Stepski-Doliwa S. - Sai Baba mówi do Zachodu.rtf

(1803 KB) Pobierz
Kim jest Śri Sathya Sai Baba

Kim jest Śri Sathya Sai Baba?

Śri Sathya Sai Baba jest Awatarem naszych czasów. Awatar jest inkarnacją Boga posiadającym atrybuty: wszechobecność, wszechmoc, wszechwiedza i wszechmiłość.

Sai Baba nie zakłada żadnej nowej religii. Przypomina nam zamiast tego o zapomnianej wiedzy i obdarowuje nas nowym duchowym poznaniem i doświadczeniami.

Sai Baba ma w Indiach swój Aszram (miejsce pobytu świętej osoby). Przybywają tam ludzie z całego świata, aby otrzymać jego błogosławieństwo, uczyć się i wzrastać duchowo.

Sai Baba rozwinął w Indiach nowy system szkolny i uniwersytecki, założył wiele społecznych instytucji i wybudował wielki szpital, w którym pacjenci są leczeni bezpłatnie.

Imię Sathya Sai Baba ma następujące znaczenie: Sai znaczy Boska Matka a Baba Boski Ojciec. Sathya natomiast znaczy Prawda, i właśnie Prawdę chce on urzeczywistnić na świecie.

O wydawnictwie Govinda Sai

Już przed pięciu laty - mieszkaliśmy wtedy w Berlinie - Sai Baba wezwał Constanzę i mnie do założenia wydawnictwa. Byliśmy wprawdzie bardzo zdziwieni, bo nie wiedzieliśmy po co nam wydawnictwo, ale postąpiliśmy zgodnie z jego życzeniem.

Kiedy książka ta była gotowa, Sai Baba posłał nas najpierw do wydawnictwa Goldmanna, gdzie dostaliśmy ważną wskazówkę, by najpierw skopiować kilka egzemplarzy. Był to dobry początek, który nas wiele nauczył.

Mogliśmy też, dzięki temu, wziąć jeden egzemplarz do Indii, który Sai Baba pobłogosławił i opatrzył dedykacją.

Po powrocie z Indii posłał nas do wydawnictwa Sathya Sai, które jednak nie chciało umieścić książki w swoim programie.

Zastanawialiśmy się więc, co mamy zrobić, aż pewnego dnia Sai Baba zwrócił nam uwagę, że przecież mamy, w międzyczasie dawno już zapomniane wydawnictwo. W nim właśnie powinniśmy opublikować tę książkę.

Propozycja ta wcale nas nie zachwyciła. Musieliśmy się akurat zmagać z licznymi problemami przy budowie domu i nie mieliśmy szczególnej ochoty rzucać się w wir następnej przygody. Nie wiedzieliśmy również, skąd wziąć czas aby samemu przygotować książkę do druku i opublikować.

Ponieważ jednak Sai Baba nie chciał, żebyśmy poszli do jakiegokolwiek innego wydawnictwa a równocześnie zainteresowanie Jego książką było bardzo duże, stało się jasne, że będziemy musieli przyuczyć się do tego nowego zadania.

W odpowiedzi na naszą niepewność Sai Baba powiedział, że błogosławi to wydawnictwo i nie potrzebujemy się lękać, gdyż on nam pomoże. Tak też się stało. Z wielu źródeł otrzymaliśmy interesujące propozycje, zachęty i poparcie.

Sai Baba pomógł nam również przy znalezieniu nazwy. Pewnego wieczora zastanawialiśmy się, jak mamy nazwać nasze wydawnictwo. Nie przychodziło nam jednak nic stosownego do głowy. Zdecydowaliśmy się więc pójść spać. Constanze poprosiła Sai Babę, by zechciał jej pomóc znaleźć nazwę następnego dnia rano. Kiedy się obudziła, wpadła jej na myśl nazwa Govinda. Ucieszyliśmy się bardzo, bo Govinda oznacza: ten, który prowadzi do wyzwolenia, pasuje więc bardzo do terapii. Ponadto Govinda jest jednym z imion Kriszny, a że Kriszna był przedostatnią inkarnacją Sai Baby, jest jednocześnie imieniem Sai Baby. Kriszna powozi rydwanem Ardżuny w Mahabharacie - a więc jest zarazem kierującym naszą pracą terapeutyczną i naszym wydawnictwem.

Pewnego dnia zwrócono nam jednak uwagę, że w Szwajcarii istnieje już wydawnictwo o nazwie Govinda. Zaniepokojeni, zapytaliśmy Sai Babę, co mamy w tej sytuacji zrobić. Zapewnił On nas, że nasza nazwa jest właściwa. Jej pełne brzmienie to Wydawnictwo Govinda Sai. Nazwa ta wyraża siłę.

Sai Baba pomógł także Constanze opracować znak wydawnictwa, zawiera on jako Yin i Yang S od imienia Sai, na którym wiją się dwa kwiaty lotosu. Kwiat lotosu jest symbolem rozwoju duchowego. Jego korzenie tkwią co prawda w szlamie, ale kwiaty, nieskalane żadnymi nieczystościami, wznoszą się ponad powierzchnią wody.

Jeden kwiat w znaku jest jeszcze zamknięty, a drugi już rozwinięty jako symbol rozwoju skierowanego na Boga, będącego wcześniej lub później udziałem nas wszystkich.

Po opracowaniu znaku znaleźliśmy też odpowiednią drukarnię i poznaliśmy całkiem przypadkowo Christiana Rospleszcza i jego żonę Christine, mieszkających tak jak i my w Grafrath. Jest on dużym znawcą tematyki wydawniczej. Jego wiedza i zaangażowanie bardzo nam pomogły.

Sai Baba dawał o sobie znać przy wielu okazjach. Np. suma poszczególnych cyfr liczbowych pierwszego numeru ISBN tego wydawnictwa, jak również naszej skrytki pocztowej to dziewięć. Także agencja, którą kieruje Christian Rospleszcz nazywa się Książkowa Reklama Dziewiątki. (Dziewięć jest Boską liczbą, gdyż można ją dowolną ilość razy mnożyć i zawsze jako sumę cyfr liczbowych otrzymuje się dziewięć. Dlatego uchodzi ona za symbol tego, że Boga można znaleźć wszędzie).

W ten sposób Sai Baba dał nam do zrozumienia, że jest to Jego wydawnictwo.

Określił on również cenę książki i przeznaczenie dochodu z jej sprzedaży.

Podziękowania

Autorem tej książki jest Sai Baba. Przekazał mi On jej treść. Jego darem był czas, w którym obok terapii i budowy domu zdołałem ten tekst odebrać, zapisać i skorygować.

Ponieważ wiele osób pomogło mi przy tej pracy, zapytałem Sai Babę, czy zechce mi przekazać również podziękowania.

Wyjaśnił mi jednak, że wszyscy jesteśmy narzędziami Jednego i dlatego mam sam podziękować.

Tak więc jako pierwszej dziękuję mojej żonie Constanze, która od początku wspierała mnie radą i czynem. Odbierała ona słyszany przeze mnie przekaz z taką miłością, że mogłem się coraz bardziej otwierać.

Ponadto postawiła Sai Babie wiele pytań, na które odpowiedział On dyktując teksty do różnych dat.

Składam serdeczne podziękowania Kai Kruger za pracę redakcyjną, którą wykonał w Puttaparthi (Indie) i w Niemczech. Jego otwartość była wspaniała.

Kiedy w 1994 r. byłem znowu u Sai Baby, powiedział mi On, że Charlotte Kugler powinna jeszcze raz przejrzeć tekst. Zrobiła to z taką miłością i dokładnością, że zasługuje na serdeczne dzięki.

Z dużą wdzięcznością myślę o Bernhardzie Eichhorn, który z zaangażowaniem i cierpliwością sformatował cały tekst. Był on wielką pomocą.

Dziękuję też serdecznie Ulrike Wolter za sumienną pracę redakcyjną i ponowne opracowanie indeksu.

Wiele podziękowań składam też Christine Serr, która z cierpliwością i fantazją współprojektowała okładkę.

Bernhard i Barbara Eichhorn, Fried Eickhoff, Christian i Felizitas Viering oraz Ulrike Wolter opracowali indeks. Im również bardzo dziękuję.

Grafrath, 24.8.1994 r.              Stephan v. Stepski-Doliwa

Przedmowa

Powstanie tej książki to jak dotąd najbardziej niezwykła i dla mnie być może też najtrudniejsza historia, jaką przeżyłem na swojej ścieżce duchowej.

Zaczęła się ona w 1981 r. - przy czym dopiero teraz mogę to tak dokładnie określić. Wówczas byłem tylko zaskoczony i w ogóle nie uświadamiałem sobie żadnych szerszych zależności.

W owym czasie przebywałem w Gainesville na Florydzie i uczyłem się strukturalnej integracji według Idy Rolf - pewnej bardzo głęboko oddziałującej formy masażu.

W trakcie kursu byliśmy zachęcani do coraz większego skupiania się na intuicji i uczuciach. Chodziło o to, by wprawdzie dokładnie widzieć, jak masować, ale mimo to wyłączyć myślenie i pozwolić rękom swobodnie się poruszać.

Pewnego razu usłyszałem nagle w sobie głos wewnętrzny, który mi powiedział, co mam robić. Byłem zaskoczony, bo w ogóle nie potrafiłem sobie wyjaśnić, skąd się ten głos brał, ani też faktu, że podpowiadał mi ciągle rozwiązania, niezawodnie prowadzące do sukcesu. Głos ów niezliczone razy prowadził mnie, ochraniał i pouczał.

Jest dla mnie też zdumiewające, że zacząłem go odbierać tak nagle i niespodziewanie, chociaż nie byłem w tym czasie szczególnie wierzący, nie mówiąc już - uduchowiony. Żyłem w wąskich, albo nawet ograniczonych ramach intelektualisty, parającego się z mniejszą lub większą satysfakcją terapią bioenergetyczno - analityczną.

Pewnego razu jeden z pacjentów podarował mi książkę Gitty Mallasz Odpowiedź Aniołów. Gest ten mnie ucieszył, ale nigdy nie znalazłem wolnej chwili, by do niej zajrzeć. Minęło trochę czasu, kiedy nie zwracałem uwagi na tę książkę, aż pewnej nocy zostałem w niewyjaśniony sposób obudzony i nie mogłem zasnąć, dopóki nie poczytałem jej około godziny.

Trochę później znowu obudziłem się w nocy, zapaliłem światło i chciałem czytać, gdy nagle pojawiła się w pokoju świetlista postać. Z początku bardzo się przestraszyłem. Kiedy jednak poczułem miłość emanującą od niej, cały lęk ustąpił.

Postać powiedziała: Zostałeś wybrany. Będziesz otoczony opieką. Jesteśmy zawsze przy tobie. Następnie pobłogosławiła mnie i poszła.

Zaniemówiłem i byłem wstrząśnięty.

Następnego dnia rano wydawało mi się, że był to tylko sen. Jak wielkie było jednak moje zaskoczenie, kiedy pewna kobieta zajmująca pokój obok spytała: Powiedz no, kto był wczoraj w nocy u ciebie? Słyszałam jakiś głos w twoim pokoju.

Wkrótce potem miałem intensywne widzenia Chrystusa. Przeżywałem Go jako ciepłe światło w sercu i odczuwałem za Nim niedającą się zaspokoić tęsknotę.

Dlatego zacząłem się żarliwie modlić o znalezienie żyjącego przewodnika duchowego. Wkrótce potem dostałem w prezencie książkę S. Sandweissa Sai Baba - święty i psychoterapeuta.

Wyzwoliła ona we mnie tak silną tęsknotę, że dwa miesiące później siedziałem u stóp Sai Baby i uświadomiłem sobie, że to on był przedmiotem mojej całej tęsknoty.

W aszramie doświadczyłem wielu wzruszeń, jednak Sai Baba ani razu nie przemówił do mnie osobiście. Również podczas kolejnych wizyt nie otrzymałem interview. Mówił on natomiast jako mój głos wewnętrzny i dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że to właśnie On jest owym głosem. Był przewodnikiem towarzyszącym mi przez te wszystkie lata jako głos wewnętrzny. To On był wszechmocnym, który udzielił mi łaski coraz wyraźniejszego słyszenia tego głosu i pozwolił mi coraz bardziej się na niego zdawać.

Ledwo wróciłem z pierwszej podróży do Puttaparthi, moje życie zmieniło się zasadniczo. Sai Baba odbierał mi stopniowo te formy terapii, które do tej pory praktykowałem i jednocześnie otwierał zupełnie nowe drogi.

Były one odpowiedzią na wiele pytań zajmujących mnie już od lat. Mimo to bynajmniej nie odbierałem wskazówek Sai Baby z radością. Wzywał mnie On do coraz bardziej precyzyjnego obchodzenia się z ćwiczeniami cielesnymi i skierowania uwagi w pierwszym rzędzie na komunikację międzyludzką.

Było to niewątpliwie bardzo słuszne i pomocne, jednakże moi pacjenci chcieli ćwiczeń. Wielu z nich nie było skłonnych współuczestniczyć w moich przemianach. Stwarzało to niezwykle ciężkie sytuacje, gdyż wiedziałem, że muszę się trzymać mojego głosu, a jednocześnie nie chciałem niczego robić wbrew pacjentom.

Przeżyłem wiele strasznych chwil, w których czułem się podle. Czasami w czasie trzydniowego seminarium chudłem do pięciu kilogramów.

Mimo to trzymałem się zawsze zaleceń głosu wewnętrznego i wszystko się jakoś dobrze kończyło.

Kiedy pojechałem ponownie do Sai Baby, poprosiłem go o łaskę, by móc pomagać parom moją pracą terapeutyczną gdyż na tym polu nie czułem się wystarczająco pewnie. Sai Baba spełnił to życzenie i doprowadził do mojego spotkania z Constanze, która jest teraz moją żoną i pracuje razem ze mną jako terapeuta.

Dzięki wskazówkom Sai Baby oraz miłości i wiedzy Constanze byliśmy w stanie pomóc licznym parom oraz czuliśmy się sami w niektórych sytuacjach prowadzeni i otoczeni opieką.

Mimo tych wszystkich dowodów, że Sai Baba kierował mną poprzez wewnętrzny głos, ciągle jeszcze nękało mnie pytanie (ach, to wieczne myślenie!), czy Go prawidłowo słyszę, czy czasami nie wyobrażam sobie sam jakichś odpowiedzi, by potem podawać je za wskazówki Sai Baby. Aby pozbawić mnie tych wątpliwości, podarował On Constanzy i mi dom, który musieliśmy przebudować, aby uzyskać pomieszczenia do terapii i do pracy.

W trakcie budowy Sai Baba zabierał nam każdego architekta, do którego zwracaliśmy się o radę. Mówił, że sam będzie architektem. Powinniśmy go o wszystko pytać. Nie oznaczało to jednak, że odtąd wszystko dobrze szło. Całkiem przeciwnie! Początkowo nic się nie udawało! Ujawniło się przy tym coś zasadniczego: głos słyszałem wprawdzie ja, ale Constanze mu ufała. Zawsze, kiedy coś zdawało się iść w złym kierunku, pytałem siebie, czy nie słyszałem czegoś źle. Constanze jednak trwała przy swojej wierze i miała zawsze rację. Wszystkie problemy rozwiązywały się w jakiś cudowny sposób. Ciągle się okazywało, że Sai Baba podjął słuszną decyzję, przez co każdego dnia mogłem coraz mocniej wierzyć, że dobrze go słyszę. W dzień Nowego Roku 1992 powiedział mi, że chce mi dyktować przypowieści na każdy dzień, i że ma z tego powstać książka. Zaraz też rozpoczął. Dyktował najpierw datę, a potem tekst przypowieści. Chociaż podawał daty pozornie na chybił trafił, skacząc po całym roku (18.10; 5.6; 17.7 itd.), nigdy nie podyktował jednej daty dwukrotnie (poza 3.3, którą świadomie powtórzył). Mimo to miałem ciągle dwie obawy: po pierwsze, że daty mogą się jednak nakładać i po drugie, że przestanę słyszeć, zanim teksty na wszystkie 366 dni zostaną podyktowane.

Aby mi odebrać te obawy, Sai Baba wezwał mnie do siebie. Ledwo przybyłem do Puttaparthi i Whitefield, przekazy zaczęły płynąć tak szybko, że ledwo mogłem nadążyć z pisaniem. W ciągu 14 dni powstało 310 stron.

Constanze chciała przy tej okazji uwolnić mnie od wszystkich wątpliwości odnośnie mego głosu wewnętrznego i dlatego postanowiła wręczyć Sai Babie list, w którym go poprosiła, by wziął ten list tylko wtedy, jeśli faktycznie to tylko On przez ów głos przemawia.

Sai Baba wziął go i podarował nam na pamiątkę różę, która odtąd zdobi nasz ołtarz domowy. W maju 1992 roku przyjechaliśmy ponownie do Sai Baby, gdzie napisałem ostatnie strony, przy czym Sai Baba pobłogosławił książkę podczas darszanu. Ledwo ostatnia linijka została napisana, udzielił naszej grupie interview - po raz pierwszy przemówił wtedy do mnie osobiście! Cóż za dar!

Chociaż Sai Baba pozbawił mnie wątpliwości odnośnie autentyczności mego głosu wewnętrznego, przeraziłem się jednak, gdy po podyktowaniu wprowadzenia do książki polecił mi podpisać: Sathya Sai Baba. Odczułem to jako niedopuszczalne roszczenie w stosunku do Niego i broniłem się przeciwko temu podpisowi. On jednak trwał przy swoim i podkreślił, że od razu na początku ma być jasne, kto jest autorem książki, mianowicie On, a nie ja.

Kiedy skończyłem przepisywanie książki na komputerze, Sai Baba powiedział mi, że mam ją wziąć ze sobą do Puttaparthi i tam skorygować. Poprawiałem ją na terenie Świątyni i omawiałem z Nim każdą korekturę. Zarówno wtedy, jak i później w kontaktach z redaktorami tekstu, zauważyłem, że niektóre zdania nie są całkiem poprawne gramatycznie bądź też nieco chropowato brzmią. Kiedy zapytałem Sai Babę, czy mam je zmienić, powiedział: Nie, nie zmieniaj ich, bo kto się potyka, ten się zastanawia! Dlatego niektóre fragmenty trzeba wielokrotnie przeczytać, by je prawidłowo zrozumieć.

Kiedy ukończyłem korektę, otrzymaliśmy ponownie interview. Zapytałem osobiście Sai Babę, czy książka jest w porządku, a jeśli tak, czy zechce ją pobłogosławić. Popatrzył na mnie z taką miłością, że nie miałem już więcej żadnego życzenia i powiedział: I bless it.

W lutym 1994 wziąłem ze sobą pierwszy oprawiony egzemplarz tej książki do Sai Baby. Kiedy Mu go wręczyłem, pobłogosławił go i obdarzył mnie długim uśmiechem.

22.2.1994 r. nasza grupa otrzymała interview, podczas którego Sai Baba wpisał do książki swoją dedykację i powiedział, że mogę ją opublikować.

Bardzo nas to wszystkich uradowało.

Wprowadzenie

Z reguły mówię w języku telugu. Inkarnowałem się w tym regionie Indii, gdyż odznacza się on doskonałymi warunkami dla Mojego przyjścia.

Telugu jest harmonijnym, miękkim językiem, który stwarza idealne możliwości dla wyrażenia Mojej nauki.

Moje posłanie jest proste i jasne. Przekazuje je wam z całą miłością, którą do was odczuwam.

Moje nauki są jednak często przekładane na angielski i dopiero potem na inne języki europejskie.

Tracą przy tym w dużej części, czasami nawet całkowicie, blask Mojej miłości.

Bez niej Moje posłanie jest jak kwiat bez wody. Traci on najpierw swój blask, potem zapach, aż w końcu staje się całkiem niepozorny.

Tak jak zapach i blask są typowe dla róży i trudno by ją było bez tych cech rozpoznać, tak Moja nauka staje się pusta wskutek niedostatku bezpośredniego ciepła, które łatwo jest zatracane przez wielokrotne tłumaczenia.

Aby Moja nauka mogła dotrzeć również do waszego kraju wraz z całą miłością, tak wam niezbędną, wybrałem formę dyktowania przez wewnętrzny głos.

Chciałem dać wam książkę, w której każdego dnia znajdziecie coś, co pomoże wam w drodze ku doskonałości.

Dlatego możecie czytać ją codziennie i się nią radować.

Możecie również używać jej jako księgi odpowiedzi.

W tym celu musisz usiąść w spokojnym miejscu, sformułować jasne pytanie i otworzyć książkę. Strona, na którą najpierw padnie twój wzrok, przyniesie ci odpowiedź.

Stworzyłem tę książkę, by towarzyszyć ci Moją miłością przez cały rok.

Jest to Moja nauka dla ciebie, abyś mógł znaleźć szczęście i spełnienie, bo twoje szczęście jest Moim życiem.

Sathya Sai Baba

Sai Baba

mówi do Zachodu

 

Styczeń

1 stycznia

Jestem Panem wszechświata. Stworzyłem niebo, ziemię, wodę i ogień. Wszystko powstało z jednego słowa. To słowo było wyrazem Mojej miłości.

Moja miłość jest wszechmocna i wszechogarniająca. Ożywia każdą, nawet najmniejszą istotę we wszechświecie. Jestem wszechobecny dzięki tej miłości, gdyż nie pozwała Mi ona o nikim zapomnieć.

Ty zapominasz o niej stale. Cierpisz z powodu swojego oddalenia od Boga.

Ale Bóg jest w tobie, pod tobą, nad tobą i wokół ciebie. Bóg jest z tobą nieustannie w ścisłym kontakcie.

Zważaj na Jego dotyk. Zważaj na Jego nieskończoną miłość, a będziesz coraz bardziej oczarowany.

Jego miłość stanie się twoją miłością. Rzeką, prądem, morzem, oceanem miłości.

Ty staniesz się osią tej miłości. Ty i wszystkie inne dusze.

Gdy przeżyjesz tę Boską miłość, będzie istniało tylko centrum.

Tym centrum jesteś ty i ty jesteś Bogiem.

2 stycznia

Wczoraj czytałeś o akcie Mojego Stworzenia. Jest to dobra okazja, by porozmawiać o czasie.

Być może, zastanawiałeś się, co powstało najpierw: niebo czy woda, ziemia czy ogień.

Musisz sobie uzmysłowić, że w akcie stworzenia czas nie istniał. Nie istniało wcześniej czy później, najpierw czy potem. Wszystko stało się jednocześnie jako wyraz jednej, jedynej myśli.

Dla Mnie czas nie istnieje. Nie ma żadnego teraz i później, żadnego tu i tam. Wszystko jest dla Mnie jednoczesne, doskonałe i wieczne.

Wy natomiast ciągle rozmyślacie o czasie. I nigdy go nie macie. Gdy go macie, staracie się go zabić, a gdy go zabijecie, brakuje go wam.

Traktuj swoje życie jako wyjątkową szansę, która może się już nie powtórzyć. Wykorzystuj każdą chwilę. Bądź, gdy tylko jest okazja, dla innych i służ im. Wtedy cały czas będziesz miał dla siebie i coraz intensywniej będziesz czuł powiew Mojej wieczności.

3 stycznia

Zwierzęta cierpią na całym świecie. Również w twoim otoczeniu. Również przez ciebie.

Zastanów się nad twoim odżywianiem. Ludzie stwarzają sobie wiele, bardzo wiele negatywnej karmy poprzez swój niewłaściwy sposób odżywiania.

Jedzenie mięsa jest dużym grzechem, jedzenie ryb dużym błędem.

Niezliczone zwierzęta cierpią z powodu waszego błędnego odżywiania. Wielu z was wykorzystuje eksperymenty J. C. Bose’a, który wykazał, że również rośliny są reagującymi istotami żywymi, aby usprawiedliwić swój niewłaściwy sposób odżywiania.

Rośliny są oczywiście istotami żywymi. Zwierzęta jednakże są wyposażone w system nerwowy oraz dysponują ograniczoną zdolnością do myślenia, czego są pozbawione rośliny. Dlatego zwierzęta krzyczą i płaczą kiedy są zabijane, rośliny nie.

Nie porównuj zatem zwierząt z roślinami, ponieważ nie jest to nic innego jak błędna logika.

Zmień raczej swoje odżywianie. Trzymaj się z daleka od mięsa na ile jest to możliwe.

Wówczas uczynisz wiele, bardzo wiele dla poprawy świata.

4 stycznia

Ahimsa, niekrzywdzenie, jest wewnętrznym powiewem życia. Ahimsa jest najgłębszym wyrazem miłości, która jest esencją, istotą wszelkiego życia.

Żyj bez przemocy, a zauważysz, że zbliżasz się do Mnie.

Viveka, zdolność rozróżniania, jest równie ważna, jak brak przemocy. Czasami musisz okazać siłę, aby móc powstrzymać się od przemocy.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin