Tacyt - Rzym.doc

(974 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

TREŚĆ KSIĘGI PIERWSZEJ

 

 

 

 

Krótkie zebranie odmian Rzeczypospolitej – Ostatki panowania Augusta i śmierć jego w Noli – Obłudna skromność Tyberiusza w przyjmowaniu rządów państwa – Bunt wszczęty od legionów Pannońskich uskromiony przez Druza – Germanik wzniecone od wojsk Germańkich srogie rozruchy z wielką trudnością nie bez krwi rozlania uskramia – Tenże prowadzi wojsko na nieprzyjaciela, i kraje Marsów, Tubantów, Brukterów, Uzypetów wojuje – Julia córka Augusta nędzne życie na wygnaniu kończy – Ustanowienie bractw i igrzysk ku czci Augusta – Germanik przeprawiwszy się przez Ren gromi Kattów i dzierżawy ich pustoszy – Segesta oblężonego od Arminiusza oswobadza, za co Imperatorem od żołnierzów wykrzykniony – Wojna z Cheruskami – Pogrzeb pobitych z Kwintyliuszem Warrem legionów – Niebezpieczeństwo Rzymian powracających z Cecyną na przeprawie „długich mostów”; zbici jednak i rozproszeni nieprzyjaciele – Prawo obrażonego majestatu odnowione, i srogie onego skutki – Szkody w Rzymie z wylewów Tybrowych poczynione – Z przyczyny rozruchów na teatrum, wydane ostre prawa na kuglarzów – Rada względem zabieżenia wezbraniu rzeki – Z tej okoliczności różnych miast latyńskich poselstwa i spory – To się działo w przeciągu dwóch lat pod Konsulami Sextem Pompeiem, Sextem Apuleiem. Druzem Cezarem i Kaiem Norbanem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KSIĘGA PIERWSZA

 

 

 

August

I.                  W Rzymie na początku królowie panowali. Brutus wolność i Konsulów postanowił. Dyktatorów do czasu brano. Władza Decemwirów ze dwiema laty ustała. Trybunowie wojskowi nie długo zastępowali Konsulów. Cynna i Sulla krótko przewodzili. Los oręża rychło potęgę Pompeja i Krassa do Cezara, a Lepida i Antoniego do Augusta przeniósł, który skołataną domowymi rozruchami Rzeczpospolitą sam jeden ogarnął pod imieniem Książęcia Senatu. Lecz starożytnych Rzymian sławę i szwanki wyborne pióra następnym podały wiekom. Nie zbywało też na ozdobnych dowcipach do opisania czasów Augustowych, póki silniejsze coraz pochlebstwo milczeć nie kazało. Dzieła Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona za życia bojaźń pochlebstwem, po zejściu świeża nienawiść jadem napoiła. Co mi powód daje, ażebym dotknąwszy ostatków panowania Augusta, pisał o Tyberiuszu i następcach jego bez żółci i przywiązania do osób, bom od przyczyn tego cale daleki.

II.               Kiedy po klęsce Kassjusza z Brutem, a zgnębieniu przy Sycylii Sexta Pompeja, wolność została bez broni, strona też Cezara śmiercią Antoniego i wyzuciem z wojsk Lepida na pozostałego z wodzów Augusta przyszła, na ów czas on złożywszy imię Triumwira, za Konsula się tylko i Trybuna gminnego udawał do obrony pospolitego naródu. Wkrótce po tym przyłudziwszy gmin szafunkiem żywności, żołnierza pieniędzmi, wszystkich słodyczą pokoju, począł się powoli szerzyć, władzę Senatu, urzędów i praw do siebie jednego garnąć, w czym mu się rzaden nie oparł, bo najżarliwszych swobód ojczystych obrońcy częścią w bojach, częścią na wygnaniach poginęli. Reszta możniejszych widząc, że się im jarzmo skwapliwiej przyjęte dostatkami i dostojeństwami sowiciej płaciło, zbogaceni nowego rządu obłowem, woleli z obecnych rzeczy spokojnie korzystać niżeli z niebezpieczeństwem utraty majątków dawnej wolności dopinać. Same nawet prowincje nie miały za złe zachodzącej odmiany, zhydziwszy sobie uciążliwe senatu z pospólstwem panowanie, dla ustawicznych między możniejszymi zawiści i rozterek, dla zdzierstwa urzędników, dla słabej stępiałej praw powagi, któtre się gwałtem, fakcjami, a na koniec przekupem z gruntu obalały.

III.           Po tym August, podpory panowania, Marcella siostrzeńca swojego uczynił Arcykapłanem i Edylem krzesłowym w niedorosłym jeszcze wieku. Marka Agryppę, podłego rodu człowieka, ale wielkiego wojownika i zwycięztw towarzysza dwakroć na konsulostwo wyniósł i po zmarłym Marcellu za zięcia obrał. Tyberiusza i Druza pasierbów Imperatorską godnością ozdobił, a to przy zupełnym jeszcze domu własnym; bo Kaja i Lucjusza z Agryppy urodzonych do familii Cezarów przyłączywszy, chociaż z drobnych lat nie wyszli, widzieć obu na czele m.łodzi rzymskiej i senatorskiego koła pod pozorem niechęci jak najżarliwiej pragnął. Po zejściu Agryppy, Lucjusza jadącego do wojsk chiszpańskich, a Kaja powracającego z Armenii i raną osłabionego, bądź śmierć ukwapliwa, bądź zdrada macosza Liwii sprzątnęła. Druzus dawniej jeszcze zszedł ze świata, a tak na pozostałego z pasierbów Tyberiusza wszystkie się względy obróciły. Wziął go August za syna, za kolegę, za ucześnika trybuńskiej władzy. Ukazywał go wszystkim wojskom, nie skrytymi, jak dawniej, chytrej matki sztukami ułudzony, lecz za jawnym naleganiem, albowiem tak starca opętała, że na jej prośbę ostatniego z wnuków Agryppę Posthuma na wyspę Planezję wysłał; prostaka wprawdzie i który się tylko z potężnej siły głupio pysznił, lecz żadnej zbrodni nie popełnił. Ile do Germanika, syna Druzowego, przełożył go nad ośmią legionami stojącymi u Renu i kazał Tyberiuszowi za syna go przysposobić. Nie że Tyberiusz był bezpotomnym, lecz żeby dom panujący liczniejsze miał podpory. Jedna tylko na ów czas pozostawała wojna przeciwko Niemcom, dla zgładzenia raczej obelgi narodu z pamiętnego pod Kwintylim Warrem wojsk pogromu, niżeli dla rozprzestrzenienia granic państwa, lub dla jakiej godnej korzyści. W domu wszelka spokojność. Też same urzędów nazwiska. Młódź po zwycięztwie Akcyjskim, a starych większa część za domowych się rozruchów porodziła. Wieleż tych zostało, co swobodną ojczyznę widzieli?

IV.          Z wywróconym więc Rzeczypospolitej rządem żaden starożytny zwyczaj w całości nie został; spodlała równość; każdy się tylko na pańskie skinienia oglądał, mało się frasując, póki August w kwitnących leciech siebie, dom swój i pokój publiczny dźwigał. Lecz kiedy zwątlone wiekiem i słabością siły gasnąć poczynały, a zgon bliski nowym pole otwierał nadziejom; jedni próżne nad stratą dawnej swobody rozwodzili żale, drudzy się lękali wojny, albo jej sobie życzyli; a najwięcej tych było, co o wiszących nad karkiem panach różne puszczali odgłosy: „ że Agryppa z przyrodzenia dziki, a srożej jeszcze obelgą wygnania rozdąsany, ani wiekiem, ani rzeczy doświadczeniem takiemu wyrówna ciężarowi; że Tyberiusz miał i lata wystałe i serce waleczne lecz pełen wpojonej z dawna Klaudiuszom hardości, pełen okrucieństwa, które przez uprzędzioną nawet obłudnej skromności, zasłonę jawnymi się znakami przedzierało; że wychowany z pieluch w domu panującym naciągnął większej jeszcze dumy zasiadaniem w młodości Konsulowskich krzeseł, odprawowaniem triumfalnych wjazdów; że tego nawet czasu, kiedy pod pozorem uchylenia się od miejskiego zgiełku w Rodzie był wygnańcem, nie myślał tam tylko o zemście, obłudach i pokątnych niewstydach. Cóż kiedy się jeszcze nie silny swym chuciom niewieści hardej matki przymiesza umysł? Przyjdzie służyć kobiecie i dwom młodzieńcom, którzy tym czasem Rzeczpospolitą uciskać będą nim ją na sztuki nie rozerwą”.

V.              Gdy te i tym podobne rozmowy bawiły miasto, pogorszyło się Augustowi na zdrowiu, co niektórzy na zbrodnie żeńską zwalali. Słychać albowiem było, że August przed kilku miesiącami wyjeżdżał na wyspę Planesia, w towarzystwie Fabiusza Maxima i kilku sług poufałych, dla widzenia z Agryppą; gdzie wzajemne miłości oświadczenia i wylane z obu stron łzy hojne, czyniły otuchę, iż on młodzieniec miał powrócić do domu dziadowskiego. Z tej tajemnicy zwierzył się Maxim żonie swej, Marcji. Marcja powiedziała Liwii, aż też i do Cezara się doniosło. Wkrótce po tym, gdy Maxim życia dokonał ( niewiedzieć czy przyrodzoną, czy szukaną śmiercią ) słyszano na jego pogrzebie narzekania Marcji, że mężowi była do zguby powodem. Jakożkolwiek się stało, ledwo Tyberiusz wszedł do Illiryku, cofnoł go do Włoch list śpieszny od matki, gdzie niewiadomo, czyli żywego jeszcze Augusta w Noli, czyli bez duszy zastał, bo Liwia tęgimi wartami pałac i wszystkie drogi obsadziła, rozsiewając niekiedy wesołe o mężu pogłoski, póki wszystko opatrzywszy czego czas wyciągał i śmierci Augusta i następstwa Tyberiusza razem nie ogłoszono.

 

Tyberiusz

VI.          Pierwsza nowego panowania robota była zamordowanie Agryppy, który chociaż o niczym nie wiedział i broni nie miał. Ledwo ośmielony na zbrodnią setnik z trudnością pokonał. Nic o tym Tyberiusz w Senacie nie rzekł, udając wolę ojcowską, jakoby August miał zlecić Trybunowi straż więźnia mającemu, aby na pierwszą zejścia jego pogłoskę, Agryppę bez odwłoki z życia zgładził. Żalił się w prawdzie nie raz starzec na niesforne młodzieńca tego obyczaje i wyjednał u Senatu, że go na wygnanie skazano; nigdy się jednak w gniewie aż do przelania krwi własnej nie zaciekł. I trudno temu dać wiarę, aby dla pasierbiego bezpieczeństwa, wnuka o gardło miał przyprawić. Podobniejsza do prawdy, że Tyberiusz z bojaźni, Liwia z macoszej nienawiści obmierzłemu i podejrzanemu sobie młodzieńcowi śmierć przyśpieszyli. Gdy Setnik, trybem wojskowym, doniósł o wykonaniu danych sobie rozkazów, nie tylko się ich wyparł, lecz mu jeszcze pogroził, że się z zabójstwa tego sprawić będzie musiał przed Senatem. O czym gdy się dowiedział Salustjusz, wspólnik dworskich tajemnic ( on albowiem do Trybuna listy posłał) bojąc się, żeby go na sztych nie wydano oraz widząc równe dla siebie niebezpieczeństwo czy fałsz, czy prawdę powie; ostrzegł Liwię: „Ażeby sekretów domowych, rad przyjacielskich, posług żołnierskich nie obiawiano; aby Tyberiusz władzy swej nie wątlił, dokładając się we wszystkim Senatu, że na tym jedynie treść panowania stoi, aby ten kto rządzi, z samym się sobą tylko rachował”.

 

757 rok od Założenia Rzymu ( 14 r.n.e.)

 

VII.       Tymczasem w Rzymie Konsulowie, Senat, Ekwici leciało co żywo do niewoli. Im kto był znaczniejszy, tym większą obłudę i skwapliwość okazywał. A układając sobie zmyśloną postać, żeby się z niej ani radość ze śmierci Augusta, ani smutek z następcy nie wydawał, łzy z weselem, narzekania z pochlebstwem mieszali. Sextus Pompeius i Sextus Apuleius Konsulowie, pierwsi wierności przysięgę wykonawszy, przyjęli ją od Strabona, Rotmistrza pretorianów i od Taraniusza przełożonego nad żywnością; potem od Senatu, wojsk i pospólstwa. Bo Tyberiusz wszystko przez Konsulów zaczynał, jakby za dawnej jeszcze Rzeczypospolitej, i wątpliwy panowania. Nawet wydając edykt, którym na radę wzywał oświadczał się, iż to czynił mocą Trybuńskiej władzy od ojca sobie poruczonej. Rzecz edyktu krótka i skromna: „że się chce naradzić o obchodzie pogrzebowym; że ciała ojcowskiego strzeże i to jedynie z publicznych urzędów sobie przywłaszcza”. Jednak zaraz po zejściu Augusta dał hasło rotom pretorskim jako Imperator. Ukazały się na dworze warty, broń i inna, zwyczajna majestatom okazałość. Rozesłał do wojsk listy, właśnie jakby już najwyższej władzy dostąpił, nigdy się nie namyślając, chyba gdy mu w Senacie mówić przychodziło. Tej ostrożności przyczyną była nieufność w Germaniku aby on, mając tyle legionów w ręku, niezmierne od sprzymierzeńców posiłki i dziwną u naródu miłość, nie wolał zaraz, niżeli czekać panowania. Puszczał też między naródzi, aby się zdawał wezwanym raczej i obranym od Rzeczypospolitej, niżeli wtrąconym przez żeńskie fortele i opętanie niedołężnego starca. Docieczono potem, że ta obłudna skromność chytrze była wystrojona na wybadanie umysłów Senatorskich. Bo słowa i samą twarzy postać na złe biorąc, zemstę urazy na dalszy czas w sercu warzył.

VIII.   Na pierwszym Senatu posiedzeniu nic czynić nie dopuścił, wokół rozporządzenia pogrzebu Augusta. Czytano testament przyniesiony od dziewic Westalskich, w którym Tyberiusza z Liwią dziedzicami swymi naznaczył, Liwię do familii Juliuszów przyłączył i imię Augusty nadał. W drugim dziedziców rzędzie położył wnuków z prawnukami, w trzecim cenniejsze Rzeczypospolitej osoby, po większej części sobie nie miłe, a to dla sławy i chluby w potomnym wieku. Pieniężne zapisy nie przechodziły stanu równości w tym tylko chyba, że na publiczne potrzeby 100 000 czerwonych złotych, na gmin 84 500, każdemu z pretorianów po tysiącu, a legionowym i straży miejskiej po trzysta groszy na głowę wyliczyć rozkazał. Naradzano się potem o honorach pogrzebowych, z których najprzyzwoitsze zdały się: „aby ciało niesiono bramą triumfalną; aby je poprzedzały napisy praw od nieboszczyka ustanowionych, z nazwiskami zwyciężonych przez niego narodów”. Pierwszą radę dał Gallus Azynius, drugą Luciusz Auruncius. Przydał Messala: „aby corocznie przysięgę wierności Tyberiuszowi wykonywano” i spytany od Tyberiusza, „jeśli to z jego rozkazów mówił?”, odpowiedział: „że to swoim domysłem uczynił i że we wszystkim, cokolwiek się dobra publicznego dotyczy, pójdzie za własnym zdaniem, bez względu na żadną urazę”. Takiego to tylko jeszcze gatunku pochlebstwa nie dostawało! Krzyknęła rada: „aby Senatorowie nieśli ciało do stosu na ramionach”. Dał się rzekomo nakłonić hardy Tyberiusz i wydał edykt do naródu: „aby jako dawniej zbytnim do Cezara przywiązaniem rozruch na pogrzebie jego uczynił, tak się teraz nie napierał palić ciała Augusta, w rynku raczej, niżeli na Polu Marsowym, miejscu od niego wyznaczonym”. Gdy dzień pogrzebu nadszedł, stanęli żołnierze niby dla straży, z czego się wielu natrząsało, którzy albo od rodziców słyszeli, albo sami patrzyli na ów dzień niestrawionej jeszcze niewoli, kiedy zamordowanie Dyktatora Cezara jednym się najchwalebniejszym, drugim najbezbożniejszym dziełem być zdało. Jakby osiwiały na tronie starzec, ukrzepiwszy długim panowaniem swym potęgę i opatrzywszy silnych Rzeczypospolitej dziedziców, zbrojnej teraz potrzebował ręki, aby spokojnie wszedł do grobu.

IX.          Różne stąd o samym Auguście wszczęły się mowy. Wielu płoche czyniło podziwienia: „że tegoż samego dnia umarł, którego niegdyś panować zaczął; że w Noli, w tym samym domu i pokoju gdzie i ojciec jego Oktawiusz, życia dokonał; że liczbą Konsulatów Warrusa Korwina i Mariusza jeden zrównał; że przez 37 lat bez przerwania Trybuńską władzę piastował, że go Imperatorem 21 razy ogłoszono, cóż mówić o innych albo nowo wynalezionych, albo po tylekroć powtórzonych honorach”. Lecz roztropniejśi z innych miar pochwały lub wady życia jego wytykali. Jedni mówili: „że miłością ojca i nieuchronną Rzeczypospolitej potrzebą, kiedy już prawa miejsca nie miały, zniewolonym został do wojny domowej, do której ani się mógł prawnie przysposobić, ani jej toczyć; że dla ukarania morderców ojcowskich musiał wiele Antoniuszowi i Lepidusowi pozwolić, lecz kiedy ten w gnuśności osiwiał, ów rozpustą wycieńczony zginął, nie było zgoła innego środka do ratowania rozerwaniej ojczyzny, jak tylko żeby się jednemu pod rząd dostała. Z tym wszystkim nie pod imieniem Króla, ani Dyktatora, lecz pod swobodniejszym Książęcia tytułem sprawowanie Rzeczypospolitej przyjął. On państwo do Oceanu i najdalszych rzek rozprzestrzenił, on prowincje, on siły lądowe i morskie z sobą złączywszy do jednego celu przywiódł, on poddźwignął upadłą sprawiedliwość, utrzymał na wodzy pograniczne narody, miasto najokazalszymi gmachami przyozdobił, rzadko nader gwałtu zażywał i to chyba dla zabezpieczenia powszechnej spokojności”.

X.              Drudzy powiadali przeciwnie: „że miłość ku ojcu i nierząd w Rzeczypospolitej, były to tylko płonnym pozorem nie uskromionej panowania żądzy, którą pałając, przywabił pieniędzmi weteranów, zaciągał naród zbrojny nie mając ani lat, ani mocy po temu, zbuntował legiony Konsula, udając chytrze, że trzyma stronę Pompeiusza; że dopadszy dekretem Senatu Pretury i urzędniczych siekier, zaraz po klęsce Hirsiusza i Pansy (bądź obaj nieprzyjacielską ręką polegli, bądź on sam Pansę wlaną do rany trucizną, a Hirciusza przez nasłanych zdradziecko własnych żołnierzy z życia sprzątnął) wojska ich zagarnął; że wymusiwszy na Senacie Konsulostwo, poruczone sobie przeciwko Antoniuszowi siły na Rzeczpospolitą wywarł. Cóż mówić o tylu wywołanych obywatelach, o podziałach gruntu, czego mu ci sami nawet, co z tąd korzystali, nie chwalili. Że mógł wprawdzie Brutusa z Kassiuszem ojcowskiej poświęcić zemście (lepiej dla dobra powszechnego byłoby urazy w niepamięć zagrzebać), lecz po co Sextusa Pompeiusza pozorem pokoju, a Lepidusa obłudną przyjaźnią oszukał; że jego chytrością Antoniusz zawartym w Tarencie i w Brundizjum przymierzem, a małżeństwem z Oktawią ułudzony podstępnego związku głową przypłacił; że stanął wprawdzie pokój, lecz okrutny, zewnątrz klęskami Lulliusza i Warra, w Rzymie mordestwem Warronów, Egnacych i Julów sposoczony. Wyrzucano mu życie nawet prywatne: odmówioną Neronowi żonę, radzenie się szydercze kapłanów czy mógł się prawnie z brzemienną żenić, niesłychane Atediusza i Wediusza Polliona zbytki, srogą opiekę Liwii nad Rzeczpospolitą, macoszą ku domowi Cezarów nienawiść, uwłaczanie honorom Bogów budowaniem sobie Świątyń, stawianiem posągów, wymuszaniem czci boskiej na kapłanach; na koniec wybranie Tyberiusza za następce, nie z miłości ku ojczyźnie lub troskliwości o jej dobro, lecz upatrzywszy w nim dumę i okrucieństwo, sławy sobie w potomności z najzłośliwszego porównania szukał”. Jakoż w rzeczy samej, gdy August kilka lat przedtem miał mowę w Senacie, prosząc powtórnie o władzę Trybuńską dla Tyberiusza, wielce go w niej wychwalał. Wytknął tylko niektóre wady w postaci strojów i obyczajów jego, w rzeczy niby je wymawiając.

XI.          Po odprawionym pogrzebie uchwalono zmarłemu świątynię i cześć boską. Po tym obrócone prośby do Tyberiusza, lecz on to nieudolność swoją, to wielkość państwa rozwodząc odpowiedział: „że sam tylko wysoki Augusta umysł mógł tak ogromnemu ciężarowi wyrównać; że uczyniony od ojca uczestnikiem prac publicznych z doświadczenia się nauczył jaką jest rzecz trudna i rozlicznym fortuny losom podległa całym państwem władać; że zaszczycony tyloma znakomitymi naródzmi Rzeczypospolitej nie należy wszystkiego jednej poruczać osobie, ponieważ wspólne siły powszechnym ojczyzny potrzebom łatwiej zdołać potrafią”. Więcej w tej mowie było wytworu niżeli prawdy, gdyż Tyberiusz tam nawet, gdzie otwarcie mówił czy to z przyrodzenia, czy ze zwyczaju, zawikłanych zawsze i obojętnych zażywał wyrazów. Ale na ów czas, umyślnie na to się siląc, aby swe myśli jak najgłębiej ukryć, tym ciemniejszymi je i obojętniejszymi słowami plątał. Przeto Senatorowie, którzy się jedynie lękali, aby nie poczuł że obłudę znają, rzucili się do próśb i płaczu, przypadali mu do nóg, wyciągali ręce do obrazu Augusta, mianowicie kiedy sobie podać księgę i czytać ją rozkazał. W tej księdze zawierały się dochody Rzeczypospolitej, liczba obywateli i sprzymierzeńców zbrojnych, wodne siły, królestwa, prowincje, cła, pobory, wydatki przygodne, co wszystko August ręką własną spisał, a na koniec przydał radę, aby naznaczyć pewne granice państwu, niewiedzieć czy z bojaźni, czy z zazdrości.

XII.       Gdy się tak Senat najnikczemniejszymi ukłonami hańbił, wymówił się trefunkiem Tyberiusz: „że nie mając sił zdolnych do władania Rzeczpospolitą, przyjmie na siebię tę cząstkę pracy, która mu poruczona będzie”. „A jaką to cząstkę Cezarze – spytał go Asinius Gallus – żądasz mieć sobie powierzoną?” Zmieszany tak niespodziewanym pytaniem zamilkł nieco, potem zebrawszy myśli odpowiedział: „że nie przystoi temu ani się wymawiać, ani obierać w szczególności, który zupełnie od wszystkiego wyłącząnym być woli. Postrzegłszy Gallaus z twarzy urazę, „Nie dla tegom się pytał – rzecze – abym to rozłączył co rozdzielić się nie może, lecz żebyś własnym wyznaniem był przekonany, iż Rzeczpospolita będąc jednym ciałem, od jednej głowy rządzona być powinna”. Wychwalał potem Augusta, wyliczał samego Tyberiusza znakomite w pokoju i na wojnie w przeciągu wielu lat dzieła. Jednak tym gniewu nie ukoił, wpadłszy mu z dawna w podejrzenie, jakoby pojąwszy za żonę Wipsanię, córkę Agryppy, która wprzód żyła z Tyberiuszem, wysokiego coś w głowie budował i hardością w ojca się swego, Polliona wrodził.

XIII.   Równie go i Aurunciusz, powiedziawszy coś podobnego do słów Galla, uraził. Nie miał do niego wprawdzie Tyberiusz żadnej zastarzałej urazy, jednak patrzył na niego zawistnym wzrokiem, z powodu jego bogactw, obrotu, pięknych przymiotów i sławy w narodzie znakomitej. Jakoż August, tuż przed śmiercią, ważąc w pewnej rozmowie zdolność, żądanie lub niechęć niektórych osób, które by miejsce jego zastąpić mogły powiedział: że Lepidus mógłby, ale nie zechce; Gallus żąda, lecz nie wart; Aurunciusz zdolny i gdyby się nadażyła okoliczność, korzystać by z niej nie zaniechał”. O dwu pierwszych jednostajne są pisarzy zdania. Niektórzy zamiast Aurunciusza kładą Pizona. Ci wszyscy, obok Lepidusa, o różne zbrodnie z naprawy Tyberiusza spotwarzeni, gardło dali. Niemniej Hateriusz ze Skaurem rozjątrzyli podejrzliwy umysł. Hateriusz powiedział: „Długoż Cezarze będziesz dopuszczał, aby Rzeczpospolita zostawała bez głowy?”, a Skaurus dodał: „ma nadzieję Senat wysłuchania próśb swoich, kiedy się Tyberiusz mocą trybuńskiej władzy, uczynionemu od Konsulów wzniesieniu nie sprzeciwił”. Na Hateriusza zaraz się oburzył. Skaurowi, na którego gniew nieubłagany w sercu warzył, słowa nie rzekł. Na koniec zmordowany powszechnym wołaniem i szczególnymi prośbami, spuścił nieco, nie tak dla pokazania, iż przyjmuje rządy, lecz żeby odmawiać i proszonym być przestał. To pewne, że gdy potem Hateriusz wszedł do pałacu chcąc przebłagać Tyberiusza i przechadzającemu się po pokoju do nóg upadł, ledwo go żołnierze nie zabili, ponieważ Tyberiusz czy trefunkiem, czy też rękoma uplątany, na ziemię upadł. Nie dał się jednak w gniewie ukoić niebezpieczeństwem tak zacnego męża, że go ledwo wezwana na pomoc Liwia najusilniejszymi prośbami od zguby ratowała.

XIV.  Nie skąpili Senatorowie w pochlebstwach i dla Liwii. Jedni ją nazywali rodzicielką, drudzy matką ojczyzny; inni żądali, aby do tytułów cesarskich przydawano „syn Liwii”. Lecz Tyberiusz tym ich zbywając: „że nie należy zbytkować w szafowaniu honorów kobietom, i że on sam tych, którymi go Rzeczpospolita ozdobiła, skromnie użyje”. W rzeczy samej, zdjęty zazdrością, aby niewieścia powaga dostojeństwu jego nie ubliżała, ani Liktora przydać, ani ołtarza na znak przysposobienia budować, ani innych tym podobnych osobliwości okazywać dopuścił. Prosił jednak dla Germanika o Prokonsulstwo i wysłał posłów, aby mu to donieśli oraz zafrasowanego śmiercią dziadowską pocieszyli. Dla syna o podobny urząd nie starał się z tej przyczyny, że Druzus był przytomny i Konsulem na przyszły rok naznaczony. Mianował też dwunastu kandydatów do pretury, według liczby przez Augusta postanowionej, a gdy mu Senat radził, aby ją powiększył, przysięgą się zobowiązał, że jej nie przekroczy.

XV.      Na ów czas też pierwzy raz z Pola Marsowego przeniesiono sejmowanie do Senatu. Dotąd główniejsze urzędy za wolą najwyższych chodziły, drobniejsze zaś miał jeszcze naród w swoim szafunku. Szemrał on wprawdzie na odjęte sobie prawo lecz próżno i skrycie. Senat zaś tym chętniej przystał, iż uwolnił się od wydatku i podłemu gminowi ukłonów. Zwłaszcza kiedy Tyberiusz czterech tylko kandydatów sobie zachował, którzy bez zabiegów i przeszkód pewni być mogli swojego wyniesienia.W tychże czasach prosili Trybunowie gminni, aby mogli własnym kosztem wyprawić igrzyska i pod imieniem „Augustowych” w poczet świąt policzyć. Pozwolono z tym warunkiem, aby na nie pieniądze szły ze skarbu publicznego, aby używali w cyrku szaty triumfalnej, a wozami się nie wozili. Dozór tej uroczystości zlecony pretorowi, który by w tym czasie rozsądzał sprawy ziomków z cudzoziemcami.

XVI.  W taki stanie Rzym się znajdował, kiedy legiony pannońskie bunt podniosły, nie z jakichś nowych przyczyn, tylko iż żołnierstwo po zmianie władz zwierzchnich, swobodniejszym się być rozumiejąc, nadzieję zysku w domowych pokładało rozruchach. Stały tam trzy legiony obozem letnim pod władzą Juniusza Bleza, który otrzymawszy wiadomość o zejściu Augusta i następstwie Tyberiusza, z przyczyny żałoby albo wesela zawiesił na pewien okres zwyczajne ćwiczenia. Stąd wyciągając powódne wnioski, żołnierstwo poczęło wszczynać zwady, uchylać się od rozkazów, a na koniec swobody i hultajstwa pragnąc, szemrzeć na wszelką pracę i karność wojskową. Znajdował się w obozie niejaki Percenniusz, niegdyś herszt kuglarskich partii, potem drab prosty, chłop rozpuszczonej gęby, który hałasy między gminem dobrze wszczynać się nauczył. Ten gruby umysł, a troskliwy o swe położenie za nowego rządu, nocnymi rozmowami, albo wieczorem do buntu nastrajał, zbierając do kupy co znaczniejsze niecnoty kiedy się poczciwszy rozeszli na spoczynek. Na koniec gdy już dosyć pomocników do rozpoczęcia uknutej roboty przysporzył, wstąpiwszy na wyższe miejsce takie do gromady pytanie uczynił.

XVII.           „Czyście tej garści trybunów i setników niewolnikami zostali? Kiedy się ośmielicie upomnieć o krzywdy jeśli nie teraz, gdy na nowym i chwiejącym się jeszcze panu prośbami lub mieczem wycisnąć wszystko można? Dosyć się już długo gnuśnością nagrzeszyło, że tylu starców, po większej części kaleków od kilkudziesięciu lat wojenne trudy znosić musi, że po dopełnionej nawet wojskowej służbie końca nędzy nie masz kiedy zatrzymani pod chorągwiami pod innym imieniem te same dźwigają ciężary. A jeśli z nich którzy po tylu przygodach żywot przewlekli, rozrzucają ich po odległych krajach, aby pod pozorem zasłużonej skiby ziemi, trzęsawiska i puste ugory uprawiali. Sama żołnierka, choć tak ciężka, żadnego zysku nie przynosi. Za dziesięć groszy na dzień duszę i ciało przedajemy. Z tego się odziać, z tego, z tego broń i namioty sporządzić, z tego się okrucieństwu setników i robotom okupić. Nie wspominam kijów i ran, srogiej zimy, pracowitego do znoju lata, wojen strasznych, głodnego pokoju gdyż te końca nie mają. Nie widzę innej rady jak nie przyjmować więcej żołdu bez pewnych warunków. Ażeby pomnożono płace, uwalniano po szesnastu latach ze służby, nie trzymano zasłużonych przy chorągwiach, ale im w tymże obozie gotówką płacono. Czyż większe od nas podejmują niebezpieczeństwa pretorianie, którzy codziennie podwójnie od nas biorą, a po szesnastu latach do domu wracają? Nie ujmuję sławy żołnierzom straż miasta trzymającym, lecz inna rzecz z daleka, inna pośród dzikich narodów z namiotu na nieprzyjaciela patrzeć”.

XVIII.       Pokrzykiwał tłum swemu mówcy, poduszczając go różnymi znakami. Jedni potrząsali podarte gałgany, drudzy pokazywali siwiznę, inni nagość i pozostałe od smagania pręgi. Na koniec do takiej wściekłości doszli, że trzy legiony w jeden zmieszać chcieli. Lecz zaniechawszy przez zazdrość, że każdy swojemu dowodzenia życzył, rzucili się do znoszenia na kupę orłów i chorągwi i do kopania darni na wystawienie trybunału, aby okazalsze siedzenie uczynić. Gdy się to działo, przybiega Blezus, fuka, hamuje, odrywa wołając: „ W mojej raczej krwi ręce umoczcie, lżejsza to będzie zbrodnia. Legata zabić niżeli się na najwyższą zwierzchność buntem targać. Albo tu was żywy w powinności utrzymam, albo padłszy trupem żalu i opamiętania wam przyśpieszę.

XIX.  Tyle nawalili już darni, że na wysokość do piersi im sięgała, a na koniec zwyciężeni uporem zaniechali poczętej roboty. Tu już Blezus, dawszy sztuczny swej mowie obrót: ”nie burdy – rzecze – nie hałasy wszczynając żądania wasze do Cezara nieść należy. Nigdy przodkowie wasi u dawnych wodzów, aniście wy sami u Augusta tak niesłychanych nie prosili rzeczy. Co za nierozwaga ukłopotanego tyloma sprawami w pierwiastkach urzędu pana, nowymi obarczać frasunkami! Jeśli się w powszechnej kraju spokojności ważycie o to prosić, czego nawet potłumiciele domowych nie czynili wojen. Za cóż, lekce ważąc karność i tryb wojenny do gwałtu się i oręża macie? Wyznaczcie posłów i w obecności mojej żądania im swoje poruczcie. Krzyknęli „ażeby syn jego, Trybun sprawował to poselstwo, prosząc o odprawę zasłużonym po szesnastu latach służby, że o inne rzeczy potem prosić będą, kiedy się pierwsze dobrze powiodą”. Po wyjeździe młodego Bleza ustał na chwilę rozruch, ale się dumne żołnierstwo chlubiło, że wysyłając syna Legata w powszechnej sprawie, gwałtem wymogło czego by pokorą nie wskórało.

XX.      Tymczasem wysłane przed zaczęciem buntu niektóre kompanie do Neuportu dla naprawy dróg, mostów i innych robót, usłyszawszy wiadomość o tym co się stało w obozie, powyrywały chorągwie i zrabowawszy okoliczne wsie sam Neuport, miasto rzymskim prawem nadane, rzuciły się na setników, łając, szydząc i kijami okładając, że się swawoli oprzeć chcieli. Najbardziej się jednak rozsierdzili na Autidena Rufusa, oboźnego, którego strąciwszy z wózka (…)

XXI.   

XXII.            

XXIII.        

XXIV.        

XXV.           …jako ich zburzony przeciwnymi namiętnościami pobudzał umysł. Na koniec, gdy chwilę ucichli, począł Druzus czytać list ojcowski, który w sobie zawierał: „że najpierwsze jego staranie będzie o walecznych legionach, z którymi tyle wojen odprawił; że nie omieszka naradzić się z Senatem względem próśb zaniesionych, skoro tylko strapione żałobą serce ulgę jaką poczuje; że tymczasem posyła im syna, ażeby bez zwłoki wszystko wykonał, co się tylko na prędce pozwolić może; że inne rzeczy odkłada do rady Senatu, bez którego uczestnictwa ani łaski wyświadczyć, ani wykraczających karać mu nie należy.

XXVI.       Krzyknęła gromada: „zleciliśmy Klemensowi setnikowi, aby rządania nasze przedłożył”. Wystąpił Klemens, mówiąc o odprawie po szesnastu latach, o nagrodach zasłużonych, o powiększeniu żołdu w służbie zostającym, o niezatrzymywaniu weteranów pod znakami. Z czego, gdy się Druzus wolą ojcowską i Senatu wymawiał, przerwała mu mowę wrzaskliwa zgraja: „Po co żeś tu przyjechał nie mając mocy ani żołdu poprawić, ani prac ulżyć, ani żadnego dobrodziejstwa wyświadczyć, kiedy wam wszystkim kijami okładać i gardłem karać wolno? Przejąłeś od ojca te fortele, który się podobnie Augustem składał, gdy go o co wojsko prosiło. Długoż nam będą posyłać nie wyszłych jeszcze spod władzy rodzicielskiej młodzików? Niesłychana to rzecz, że Tyberiusz same tylko pożytki żołnierzów do Senatu odsyła, czemuż się go nie radzi w wypowiadaniu wojen, w karaniu winowajców? Alboż to nagroda przy wielu panach, kara przy każdym zostanie?”

XXVII.   To powiedziawszy porzucili trybunał, a rzucając się na wszystkich, ktokolwiek tylko z pretorianów lub przyjaciół Druza nawinął, do zwad i bitwy dawali zadatki. Najbardziej się jednak zawzięli na Kneia Lentula, który pierwszy lekceważąc zuchwalstwo swawolnej kupy, a dla męstwa i sędziwego wieku przez Druza wzięty, powagą swoją (jako mniemał) serca mu dodawał. Tego wkrótce, gdy unikając wiszącej burzy jechał za Druzusem do zimowego obozu, obskoczyli w drodze, a pytając się: „dokąd dążył, czy do Tyberiusza i Senatu, aby tam swym uporem żołnierską sprawę psuć?”. Obrzucili go kamieniami, że ledwo zakrwawionego srodze i ostatniej czekającego zguby, naródzie ciągnący za Druzusem od śmierci uratowali.

XXVIII.                        Noc groźna i burzliwa, okropny ze świtem miała odkryć widok, kiedy wszystkie zamachy niespodziany trefunek odwrócił. Albowiem księżyc na bezchmurnym niebie nagle mgleć i sępić się począł, co gmin nieuczony trybu obrotów niebieskich nieświadomy, za znak powodzenia przyszłego biorąc, a z trudami swoimi zaćmienie planety porównując, wróżył sobie, że jeśli bogini pierwszą odbierze jasność, wszystko się im szczęśliwie powiedzie. Więc brzękiem miedzianych naczyń, a trąb wrzaskliwym odgłosem napełnili powietrze, ciesząc się i smucąc na przemian, gdy księżyc żywsze światło puszczał, albo się bardziej zaciemniał. Na koniec gdy go zakryły obłoki, a oni też rozumieli, że się w nieprzebytych pogrążył ciemnościach, poczęli (jako pospolicie trwożliwy umysł do zabobonów ciągnie) srodze narzekać, że się Bogowie zbrodniami ich hydząc, wieczny im ucisk i pracę rokują. Druzus, korzystając z okoliczności, a co trefunek zdarzył, mądrze ku swoim kierując zamysłom, rezesłał natychmiast po namiotach Klemensa setnika z drugimi, októrych wiedział, że mają wśród gminu szacunek. Ci wcisnąwszy się między czaty, straże i warty przy bramie, jednych nadzieją, drugich bojaźnią odwodzili mówiąc: „Dokąd syna cesarskiego w oblężeniu będziemy trzymać? Kiedyż przyjdzie koniec tym rozruchom Czyśmy Percenniuszowi albo Wibulenowi wierność zaprzysięgli? Pewnie oni w szafunku swoim płacę dla żołnierzy, grunta dla zasłużonych mają? Oni zasiadłszy na miejscu Neronów i Druzów panowanie nad naródem rzymskim obejmą? Wyznajmy winę pierwsi, jakośmy byli ostatni do przestępstwa. Powszechne prośby nierychły odbierają skutek; prywatne szybszą i łaskawszą odnoszą odprawę”. Takimi mowami poróżniwszy wzajemnie na siebie podejrzliwe umysły, rozłączyli nowozaciężnych od weteranów. Wróciła powoli karność, uwolniono bramy, odłożono na swoje miejsca chorągwie, które w pierwiastkach buntu do gromady zniesiono.

XXIX.       Nazajutrz rano Druzus nakazał koło, i choć niewielki z niego mówca, wsparty zacnością urodzenia gromił przeszłe postępki, chwalił powolność, oświadczając: „że się ani postrachów, ani pogróżek bynajmniej nie lęka; że jeśli się skromnie zachowają, jeśli z pokorą o przebaczenie winy prosić będą, napisze do ojca aby się dał przebłagać i prośby ich łaskawie przyjął”. O co gdy go prosili, wysłany powtórnie do Tyberiusza Blezus z Apronim, ekwickiego stanu i z Justem Katonim, setnikiem najpierwszym. Nastąpiły po tym różne zdania i rady: jedni mówili, głaskać tym czasem rozróżnione umysły, póki nie wrócą posłowie; drudzy przeciwnie, tęższego lekarstwa użyć, „że gmin miary nie zna, groźny gdy się nie boi, a kto go ma w ryzach, śmiele nim gardzić może; że póki go zabobonna ciśnie trwoga, należy jej poprzeć zwierzchności przykładnym hersztów ukaraniem”. Chwycił się tej rady Druzus, skłonny z przyrodzenia do okrucieństwa i przyzwawszy Wibulena z Percenniuszem obu zabić kazał. Twierdzą niektórzy, że ciała ich w namiocie dowódców zakopano; drudzy, że je za obóz na widowisko i postrach wyrzucono. Ścigano potem co najburzliwszych przywódców, z których jednych setnicy z pretorianami włóczących się za obozem pobili, drugich sami żołnierze na znak wierności wydali.

XXX.           Przymnożyła trwogi rychła i tak sroga zima, że dla ustawicznych i gwałtownych deszczów ani się z namiotów wychylić, ani razem zgromadzić, ani znaków dostrzec można było, które wicher i bystre potoki z miejsca zrywały. Trwała też w sercach bojaźń gniewnego nieba, „niedarmo – mówili – na bezbożnych zorze się sępią i srogie burze z góry lecą. Nie masz innego w uciskach ulżenia jako porzucić nieszczęsny i tyloma zbrodniami skażony obóz, a oczyściwszy się z wszelkiej szkarady, odejść czym prędzej na zimowe stanowiska”. Najpierw tedy ósmy legion, a za nim piętnasty ruszył. Dziewiąty nalegał, aby poczekać jeszcze do odpisu Tyberiusza, lecz opuszczony odejściem innych, musiał na koniec potrzebę dobrowolnie uprzedzić. Druzus też nie czekając na listy, gdyż się wszystko zupełnie uspokoiło, powrócił do Rzymu.

XXXI.       W tym samym prawie czasie i z tych samych przyczyn zburzyły się legiony germańskie, tym gwałtowniej im były liczniejsze, biorąc stąd mniemanie, że Germanik nie zechce patrzeć obojętnie na władzę w obcym ręku i za ich pomocą wszystkiego mieczem dokaże. Stały dwa obozy nad Renem, jeden w górze pod Syliuszem, drugi niżej pod Cecyną – legatami Germanika, który w tym czasie podatki w Galii wybierał. Część, którą Syliusz dowodził, obojętnym na los obcej swawoli patrzała okiem, lecz żołnierstwo niższego obozu zaraz w szaleństwo wpadło za piątym i dwudziestym pierwszym legionyem, które za sobą pierwszy i dwudziesty pociągnęły. Albowiem stojąc razem letnim obozem na granicach Ubiów albo się próżnowaniem, albo lekkimi tylko pracami zajmowali. Więc usłyszawszy o śmierci Augusta nowozaciężna chałastra, do miejskiej rozpusty przyuczona, do pracy nienawykła, poczęła buntownymi szeptami nadymać uszy łatwowiernej prostoty. „Że już oto czas przyszedł, aby się zasłużeni o uwolnienie spod chorągwi, młodsi o poprawę żołdu, wszyscy o folgę w nędzach upomnieli, a za okrucieństwo setników zemścili się”. Niejeden to Percenniusz, jak w obozie pannońskim trwożliwe, oglądających się na liczniejsze wojska żołdaków, podżegał umysły, ale się bunt tysiącem ust i głosów ozywał: „w naszych – mówili – rękach są losy Rzymskie; naszym orężem Rzeczpospolita wzrost wzięła; od nas cezarzy nazwiska biorą.”

XXXII.   Przestraszony Cecyna nie śmiał się opierać bo go mnóstwo rozhukanych szaleńców odwagi pozbaw...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin