James Patterson, Maxine Paetro - Kobiecy Klub Zbrodni 05 - Piąty jeździec apokalipsy.pdf

(1014 KB) Pobierz
Microsoft Word - Patterson James & Paetro Maxine - Kobiecy Klub Zbrodni 05 - Piąty jeździec apokalipsy.doc
JAMES PATTERSON & MAXINE PAETRO
PIĄTY JEŹDZIEC APOKALIPSY
Z angielskiego przełożyła ANNA KOŁYSZKO
WARSZAWA 2007
Tytuł oryginału: THE FIFTH HORSEMAN
Proszę, niech przyjmą nasze wyrazy wdzięczności: dr Humphrey Germaniuk, lekarz
medycyny sądowej z hrabstwa Trumbull, Ohio, za udostępnienie nam teorii i praktyki
medycyny sądowej, niezrównany komendant policji Richard Conklin z Biura Śledczego w
Stamford, Connecticut, oraz nasz konsultant medyczny, dr med. Allen Ross z Montague,
Massachusetts.
Pragniemy również podziękować prokuratorom Philipowi R. Hoffmanowi, Kathy
Emmett i Marty'emu White'owi za udostępnienie nam swoich ekspertyz prawnych.
Szczególną wdzięczność winniśmy naszym znakomitym asystentkom badawczym -
Lynn Colomello, Ellie Shurtleff, Yukie Kito i niezastąpionej Mary Jordan.
PROLOG
Była północ
Rozdział 1
Deszcz bębnił mocno o szyby, kiedy w Szpitalu Miejskim San Francisco rozpoczął się
obchód na nocnej zmianie trwającej od północy do ósmej rano. Na Oddziale Intensywnej
Opieki Medycznej spała trzydziestoletnia Jessie Falk, unosząc się na wywołanym percocetem
rozlewisku błogiego światła.
Od lat nie miała tak pięknego snu.
Razem z trzyletnią Claudią, promyczkiem swojego życia, kąpała się w basenie przy
domu babci. Dziewczynka miała na sobie urodzinowy kostium i różowe rękawki do pływania.
Machała rękami w wodzie, a słońce migotało w jej blond loczkach.
- Ojciec Wergiliusz prosi, żebyś pocałowała mnie jak motylek.
- Mamusiu, motylek tak muska?
Z krzykiem i śmiechem kręciły się w kółko i zanurzały, wołając „ziuuuuuuuu”, gdy
wtem ostry ból nieoczekiwanie przeszył pierś Jessie.
Obudziła się z krzykiem, gwałtownie usiadła i przycisnęła ręce do klatki piersiowej.
Co się dzieje? Co to za ból?
Natychmiast uświadomiła sobie, że leży w szpitalu i że znów ma nudności.
Przypomniała sobie, jak ją tu przywieziono, jak lekarz w karetce pocieszał, że nie ma powodu
do obaw, bo wszystko będzie dobrze.
Osunęła się na materac i tracąc przytomność, obmacywała krawędź łóżka w
poszukiwaniu dzwonka do pielęgniarek. Dzwonek jednak wyśliznął jej się z ręki i upadł.
Tylko uderzył głucho w bok łóżka.
Boże, co się dzieje? Brak mi tchu. Coś potwornego. Niedobrze mi, pomyślała z
przerażeniem.
Szarpiąc głową w obie strony, Jessie omiatała spojrzeniem ciemną szpitalną salę.
Nagle w oddali dostrzegła ludzką sylwetkę. Znajoma twarz.
- Chwała Bogu - szepnęła. - Pomocy. Moje serce. Wyciągnęła ręce, chwyciła słabo
powietrze, ale osoba stojąca w cieniu ani drgnęła.
- Błagam - ponowiła prośbę.
Ten ktoś nie podszedł, nie kwapił się z pomocą. Co się dzieje? Przecież to szpital.
Osoba stojąca w cieniu tu pracuje.
Mroczki stanęły Jessie w oczach, a rozdzierający ból pozbawił ją tchu. Raptem cały
obraz skupił się w jednej gwiazdce białego światła.
- Błagam, pomocy. Chyba już...
- Tak, Jessie - potwierdziła osoba w cieniu. - Umierasz. Piękny widok, jak
przechodzisz na drugą stronę.
Rozdział 2
Jessie biła rękami o pościel niczym ptaszek trzepoczący skrzydełkami. Po chwili ręce
zastygły w bezruchu. Umarła.
Nocna zjawa podeszła, uklękła przy łóżku. Na twarzy młodej kobiety wystąpiły
plamy, zasinienia. Była wilgotna w dotyku, źrenice miała nieruchome. Brak tętna. Żadnych
oznak życia. Gdzie ona teraz jest? W niebie, w piekle, nigdzie?
Tajemnicza postać podniosła dzwonek z podłogi, naciągnęła zmarłej koc, poprawiła
blond włosy i kołnierzyk koszuli, osuszyła chusteczką ślinę na wargach.
Zwinnymi palcami podniosła z nocnego stolika zdjęcie w ramce stojące obok telefonu.
Śliczna młoda matka z córeczką na ręku. Mała chyba ma na imię Claudia...
Nocna zjawa odstawiła zdjęcie, zamknęła Jessie Falk oczy, a na każdej powiece
położyła po miedziaku mniejszym od dziesięciocentówki. Na obu widniał kaduceusz, kij
opleciony parą węży, zwieńczony dwoma skrzydłami, symbol profesji medycznej.
Pożegnanie rzucone szeptem zginęło w pisku opon aut mknących po mokrym bruku
pięć pięter niżej na Pine Street. - Dobranoc, księżniczko.
CZĘŚĆ 1
Z PREMEDYTACJĄ
Rozdział 3
Siedziałam przy biurku i przerzucałam stertą akt, dokładnie osiemnastu otwartych
spraw o zabójstwo, kiedy zadzwoniła do mnie na prywatną linię Yuki Castellano.
- Moja mama zaprasza nas na lunch do Armani Cafe - powiedziała. Była adwokatką, a
zarazem najnowszą członkinią Kobiecego Klubu Zbrodni. - Musisz ją poznać, Lindsay.
Swoim wdziękiem nakłoni nawet węża do zrzucenia skóry, a mówię to z najwyższym
podziwem.
No i co miałam wybrać: sałatkę z tuńczyka popitą zimną kawą u siebie w gabinecie
czy pyszny śródziemnomorski obiad, chociażby carpaccio na liściach rukoli posypane
parmezanem, z kieliszkiem merlota, w towarzystwie Yuki i jej mamy czarującej nawet węże?
Wyrównałam stos teczek, powiedziałam Brendzie, naszej wydziałowej sekretarce, że
wrócę za dwie godziny, i opuściłam gmach sądu miejskiego, w którym dopiero o trzeciej po
południu musiałam się stawić na zebranie służbowe.
Słoneczny wrześniowy dzień przerwał falę deszczów i był jednym z ostatnich
wspaniałych dni babiego lata przed nastaniem w San Francisco mokrych, jesiennych chłodów.
Co za radość napawać się tą pogodą na dworze!
Z Yuki i jej mamą, Keiko, spotkałam się przed Saksem w ekskluzywnym centrum
handlowym przy Union Square obok Golden Gate Panhandle. Szłyśmy zagadane Maiden
Lane w kierunku Grant Avenue.
- Przesadzacie z tą nowoczesnością - zganiła nas Keiko. Była zgrabna jak ptaszek,
drobna, elegancko ubrana i uczesana. Torby z zakupami niosła zawieszone na ręce. -
Mężczyźni nie lubią tak niezależnych kobiet.
- Mamo - jęknęła Yuki. - Daj spokój! Żyjemy w Ameryce i mamy dwudziesty
pierwszy wiek.
- Spójrz na siebie, Lindsay - ciągnęła Keiko, nie zważając na Yuki, która szturchnęła
mnie w bok. - Co ty nosisz przy sobie!
Obie wydałyśmy okrzyk radości i wybuchnęłyśmy śmiechem, który niemal zagłuszył
słowa Keiko mówiącej, że mężczyźni nie lubią uzbrojonych kobiet.
Wierzchem dłoni wytarłam oczy. Stanęłyśmy na czerwonym świetle.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin