Hop, hop, hop, to ja, Wasz pomysłowy gajowy. Mówišc prociej - chłop Znany jako Bob. Lecz choć mam sprzęt gotowy, Nie ruszam dzi na łowy, A wszystko to z powodu, Że co mnie boli z przodu. Ale nie boli mnie na tyle, Bym z domu nie mógł wyjć na chwilę. Więc w zwišzku z tym tak mylę sobie, Że może co w obejciu zrobię. Ot, choćby kotu na poczštek Spróbuję wsadzić łeb we wrzštek. A jeli wynik będzie mierny, To wytrę go papierem ciernym. A potem mógłbym, dajmy na to, Koguta zatłuc mokrš szmatš. A jeli mi pozwoli zdrowie, To jeszcze ogon urwę krowie. By nie poprzestać na tym wszakże, Będę chciał kozę zmiecić w wiadrze. A gdyby mi się nie udało, Po prostu jš nawalę pałš. A kiedy skończę już robotę, W fotelu sišdę z kurš potem I tak już całkiem dla relaksu Napcham pod ogon jej szuwaksu. Hop, hop, hop, Jakem Bob.
Pawbaz