Fryderyk Nietsche - Poza dobrem i złem..pdf

(613 KB) Pobierz
Fryderyk Wilhelm Nietsche
Fryderyk Wilhelm Nietsche
Poza dobrem i złem
Preludium filozofii przyszłości
Rozdział I O przesądach filozofów
Rozdział II Wolny duch
Rozdział III Religijność
Rozdział IV Zdania i potrącenia
Rozdział V Do historyi naturalnej morału
Rozdział VI My uczeni
Rozdział VII Nasze cnoty
Rozdział VIII Ludy i ojczyzny
Dusza dostojna
388760750.001.png 388760750.002.png 388760750.003.png
FRYDERYK NIETZSCHE
POZA DOBREM I ZŁEM
PRZEŁOŻYŁ
STANISŁAW WYRZYKOWSKI
NAKŁAD JAKÓBA MORTKOWICZA
Wydanie drugie przejrzane i ponownie porównane z oryginałem.
PRZEDMOWA
Dajmy na to, iż prawda jest kobietą – jak to? Nie jest że uzasadnionem
podejrzenie, iż wszyscy filozofowie, o ile byli dogmatykami, źle się znali na
kobietach? Iż straszliwa powaga, niezdarne natręctwo, z jakiem ku prawdzie
zmierzać dotychczas zwykli, niewłaściwymi były i nieprzystojnymi środkami,
by właśnie zjednać sobie białogłowe? Ta pewna, iż zjednać się nie dała, a
dogmatyka wszelkiego rodzaju dzisiaj w postawie żałosnej i bezsilnej stoi. Jeśli
jeszcze wogóle stoi, gdyż nie brak szyderców, którzy utrzymują, iż upadła, iż
wszelka dogmatyka leży powalona, ba nawet, iż wszelka dogmatyka już
dogorywa. Mówiąc poważnie, można mieć uzasadnioną nadzieję, iż wszelkie
dogmatyzowanie we filozofii, lubo poczynało sobie tak uroczyście, tak
ostatecznie i nieodwołalnie, było snadź tylko szlachetnem dzieciństwem i
początkowaniem; i czas może już nader bliski, gdy coraz dokładniej pojmować
się zacznie, co właściwie już wystarczało, by utworzyć węgły do takich
wzniosłych i bezwzględnych budowli filozoficznych, jakie dotychczas piętrzyli
dogmatycy, jakiś przesąd ludowy z niepamiętnych czasów (jak przesąd o duszy,
który jako przesąd o subiekcie i jaźni po dziś dzień jeszcze bruździć nie
zaprzestał) jakaś gra słów może, jakieś pokuszenie ze strony gramatyki lub
zuchwałe uogólnienie faktów nader ciasnych, nader osobistych, nader ludzkich,
arcyludzkich. Filozofia dogmatyków była snadź przyrzeczeniem jeno, danem z
góry poprzez lat tysiące, jak za jeszcze dawniejszych czasów była astrologia, na
usługi której spotrzebowano snadź więcej pracy, pieniędzy, bystrości i
cierpliwości, niźli dotychczas dla którejkolwiek rzeczywistej wiedzy, jej to oraz
jej nadziemskim uroszczeniom zawdzięczamy w Azyi i Egipcie wielki styl
budowniczy. Zda się, iż wszystkie wielkie rzeczy, by wiekuistem dążeniem
wpisać się w serce ludzkości, jako potworne i przerażające straszydła musiały
pierwej nawiedzić ziemię: lakiem straszydłem była dogmatyczna filozofia, na
przykład nauka Vedanty w Azyi, platonizm w Europie. Nie bądźmy względem
niej niewdzięczni, acz niewątpliwie przyznać też należy, iż najgorszym,
najuporczywszym i najniebezpieczniejszym ze wszystkich dotychczasowych
błędów był błąd dogmatyków, mianowicie platoński wynalazek czystego Ducha
oraz Dobra samego w sobie. Teraz atoli, gdy ten przezwyciężony, gdy Europa
po tej zmorze oddycha i co najmniej zdrowszego — snu zażywać może,
jesteśmy my, których zadaniem czuwanie jest jedynie, spadkobiercami
wszystkiej tej siły, którą walka przeciw błędowi temu wyhodowała.
Jużcić, mówić w ten sposób o duchu i o Dobrem, jak to czynił Platon,
znaczyło to wywrócić prawdę na nice, zaprzeczyć perspektywiczności nawet,
temu zasadniczemu warunkowi wszelkiego życia; zaś, jako lekarz, spytać
owszem się godzi: skąd taka choroba u najpiękniejszej rośliny starożytności, u
Platona?
Zepsułże go zły Sokrates istotnie? Psułże Sokrates młodzież naprawdę? I
zasłużył zatem na swą cykutę? — Atoli walka przeciw Platonowi, lub, mówiąc
przystępniej i popularniej, walka przeciw tysiącletniemu naciskowi
chrześciańsko-kościelnemu — gdyż chrześciaństwo jest platonizmem dla ludu
— wytworzyła w Europie wspaniale napięcie ducha, jakiego na ziemi jeszcze
nie było: z tak napiętego luku do najdalszych można strzelać teraz celów.
Wprawdzie europejczyk odczuwa napięcie to jako niedolę i dwukrotnie
już były usiłowania w wielkim stylu, by luku zwolnić, raz przez jezuityzm,
następnie przez demokratyczne oświecenie; — to ostatnie przy pomocy
wolności prasy tudzież czytania dzienników mogłoby istotnie dokazać, iż duch
nie tak już łatwo będzie odczuwał siebie jako niedolę. (Niemcy wynaleźli proch
— całe uznanie, ale skwitowali się znowu — wynalazłszy prasę). My wszakże,
którzy nie jesteśmy ani jezuitami, ani demokratami, ani nie dość Niemcami
nawet, my dobrzy Europejczycy i wolne, bardzo wolne duchy — my mamy ją
jeszcze, tę całą niedolę ducha i cale luku jego napięcie! A może także strzałę,
zadanie, kto wie? Cel...
O PRZESĄDACH FILOZOFÓW
Wola prawdy, co do niejednego skusi nas jeszcze porywu, owa słynna
prawdziwość, o której z czcią wyrażali się dotychczas wszyscy filozofowie: co
za pytania stawiała nam już ta wola prawdy! Jakie dziwaczne niedobre
zagadkowe pytania! Długa to już historya, — a jednak, czyż się nie zdaje, iż
zaledwie się rozpoczęta? Cóż dziwnego, gdy w końcu nabieramy nieufności,
tracimy cierpliwość, niecierpliwie się od wracamy? Iż i my także od tego
Sfinksa pytać się uczymy? Kto to właściwie stawia nam w tym wypadku
pytania? Co właściwie dąży w nas ku prawdzie? Jakoż zastanawialiśmy się
długo nad pytaniem co do przyczyny tej woli, — aż wreszcie, nad jeszcze
gruntowniejszem zatrzymaliśmy się już całkiem pytaniem. Pytaliśmy o wartość
tej woli. Przypuśćmy, iż chcemy prawdy: czemuż nie nieprawdy ra c z ej? I
niepewności? Niewiedzy nawet? — Próbie mat wartości prawdy staniał przed
nami, — lub może to my przed tym stanęliśmy problematem? Kto z nas jest tu
Edypem? Kto Sfinksem? Jest to, jak się zdaje, schadzka pytań i pytajników. — I
da li kto temu wiarę, iż marzy się nam ostatecznie, jakoby ten problemat nigdy
jeszcze dotychczas poruszony nie był, -jakobyśmy po raz pierwszy go
dostrzegli, zauważyli, pierwsi nań się porwali? Gdyż wchodzi tu w grę poryw i
niemasz może większego nadeń.
Jak coś z własnego mogłoby powstać przeciwieństwa? Na przyklad,
prawda z błędu? Lub wola prawdy z woli złudzenia? Lub czyn bezinteresowny
ze sobkowstwa? Albo czysta słoneczna zaduma mędrca z pożądliwości?
Takowe powstanie jest niemożliwe; kto o niem marzy, jest głupcem, czemś
gorszeni jeszcze; rzeczy najwyższej wagi muszą mieć inny, własny początek, —
z tego znikomego, zwodniczego, złudnego, poziomego świata, z tego odmętu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin