� Jab�ecznik.
To by� bombowy pomys�, bo bardzo lubimy jab�ecznik! Zaraz zacz�li�my pisa�. Nie 
najlepiej
nam sz�o, ale wreszcie sko�czyli�my.
Mama w tym czasie zd��y�a wyj�� ciasto z piekarnika, nakry�a st� ��tym obrusem 
w
br�zowe pasy i poda�a herbat�. Zajadali�my pyszny jab�ecznik, a tata czyta�:
By� sobie raz ko�, ogromny jak s�o� �
uszy podobne mia� do uszu os�a,
brod� podobn� do brody koz�a,
troje oczu na czole
i racice bawo�u na dole.
Skrzyd�a na grzbiecie mu �opota�y,
kosmyki sier�ci brzuch porasta�y,
w wodzie jak ryba pomyka�,
a jego d�uga�ny ogon a� nieba dotyka� �
wi�c, to chyba nie by� ko�?
Mamie spodoba� si� nasz wiersz. Zamy�li�a si� i po chwili zapyta�a:
� A mo�e ksi��k� napiszecie wsp�lnie?
Tata podrapa� si� fajk� po g�owie i zmarszczy� brwi.
� Hm, hm � chrz�kn��. � Wiecie, to nie jest wcale taka g�upia my�l! Teodor 
b�dzie opowiada�,
a ja spr�buj� to jako� zapisa�...
� Wymy�limy histori� o niezwyk�ych przygodach w Afryce albo na Alasce! � 
zawo�a�em,
przypominaj�c sobie czytane niedawno przez mam� opowiadania pana Londona.
� No nie � zaprotestowa� tata. � Je�eli mamy ju� co� pisa�, to bez wymy�lania. 
Pomy�l
tylko, czy� ma�o przyg�d dzieje si� wok� ciebie? I to dostatecznie blisko? 
zmru�y� oko i
skin�� g�ow� w kierunku okna, wychodz�cego na podw�rze.
Mama natychmiast przyklasn�a pomys�owi.
Wyjrza�em przez okno. W�a�nie gruby Melon strzela� z procy w dyndaj�cy na 
drzewie
balon Agaty...
Jak to by�o z rowerem
�ycie jest do kitu. Zawsze tak m�wi�em, a teraz to potwierdzam. Obiecali mi 
przecie� rower.
I co z tego wysz�o? A by�o tak.
W niedziel� rano mama powiedzia�a tatusiowi, �eby wzi�� mnie na spacer, bo 
przeszkadzamy
w sprz�taniu. Tata nic nie odpowiedzia�. Poszli�my nad rzek�. Zaraz usiad� na 
�awce i
wcale nie chcia� si� ze mn� bawi�. M�wi�, �e musi sko�czy� czyta� ksi��k� i 
�ebym nie marudzi�.
Ju� chcia�em przypomnie�, �e mama kaza�a si� mn� zajmowa�, ale nadjecha� Jurek 
na
rowerze.
Jurek dosta� nowy rower! Dumny pomacha� mi r�k�, a ja pokaza�em fig�, �eby nie 
my�la�,
�e mu zazdroszcz�. Wtedy on krzykn��:
� Umiem jecha� bez trzymanki!
I b�cn�� w barierk�. Bucza� jak sto lokomotyw. Podskoczyli�my i tata podni�s� go 
z ziemi.
Wtedy Jurek zacz�� becze� jeszcze bardziej. Tata mia� tak� min�, jakby nie 
wiedzia�, co dalej
robi�. Pan w�dkarz, kt�ry siedzia� na mostku, krzykn�� na tat�:
� Jak panu nie wstyd!
Tata odpowiedzia�:
� Prosz� si� nie wtr�ca�, jak pan nie wie, o co chodzi.
Pan w�dkarz by� z�y:
� Przecie� widz�, �e bije pan dziecko!
Tata zrobi� si� czerwony jak pomidor i krzykn�� zdenerwowany:
� Pan... pan nie wie, co m�wi!
Nie s�ucha�em dalej, bo zobaczy�em Jacka. On te� mia� rower! Jak tylko Jurek 
zobaczy�,
�e Jacek ma taki sam rower, przesta� p�aka�, zeskoczy� z �awki i wyrwa� Jackowi 
kierownic�.
Jacek zacz�� wrzeszcze�:
� Oddaj, to m�j! Bo zawo�am mam�! Ma � mo!
Jurek da� Jackowi w ucho, a Jacek zaraz mu odda�. No, to wmiesza� si� tata. 
Chwyci� Jurka
za ucho, Jacka za r�k� i odprowadzi� na bok. Jurek zn�w zacz�� becze�, wi�c tata 
pu�ci�
ucho i wtedy Jurek grzmotn�� Jacka w oko.
Pan w�dkarz podszed� do taty i powiedzia�:
� Je�li pan zaraz nie uspokoi tej zgrai, to nie wiem, co zrobi�!
Szybko wsiad�em na rower i odjecha�em. Szkoda, �e nie mam roweru. Wszystkie 
ch�opaki
maj�. Nawet Jurek teraz dosta�, tylko ja nie. To niesprawiedliwe!
Gdy wr�ci�em, tata mia� ponur� min�. Kaza� Jurkowi szybciej je�� lody:
� Ja te� chc� loda! � zawo�a�em. Bardzo lubi� lody, chocia� mama m�wi, �e mam 
s�abe
gard�o.
� A fig�! Nie dostaniesz, bo ukrad�e� mi rower � powiedzia� Jurek. K�amca! 
Przecie� tylko
poje�dzi�em troch�.
� Teodorze, dlaczego to zrobi�e�? � spyta� tata, jakby nie wiedzia�, �e lubi� 
je�dzi� na rowerze.
� Przecie� i tak nikt na nim nie je�dzi� � odpowiedzia�em.
Jurek podlizywa� si� tacie:
� Teodor zabra� mi link� wczoraj!
Phi, g�upia linka. Chcia�em mu odda�, ale teraz lizusowi nie oddam.
� Zgubi�em.
� Co?
Tata zmarszczy� brwi i machn�� r�k�:
� Zaraz oddaj rower i przepro� Jurka. I �eby mi to by�o ostatni raz!
� Ja chc� moj� link�! Ja chc� moj� link�! Ja musz� mie� moj� link�! � wrzeszcza� 
Jurek.
� Uspok�jcie si�, bo zwariuj� � powiedzia� cicho tata. � Jurku, mo�e masz ochot� 
na jeszcze
jednego loda i b�dziemy kwita?
� Tak, tak! � ucieszy� si� Jurek.
Specjalnie tak wrzeszcza�, �eby dosta� drugiego loda. Chytrus. Jeszcze 
popami�ta! Powiedzia�em,
�e te� chc� i udawa�em, �e zbiera mi si� na p�acz. Tata da� nam po dziesi�taku i 
poszli�my
do budki z lodami. Stukn��em Jurka w kostk� i powiedzia�em, �e linki mu nigdy 
nie
oddam, a takiego roweru nie chc�, bo to dzieci�cy. B�d� mia� wi�kszy. Tata mi 
jutro kupi.
Wtedy on powiedzia�, �e jak zwykle k�ami�. Chcia�em mu zrobi� blach� na czole, 
ale tata na
nas patrzy�. No, to za�o�y�em si� o cztery czekoladowe cukierki, �e b�d� mia� 
rower na pewno.
Tata pog�aska� Jurka po g�owie i kaza� mu i�� z lodem i rowerem do domu.
� Na nas te� czas. Pewnie mama czeka z obiadem.
W domu mama spyta�a:
� No i jak, bawili�cie si� dobrze?
Szybko powiedzia�em, �e tata obieca� mi kupi� rower, chocia� tak naprawd� wcale 
nic takiego
nie m�wi�.
� Rower? Za co? � spyta�a mama.
� Ja? � zdziwi� si� tata.
Ju� chcia� co� doda�, ale zobaczy�, �e id� do jego szafki. Wiedzia�em, �e st�uk� 
ulubiony,
porcelanowy wazon mamy, a skorupy schowa� w szafce. Mama szuka�a wazonu od �rody 
i na
pewno b�dzie strasznie z�a, kiedy dowie si�, jak to by�o.
� Aaa, tak, zgadza si�, obieca�em � powoli powiedzia� tata i nie wiadomo 
dlaczego, zrobi�
tak� jak�� dziwn� min� � pod warunkiem, �e b�dzie grzeczny.
� Hurra! � krzykn��em. � B�d� mia� rower!
Uca�owa�em mam� i tat� i zaraz by�em grzeczny. Ca�y czas siedzia�em spokojnie, 
u�o�y�em
nawet klocki, ustawi�em buty w przedpokoju i mama pozwoli�a mi odkurzy� 
mieszkanie.
To znaczy, tata troch� mi pomaga�. Ca�e popo�udnie by�em tak grzeczny, �e a� nie 
mog�em
wytrzyma�. Wieczorem nie wytrzyma�em i spyta�em, kiedy b�dzie ten rower.
� Mo�e jutro, mo�e pojutrze.
� Ja chc� jutro! Obieca�e�!
Mama powiedzia�a, �e jutro to chyba nie, ale za kilka dni albo do ko�ca tygodnia 
� to na
pewno.
Wtedy przypomnia�em sobie zarozumia�ego Jurka i zacz��em i�� w kierunku szafki. 
Tata
zagrodzi� mi drog� i wyja�ni� mamie:
� Ostatecznie mo�emy podj�� z ksi��eczki. Chyba co� tam jeszcze jest?
Nie my�la�em, �e tak si� boi mamy.
Mama wzruszy�a ramionami:
� R�bcie, jak chcecie.
Przysz�o jutro. Wsta�em pierwszy � mama i tata jeszcze spali. Chcia�em zrobi� 
kanapki i
zagrza� mleko. Ale mleko wypad�o z lod�wki i p�k�a butelka. Przybieg�a mama i 
chwyci�a
mnie na r�ce, bo my�la�a, �e co� sobie zrobi�em.
Po po�udniu ju� nie mog�em wytrzyma� z tej grzeczno�ci. Krzykn��em:
� Co wreszcie z tym rowerem?!
Tata popatrzy� na mnie tak, jakbym zn�w rozla� mleko i kaza� i�� spyta� mam�, 
czy nie
wie, gdzie jest jej ulubiony wazon. Czy przypadkiem nie w szafce?
Zrobi�o mi si� strasznie g�upio wobec taty i chyba ju� wiedzia�em, co mam 
zrobi�.
Jak to by�o z imieninami Jacka
Doro�li s� chyba nienormalni. Ci�gle czego� od nas chc�: nie d�ub w nosie, st�j 
prosto, bo
ci garb wyro�nie, podci�gnij spodnie.
M�j tata jest fajny, bo nigdy nic takiego nie m�wi, tylko mruga okiem albo zwija 
usta w
tr�bk� i gwi�d�e. Wtedy mama denerwuje si� i m�wi, �e jest niepowa�ny, a tata na 
to, �e kto�
tu nie ma dzisiaj humoru i ka�e mi siedzie� cicho, a� temu komu� przejdzie. Al� 
mamie nie
zawsze przechodzi...
Bardzo �miesznie by�o, jak poszli�my na imieniny Jacka. Na szcz�cie opr�cz 
doros�ych i
Jacka byli te� Maciek, Jarek, gruby Melon, Agata i ruda Iwona, siostra Jac...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin