GMO RYZYKO BEZ GWARANCIJ.doc

(38 KB) Pobierz
Koty nie uczulające alergików, fluoryzujące rybki akwariowe, owce wytwarzające wełnę toksyczną dla moli i nie kurczącą się w praniu, a krowy mleko przystosowane do produkcji serów – to nie dowcip ani science fiction

Koty nie uczulające alergików, fluoryzujące rybki akwariowe, owce wytwarzające wełnę toksyczną dla moli i nie kurczącą się w praniu, a krowy mleko przystosowane do produkcji serów – to nie dowcip ani science fiction. To istniejące w rzeczywistości produkty inżynierii genetycznej. U jednych budzą podziw, uśmiech, u innych sprzeciw i poczucie zagrożenia. Jednak najwięcej kontrowersji rodzi bez wątpienia modyfikowana genetycznie żywność.

 

Zobacz zdjęcia z protestów Greenpeace przeciw GMO

 


 

REKLAMA

Czytaj dalej

 



 


Organizmy modyfikowane genetycznie (GMO) to rośliny, zwierzęta i drobnoustroje, których geny zostały celowo zmienione przez człowieka. Modyfikacja polega na wszczepieniu do genomu fragmentu DNA z innego organizmu, na modyfikacji genu lub usunięciu go całkowicie. Dzięki temu powstają organizmy o właściwościach odmiennych niż u macierzystego gatunku. Przenoszony gen to transgen (dlatego mówimy o organizmach transgenicznych). Jest on na stałe włączany do genomu gospodarza i występuje u wszystkich organizmów potomnych.

Proste? Okazuje się, że wcale nie. Przeciwnicy GMO podkreślają, że taka zabawa genami może prowadzić do nieprzewidzianych, a być może nawet niebezpiecznych skutków. – Argumenty przeciwników GMO są bardzo słabo poparte merytorycznie. Nie ma naukowych dowodów, które kazałyby się obawiać – prostuje prof. dr hab. Grzegorz. Węgrzyn, Przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Genetycznego. - Ich lęk jest absolutnie nieuzasadniony.

Profesor znaczenie żywności GMO dla ludzkości przedstawia w trzech punktach: po pierwsze, dzięki modyfikacji oprócz walorów smakowych poprawia się jakość produktów, przez co stają się one łatwiejsze do przechowywania i transportu; po drugie – rośliny GMO są odporne na wiele chorób, pasożytów i insektów, co pozwala na ograniczenie stosowania toksycznych dla środowiska chemicznych środków ochrony; wreszcie po trzecie – GMO oznacza większe plony, co może być niezwykle istotne dla państw afrykańskich.

Niepotrzebne, niechciane, potencjalnie niebezpieczne

Maciej Muskat, koordynator kampanii GMO prowadzonej przez Greenpeace, jest innego zdania. Przekonuje, że GMO jest niepotrzebne, niechciane i potencjalnie niebezpieczne. Niepotrzebne, gdyż, jak mówi, z globalnego punktu widzenia produkcja żywności wystarcza obecnie dla wyżywienia całej ludzkości. Klęski głodu nie są spowodowane niedoborem żywności, a problemami z jej dystrybucją, co potwierdza szef Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa. Niechciane – głównie z powodów religijnych lub społecznych (ingerencja w proces ewolucji bywa postrzegana jako ingerencja w rolę Boga lub natury), ekologicznych (wiąże się m.in. z utratą bioróżnorodności), a także z obawy o zdrowie. Potencjalnie niebezpieczne, bo GMO jest jak puszka Pandory – nie wiadomo, co nastąpi po jej otwarciu.

Przykład? Petunia. Przewidywano, że po modyfikacji kwiat będzie miał czerwony kolor płatków, gdy tymczasem, ku zaskoczeniu naukowców, ostatecznie uzyskano biały. - To jeszcze nie jest niebezpieczne, ale pokazuje jakość tej technologii i nieprzewidywalność tego, co inżynieria genetyczna wypuszcza do środowiska – tłumaczy Muskat. Opowiada o topoli, do której wprowadzono gen mający zwiększyć odporność na szkodnika. Okazało się, że „efektem ubocznym” była utrata odporności na innego insekta. I o kukurydzy, która dzięki wszczepionemu genowi wydzielała substancję powodującą śmierć żerującego na niej szkodnika. Praktyka pokazała, że roślina była szkodliwa nie tylko dla tego owada, przeciw któremu została zmodyfikowana, ale również dla owadów uważanych za pożyteczne.

Zdaniem Muskata nie ma także uzasadnienia argument, że choć w żywność ingerowano przez tysiące lat, do żadnej katastrofy z tego powodu nie doszło. - Owszem, modyfikacje istniały zawsze, ale krzyżówki dotyczyły organizmów znajdujących się blisko siebie w sensie ewolucyjnym - tłumaczy. - Inżynieria genetyczna to pierwszy tak nieprzewidywalny proces, pierwszy, w którym łamie się granice gatunkowe, np. wprowadza gen myszy do sałaty. W naturalnym procesie ewolucyjnym coś takiego nie jest możliwe.

Prof. Węgrzyn nie podziela tej obawy. – Modyfikacja genetyczna to po prostu tylko o wiele bardziej kontrolowany proces, który występuje w naturze. Krzyżując jedną roślinę z drugą otrzymujemy dużo potomstwa – mieszańców. Patrzymy, które mają odpowiadające nam cechy i hodujemy je dalej. Podczas krzyżowania tak samo dochodzi do wymiany materiału genetycznego pomiędzy różnymi odmianami, tylko jest to proces zupełnie niekontrolowany - nie wiemy, co z tego wyjdzie. Mieszają się materiały genetyczne, a my widzimy tylko skutek i selekcjonujemy. Natomiast w przypadku roślin GMO wiemy, który gen z której rośliny chcemy przenieść. Jest to metoda o wiele bezpieczniejsza, ponieważ dokładnie wiemy, co jest w tych roślinach - zapewnia. A pomyłki? W związku ze ścisłą kontrolą procesu modyfikacji ich prawdopodobieństwo jest tysiąc razy mniejsze, niż w przypadku krzyżowania w sposób naturalny. I łatwiej takie organizmy odsiać.



 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin