Rok jak żaden inny [Aspen in the Sunlight] (01-28 z 97).doc

(2730 KB) Pobierz
Rok jak żaden inny

Rok jak żaden inny

Autor: Aspen in the Sunlight

Tytuł oryginału: A Year Like None Other (ilość rozdziałów: 97)

http://www.fictionalley.org/authors/aspeninthesunlight/AYLNO.html

http://archive.skyehawke.com/story.php?no=5036

 

Tłumaczenie: rozdz. od 1 do 20 Mirriel, od 21 akumaNakago

http://www.fanfiction.net/s/2149233/1/Rok_jak_aden_inny

http://www.fanfiction.net/s/4889612/1/Rok_jak_aden_inny

 

 

Relacje : Harry P / Severus S [Rodzic] ; Draco M / Harry P [Brat]

 

Opis: Na początku swojego szóstego roku w Hogwarcie, Harry otrzymuje list z Privet Drive. Vernon zawiadamia o ciężkiej chorobie Petunii i żąda, żeby Harry odwiedził ją w szpitalu. Harry bardzo niechętnie wyrusza w podróż w towarzystwie Snape’a. Severus ma okazję zrewidować swoje wyobrażenie o Złotym Chłopcu. Poznaje relacje w jego rodzinie, warunki, w jakich chłopak dorastał, wreszcie – coraz lepiej poznaje prawdziwego Harry’ego. Skrzywdzonego, zakompleksionego, poniewieranego przez krewnych.
I doznaje życiowej wolty.

 

 

Kontynuacja: "A Summer Like None Other", "Family Like None Other"
Kontynuacja: One shot : "Nightmare in Devon", "The Curmudgeon and the Casewitch", "Out of Sight -- A Year Like None Other Speculation ; A Spell Like None Other


SPIS TREŚCI

Rozdział pierwszy:              3

List z Surrey              3

Rozdział drugi:              7

Rozgardiasz na Eliksirach              7

Rozdział trzeci:              13

Oni chcą czego?              13

Rozdział czwarty:              19

Plany i spiski              19

Rozdział piąty:              26

Remus?              26

Rozdział szósty:              36

Frimley Park              36

Rozdział siódmy:              44

Wuj Vernon              44

Rozdział ósmy:              51

Jesteśmy kwita              51

Rozdział dziewiąty:              65

Panna Granger może mieć rację              65

Rozdział dziesiąty:              76

Testy              76

Rozdział jedenasty:              87

Obliviate              87

Rozdział dwunasty:              99

Szczera rozmowa              99

Rozdział trzynasty:              108

Finite Incantatem              108

Rozdział czternasty:              120

Remus              120

Rozdział piętnasty:              128

Expecto Patronum              128

Rozdział szesnasty:              136

Oklumuj umysł              136

Rozdział siedemnasty:              143

Sals              143

Rozdział osiemnasty:              151

Wspomnienia o Jamesie              151

Rozdział dziewiętnasty:              156

Sny              156

Rozdział dwudziesty:              166

Wiedzieć wszystko              166

Rozdział dwudziesty pierwszy:              171

Myślodsiewnia              171

Rozdział dwudziesty drugi:              178

Dudley              178

Rozdział dwudziesty trzeci:              198

Odnalezienie Sals              198

Rozdział dwudziesty czwarty:              206

Co się stać musi              206

Rozdział dwudziesty piąty:              213

Samhain              213

Rozdział dwudziesty szósty:              223

Całopalenie              223

Rozdział dwudziesty siódmy:              232

Wyjaśnienia              232

Rozdział dwudziesty ósmy:              243

Po północy              243


Rozdział pierwszy:

List z Surrey

Jeśli było coś, co Harry Potter lubił bardziej niż czekoladowe żaby czy cukrowe pióra, to było tym otrzymywanie listów od przyjaciół. Czasami było to zresztą jedyną rzeczą, która pomagała mu przetrwać te żałosne wakacje z Dursleyami. Prawdę mówiąc, nie wiedział, jak zdołał wytrzymać w tym domu zanim poznał Rona i Hermionę, Deana i Seamusa, i Nevila… Oczywiście, było też to okropne lato, kiedy Zgredek zaczarował wszystkie sowy, gdy jego ciotka Petunia i wuj Vernon byli wściekli, że spędził cały rok w Hogwarcie, Szkole Magii i Czarodziejstwa. Nie chcieli, aby tam się uczył, co właściwie dziwiło Harry’ego, kiedy tylko o tym myślał. Znikał z ich życia na cały rok szkolny. Można by pomyśleć, że powinni być zachwyceni wysłaniem go do szkoły z internatem, nawet jeśli uczono tam magii. I co z tego, że nienawidzili magii? Jego ostatecznie nienawidzili bardziej.

- Zamierzasz to otworzyć? – zapytał Ron między kęsami.

- Taak – odpowiedział Harry nie podnosząc głowy. Nic dziwnego, że widok tego listu przywołał wszystkie wspomnienia z czasów, kiedy tkwił u Dursleyów i wyczekiwał na listy od przyjaciół. Był teraz w szkole, w szóstej klasie, otoczony wesołymi Gryfonami, przełykającymi w pośpiechu swój obiad – chociaż jak ktokolwiek mógł być szczęśliwy przed podwójnymi eliksirami było ciekawym pytaniem – i wyglądało na to, że otrzymał list, dostarczony przez magiczną sowę, od tych właśnie Dursleyów, tych, którzy nienawidzili wszystkiego, co magiczne.

Nie, niemożliwe, zdecydował Harry. To żart, prawda? List pewnie był od Freda i George’a, chociaż Harry nie miał pojęcia w jaki sposób bliźniacy zdobyli jego mugolski adres. Jasne, jasne, mogli odszukać jego dom, gdyby mieli kolejny zaczarowany samochód, oczywiście, ale skąd by wiedzieli jak zapisać adres w mugolskim stylu? Ale miał to przed sobą, napisane w lewym górnym rogu koperty: Privet Driver 4, Little Whinging, Surrey…

Harry westchnął. Coraz mniej prawdopodobne wydawało mu się, aby był to dowcip. Ojciec Freda i George’a mógł pracować w Departamencie Niewłaściwego Użycia Przedmiotów Mugoli w Ministerstwie Magii, ale ponieważ kiedyś spytał Harry’ego jakie dokładnie jest przeznaczenie gumowej kaczki, Harry nie sądził, aby pan Weasley wiedział zbyt dużo o mugolach. A ten list… cóż, nawet jeśli zignoruje się adres, było widać, że jest mugolski. Koperta nie była wykonana z ładnego pergaminu, tylko ze zwykłego papieru – długa i biała, jak koperty, których wuj Vernon używał w korespondencji biznesowej. A poza tym, adres zwrotny? Czarodziejskie listy nie potrzebowały ich, a już zdecydowanie nie miewały na sobie znaczków!

Westchnąwszy, Harry zaczął przyglądać się małemu profilowi królowej, aby po prostu coś robić. To było lepsze niż otworzenie listu, to pewne. Przez ponad pięć lat Dursleyowie ani razu nie napisali do niego do szkoły, wyjąwszy jedną czy dwie lakoniczne odpowiedzi na życzenia świąteczne od niego. Nie mogło być dobrym znakiem, że zaczęli teraz.

- E, Harry? – odezwał się znowu Ron, tym razem z pełnymi ustami. – Chcesz żebym otworzył za ciebie?

- Nie – Harry pokręcił głową. – Myślę tylko… może będzie lepiej jeśli trochę poczekam. Taak. Po Eliksirach, wiesz. Lepiej jak pójdę na nie z jasnym umysłem. Ta oślizgła podróbka nauczyciela zabierze tysiąc punktów Gryffindorowi, jeśli pozwolę swojemu eliksirowi znowu wykipieć, jak tydzień temu.

Hermiona spojrzała znad książki, na punkcie której miała obsesję od półtora dnia: „Odpieranie Przeciwzaklęć: Odwracanie Zmian”.

- Jak mogłeś pomylić oczy salamandry z trawą morską, Harry? Jesteś w szóstej klasie. Powinieneś wiedzieć już teraz, że dodawanie zwierzęcych elementów do eliksiru opartego na oleju makowym doprowadzi do reperkusji! Nie pamiętasz podstawowych zasad, jakich uczyliśmy się w trzeciej klasie, o zwierzętach, warzywach i minerałach, i jak niektóre składniki chcą pozostać w swojej klasie?

- Ach, panna Granger. Znowu się popisujesz, jak to arogancki Gryfon, którym jesteś – chłodny głos sponad nich sprawił, że podnieśli głowy. Snape, oczywiście, z wykrzywionymi ustami, oczami płonącymi jak bliźniacze czarne pochodnie. Już sam jego widok sprawił, że Harry zadrżał. Nie, wróć. On sprawił, że zadrżał, ponieważ Harry pamiętał ten sam wzrok pod koniec zeszłego roku, kiedy Mistrz Eliksirów odmówił udzielenia pomocy Syriuszowi, nieważne, że Harry błagał.

Jeśli już o tym mowa, to może odmówił ponieważ Harry błagał. W każdym razie Syriusz zginął. Nagle, zamiast martwić się tym, że Snape mógł usłyszeć słowa „oślizgła podróbka nauczyciela”, Harry miał nadzieję, że tak właśnie było.

- I pan Weasley, z ustami zapchanymi jedzeniem, jak zawsze, rozrzucając okruszyny, by skrzaty musiały po nim sprzątać. Minus dziesięć punktów od Gryffindoru za niechlujstwo. – Snape przyjrzał się całej trójce, ale Harry nie podniósł wzroku. Nie było sensu, nie kiedy tylko straciłby punkty. Wściekłość tliła się w jego oczach, a to wystarczyłoby, żeby sprowokować Snape’a. Nie żeby Snape potrzebował wymówki, by zabrać Gryffindorowi punkty.

Snape przesunął się obok nich i Harry odetchnął z ulgą.

- Ale ma tupet! – wysyczała Hermiona, kiedy tylko Snape wyszedł wysokimi drzwiami na końcu holu. – Wie doskonale, że skrzaty nie muszą sprzątać tej podłogi! Ale to dobrze, nie? To znaczy mają wystarczająco dużo pracy. Ktokolwiek zaczarował tę podłogę, aby znikały szczątki mające na nią spaść, musiał pomyśleć…

- Hermiona! – jęknął rozdrażniony Ron. – Masz miejsce w tej swojej głowie na cokolwiek poza nauką i skrzatami? Harry dostał list, którego boi się otworzyć, może nie zauważyłaś?

Wtedy zauważyła, wyszarpnęła kopertę z jego palców i obróciła dwukrotnie przyglądając się jej.

- Och. Sorry, Harry.

Ron zmieszał się.

- Co? Co się stało?

- To od Dursleyów – jęknął Harry, chociaż jak jego mugolscy krewni dostali w swoje ręce magiczną sowę było jego zdaniem dobrym pytaniem.

- Dursleyów – powtórzył powoli Ron. – Oni nigdy do ciebie nie piszą.

- Więc to nie może być nic, co chciałbym przeczytać – stwierdził Harry.

- Oj, nie mogą dużo ci zrobić – odparł Ron, wpychając kolejny kawałek ciasta marchwiowego między zęby. – Przecież nie mogą zabrać cię ze szkoły, no nie? Dumbledore nigdy by się na to nie zgodził. Po pierwsze jesteś tutaj bezpieczny, a po drugie jak masz walczyć z Sam-Wiesz-Kim, jeśli nie zostaniesz w pełni wykształconym czarodziejem?

- Tak przypuszczam – mruknął Harry, zabierając Hermionie list. Powinien go otworzyć, prawda? Co mogli w końcu Dursleyowie zrobić? Całe lato byli zastraszeni, ponieważ Szalonooki Moody dał wujowi Vernonowi kilka ostrych wskazówek dotyczących odpowiedniego traktowania Harry’ego. Pod wieloma względami było to najlepsze lato ze wszystkich. Dursleyowie ignorowali go kompletnie, patrzyli poprzez niego i zachowywali się, jakby go w ogóle w domu nie było, ale to było lepsze od prac od świtu do zmierzchu i tyrad na temat jego rodziców.

- Przeczytaj list po Eliksirach – powiedziała nagle Hermiona. – To zapewne nic takiego, Harry, ale nie chcesz ryzykować, nie ze Snape’em. Naprawdę się uwziął na ciebie w tym roku, bardziej niż wcześniej.

- Taak – przyznał Harry, myśląc o myślodsiewni, o najgorszym wspomnieniu Snape’a. Nawet tak wściekły jak był z powodu Syriusza, nadal było mu przykro, że węszył we wspomnieniach nauczyciela. A może nie było mu tak przykro dlatego, że obraził Snape’a, a bardziej z powodu rzeczy, o których nigdy nie chciał wiedzieć. O swoim ojcu. O Syriuszu. – Czas na Eliksiry, w takim razie – jęknął i wstał.

- Co z listem? – ponaglił Ron. – Nie może być taki zły. Czemu nie przeczytasz go po drodze?

- Później – odmówił Harry. – Dużo później.

W rzeczywistości, jeśli mu się uda, może nigdy nie otworzy tego listu. Twarz Harry’ego rozjaśniła się przy tej myśli, mimo, że był w drodze na Eliksiry. Taak, to jest to, nigdy nie otworzy tego listu. Dursleyowie nie napisaliby mu niczego, co chciałby przeczytać, więc to jest to. Oczywiście, może potem mieć mnóstwo do tłumaczenia, kiedy nadejdzie lato, ale do tego były jeszcze miesiące.

Harry schował list głęboko do torby, zdecydowany zapomnieć o nim.

 

 


Rozdział drugi:

Rozgardiasz na Eliksirach

Harry westchnął i odepchnął obiema rękami podręcznik do Transmutacji. Potrafił wykonywać zaklęcia, więc po co się uczyć aż tyle cholernej teorii? I co dobrego w ogóle dała mu teoria?

Cóż, podpowiedziały mu wspomnienia, gdybyś rozumiał, że bliźniacze różdżki anulują się nawzajem, byłbyś bardziej przygotowany na zobaczenie swoich rodziców wypływających z różdżki Voldemorta…

Harry jęknął głośno i opuścił głowę.

- Przeczytałeś, co? Nie było tak źle, w sumie?

Podnosząc wzrok zobaczył, jak Ron wchodzi właśnie przez otwór za portretem.

- Och nie, to nie to – wykrzywił chmurnie usta, myśląc jak blisko był przeczytania listu. Otworzył nawet tę głupią kopertę, zanim stchórzył i schował całość z powrotem do torby. Czemu mógł stawić czoła Voldemortowi, ale bał się jednego, parszywego, nędznego, małego listu? Ron miał rację: Dursleyowie nie mogli go naprawdę zranić, już nie. Nie był mały i bezbronny, pozbawiony przyjaciół. Ale nadal list w jego torbie denerwował go bardziej niż cokolwiek z czym się kiedykolwiek zmierzył.

- To tylko dodatkowe czytanie wyznaczone przez McGonagall – Harry powrócił do poprzednich myśli. – Szczerze, musimy nauczyć się wykonywać transmutacje, nie sądzisz, a nie być w stanie wyjaśnić każdy element machnięcia różdżką… - Harry zerknął w bok i warknął uprzedzając. – Nie mów tego, Hermiona!

Zamknęła usta, ale oczy powiedziały to za nią.

- Co powiesz na partyjkę Czarodziejskich Szachów? – zasugerował Ron, siadając ciężko po drugiej stronie stołu, naprzeciwko Harry’ego. – To pomoże ci przestać myśleć o przykrych rzeczach.

To było dla Hermiony za dużo.

- On nie musi przestać myśleć o przykrych rzeczach, Ron! – skarciła go ostro. – On musi zacząć myśleć o nich. A może myślisz, że test z Eliksirów sobie po prostu odejdzie? Pamiętasz, aby Snape kiedykolwiek zagroził testem, a potem go nie zrobił? Doprawdy!

Test z Eliksirów… prawda, Snape zapowiedział go na piątek. Harry zapisał to w swoich notatkach… gdzieś. Przegrzebał swoją torbę, książki i inne rzeczy, aż wreszcie odnalazł notatki z eliksirów… taak, rzeczywiście piątek. Wydawało to się tak daleko, wtedy, we wtorek, kiedy to pisał. Wtorek, dzień, w którym otrzymał list.

Nie, nie myśl o liście, zbeształ się. Zapomnisz, że kiedykolwiek przyszedł, prawda? W rzeczywistości, jeśli ktoś zapyta o niego, skłamiesz. Nieważne co mówiła Tiara Przydziału o uczciwości i dzielności Gryfonów… A jeśli powiedzą, że sowia poczta nigdy nie błądzi, powiesz…

- W porządku, Harry? – spytał Ron, z łokciami opartymi na kolanach, pochylając się bliżej.

- Właśnie sobie przypomniałem, że zapomniałem zupełnie o teście z Eliksirów – westchnął Harry, opierając się na krześle. – A teraz jest czwartkowy wieczór. Uch. Może mógłbym opuścić poranne lekcje i pouczyć się. Jak myślisz? Hagrid nie będzie miał mi za ze. Cóż, nie tak bardzo.

- Nie będziesz opuszczał lekcji, aby mieć czas na naukę! – wybuchła Hermiona. – Musisz się lepiej zorganizować, Harry! Zacznij od tej swojej torby. Nigdy nie widziałam bardziej niechlujnej zbieraniny piór, notatników i dodatkowych kartek pergaminu. Naprawdę, jak ty cokolwiek tam znajdujesz?

- Czy ktokolwiek ci mówił jak potrafisz być irytująca? – odparł Harry.

Hermiona tylko się uśmiechnęła.

- Dlatego mnie kochasz.

- Taak, chyba tak – przyznał Harry z nieśmiałym uśmiechem. Potem zerknął na Rona. – Nie w ten sposób, kumplu. Wiesz. Przyjaciele.

- Taak – zawtórował Ron, spoglądając na ich dwoje. – Cóż, w takim razie nie Czarodziejskie Szachy. Przypuszczam, że musimy wkuwać Eliksiry – otwierając książkę jęknął. – No dobra, kto zna dziesięć najpopularniejszych sposobów wykorzystania skrzydeł ważki w eliksirach o podstawie z tłuszczu gumochłona?

- Jest siedemnaście podstawowych sposobów wykorzystania – zauważyła Hermiona.

- Snape nie zapyta nas o wszystkie siedemnaście!

- Założysz się? – rzuciła wyzwanie.

Harry tylko westchnął i wyłowił swój podręcznik Eliksirów ze swej zdezorganizowanej torby.

* * *

Następnego popołudnia, na Eliksirach, Harry przeczytał pierwsze pytanie na teście, i musiał powstrzymać silną ochotę roześmiania się.

Opisz szczegółowo siedemnaście podstawowych sposobów użycia skrzydeł ważki w eliksirach o podstawie z tłuszczu gumochłona. Podaj przykłady na eliksiry z każdym wykorzystaniem. Wyjaśnij podstawowe lecznicze efekty każdego eliksiru, włącznie z zaletami i wadami spożycia a aktualnego podawania.

Właściwie pytanie nie było wcale śmieszne. Do czasu, kiedy Harry skończył je czytać, krzywił się zamiast uśmiechać. Kogo Snape próbował nabrać? Nikt nie mógł na to odpowiedzieć, chociaż bez wątpienia Hermiona spróbuje. Och tak, i ten przygłup, Malfoy. Przynajmniej Hermiona szczerze nie wiedziała, kiedy się popisywała. Była po prostu entuzjastyczna jeśli chodziło o naukę, i to tak jakby wrzało na czubku jej głowy i rozlewało się wszędzie dokoła. Naprawdę nie rozumiała, że kiedy chodziło o pewne tematy, jej entuzjazm nie był zaraźliwy.

- Jakiś problem, panie Potter? Jest jakiś powód, dla którego nawet nie dotknąłeś piórem pergaminu?

Złowieszczy głos zagrzmiał z przodu klasy, zaskakując go tak bardzo, że niemal przewrócił swój kałamarz. Poprawił go jedną ręką, podczas gdy drugą ścisnął pióro tak mocno, że prawie je złamał.

- Czy treść moich wykładów to za dużo dla twojego bohaterskiego mózgu do wchłonięcia? Może musimy odesłać cię na Poprawkowe Eliksiry znowu, również w tym roku?

Nawiązanie do Eliksirów Poprawkowych sprawiło, że Harry widział wszystko na czerwono, ale i przypomniało mu również, że aby nie wściec się tak ba...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin