Permedium - przegląd internetu - GMO Ustawowe oszustwo - TgqbztoG0l8 To nie są żarty. - Się, Nie, Jest, Przez, Jak - Permedium - przegląd internetu.pdf

(1330 KB) Pobierz
247689153 UNPDF
szukaj...
Start Wstęp Książki Filmy Linki Kontakt Księga Gości Teksty
M E N U
NEW WORLD ORDER
NIEZŁOMNI
ARTYŚCI
POLITYCY
DUCHOWNI
NAUKOWCY
DZIENNIKARZE
INNE OSOBY
III RP
POLEMIKI
HISTORIA
PAŃSTWA
DOKUMENTY
TRADYCJONALIZM
VARIA
GMO Ustawowe oszustwo
totalna kontrola żywności
O D W I E D Z I N Y
Wczorajsze
506
Wszystkie
348132
To nie są żarty.
Za lekkomyślność i ignorancję naszego pokolenia mogą słono zapłacić nasze dzieci i wnuki.
Tu jest mowa o poważnej groźbie nieodwracalnego skażenia całej żywności w Polsce i nie tylko.
Ten temat zasługuje na więcej uwagi niż przepychanki komisji śledczej i opinie dziennikarzy.
Całość materiału podzielona na odcinki znajduje się w You Tube
Ważne! Klauzula schodów ruchomych w traktacie lizbońskim
Związek Socjalistycznych Republik Europejskich
http://nczas.com/publicystyka/wazne-klauzula-schodow-ruchomych-w-traktacie-lizbonskim/
Marcin Masny
PiS-owskie i okoliczne projekty nowej polskiej konstytucji zawierają obostrzenia w kwestii ratyfikacji umów
międzynarodowych. Będzie to przedstawiane patriotycznym wyborcom jako blokada wobec dalszego
ograniczania suwerenności Polski. Polacy nie powinni uwierzyć w tę propagandę. Bracia Kaczyńscy mogli sobie
pozwolić na pseudoniepodległościowe pomysły w projekcie tylko dlatego, że ich eksperci konstytucyjni znają
traktat lizboński i jego sprytne klauzule. Jedna z nich, zwana klauzulą kładki (passerelle) lub klauzulą schodów
ruchomych, przewiduje, iż dalsze zmiany ustroju Unii nie będą już wymagały traktatów ratyfikowanych przez
parlamenty i prezydentów. Lech Kaczyński, wiedząc o tym, podpisał się pod traktatem, który w perspektywie
kilku lat ma odebrać. Polsce do reszty suwerenność, czyniąc z niej riespublikę Związku Socjalistycznych
Republik Europejskich. Jeśli obecny prezydent resztek Rzeczypospolitej zrobił to nieświadomie, powinien o
swojej ignorancji publicznie poinformować.
Co to jest kładka?
247689153.001.png
Wyjaśnienie należy się nie tylko Czytelnikom. Większość polskich polityków nie wie, czym ona jest.
Generalnie klauzula (czyli postanowienie umowne, traktatowe) zwane kładką – to furtka dla Rady Europejskiej
(zgromadzenia głów państw) umożliwiająca im jednogłośne upoważnienie rady ministrów (czyli ministrów od
jednej sprawy zgromadzonych razem) do głosowania kwalifikowaną większością we wskazanych (mniej lub
bardziej precyzyjnie) sprawach. Dla organizacji grupujących suwerenów jedynym dotąd przez wieki
dopuszczalnym sposobem decydowania była jednomyślność. Żadna grupa suwerenów w historii nie zgodziła się
na głosowanie we własnym gronie większością głosów. Już samo złamanie tej tradycji pokazuje, że w unijnym
ustroju Polska nie jest suwerenem. Ba! Jeśli przyjąć prawnicze rozróżnienie, iż nie ma „częściowej
suwerenności”, czy też „suwerenności dzielonej”, a państwo albo jest całkiem suwerenne, albo nie jest takie w
ogóle, pozostaje tylko jedna wykładnia tego ładu prawnego: Polska już nie jest suwerennym państwem, bo się
swojej suwerenności zrzekła. O tym pisaliśmy w „NCz” jesienią. Pozostaje zatem pytaniem, czy wysokie
prawdopodobieństwo sfałszowania referendum akcesyjnego osłabia tę wykładnię.
Przypomnijmy, że zgodnie z aktem wykonawczym do ustawy archiwalnej, wydanym przez ministra kultury
(sic!), osławionego Waldemara Dąbrowskiego, dokumentacja referendum została pośpiesznie zniszczona.
Klauzula kładki od 1992 roku dotyczy policji i współpracy wymiaru sprawiedliwości. Od 2001 roku – imigracji i
azylu, polityki społecznej i ekologii. W 2004 roku Rada Europejska zastosowała ją w praktyce do polityki
imigracyjnej. Traktat lizboński rozciąga ją na wszystkie dziedziny, wyjąwszy obronę. Oczywiście – można
powiedzieć, że bez zgody polskiego uczestnika Rady Europejskiej wejście na kładkę będzie niemożliwe, ale
nadal wysoce prawdopodobne jest, że prezydentem lub premierem (a więc tym właśnie uczestnikiem) będzie
zwolennik Polski jako powiatu na skraju Europaństwa. Ponadto klimat Rad Europejskich nie sprzyja sprzeciwom.
Istnieje wiele sposobów, żeby pojedynczego człowieka – i to nie monarchę, tylko wybranego na parę chwil
urzędnika – omotać i skłonić do zgubnej decyzji.
Na kładce decydujące będą realne atrybuty suwerenności. Państwo pozbawione pieniędzy, armii, policji,
wywiadu i służby dyplomatycznej jest z góry skazane na porażkę. Na plus panom Tuskowi i Sikorskiemu można
zapisać, że przynajmniej polskiej dyplomacji nie postawili do rozporządzenia czerwonej baronessie, zwanej w PO
trafnie „Eurofotygą”. Co do innych atrybutów… po prostu Polska ich nie ma.
Schluss!
Klauzulę kładki porządek lizboński poddaje innej klauzuli – wyższej hierarchicznie. Jest to klauzula parasola,
która upoważnia do stosowania klauzuli kładki. W zasadzie tę pierwszą nazwę możemy zapomnieć. Zacznijmy o
początku. Poprawki do traktatów unijnych w sposób zwyczajny można będzie wnosić ścieżką wiodąca od
konferencji międzyrządowej aż do ratyfikacji przez poszczególne państwa członkowskie. W nieco uproszczonej
procedurze będzie to decyzja Rady Europejskiej poddana ratyfikacji. W najbardziej uproszczonym postępowaniu
(a gwarantuję, że będzie to właśnie procedura najczęstsza), Rada Europejska jednogłośnie zgodzi się na
rezygnację z procedury traktatowej. Wtedy zmiana ustroju superpaństwa nastąpi w drodze tajnych,
gabinetowych przetargów. Głosowanie większościowe na forum Rady Ministrów na razie miałoby być
rozstrzygane według nicejskiej, a nie lizbońskiej, kalkulacji głosów, ale to i tak oznacza koniec państwa
polskiego w jego znanej dotąd formie.
Zanim jednak walec integracji do końca zgniecie suwerenność mniejszych państw narodowych, zdarzyć się
może wiele rzeczy. Katastrofa finansów publicznych w Grecji, Hiszpanii, Irlandii, być może we Włoszech, a
nawet w Wielkiej Brytanii, może skłonić niemieckie kręgi gospodarcze do buntu. Niemcy, potężnie dotknięte
depresją, coraz mają coraz mniejszą ochotę finansować eurokołchoz. Powiedzą: „Schluss!” Zażądają prawa do
autentycznej ekspansji, której od 1945 roku odmawiały im mocarstwa zwycięskie, albo stworzą nową
konstelację według własnego interesu. Akurat na to mają dość kapitału i inteligencji. I wtedy kładka poprowadzi
Unię wśród mgły ku bagnistej toni bez wyjścia.
Ustawa o GMO w Polsce? Tak wygląda cisza przed burzą
totalna kontrola żywności
http://www. fronda .pl/news/czytaj/sejm_porzadkuje_gmo_w_polsce_czy_zakaze_upraw
Regulacja kwestii żywności modyfikowanej genetycznie zbliża się wielkimi krokami. Przeciwnicy GMO
alarmują przed konsekwencjami zdrowotnymi, zwolennicy odpowiadają: nie macie dowodów.
Rządowy projekt zakłada dostosowanie polskiego prawa do unijnego, kontrolę badań laboratoryjnych i
rejestrację obrotu nasionami. Jednocześnie zmniejsza kary za nielegalne uprawy i handel. We wtorek przed
komisjami Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbyło się
wysłuchanie publiczne w sprawie ustawy.
Głos zabierali głównie przeciwnicy GMO (którzy są jednocześnie przeciwni projektowi rządu), wskazując na
szkodliwość upraw i niepewność związaną z ich wpływem na człowieka. Uważają też, że rośliny modyfikowane
genetycznie mają być zagrożeniem dla rodzimego ekosystemu. Z kolei zwolennicy wskazują na fakt, że już
dzisiaj większość żywności jest modyfikowana genetycznie i nic szczególnego się nie dzieje. Ich zdaniem nie
ma dowodów na szkodliwość GMO, która stanowi szansę dla wielu plantatorów i konsumentów.
Genetyczne trucie, czy bujda na resorach?
247689153.002.png
Na wysłuchaniu obecny był m.in. Szymon Surmacz z Instytutu Spraw Obywatelskich. - Chcemy, by tak jak w
niektórych innych krajach europejskich zakazać upraw kukurydzy MON 810 – mówi portalowi Fronda.pl.
Organizacja, której jest ekspertem, sprzeciwia się uchwaleniu ustawy w obecnym kształcie. - W tej chwili
przepisy są bardzo rozproszone i właściwie nie wiadomo, czy w końcu rolnik może sadzić kukurydzę MON810,
czy nie. Rzeczywiście przydałoby się zebranie przepisów do jednej ustawy, by nie było bałaganu. Jednak nie
do przyjęcia w proponowanej ustawie jest to, że zezwala ona na uprawy kukurydzy modyfikowanej – uważa
Surmacz.
Innego zdania jest grupa rolników skupionych w kilku organizacjach, m.in. Koalicji na rzecz Nowoczesnego
Rolnictwa. - Dlaczego o tym, czy będziemy stosować takie czy inne odmiany roślin uprawnych mają
decydować politycy? Czy taka decyzja nie powinna należeć do rolników? Wszystkie dopuszczone przez
odpowiednie autorytety i instytucje naukowe technologie mogą być bezpiecznie wykorzystywane. Dlaczego
zatem politycy w Polsce tak bardzo chcą nam utrudnić dostęp do GMO, nie mając ku temu żadnych podstaw
naukowych i ekonomicznych? - pytają w liście do posłów i senatorów.
Przeciwnicy GMO powołują się jednak na badania, które mają świadczyć o szkodliwości upraw roślin
modyfikowanych genetycznie. Duża część modyfikacji polega na uodparnianiu roślin na pestycydy, bądź
bezpośrednio na szkodniki. - Jest udowodnione, że niektóre odmiany bawełny modyfikowanej wywołują alergie
skórne i pokarmowe. Wynika to z tego, iż roślina sama produkuje truciznę, która nie pozwala jej niszczyć
szkodnikom. W efekcie powoduje ona także makabryczne poparzenia u rolników, którzy ją zbierają, np. w
Indiach. W ten sposób modyfikuje się także soję, kukurydzę i rzepak – uważa Surmacz.
Zdaniem prof. Tomasza Twardowskiego z Polskiej Federacji Biotechnologii nie ma jednak dowodów na
szkodliwość tych upraw. - Wbrew popularnym opiniom tych, którzy określają się jako „odpowiedzialni uczeni”,
nie ma reproduktywnych, a przez to wiarygodnych informacji o negatywnych efektach inżynierii genetycznej
dla człowieka lub środowiska. Natomiast są liczne dane jednoznacznie wykazujące pozytywne efekty, jak
przykładowo: wyższe zyski rolników, zmniejszenie ilości stosowanych herbicydów i pestycydów, a przez to
obniżenie skażenia środowiska; produkcja leków czy też oczyszczanie środowiska naturalnego – to kwestie nie
podlegające nawet krytyce – pisze.
Naukowiec przytacza także koszty, które będą wynikać z zakazu GMO. - Polska nie jest samowystarczalna
żywnościowo. Rocznie importujemy ok. 2 mln ton genetycznie zmodyfikowanej soi i kukurydzy na pasze.
Można kupić surowiec niezmodyfikowany, ale ok. 30 proc. drożej. Wtedy albo produkty powstałe na bazie tych
pasz (jaja, mleko, kurczaki, schab, wołowina) podrożeją o blisko 10-20 proc., albo te same produkty będziemy
importować. Tyle że sprowadzane z zagranicy, np. kurczaki będą skarmione paszą genetycznie zmodyfikowaną
i na dodatek będą droższe, bo z importu – uważa biotechnolog.
Co powiedzą komisje?
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy GMO są krytycznie nastawieni do projektu rządowego. Obecnie znajduje
się on w komisjach środowiska i rolnictwa; komisja środowiska powołała także podkomisję, która ma zająć się
projektem. Los projektu w sejmie jest niepewny, bo nawet w Platformie Obywatelskiej, zdania na ten temat są
mocno podzielone. A najczęściej jest tak, że posłowie w ogóle nie mają wyrobionego zdania w tej sprawie. -
Zdecydowana większość osób wypowiadających się podczas wysłuchania sprzeciwiała się GMO. Nie mam
ostatecznie wyrobionego poglądu, podobnie jak chyba większość posłów należących do komisji – mówi w
rozmowie z portalem Fronda.pl poseł Henryk Milcarz z klubu Lewica. Wygląda jednak na to, że komisja albo
odrzuci, albo zaostrzy zapisy projektu.
- Jestem zwolennikiem jak najdalej posuniętego ograniczenia GMO i dokładnego badania genetycznych
modyfikacji. Siłą rzeczy nie można jednak całkowicie ograniczyć żywności genetycznie modyfikowanej, choćby
ze względu na prawo europejskie. Dlatego trzeba sprawę rozważyć racjonalnie – mówi w rozmowie z nami poseł
Arkadiusz Litwiński z Platformy Obywatelskiej. W podobnym tonie wypowiada się poseł Stanisław Kalemba z
Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Moim zdaniem przy takiej różnorodności roślin chronionych, jaką mamy w
Polsce, niemożliwe jest utrzymywanie upraw GMO bez kosztów. Koegzystencja tego typu organizmów jest
niemożliwa. Potrzebne są bardzo precyzyjne badania naukowe, które dadzą odpowiedź, jak duże jest zagrożenie
– twierdzi polityk w rozmowie z portalem Fronda.pl. - Dlatego potrzebne jest wyraźne oznakowanie, jaka
żywność jest, a jaka nie jest tego pochodzenia. Klub zajmie stanowisko przed głosowaniem, ale większość
posłów stoi na stanowisku, by całkowicie zakazać GMO. Oczywiście jest jeszcze prawo europejskie i koalicjant,
z którym musimy uzgodnić wspólne środowisko – dodaje.
Co powie sejm?
Wśród głównych przeciwników upraw genetycznie modyfikowanych jest także były minister środowiska (dziś
poseł PiS) Jan Szyszko, jest więc prawdopodobne, że albo ustawa zostanie odrzucona, albo zaostrzona. Nie jest
bowiem prawdą, że Unia Europejska nakazuje Polsce umożliwienie upraw GMO. Siedem państw UE zakazało
hodowli kukurydzy MON 810 – jednak instytucje europejskie nie mają jednoznacznego stanowiska wobec tego
zakazu. Ani Rada, ani Komisja Europejska nie podjęły decyzji w sprawie uchylenia zakazów w czterech z nich,
czyli Austrii, Francji, Grecji i na Węgrzech.
Nie wiadomo właściwie, jak ostatecznie zdecydują kluby parlamentarne. Przykładowo: poseł Platformy
Obywatelskiej Andrzej Czuma, który prowadził ożywioną korespondencję z pewną zwolenniczą zakazu GMO,
 
wysłał do niej bardzo ostrą odmowę wsparcia zakazu upraw roślin genetycznie modyfikowanych. - Nie jestem
entuzjastą regulowania produkcji i konsumpcji żywności przez władze publiczne. Jeśli żywność, którą krytykuje
popierana przez Panią organizacja, jest istotnie tak niezdrowa to bez ingerencji władz publicznych jej uprawy
zostaną zlikwidowane, ponieważ produkt nie znajdzie nabywców. Jednocześnie pozwolę sobie przypomnieć, że
organizacja Greenpeace przez wiele lat zaangażowana była w ruch pacyfistyczny, który utrudniał prowadzenie
polityki obronnej państw NATO i zapewne przypadkowo dobrze służył potrzebom polityki Związku Sowieckiego.
Z tego względu trudno byłoby mi uwierzyć w koncepcje głoszone przez tę organizację – można było przeczytać
w odręcznie podpisanym liście.
Także olsztyński parlamentarzysta PO Janusz Cichoń przeciwstawia się poglądom przeciwników GMO. -
Przyszedł do mnie młody człowiek z tendencyjnie skonstruowaną ankietą, nakłaniający mnie do sprzeciwu
wobec upraw – mówi portalowi Fronda.pl. - Rozmawiałem z nim chyba dwie godziny i nie byłem w stanie
otworzyć mu oczu na to, że sprawa GMO jest w Polsce bardzo przekłamana. Naocznie przekonałem się, że
kierowało nim sporo emocji i ideologia, której nie mogę zrozumieć – twierdzi polityk. - Badania naukowe nie
wykazują, by żywność modyfikowana genetycznie była szkodliwa. Co więcej, trudno znaleźć w Polsce
jakąkolwiek roślinę uprawną, która powstałaby bez ingerencji człowieka. Nie uważam, by w tym zakresie
powinna funkcjonować wolna amerykanka i by nie były prowadzone nad tym zagadnieniem badania. Ale
całkowity zakaz GMO jest po prostu szkodliwy – uważa Cichoń.
W tej chwili projektem ustawy zajmuje się podkomisja, później, gdy poprawki przyjmą komisje, znów będzie się
nim zajmować sejm na posiedzeniu plenarnym.
Stefan Sękowski
Komunistyczne sympatie komisarzy nie wadzą
Związek Socjalistycznych Republik Europejskich
http://www. naszdziennik .pl/index.php?dat=20100210&typ=sw&id=sw21.txt
Parlament Europejski zatwierdził kolegium unijnych ministrów. 488 posłów opowiedziało się za
powołaniem nowej Komisji Europejskiej w proponowanym składzie, 137 było temu przeciwnych, a 72 wstrzymało
się od głosu.
Większość posłów z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w ostatniej chwili zdecydowała, że nie
będzie głosować przeciw, ale wstrzyma się od głosu w kwestii udzielenia wotum zaufania dla nowej Komisji
Europejskiej, której pracami pokieruje José Manuel Barroso. Polscy posłowie z tej frakcji mieli poważne
zastrzeżenia co do kompetencji niektórych desygnowanych komisarzy, szczególnie wysokiego przedstawiciela
UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa - Catherine Ashton. Podczas przesłuchania
wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej nie udzieliła zadowalających odpowiedzi w sprawie Gazociągu
Północnego i wielu innych kwestii istotnych z punktu widzenia polityki zagranicznej Polski.
Głos w tej sprawie na forum PE zabrał prof. Mirosław Piotrowski, który stwierdził, iż drużyna prężących muskuły
komisarzy jest wątła, a obrazu tego nie są w stanie zmienić nieliczni dobrze przygotowani merytorycznie
kandydaci.
- Zobligowani byliśmy głosować nad całą Komisją en bloc. Nie przedstawiła ona klarownej strategii działania.
Głosowałem przeciwko. W kontekście braku przejrzystości oraz niekorzystnych decyzji wobec polskiego
sektora stoczniowego, cukrowego i innych uważam, że nie można było tej Komisji poprzeć - powiedział
"Naszemu Dziennikowi" europoseł Mirosław Piotrowski.
Z innej perspektywy krytykował komisarzy europoseł Daniel Cohn-Bendit (Zieloni). Stwierdził wczoraj, że
większość z nich nie posiada ani determinacji, ani wizji potrzebnych w tworzeniu jednorodnej struktury
państwowej.
Ashton dostało się również od Nigela Farage'a (Europa Wolności i Demokracji), który na forum PE stwierdził, że
notorycznie uchyla się ona od odpowiedzi na tak istotne pytania, jak finansowanie jej działalności politycznej
przez Partię Komunistyczną Wielkiej Brytanii.
Pomimo zastrzeżeń wielu posłów co do komunistycznej przeszłości kilku osób desygnowanych na unijnych
ministrów (Siim Kallas, Maro˘s ˘Sef˘covi˘c, ˘Stefan Füle, Andris Piebalgs, Janez Poto˘cnik) członkowie frakcji
Europejskiej Partii Ludowej (EPP), największej grupy politycznej w PE, zagłosowali za udzieleniem wotum
zaufania dla nowej Komisji Europejskiej.
Nowi unijni komisarze będą pełnić swoją funkcję przez pięć lat.
Dawid Nahajowski, Strasburg
José Manuel Barroso (Portugalia)
Przewodniczący KE; na swoją pierwszą kadencję przewodniczącego został wybrany tylko i wyłącznie dlatego, że
wzbudzał najmniejsze kontrowersje; zwolennik zbliżenia UE i Stanów Zjednoczonych, z wykształcenia prawnik;
były premier Portugalii, a wcześniej minister spraw zagranicznych z nadania ugrupowań lewicowych, w młodości
działał w partii komunistycznej; był m.in. oddanym działaczem maoistycznej grupy Ruch Reorganizacyjny Partii
Proletariackiej. Także tegoroczna nominacja przypadła portugalskiemu politykowi ze względu na fakt, iż wydaje
się on najmniej konfliktowym przedstawicielem europejskiej klasy politycznej.
247689153.003.png
Joaquín Almunia (Hiszpania)
Wiceprzewodniczący KE; komisarz ds. konkurencji; wcześniej jako komisarz ds. gospodarczych i walutowych
doprowadził do uchylenia kar dla Niemiec i Francji za notoryczne przekraczanie dozwolonego deficytu
budżetowego.
László Andor (Węgry)
Komisarz zatrudnienia, spraw społecznych i integracji; kolejny socjalista wśród członków KE, podejrzany o
bliskie kontakty z reżimem komunistycznym na Węgrzech przed 1989 r.; założyciel neomarksistowskiego
pisma "Świadomość".
Catherine Ashton (Wielka Bry tania)
Wiceprzewodnicząca KE; wysoki przedstawiciel Unii ds. Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Komisji;
wcześniej aktywna działaczka i skarbnik Kampanii na rzecz Rozbrojenia Nuklearnego, organizacji finansowanej
przez rosyjskich komunistów.
Michel Barnier (Francja)
Komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług; bliski utraty teki ze względu na podejrzenia o możliwość kierowania
się interesami narodowymi w prowadzonej polityce; w 2009 wybrany na posła do PE; w latach 1999-2004
komisarz ds. polityki regionalnej; od 2004 minister spraw zagranicznych Francji.
Dacian Ciolos (Rumunia)
Komisarz ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich; inżynier rolnictwa; były szef prezydenckiej komisji polityki
publicznej rozwoju rolnego Rumunii; wcześniej minister ds. rolnictwa i rozwoju wsi.
John Dalli (Malta)
Komisarz ds. zdrowia i polityki konsumenckiej; od 1990 nieprzerwanie minister w kolejnych gabinetach
prawicowych Malty.
Maria Damanaki (Grecja)
Komisarz ds. gospodarki morskiej i rybołówstwa; w latach 1977-1993 członek greckiego parlamentu z ramienia
Partii Komunistycznej; rybołówstwem nigdy się nie zajmowała.
˘Stefan Füle (Czechy)
Komisarz ds. rozszerzenia i europejskiej polityki sąsiedztwa; w latach 80. student moskiewskiej uczelni
dyplomatycznej MGIMO; członek Czechosłowackiej Partii Komunistycznej; w latach 2005-2009 stały
przedstawiciel Republiki Czeskiej przy NATO; ambasador Czech w Zjednoczonym Królestwie (2003-2005) oraz
na Litwie (2000-2001).
Karel De Gucht (Belgia)
Komisarz ds. handlu; liberał; z wykształcenia prawnik; w latach 2004-2009 minister spraw zagranicznych Belgii;
niezbyt przychylnie przyjęty przez część europosłów ze względu na swoje niskie zainteresowanie kwestią
ograniczenia emisji CO2.
Kristalina Georgiewa (Bułgaria)
Komisarz ds. współpracy międzynarodowej, pomocy humanitarnej i reagowania kryzysowego; doktor ekonomii;
była wiceprzewodnicząca Banku Światowego, w ostatniej chwili zastąpiła na tym stanowisku Rumianę Żelewą
oskarżoną o składanie fałszywych deklaracji podatkowych.
Johannes Hahn (Austria)
Komisarz ds. polityki regionalnej; w krajowym rządzie przewodził resortom nauki i badań, a także
sprawiedliwości; w 2007 roku oskarżony przez austriackie media o to, iż jego praca doktorska była w dużym
stopniu plagiatem.
Connie Hedegaard (Dania)
Komisarz ds. działania w dziedzinie klimatu; w krajowym rządzie zajmowała się polityką klimatyczną;
wyznawczyni teorii globalnego ocieplenia z przyczyn człowieka; opowiada się za jak największymi redukcjami
emisji CO2.
Maire Geoghegan-Quinn (Irlandia)
Komisarz ds. badań naukowych i innowacji; członek Europejskiego Trybunału Obrachunkowego; ubiegała się o
tekę budżetową; w kraju pełniła funkcje ministra sprawiedliwości, ds. turystyki, transportu i komunikacji oraz
spraw europejskich.
Siim Kallas (Estonia)
Wiceprzewodniczący KE; komisarz ds. transportu; były premier Estonii; przez 20 lat członek Komunistycznej
Partii Związku Radzieckiego, skazany wyrokiem sądowym za składanie fałszywych informacji.
Neelie Kroes (Holandia)
Wiceprzewodnicząca KE; komisarz ds. agendy cyfrowej; w latach 2004-2009 komisarz ds. konkurencji; jej
decyzje, blokujące możliwość pomocy ze strony państwa, w istotnym stopniu wpłynęły na fatalną sytuację
polskich stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin