Plagiat - Karolina Sykulska.pdf

(290 KB) Pobierz
107842954 UNPDF
107842954.001.png
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj .
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo¿na
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z regulaminem serwisu .
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
Karolina Sykulska
PLAGIAT
107842954.002.png
I
ło. Nasz bohater, choć twierdził na początku, że to
prymitywny żart lub spisek, szybko doszedł do wnio-
sku, iż musiały w tym brać udział jakieś nadprzyrodzo-
ne siły – i już nie dopuszczał żadnej innej możliwości.
A trzeba mu oddać sprawiedliwość – jego zdanie naj-
bardziej się liczyło. W końcu to on, chcąc nie chcąc, był
główną postacią tego wydarzenia.
Wszystko zaczęło się pewnego słonecznego poran-
ka, kiedy to nasz bohater się obudził. Nie byłoby w tym
nic nadzwyczajnego, powszednią rzeczą jest budzić się
w piękne i brzydkie poranki, ale tym razem nie zerwał
się, jak miał w zwyczaju, z łóżka, lecz przeciągnąwszy
się – postanowił jeszcze chwilę poleżeć. Uśmiechnął
się, co też było rzeczą niezwykłą, zważywszy, że nasz
bohater pełnił poważną i odpowiedzialną funkcję posła
na sejm i uśmiech nie należał do jego image’u . Tak mu
zresztą radził jego osobisty specjalista od kreowania
wizerunku publicznego, niepozorna bowiem postać na-
szego bohatera nie potrafi ła zmusić się do radosnego
śmiechu, a śmiech wymuszony mógłby wywołać złe
wrażenie na wyborcach. Zresztą powaga, adekwatna
przecież do sytuacji gospodarczej kraju, nadawała mu
rys tajemniczości. Odpowiedzialny zaś i lekko tajem-
R óżne można by snuć przypuszczenia, jak to się sta-
niczy polityk to klucz do sukcesu. Ale nasz bohater
na uciążliwość sukcesu, niestety, narzekać nie mógł.
Mimo jego ciężkiej pracy niewdzięczny naród nie słał
mu podziękowań, życzeń w dniu niepodległości, bądź-
my szczerzy – nawet nie prosił o autograf, spotkawszy
swojego reprezentanta na spacerze. Cóż, narodu się nie
wybiera, więc nasz bohater pełnił swoją służbę sumien-
nie, nie oczekując żadnych gwałtowniejszych huśtawek
w politycznej karierze. Od dawna był zresztą przekona-
ny, że taki stan rzeczy jest wynikiem tyle niefrasobli-
wości, co nieperspektywicznej, partykularnej postawy
jego ojca.
Ojciec miał nieszczęście nosić nazwisko – Potocki.
Do drugiej wojny światowej było to niejakim ułatwie-
niem, w czasie okupacji jednak, ze względu na swoją
ostentacyjnie manifestowaną, głównie w postaci spekta-
kularnych i nieco brawurowych partyzanckich wyczy-
nów, niechęć do Hitlera, przyznanie się do bycia t y m
Potockim stało się cokolwiek niebezpieczne. Zresztą
każde inne nazwisko w połączeniu z osobą aktywne-
go partyzanta stanowiłoby równe zagrożenie i dla jego
właściciela, i dla całej rodziny. Zapobiegliwy acz nieco
romantyczny tatuś przyjął więc pseudonim – Kmicic
i pod tym mianem doczekał końca wojny.
Nowy ład w ojczyźnie utwierdził go w słuszności
decyzji. Bycie Potockim stało się jeszcze bardziej nie-
bezpieczne, toteż aktywny partyzant nawet nie próbo-
wał ujawniać korzeni, tylko powoławszy się na swoje
osiągnięcia w nowej tożsamości, doczekał się orderu,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin