Lennox Judith - Splątana nić.pdf

(2173 KB) Pobierz
796581117.001.png
Lennox Judith
Splątana nić
Gdy Serafina Guardi wraz z ojcem, bogatym marsylskim
kupcem handlującym jedwabiem, płynie do Włoch, gdzie mają
się odbyć jej zaręczyny z potomkiem starożytnego horenckiego
rodu, na statek napadają tureccy korsarze. Dziesięcioletnia
dziewczynka, sprzedana jako niewolnica, trafia do nieznanego
jej, brutalnego świata. Cudem odzyskawszy wolność,
pozbawiona domu i rodziny, rozpoczyna długą walkę, by
odzyskać utracone dziedzictwo - rodzinne przedsiębiorstwo.
Część pierwsza
1586-1588
NOWA ROLA
Chrześcijanie byli potrzebni na galerach, by służyć w nowej roli. Zanim jednak
zostali posadzeni przy wiosłach, brutalnie ściągano im z grzbietów odzież.
„D WUSTU SZEŚĆDZIESIĘCIU SZEŚCIU CHRZEŚCIJAN OSWOBODZONYCH Z TURECKIEJ
NIEWOLI " R ICHARD H AKLUYT
Kiedy zamykam oczy, widzę błękit. Lazurowe przestrzenie, rozległe równiny o
barwie lapis lazuli. Niebieskie morze, połyskujące srebrem i nieskończony błękit
nieba.
W Algierze jasne ściany domów odbijały się w morzu i musiałam zamknąć oczy,
żeby uniknąć widoku intensywnego błękitu i bieli. Byłam wtedy chora, bolały mnie
oczy. Znaki na żaglach galer miały szkarłatną barwę: krwistoczerwone półksiężyce
na tle nieba marszczyły się, muskane powiewami morskiej bryzy.
Poniżej, w porcie, nie widzę żadnych galer. Stoją tam jedynie barki i karaki, szalupy
i galeony. Jeszcze więcej błękitu; kiedy przymknę lekko oczy, widzę „Zimorodka"
płynącego powoli między kołyszącymi się łodziami. Na masztach powiewają
proporce w kolorze akwamaryny, a na żaglach wyszyte są moje insygnia. Serce bije
mi trochę szybciej, wstrzymuję oddech, porażona tak pięknym widokiem. Czy
kiedykolwiek mówiłam ci o tym, Thomasie? Czy kiedykolwiek powiedziałam ci,
abyś zatrzymał się i posłuchał owego westchnienia, wyrażającego przyjemność i
trudny do pojęcia ból?
Nie zdarzyło się, abyś zatrzymał się i posłuchał. Zawsze byłeś w biegu, nieprawdaż?
Poprawiałeś liny, mierzyłeś odległości, wpatrywałeś się w gwiazdy. Zawsze w
pośpiechu, wiecznie zniecierpliwiony. Jakbyś już wtedy wiedział.
A czy ja mogłam coś wiedzieć tamtego dnia, gdy opuszczałam Marsylię? Ależ skąd,
miałam dziesięć lat i byłam pewna swego losu. Zabrałam ze sobą błękitną suknię, o
barwie oczu twoich i Francesca. Francesco, chodź tu do mnie, niechaj odwrócę
wzrok od portu i przytulę cię mocno.
Nie chcę widzieć już niczego więcej. Pragnę zachować wszystko w pamięci.
Ową biękitną suknię uszyła Marthe, gospodyni Guardich, a Serafina własnoręcznie
ozdobiła ją haftem.
Marthe z powodu zbyt słabego wzroku nie mogła się podjąć tak finezyjnej pracy, a
Serafina nie miała matki, która zajęłaby się zaręczynową suknią córki. Ale lubiła
haftować, podobnie jak lubiła jeździć z ojcem albo z monsieur Jacques'em, albo z
Angelem do składów, w których przechowywano jedwabie. Ojciec pokazywał jej
bele błyszczących tkanin o różnych barwach i mówił: „Wybierz sobie kolor, który ci
się podoba, maleńka. Pewnego dnia to wszystko stanie się twoje".
Z monsieur Jacques'em było nieco inaczej. Zniecierpliwiony, strzelał małymi
brązowymi oczami po całym pomieszczeniu i ocierał pulchną śniadą dłonią pot z
czoła. „Te powinny być już dawno wysłane!, wołał z rozpaczą. Wszystko przez te
przeklęte wojny. Z którego mam dla pani skroić suknię, mademoiselle?".
Jedynie Angelo dotykał migoczących jedwabiów tak jak Serafina - z szacunkiem, z
czcią - a gładkie, wzorzyste materiały przesuwały mu się powoli między palcami
niczym piasek: brokaty i adamaszki o barwie szmaragdu, ochry, złota i szkarłatu,
ozdobione wzorami. I cierpliwie wyjaśniał, trzymając w rękach zwoje tkanin:
„Jedwabne nici przywieziono do Francji z Persji, Serafino. Z Persji do Aleppo,
stamtąd do Aleksandretty, wreszcie do Florencji, gdzie w warsztatach należących do
rodu Corsinich przerobiono je na materiał. Następnie gotowy jedwab wysłano do
Livorno, skąd statkami został przetransportowany do Marsylii. A teraz my, rodzina
Guardich, zawieziemy go do wielkich miast na północy".
Dziewczynce najbardziej podobało się to, co mówił Angelo. Był bystry i przystojny,
znał się na handlu jedwabiem tak dobrze jak nikt, nawet lepiej od Franca Guardiego,
ojca Serafiny. Angelo właściwie nie należał do rodziny. Mieszkał z nimi, jeszcze
zanim urodziła się Serafina, ale był synem z nieprawego łoża starszego brata jej
matki. Nazywał się Angelo Desmoines. Kiedy Serafina wyjechała z Marsylii, miał
dziewiętnaście lat. Mając sześć lat, dziewczynka zamierzała wyjść za niego za mąż.
Gdy skończyła dziewiąty rok życia, zmądrzała na tyle, by zmienić zdanie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin