Rossell Hope Robbins - Encyklopedia Czarów i Demonologii.docx

(3074 KB) Pobierz

                                                 Rossell Hope Robbins

 

  Encyklopedia Czarów i Demonologi

 

 

"A"

  Aberdeen, czarownice z Aberdeen.

   Fala obłędu, jaki wywołała opublikowana w roku 1597 Demonologia króla Jakuba, dotarła też do miasta Aberdeen, w rezultacie czego doszło tam do spalenia na stosie dwudziestu czterech osób. Wysunięte przeciwko nim zarzuty obejmowały całą gamę czarnoksięskich praktyk: tańce wokół krzyża miejskiego w diabelskim korowodzie, stosowanie ligatury, co sprawiało, iż żonaci mężczyźni stawali się niewierni wobec swoich żon, powodowanie kwaśnienia mleka, rzucanie uroku na inwentarz, czy też rozdawanie amuletów miłosnych, sporządzanych z wygiętych monet jednopensowych przytwierdzanych do ubrania kawałkiem czerwonego wosku.

   Stara Janet Wishart, jedna z pódsądnych w tej sprawie, oskarżona została o rzucenie uroku (cantrip) na Alexandra Thomsona, wskutek czego cierpiał on, przemiennie, to na drążczkę, to na silne poty. Podobny urok rzuciła na Andrewa Webstera, w następstwie czego tenże zmarł. Także i inni pomarli wskutek jej złego oka. Janet Wishart sprowadzała burze rozsiewając żarzące się węgle; nasyłała na ludzi widma w postaci kotów, by wywołać koszmary senne; obcinała także różne części ciała wisielcom. Spalono ją wraz z inną czarownicą, co kosztowało jedenaście funtów i dziesięć szylingów wydanych na "torf, beczki ze smołą i węgiel" oraz honorarium dla kata.

   Wiele innych osób oskarżono o czary na podstawie doniesień skazanej, która starała się przypodobać sędziom, wskazując im nowe ofiary, co zapewniało ciągłe przekładanie terminu wykonania wyroku. Przyznała się do udziału w wielkim zgromadzeniu w Atholl, gdzie widziała ponad dwa tysiące czarownic. "Zna je wszystkie dobrze, wie też, jakim znamieniem szatan naznaczył każdą z nich. Wiele z tych kobiet poddano później próbie wody, pławiąc je ze związanymi ze sobą kciukami i wielkimi palcami u nóg; mimo iż tak właśnie wrzucano je do wody, zawsze wypływały na wierzch". Patrz także: Koszta procesów o czary.

  

  Ady Thomas.

   Wiele angielskich traktatów polemicznych dotyczących czarnoksięstwa stawiało sobie za cel przekonanie potencjalnych sędziów o słuszności jednego z dwóch poglądów - że czarnoksięstwo jest jedynie iluzją lub że mieści się ono w kategorii zjawisk realnych, Z tego też powodu pełny tytuł dzieła Thomasa Ady'ego, na które bezskutecznie powoływał się wielebny George Burroughs podczas swojego procesu w Salem, brzmiał: A Candle in the Dark, or a Treatise conceming the naturę ofwitches and witchcraft: being advice to the judges, sheriffs, justices ofthepeace and grandjurymen what to do before they pass scntence on such as arę arraignedfor their liws as witches (London 1656). Ady śmiało atakował ten przesąd, posługując się przy tym bronią samych łowców czarownic - Biblią. George L. Burr nazywa jego książkę "jednym z najśmielszych i najbardziej racjonalnych spośród pierwszych głosów protestu".

   A Candle in the Dark składa się z trzech części. Pierwsza, kładąc nacisk na wieloznaczność pojęcia "czarownik", podaje w wątpliwość stosowaną podówczas interpretację biblijnego nakazu "Czarownikom żyć nie dopuścisz". Na przykład Księga Powtórzonego Prawa XVIII 10-11 wymienia aż dziewięć ich kategorii, w tym astrologów, zaklinaczy, py-tonistów, wróźów, nekromantów. Ady jednak uważa, że rzeczywistymi czarownikami są "papistowskie pachołki, wynalazcy amuletów, którymi mamią lud".

   Księga druga stwierdza, że to, co uważa się powszechnie za dowody czarnoksięstwa, nie znajduje potwierdzenia w Biblii.

   Gdzie w Starym czy też Nowym Testamencie napisane jest, że czarownicy są mordercami, iż mają moc zabijania za pomocą czarów albo sprowadzania chorób i niemocy? Gdzie napisane jest, że czarownice posiadają małe demony, które ssą ich ciała? Gdzie jest napisane, że czarownice mają specjalne sutki dla owych demonów, by te mogły ssać [...], że diabeł umieszcza na ciele czarownic tajny znak [...l, że czarownice mogą szkodzić trzodom i plonom [...] lub latać w powietrzu [...]. Gdzie możemy wyczytać o diabłach i diablicach, zwanych sukkubami i inkubami, i o tym, że mogą one płodzić potomstwo lub obcować cieleśnie?


Image1.gif
   Księga trzecia atakuje "brak rzetelności niektórych autorów angielskich, piszących o czarach", zwłaszcza zaś króla Jakuba, sugerując, że przypisywana mu Demonologia wyszła w rzeczywistości spod pióra Jakuba, biskupa z Winton [Winchester]". Zwalcza Thomasa Coopera, "krwawego prześladowcę ubogich", oraz Discowery Matthewa Perkinsa, "zbiór pomieszanych pojęć", zaczerpniętych z Bo-dina, Spiny i "innych papistowskich krwiopijców", którzy spłodzili "wielkie księgi pełne potwornych kłamstw i niedorzeczności". Nieco łagodniej krytykuje Gaule'a i Gifforda.

   Przez cały czas pamiętając, iż jego dzieło ma być poradnikiem dla sędziów i przysięgłych, Ady (za Reginaldem Scotem) ośmiesza obyczaj pławienia czarownic, podaje w wątpliwość istnienie znamion diabelskich, kpi z wiary w czarodziejskie zaklęcia oraz skuteczność amuletów, demaskuje sztuczki brzuchomówców i kuglarzy.

   Zasady ewangelicznego protestantyzmu wywodziły się bezpośrednio z Biblii, dlatego też protestancka wiara w czarownice, przejęta początkowo od rzymskiego katolicyzmu, była stosunkowo łatwa do podważenia. Skoro nie poświadczały jej teksty biblijne, protestanci, nie mogąc (wzorem demonologów rzymskokatolickich) odwołać się do tradycji Kościoła, tracili w tej materii grunt pod nogami. Ady okazał się zatem autorem nader przewidującym - nie starał się podważać wiarygodności akt konkretnych procesów o czary, natomiast w argumentacji swojej wykorzystał niemożność poparcia podobnych oskarżeń autorytetem Pisma.

  

  Aixen-Provence, zakonnice z Aixen-Provence. "Prawdą jest, Madeleine, że jesteś czarownicą i z całą powagą uprawiałaś wszystko, co wiąże się z tym procederem; wyrzekłaś się Boga podczas trzech kolejnych mszy - jutrzni, prymy i sumy".

   Oskarżenie to, wyrażone wobec siostry Madeleine de Demandobc de la Palud ustami Belzebuba - diabła, który w nią wstąpił - było szczytowym momentem egzorcyzmów, jakie odprawiał nad nią Wielki Inkwizytor Sebastian Michaelis. Sprawa zakonnic zauroczonych przez brata Louisa Gaufridi nie obfituje co prawda w tak drastyczne szczegóły jak zarzuty wysunięte wobec brata Urbaina Grandiera w roku 1634, brata Thomasa Boulle w roku 1647 czy brata Jeana-Baptiste Girarda w sto lat później (1731), niemniej proces Gaufridiego w roku 1611 (wkrótce po panice w Labourd) przyciągnął uwagę nie tylko Aixen-Provence i pobliskiej Marsylii, lecz niemal całej Europy Zachodniej. Sprawozdania z niego publikowano błyskawicznie, szybko też tłumaczono je na języki obce. Zawodowej dumie Inkwizytora Michaelisa zawdzięczamy ponadto jeden z najbardziej szczegółowych opisów trwających całymi dniami egzorcyzmów dwóch umęczonych dziewcząt, jaki kiedykolwiek ukazał się drukiem. Napisana przez niego Admirable History of the Possession and Conversion of a Penitent Woman who was seduced by a magician in the country ofProuence in France, and the end ofthe said magician miała być widomym dowodem zręczności autora w kwestii oskarżenia czarownika, który nasłał diabła na zakonnice, aczkolwiek autor jej przekładu na język angielski (London 1613) widział w niej przykład "degeneracji papizmu". Szczęśliwym zbiegiem okoliczności relację Michaelisa możemy zweryfikować porównując ją z liczącym tysiąc stronic protokołem tego procesu, znajdującym się dziś w Bibliotheque Nationale w Paryżu.

   Madeleine de Demandolx wywodziła się z arystokratycznej, zamożnej rodziny prowansalskiej. Była dzieckiem nerwowym, nieco próżnym i skłonnym do afektacji, a zarazem głęboko religijnym. W roku 1605, mając lat dwanaście, została wysłana na wychowanie do nowo powstałego konwentu urszulanek w Aix-en-Provence - niewielkiego podówczas, bo sześcioosobowego jedynie zgromadzenia szlachetnie urodzonych panien. Jej opiekunem duchowym został założyciel konwentu, brat Jean-Baptiste Romillon, S.J.,piastujący zarazem godność superintendenta zgromadzenia urszulanek w Marsylii. Po dwuletniej nauce w szkole zakonnej Madeleine popadła w głęboką depresję, odesłano ją zatem do jej domu rodzinnego, gdzie wkrótce odzyskała równowagę duchową dzięki kontaktom z przyjacielem rodziny, Louisem Gaufridi, proboszczem Accoules w Marsylii. Mimo niskiego urodzenia i skąpej edukacji Gaufridi był mile widzianym gościem w wielu zamożnych domach marsylskich. Odznaczał się pogodnym usposobieniem, niekiedy nawet bywał wręcz niesforny - w chwilach takich zwykł ciskać w ucztujących gości kulkami miękkiego sera brousse. Dobre dwa tuziny kobiet -wolnych i zamężnych - wybrało go sobie za spowiednika i chętnie przebywało w jego towarzystwie; sześć z nich wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kochało się w nim.


Image2.gif
   Dobiegająca właśnie czternastu lat Madeleine także zapałała miłością do trzydziestoczteroletniego ojca Gaufridi, który często bawił u niej w gościnie. Kiedy po mieście zaczęły krążyć plotki i komentarze, dotyczące półtoragodzinnej wizyty księdza u Madeleine, w czasie gdy nikogo poza nimi nie było w domu, przełożona konwentu urszulanek w Marsylii, matka Catherine de Gaumer, uznała za stosowne zwrócić uwagę pani Demandolx na zachowanie córki. Madeleine ze swej strony wyznała matce, że ksiądz skradł jej "najpiękniejszą różę". Matka Catherine zwróciła się także do ojca Gaufridiego, ostrzegając go przed następstwami tego romansu.

   Rozluźnienie norm moralnych wśród kleru traktowano w wieku XVII daleko pobłażliwiej niż dziś. Na przykład w biografii [Vie] ojca Romillon, pióra Bourguignona (Marseilles 1669), znajdujemy opis tradycyjnego przyjęcia na cześć mnicha, który odprawił pierwszą w swym życiu mszę. Zaprzyjaźniona rodzina pokryła wszelkie koszta z owym przyjęciem związane, a córka pana domu odgrywała rolę "Maraine", czyli towarzyszki, nowo wyświęconego księdza podczas całej zabawy, w trakcie której tańczono, całowano się i dopuszczano "innych swawoli". Wszyscy mnisi ubrani byli w świeckie, przystrojone wstążkami stroje. Kiedy ojciec Romillon usiłował nie dopuścić do organizowania podobnych przyjęć w swoim własnym mieście, mnisi urządzili nań zasadzkę i obili go pałkami, które mieli ukryte pod habitami. Najwyraźniej tylko nieliczni uważali tego rodzaju zwyczaje za naganne. W takiej atmosferze rozwiązłość przystojnego proboszcza nie wzbudziłaby specjalnego zainteresowania, gdyby całej sprawy nie skomplikowało oskarżenie o czary.

   W następnym (1607) roku Madeleine wstąpiła do konwentu jako nowicjuszka i wyznała tajemnicę łączącej ją z ojcem Gaufridi zażyłości matce Catherine. Nie miało to żadnych następstw poza tym, że Madeleine przeniesiono do klasztoru bardziej oddalonego od Aix, gdzie ojciec Gaufridi nie mógł jej odwiedzać. Tam po upływie roku lub dwóch lat Madeleine, liczącą wówczas szesnaście lub siedemnaście lat, zaczęły trapić ataki silnych konwulsji, dręczyły ją też wizje diabłów. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1609 roku podczas spowiedzi podeptała krucyfiks.

   Stary ojciec Romillon zdecydował się na egzorcyzmy; nie przyniosły one jednak spodziewanych efektów. Co więcej, dolegliwości Madeleine przeniosły się na trzy inne zakonnice, które dostawały drgawek, traciły mowę i nie mogły nic przełknąć. W czasie Wielkanocy 1610 roku ojciec Romillon wraz z innym księdzem poinformowali ojca Gaufridi o kłopotach, jakich przysparza im Madeleine, a w czerwcu indagowali go na temat rodzaju związku, jaki go z nią łączył. Gaufridi zaprzeczał stanowczo, by doszło między nimi do kontaktów cielesnych. Madeleine tymczasem, pod wpływem egzorcyzmów, kontynuowała oskarżenia pod jego adresem: wyrzekł się on Boga, podarował jej "zielonego diabełka" jako służkę, utrzymywał z nią stosunki płciowe od czasu, gdy skończyła lat trzynaście (później zeznała, że od dziewiątego roku życia). Miał też jej oświadczyć: "Ponieważ zamierzam cieszyć się twoimi względami, dam ci napój sporządzony ze specjalnego proszku, który sprawi, że dziecko, które ze mnie poczniesz, nie będzie do mnie podobne; w ten sposób nikt nie oskarży mnie o niemoralność".

   Ojciec Romillon wytrwał w egzorcyzmowaniu tej wygłodzonej seksualnie dziewczyny okrągły rok. Tymczasem jej histeria udzieliła się pięciu innym zakonnicom. Jedna z nich, siostra Louise Capeau (lub Capelle), najwyraźniej zazdroszcząc bogatszej i bardziej znanej w świecie Madeleine, starała się prześcignąć ją w demonstrowaniu symptomów demonicznego opętania. W końcu zdesperowany ojciec Romillon zabrał obie panny do podeszłego już w latach Sebastiana Michaelisa, Wielkiego Inkwizytora z Awinionu. Ojciec Michaelis miał niekwestionowane doświadczenie w materii czarów, jako że w roku 1582 spalił na stosie w Awinionie osiemnaścioro czarowników i czarownic. Mimo iż zastosował on publiczne egzorcyzmy w otoczonym powszechnym szacunkiem sanktuarium Świętej Marii Magdaleny w jaskini w Stebaume, powiodło mu się nie lepiej niż uprzednio ojcu Romillon.

   Obie dziewczyny przewieziono następnie do Królewskiego Konwentu Św. Maksymina, gdzie zajął się nimi inny wybitny egzorcysta, dominikanin flamandzki Francois Domptius. Główną atrakcją stała się tutaj Louise, która wobec licznie zgromadzonej publiczności głębokim basem wyjawiła imiona trzech diabłów, jacy w nią wstąpili - Verin, Gresil i Sonnillon. Zarzuciła też siostrze Madeleine, że opętana jest przez Belzebuba, Lewiatana, Baalberita, Asmodeusza, Astarota oraz 6661 innych diabłów (patrz: Demonologia). Ze swojej strony Madeleine bluźniła "wyjąc i jęcząc wniebogłosy". 15 grudnia diabeł Verin, w osobie Louise, obwieścił publicznie, że przyczyną opętania Madeleine jest ojciec Gaufridi: "Ty (Madeleine) zostałaś zwiedziona przez księdza, twojego spowiednika.!...] Pochodzi on z Marsylii i ma na imię Louis". Egzorcyści byli "całkowicie przekonani, że obie dziewczyny są rzeczywiście opętane".

   Inkwizytor postanowił wezwać rzekomego sprawcę opętania, ojca Louisa Gaufridi, by ten spróbował swych sił w egzorcyzmach i uzdrowił obydwie zakonnice. 30 grudnia 1610 roku Gaufridi, w towarzystwie trzech innych księży, pojawił się w Ste-Baume w czasie szalejącej burzy śnieżnej. O egzorcyzmach nie miał najmniejszego pojęcia, a obie dziewczyny otwarcie kpiły z jego nieudolności. Louise wysunęła wobec niego zarzut czarnoksięstwa, zmuszając go do riposty: "Gdybym był czarownikiem, z pewnością oddałbym duszę tysiącu diabłów!" Na podstawie takiego dowodu Gaufridiego ulokowano w okratowanej celce, znajdującej się w jednym z rogów groty, pełnym "obrzydliwych i wstrętnych wyziewów".

   Siostra Madeleine stawiała Gaufridiemu coraz to nowe zarzuty, obwiniając go praktycznie o wszelkie możliwe plugastwa znane demonologom. Wystawiała go na pośmiewisko nawet wtedy, gdy odprawiał mszę. "Tu non lou dises pas de bon cór" ["Nie modlisz się z czystym sercem"], krzyczała. Jednocześnie poddano rewizji marsylskie mieszkanie proboszcza szukając tam "pism i traktatów magicznych"; niczego jednak nie odkryto. Najwyraźniej Gaufridi miał wystarczająco potężnych przyjaciół, zwłaszcza wśród kapucynów, którym udało się uprzedzić pułapkę. W istocie rzeczy cały zgromadzony przez inkwizytora materiał dowodowy przemawiał na korzyść Gaufridiego, którego w związku z tym dyskretnie wyprawiono do jego własnej parafii.

   Ojciec Gaufridi zdecydowany był definitywnie oczyścić się z rzucanych nań, a nie udowodnionych potwarzy. Znaczna część kleru zgadzała się, że skierowane przeciwko niemu zarzuty były "zwykłą mistyfikacją, pozbawioną większego znaczenia". Gaufridi apelował do biskupa Marsylii i papieża; później domagał się także rozwiązania zgromadzenia urszulanek i uwięzienia zakonnic z Ste-Baume.

   Madeleine została zamknięta w klasztorze w Ste-Baume i wówczas nasiliły się objawy nerwicy maniakalno-depresyjnej; miewała wizje, tańczyła i wybuchała śmiechem, śpiewała piosenki miłosne, rżała jak koń, przeszkadzała w odprawianiu mszy (darła ornaty na strzępy), opowiadała niestworzone historie o sabatach (na których dochodzić miało do aktów sodomii i pożerania małych dzieci). Pluła grudkami pienistej flegmy, wyglądającej jak "mieszanina miodu i smoły". Belzebub sprawił, że "jej kości grzechotały, uderzając jedna o drugą". W czasie takich ataków wnętrzności dziewczyny "przewracały się do góry nogami [...], a odgłosy tych nienaturalnych ruchów dawały się słyszeć bardzo dobrze. Kiedy cierpienie to dobiegło końca, pogrążyły ją one [diabły] w stan głębokiego letargu, tak że wydawała się zupełnie bez życia".

   Następna część historii opętanych zakonnic z Aix-en-Provence przenosi nas do trybunałów sądowych, dokąd przywiódł ją rosnący rozgłos wokół całej sprawy oraz starania ojca Gaufridiego o oczyszczenie się z ciążących na nim zarzutów z jednej strony, a nacisk, jaki wywierał na władze polityczne inkwizytor Michaelis, domagający się ukarania domniemanego czarownika, z drugiej. W lutym 1611 roku parlament z Aix-en-Provence, z zabobonnym przewodniczącym Guillaume de Vair, jakkolwiek nie dysponował żadnymi innymi dowodami poza "świadectwem duchowym", otworzył proces verbal w tej sprawie.

   Protokoły sądowe są, w przeważającej części, bliźniaczo podobne do relacji z wcześniejszych egzorcyzmów; podczas procesu Madeleine i Louise często miewały ataki konwulsji. Obydwie zeznawały po prowansalsku, co stwarzało konieczność tłumaczenia Ich oświadczeń przed zaprotokołowaniem na francuski. Siostra Madeleine znajdowała się na przemian w stanie nienaturalnego podniecenia lub głębokiej depresji. Jej zuchwałość wobec księży przywodzi na myśl późniejsze zachowanie się oskarżonych kobiet w Salem;

   Madeleine wezwała na przykład jednego z nich, by pokazał swoją tonsurę na dowód, iż rzeczywiście został wyświęcony. Następnie uspokoiła się i zeznała, że wszystkie wysunięte przez nią oskarżenia "były czczymi wymysłami i nie ma w nich ani jednego słowa prawdy" - Proces verbal, 21 lutego 1611.

   Omdlewała wręcz z miłości do Gaufridiego:" O! que si aqueste lengo li poudie pourta uno bonero parauloal'aureillo, que contentamen!" ["Och! gdyby jego język zachował dla jej ucha choćby jedno przyjazne słowo, cóż to by było za szczęście!"]. Zaraz potem dostała napadu lubieżnych drgawek "naśladujących akt płciowy ze spazmatycznymi ruchami podbrzusza". Pokazała też stygmaty diabelskie na stopie i pod lewą piersią. Lekarz nakłuł je igłą, mimo to dziewczyna nie odczuwała bólu; zabieg ten nie spowodował także upływu krwi. Później piętna te zniknęły bez śladu. Madeleine co dzień przeczyła sama sobie, oskarżała i natychmiast odwoływała swoje zarzuty. W miarę upływu czasu ogarniało ją narastające przygnębienie, dwukrotnie też usiłowała targnąć się na życie.

   W marcu przesłuchano ojca Gaufridiego. Inkwizycja nękała go już od roku. Jego zdrowie było całkowicie zrujnowane - trzymano go skutego łańcuchami w podziemnym lochu pełnym szczurów i robactwa. Po dokładnym wygoleniu całego ciała u księdza odkryto trzy stygmaty diabelskie. Pod koniec miesiąca Gaufridi wyznał, że jest "Księciem Synagogi". Podpisał pakt z diabłem swoją własną krwią, a szatan przyrzekł, że wszystkie kobiety "będą mu uległe i powolne" (Michaelis). Podał też drobiazgowy opis sabatu, bardziej jednak przypominał on oficjalną audiencję kościelną niżli wyuzdaną orgię. Inkwizytor Michaelis był wniebowzięty i wydał drukiem fałszywą wersję zeznań przypisywanych Gaufridiemu, ujętą w pięćdziesiąt dwa punkty. Kiedy Gaufridi przyszedł nieco do siebie, odwołał poprzednie zeznania, stwierdzając, że wymuszono je na nim za pomocą tortur. "Wszystkie one niezgodne są z prawdą i zostały przez niego zmyślone, by ubarwić i nadać pozory prawdopodobieństwa temu, co mówił".

   Sąd przeszedł nad tym oświadczeniem do porządku dziennego i 18 kwietnia 1611 roku na podstawie wcześniejszych zeznań uznał oskarżonego winnym wszelkich postawionych mu zarzutów: magii, wróżbiarstwa, bałwochwalstwa i cudzołóstwa, lekarze bowiem orzekli, iż siostra Madeleine nie była dziewicą. Ojciec Gaufridi został skazany na spalenie żywcem "sur en feu de busches" - na stosie ze świeżych gałęzi, gdyż płoną one wolniej niż chrust. Po zapadnięciu wyroku nadal jednak trwały przesłuchania, podczas których Gaufridi nierzadko odchodził od zmysłów. Podczas ostatniej konfrontacji z sędziami, 28 kwietnia, zaprzeczył jakoby utrzymywał stosunki płciowe z Madeleine, chociaż przyznał, że był dobrym przyjacielem jej rodziny. Uskarżał się, że nikt nie daje wiary jego słowom i że wyznał już wszystko, czego domagali się odeń sędziowie. Tak, jadał pieczone niemowlęta podczas sabatu kwestia wiarygodności przestała już odgrywać jakąkolwiek rolę.

   Wyrok śmierci wydano 29 kwietnia 1611 roku, a następnego dnia odbyła się egzekucja. Władze kościelne pozbawiły Gaufridiego święceń kapłańskich, a następnie przekazano go parlamentowi w Aix. By uczynić śmierć Gaufridiego jeszcze bardziej okrutną, poddano go torturom, co uzasadniono koniecznością zmuszenia go do wydania współwinnych. Trzykrotnie poddano go torturze "strappado": ze związanymi na plecach rękami podciągany był na linie do góry i opuszczany na ziemię. "Mon Dieu - jęczał - je ne scay point de complices. Ay laisso slou mouert" ["O Boże, nic nie wiem o żadnych wspólnikach. Dajcie mi spokój, umieram"]. Za trzecim razem zawołał po prowansalsku "Yo diriou, Messies, non siou pas christian; si noun lou disiot, ay conegut Magdalens a la sinagogo, parce que la conession de deca". ["Powiadam wam, Panowie, nie jestem chrześcijaninem. Jeśli zeznałem, że nie poznałem Madeleine na sabacie, to uczyniłem tak dlatego, iż znałem ją już wcześniej"].

   Po torturze strappado przyszła kolej na question eictraodinaire, okrutną torturę rozciągania. Kat, monsieur Olivier, przymocował do stóp Gaufridiego ciężary, po czym czterokrotnie podciągał go kilkanaście centymetrów w górę i opuszczał z powrotem na ziemię. Ojciec Gaufridi w dalszym ciągu nie wskazał nikogo.

   Eskortowany przez dziesięciu łuczników Gaufridi odbył procedurę amende honorable - aktu błagania Boga i sądu o okazanie miłosierdzia. Następnie przywiązanego do wózka dla skazańców przeciągnięto go zatłoczonymi ulicami Aix. Po pięciu godzinach orszak dotarł na Place des Prścheurs. Dzięki specjalnej dyspensie (wydanej zapewne przez biskupa Marsylii) Gaufridi został przed spaleniem uduszony. Następnego dnia, jeśli wierzyć Chronique de Ordre des Ursulines (1673), Madeleine de Demandobc de la Palud została uleczona z opętania.

   Nie uleczono natomiast Louise Capeau, która nadal widywała czarownice. Ponosi ona bezpośrednią odpowiedzialność za spalenie na stosie niewidomej dziewczyny, Honoraty, oskarżonej o czary 19 lipca 1611 roku. Zaraza ta przeniosła się także i na zakonnice z innych klasztorów (klarysek z Aix i brygidek z Lilie). Ojcowie Michaelis i Domptius wyruszyli do Flandrii, by poddać egzorcyzmom siostrę Marie de Sains, która po niedawnej wizycie w Aix zawlokła ją do Lilie. Na szczęście interweniował arcybiskup Malines i siostra Marie została osadzona w więzieniu w Toumai.

   Ostatnie lata życia Madeleine były równie niespokojne jak jej młodość. W roku 1642, w wieku czterdziestu dziewięciu lat, została oskarżona o uprawianie czarów. Krewni odsunęli się od niej, broniła się zatem sama, w czym niewątpliwie pomogła jej otrzymana w spadku pewna suma pieniędzy. Ponownie oskarżono ją w roku 1652 i, pomimo że wsparła finansowo zakon trynitarzy, cały ten rok spędziła w więzieniu. Liczni świadkowie złożyli obciążające zeznania, na ciele jej odkryto diabelskie piętna i 12 grudnia 1652 roku Madeleine de Demandobc skazana została na wysoką grzywnę i dożywotnie zamknięcie w więzieniu. Po upływie dziesięciu lat oddano ją pod opiekę krewnych z Chateauvieux, gdzie 20 grudnia 1670 roku zmarła w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat.

  

  

  Akwinata Tomasz. Dominikanin Tomasz z Akwinu (ok. 1227-1274) był jednym z pięciu najwybitniejszych teologów Kościoła. Jeszcze w roku 1879 papież Leon XII zalecił wszystkim duchownym rzymskokatolickim, by "przyjęli nauki Akwinaty za podstawę swoich koncepcji teologicznych".

   Znakomity znawca dziejów czarnoksięstwa, profesor George L. Burr, obciąża Tomasza z Akwinu odpowiedzialnością za ugruntowanie się w świecie chrześcijańskim przekonania o rzeczywistym istnieniu czarownictwa: "Wiara w istnienie ludzi - sprzymierzeńców i sług Szatana - zrodziła się w umyśle tego mnicha logika". Wcześni autorzy rozpraw o czarach powołują się nań nieustannie; Nider, Vineti, Sprenger i Kramer (autorzy Młota na czarownice) cytują Akwinatę na równi z Biblią i św. Augustynem, uważając go za największy autorytet. W wiekach późniejszych specjaliści od czarów podobnie traktowali Młot. Tomasz z Akwinu zaprzeczał, co prawda, istnieniu formalnego paktu między człowiekiem a diabłem, niemniej przyjęta przezeń i jasno wyłożona koncepcja obcowania z szatanem stała się źródłem późniejszej psychozy zagrożenia przez czarownice.

   Tomasz z Akwinu w znaczący sposób przyczynił się do ukształtowania poglądów na temat pięciu podstawowych sfer magii stosowanej:

   1. Stosunki płciowe z diabłem. Przekonanie o perwersyjnych praktykach seksualnych, charakteryzujących sabaty czarownic, wynikało z koncepcji św. Augustyna (który sam przejął ją od teologów bizantyjskich), że istoty ludzkie mogą współżyć cieleśnie z diabłami, w następstwie czego, dzięki spermie pobranej od onanizujących się lub cudzołożących z sukkubami mężczyzn i przeniesionej w okamgnieniu, kobiety mogą zachodzić w ciążę. W Quaestiones Quodltbetales Tomasz z Akwinu pisze: "Ponieważ inkub potrafi skraść nasienie niewinnego młodzieńca, który doświadczył polucji, i wprowadzić je do łona niewiasty, ta z kolei może, dzięki temu nasieniu, począć potomstwo, którego ojcem nie jest wszakże inkub, lecz mężczyzna, którego nasienie ją zapłodniło, moc bowiem onego nasienia bierze się od tego, kto je uronił. Wydaje się zatem, że mężczyzna (i to bez żadnego cudu) może być ojcem, nie utraciwszy zarazem swej niewinności".

   Nawet w tych procesach o czary, w trakcie których nie podnoszono kwestii udawania się na sabat, normą były oskarżenia o utrzymywanie stosunków płciowych z diabłem.

   2. Loty czarownic. Akwinata akceptuje domysły Alberta Wielkiego, że szatan, kusząc Chrystusa na górze, przyjął postać cielesną i niósł Chrystusa (który uczynił się niewidzialnym) na ramionach - z tym, że wydaje się raczej, iż szedł, niźli unosił się w powietrzu. Na tej podstawie dochodzi do wniosku, że diabły, w pewnych określonych przez Boga granicach, mogą przenosić czarownice w powietrzu. Akwinata rozwija tym samym sformułowaną przez Augustyna doktrynę raptus, jedną z pierwszych koncepcji projekcji astralnej, w myśl której dusza może przeżywać doznania poza ciałem. (Inni uczeni owej epoki, np. Jan z Salisbury, zwalczali wiarę w translokację, uważając ją za złudzenie.)

   3. Metamorfoza. Akwinata akceptuje bez zastrzeżeń wierzenia ludowe, usankcjonowane zresztą przez Augustyna, przypisujące diabłowi zdolność zamieniania ludzi w zwierzęta (podobnie jak to uczyniła Circe z towarzyszami Odyseusza). Dowodzi on tego w sposób dość pogmatwany: diabeł stwarza złudzenie w umyśle ludzkim, a następnie z materii powietrznej kształtuje złudzenie zewnętrzne, odpowiadające całkowicie pierwszemu. Metamorfoza zatem nie zachodzi w rzeczywistości, pozostając wyłącznie tworem wyobraźni, oddziałuje jednakże na człowieka tak, jakby w istocie rzeczy miała miejsce; podobnie alchemicy stwarzają imitację złota, która wygląda jak prawdziwy kruszec. Zarówno Augustyn, jak i Akwinata negują istnienie lycantropii, tłumaczą jednak to zjawisko za pomocą wspomnianej teorii "zjawiska wyimaginowanego" [phantasticam apparttionem]. Mimo to późniejsi demonolodzy, broniąc koncepcji metamorfozy, powoływali się na autorytet Akwinaty.

   4. Wywoływanie burz. Tomasz z Akwinu wierzył, że diabły, za zgodą Bożą, mogą czynić maleficia, nie wyłączając sprowadzania burz (wyjaśnia to w swoim komentarzu do Księgi Hioba). Co więcej, Akwinata wyłożył reguły stosowania właściwych zaklęć.

   5. Ligatura. W Quaestiones Quodlibetales Tomasz z Akwinu pisze: "Wiara katolicka utrzymuje, że demonów nie należy lekceważyć, działaniami swymi mogą one bowiem czynić szkody, a także uniemożliwić współżycie cielesne". Potrafią to osiągnąć w sposób nader prosty, na przykład wzbudzając w mężczyźnie wstręt do jakiejś kobiety. Akwinata wierzył także, iż stare kobiety, dzięki paktowi [foedus] z diabłem mogą szkodzić dzieciom rzucając na nie urok.

   Co więcej, przyjmując za pewnik, że pakt z szatanem mieści się w pojęciu herezji, Tomasz z Akwinu uważał, że heretyków należy palić na stosie; w Nowym Testamencie bowiem przyrównani są oni do złodziei i wilków, a przyjęto przecież, że wilki się zabija. Kiedy pozostająca pod kontrolą dominikanów inkwizycja przekazywała skazanych heretyków w ręce władz świeckich, powoływała się na słowa Akwinaty: "Skoro władcy świeccy bez ociągania wykonują wydane zgodnie z prawem wyroki śmierci na fałszerzach monety i innych zbrodniarzach, to tym bardziej herytycy, którym dowiedziono winę, muszą być nie tylko ekskomunikowani, ale i natychmiast uśmiercani". (Summa Theologica II, XI)

  

  Aleksander VI, papież. W końcu piętnastego stulecia inkwizycja rozprzestrzeniała wiarę w czarownice po całej Europie. Poszerzając uprawnienia, jakie inkwizytorom niemieckim nadał papież Innocenty VIII, wydaną w roku 1501 bullą Cum acceperimus Aleksander VI potwierdził władzę inkwizytora Angelo z Werony nad terytorium całej Lombardii.

   Ponieważ do wiadomości naszej doszło, iż mężczyźni i kobiety w prowincji Lombardia oddają się najrozmaitszym czarom i diabelskim praktykom, popełniając haniebne zbrodnie trucicielstwa [veneficia], a także inne rozliczne czyny zmierzające do wygubienia ludzi, trzód i plonów oraz szerząc gorszące występki, wypełniając tedy nasz obowiązek pasterski wedle zaleceń Bożych, postanowiliśmy ukrócić te zbrodnie i z Bożą pomocą, w miarę sił naszych, zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się owych gorszących występków.

   Polecamy przeto tobie, a także twoim następcom w Lombardii, których na mocy niniejszego obdarzamy pełnym zaufaniem, i nakazujemy ci, byś pilnie odszukał, czy to sam, czy to wraz z godnymi szcunku współpracownikami, jakich sobie dobierzesz, owych mężczyzn i owe kobiety, o których mowa była wyżej, i ukarał ich zgodnie z prawem.

   Abyś zaś lepiej mógł wypełnić swoje zadanie, nadajemy ci niniejszym pełną nad nimi władzę, bez względu na jakiekolwiek edykty i rozporządzenia apostolskie, dyspensy i zwykłe przywileje, jakie były wydane kiedy indziej, i bez względu na wszelkie inne akty prawne stanowiące inaczej, jakiekolwiek by one były.

   Podobną bullę wystosował Juliusz II (1503) do Giorgia de Casale, inkwizytora Cremony, ponaglając go, by "ogniem i mieczem" wyplenił z Lombardii czarowników, tym wstrętniejszych i bardziej niebezpiecznych, jako że potrafią przemieniać się w koty. Miał on całkowicie lekceważyć sprzeciwy księży i prawników. Później, 20 lipca 1523 roku, papież Hadrian VI odwołał się do tej bulli, a że zbrodnia czarnoksięstwa pieniła się nadal, powtórzył wszelkie jej postanowienia w bulli skierowanej do Modestusa Vincentinusa, inkwizytora Como.

  

  Allier Elizabeth. Cechą charakterystyczną siedemnastowiecznego czarownictwa francuskiego jest zadziwiająca liczba młodych kobiet, zwłaszcza nowicjuszek i zakonnic, opętanych przez diabła. W kilku bardziej znanych przypadkach zjawisko to przypisywano działaniu konkretnych osób (np. Urbaina Grandiera w sprawie zakonnic z Loudun). W wielu innych jednakże demon powodujący opętanie wstępował w ciało ofiary najwyraźniej w znanych tylko jemu, podstępnych celach lub w następstwie bliżej nie określonych podłych zamysłów. Księża zaś, skoro tylko dochodzili do wniosku, że odprawiane przez nich egzorcyzmy odniosły skutek, skwapliwie rozgłaszali swoje sukcesy.

   Jeden z takich Prawdziwych opisów dotyczy sprawy Elizabeth Allier opętanej przez ponad dwadzieścia lat przez dwa diabły, przedstawiające się jako Orgeuil i Bonifarce, i wyzwolonej od nich w następstwie sześciu egzorcyzmów odprawionych przez Francois Farconneta, dominikanina z Grenoble. Dzieło swe rozpoczął on w sobotę 18 sierpnia 1639 roku. Mimo iż siostra Elizabeth nie rozchyliła nawet warg, diabły obmierzłymi głosy oznajmiły, iż weszły w nią na kromce chleba, gdy liczyła sobie siedem lat, opuszczą zaś jej ciało na trzy dni przed jej śmiercią. (Św. Grzegorz opisuje przypadek, gdy diabeł dostał się do ciała zakonnicy wraz z jedzoną przez nią sałatą, zapomniała ona bowiem uczynić nad nią znaku krzyża.) Pięć prób wyegzorcyzmowania spełzło na niczym, modły zatem przedłużono do niedzieli. Na koniec ojciec Francois wziął w dłonie Przenajświętszy Sakrament i rzekł: "Wyjdź wreszcie, stworze nieszczęsny". Im bardziej nalegał na demony, tym sroższe siostra Elizabeth cierpiała konwulsje - język wysunął jej się z ust na "więcej niż cztery palce". Wreszcie ostatni z diabłów opuścił ją, jęknąwszy uniżenie Jesw, sortit - "Jezu, wychodzę!"

  

  Alphonsus de Spina. Dzieło Alphonsusa de Spiny Fortalicium Fidei[Twierdza Wiary], napisane około roku 1459, zostało wydane drukiem w roku 1467. Był to pierwszy drukowany traktat poświęcony czarnoksięstwu. W pięciu częściach, składających się na to dzieło, omówiony został "pancerz", jaki chroni wiernych, a także walka z heretykami, Żydami, Saracenami i demonami. W rozdziale ostatnim opisano dziesięć odmian demonów, włącznie z tym, który przekonuje niewiasty w podeszłym wieku [bruxae], iż mogą czynić zło. Omamione w ten sposób istoty liczne są zwłaszcza w Delfinacie i Gaskonii, gdzie czczą kozła, całując go w zadek. Wiele takich czarownic spalono na stosie, a w domu inkwizytora w Tuluzie zobaczyć można malowidła wyobrażające ich zgromadzenia oraz karę, jaką poniosły. W porównaniu z innymi pisarzami owej epoki Alphonsus zajmuje wobec kwestii czarów pozycję stosunkowo umiarkowaną (uważa np., że loty czarownic są jedynie złudzeniem).

   Alphonsus de Spina (nie należy mylić go z Bartolommeo Spina) był nawróconym Żydem, który wstąpił do zakonu franciszkanów. Został następnie spowiednikiem króla Jana Kastylijskiego, profesorem uniwersytetu w Salamance i, tuż przed śmiercią, biskupem Thermopolis. Dzieło jego roi się od antysemickich przypowieści, w rodzaju historii Żyda, który wrzucił hostię do gotującej się wody. Alphonsus powtarza także opowieść o Hugonie z Lincoln, który, mimo że, jak wieść niesie, został zamordowany przez Żydów i wrzucony do dołu kloacznego (in loco profundissimo et immundo fetortbuscfue piano), nie ustawał w modłach do Dziewicy Maryi.

  

  Amulety, patrz: Czary.

 

  Anglia, czarnoksicstwo w Anglii. Od najwcześniejszych czasów angielskie władze duchowne i świeckie wydawały sporadycznie rozmaite dekrety prawne wymierzone przeciwko praktykom czarnoksięskim i osobom, które się nimi parały. Warto jednak zauważyć, że w Anglii okresu monarchii anglosaskich, a także w późniejszym średniowieczu, powszechne wyobrażenia o czarnoksięstwie znacznie odbiegały od późniejszych, wyrafinowanych koncepcji spisku skierowanego przeciwko Bogu chrześcijan i zakładającego otwarte przymierze z Diabłem. Aż do mniej więcej 1500 roku, nawet jeśli zagrożona srogimi karami, zbrodnia ta nie była uważana za poważną (bez względu na to, jak odrażająco mogła się ona jawić w oczach niektórych). Czarnoksięstwo utożsamiane było z magią uprawianą w złych zamiarach. W pojęciu tym mieściło się niszczenie plonów l trzód za pomocą zaklęć, trucizn lub sprowadzania burz, a także wszelkie dolegliwości sprowadzane na ludzi, od chorób poczynając, a na śmierci kończąc. W myśl najwcześniejszych przepisów prawnych czary były przestępstwem, jeśli ich uprawianie wywoływało konkretny negatywny skutek, dostrzegalny i możliwy do dowiedzenia. Czarną magię uważano za zjawisko równie realne i oczywiste jak magia biała; i jedna, i druga zresztą uznane zostały za praktyki naganne. Czarnoksięstwo traktowano jako zbrodnię przeciwko ludziom, a nie jak później, w wiekach szesnastym i siedemnastym, przeciwko Bogu, a co za tym idzie, postępowanie sądowe oraz przewidziane kary były analogiczne jak w przypadkach innych przestępstw godzących w porządek społeczny. W końcu wieku dziewiątego prawa wydane przez króla Etheireda nakazywały wygnanie z kraju czarownic na równi z nierządnicami. Za czasów Edwarda I, ktoś, kto podpalił dom sąsiada lub jego zbiory, sam miał zostać spalony; a jeśli nawet tego rodzaju ludzi nazywano "czarownikami", nie miało to specjalnego znaczenia. Brano pod uwagę czyny, jakie czarownicy popełnili, a nie te, które rzekomo zamierzali popełnić.

   Jak się wydaje, najwcześniejszym aktem prawnym wymierzonym przeciwko czarownicom jest Liber Poenitentialis Teodora, arcybiskupa Canterbury (668-690); typową przewidzianą w nim pokutą był pewien okres postu. Podobne kary przewidywał Confessiona Ecoberhta, arcybiskupa Yorku (735-766), przewidujący dla kobiety, która zabija za pomocą zaklęć, post siedmioletni. Z drugiej strony świecki kodeks praw, wydany za panowania króla Athelstana (925-939), wprowadzał karę śmierci za zabójstwo dokonane za pomocą czarów - tak samo jak za pozostałe kategorie zabójstw. Wilhelm Zdobywca złagodził później tę karę zamieniając ją na banicję. Podobnie jak oskarżeni o wszelkie inne zbrodnie, również i czarownica mogła odwołać się do sądu bożego. W ten sposób, dzięki pomyślnemu wynikowi próby rozpalonego żelaza, odzyskała wolność Agnieszka, żona Odona, pierwsza znana z dokumentów osoba, którą oskarżono o uprawianie czarów (w 1209 roku). Mniej więcej do roku 1300 osoby podejrzane o czary podlegały jurysdykcji kościelnej i dopiero po wydaniu wyroku przekazywano je "ramieniu świeckiemu", na którym spoczywał obowiązek jego wykonania.

   W stuleciach XIV i XV zajmowały się nimi także sądy lokalne oraz sąd najwyższy. Z zasady orzeczenie winy pociągało za sobą stosunkowo umiarkowaną karę; zaledwie kilka osób zostało skazanych na śmierć. Na przykład pewien człowiek, któr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin