Staromiejski Portrecista.doc

(63 KB) Pobierz
The page cannot be displayed because the request range was not satisfiable.y[bjbj4ΐΐJX$>!~q(0X X:STAROMIEJSKI PORTRECISTAAukasz
 ByB upalny i sBoneczny, letni dzieD. SiedziaBem w kawiarnianym ogrdku na warszawskiej Starwce. PiBem cappuccino, zajadaBem czekoladowy torcik i sBuchaBem pByncej z gBo[nikw muzyki klasycznej. PrzegldaBem kupion nieco wcze[niej gazet. Mimo panujcego dookoBa zgieBku, czuBem si spokojny i zrelaksowany. W pewnym momencie spostrzegBem siedzcego kilka stolikw dalej mBodego m|czyzn, ktry od czasu do czasu przygldaB mi si i co[ szkicowaB na du|ych rozmiarw kartonie. Czy|by rysowaB mj portret?   pomy[laBem.   Chtnie zobacz. CichuteDko podszedBem i spojrzaBem mu przez rami. Tak   to byB mj portret. Rysownik wspaniale uchwyciB malujce si na mojej twarzy rysy charakteru.   Ten portret jest naprawd [wietny   powiedziaBem.   Bardzo ci dzikuj. Artysta odwrciB gBow w moj stron i u[miechnB si. MiaB bardzo regularne rysy twarzy, przepikne brzowe oczy i peBne usta, odsBaniajce w u[miechu perBowe zby. Prawdziw ozdob jego fizys byBy bardzo zadbane i Badnie wystylizowane wsy i broda. DBugie i falujce, bByszczce, brzowe wBosy opadaBy mu a| na plecy.   Ciesz si, |e ci si podoba   odpowiedziaB ciepBym, gBbokim gBosem.   Naprawd bardzo si ciesz. WrciBem i zabraBem swj tort, kaw i gazet. PrzesiadBem si do jego stolika, by mgB spokojnie kontynuowa swoj prac. Przy okazji mogBem mu si dokBadniej przyjrze. MiaB na sobie biaBy bezrkawnik z podobiznami  Dawida  MichaBa AnioBa i Wenus z Milo oraz napisem  Kocham sztuk . Ten strj doskonale eksponowaB jego szczupBe, delikatnie opalone i Badnie wyrzezbione ciaBo.   Sam projektowaBe[ swoj koszulk?   zapytaBem.   Przyznaj, |e nie widziaBem takiej w sklepach.   Bo takiej w sklepie nie ma   odrzekB rysownik.   Sam j zaprojektowaBem. Studiuj malarstwo i grafik na ASP. W pewnym momencie chBopak przerwaB rysowanie. WstaB z krzesBa i podajc mi rk powiedziaB:   Przecie| nawet si nie przedstawiBem. Jestem Artur, ale mw do mnie Arti.   Cze[. Jestem Aukasz. Po wzajemnym przedstawieniu si Artur ponownie zasiadB na swoim miejscu i powrciB do rysowania. Gdy skoDczyB, wrczyB mi portret i powiedziaB:   Masz go ode mnie w prezencie. Ale czy mo|esz mi odpowiedzie na jedno pytanie?   SBucham...   spojrzaBem zaskoczony.   Czy zechciaBby[ mi   w mojej pracowni   pozowa na przykBad do obrazu? Twoja twarz jest zbyt szlachetna, |eby j uwieczni tylko na kartonie... Jej potrzeba znacznie wikszej przestrzeni. Ogromnego pBtna.   Wiesz...   patrzyBem zupeBnie zdezorientowany.   Twoja propozycja bardzo mnie zaskoczyBa. Musz si nad ni zastanowi.   Nad czym tu si zastanawia? Ale... nie ma sprawy. Zostawi ci swj numer telefonu. Je[li si zdecydujesz, zadzwoD. Wtedy dogadamy reszt. Ok?   Dobrze... Ok... Artur spakowaB swoje oBwki i karton i po chwili znikB, a ja odprowadzaBem go wzrokiem. Zauwa|yBem, |e ma na sobie dopasowane, granatowe szorty, zgrabnie opinajce jego bardzo apetyczny tyBek, a na nogach brzowe skrzane sandaBy, bez skarpet. Teraz przyjrzaBem si trzymanej w rku karteczce, ktr przed chwil mi wrczyB. ByBo na niej imi i nazwisko... Artur Axentowicz, pisane przez  x    i numer telefonu komrkowego. Pomy[laBem: czy to potomek tego znakomitego malarza-portrecisty, zmarBego przed II wojn [wiatow, Teodora Axentowicza? ByBby to niesamowity zbieg okoliczno[ci! MinBo kilka, wci| upalnych i bezchmurnych dni, a ja przez caBy czas my[laBem o propozycji Artiego. WBa[nie spacerowaBem po Ogrodzie Saskim, gdy nagle go spotkaBem. SiedziaB na Bawce i czytaB jak[ ksi|k. Ubrany byB w biaBy t-shirt z postaci  Ru...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin